Nie znamy historii naszego kraju. Obraz przeszłości kultywowany w polskich szkołach jest przeżytkiem, a nawet balastem, który utrudnia nam rzeczową diagnozę wspólnych potrzeb i problemów. Jeżeli jako społeczeństwo chcemy stawić czoła wyzwaniom nowoczesności, musimy wyrwać się z nierzeczywistych rojeń i wymyślić swoją historię na nowo, koncentrując się na procesach, które ukształtowały prawdziwe oblicze dzisiejszej Polski.

Tak mniej więcej brzmią gorzkie konstatacje, które otwierają nową książę Rafała Matyi. Sprawiają one, że narrację „Miejskiego gruntu” należy rozpatrywać na co najmniej dwóch poziomach interpretacyjnych. Z pozoru jest to przede wszystkim zajmująca, erudycyjna monografia opowiadająca o przygodach z nowoczesnością, które rozgrywały się w polskich miastach w okresie rozciągającym się od epoki oświecenia do czasów nam współczesnych. Praca pisana żywym językiem, oparta na dogłębnej znajomości polskiej i zagranicznej literatury naukowej z zakresu historii, socjologii, ekonomii czy politologii.

W szerszej perspektywie książkę Rafała Matyi można jednak także postrzegać jako odważną propozycję zmian w myśleniu i opowiadaniu o historii Polski. Autor budując swoją narrację kreśli zarazem możliwe kierunki przebudowy pamięci historycznej Polaków, naszego zbiorowego imaginarium. Robi to w kontrze do powszechnie obowiązujących, trywialnych wizji polskiej przeszłości – obciążonych nacjonalistyczną megalomanią i kompleksami cywilizacyjnej niższości. 

Rozbrat ze „sprawą polską”

Punktem wyjścia opowieści Rafała Matyi jest krytyka modelu świadomości historycznej zbudowanej wokół „sprawy polskiej”, a więc rozmaitych programów polityki niepodległościowej, sięgających korzeniami epoki zaborów. Autor spostrzega, że model ten był wprawdzie „narzędziem ułatwiającym przetrwanie i opór, ale utrudniającym budowanie państwa, roztropną dyskusję o jego ustroju gospodarczym, racjonalne traktowanie polityki zagranicznej” (s. 10). W opinii Matyi pamięć zbiorowa przykuta do tradycji narodowo-wyzwoleńczej jest dalece nieadekwatna do wyzwań cywilizacyjnych, przed jakimi stoi nowoczesna, suwerenna Polska. Co więcej, wyświechtane hasła niepodległościowe padły ofiarą populistów, którzy rozgrywają za ich pomocą własne polityczne interesy, dzieląc Polaków na wrogie plemiona – na przykład na moralnych spadkobierców „żołnierzy wyklętych” i reżimu komunistycznego.

Rafał Matyja przekonuje czytelników, że krytykowany przez niego obraz polskiej przeszłości jest nie tylko anachroniczny i szkodliwy, lecz także z gruntu fałszywy: „Jest przemyślnie dokonanym kolażem tego, co było potrzebne elitom walczącym o niepodległość w XIX wieku i rządzącym w okresie międzywojennym, i tego, co było konieczne w okresie drugiej wojny światowej, oraz tego, o czym trzeba było pamiętać w czasach Polski Ludowej” (tamże). W następnym akapicie autor łagodzi nieco ton swojej wypowiedzi, deklarując, że chce, aby jego narracja historyczna nie znosiła dawnej historii, tylko ją uzupełniała.

W miejsce przesiąkniętej tragizmem mitologii patriotycznej Rafał Matyja oferuje optymistyczną opowieść o wkraczaniu Polaków w nowoczesność symbolizowaną przez miasta. Na pierwszy plan narracji wysuwają się zagadnienia dotyczące materialnych przejawów urbanizacji i industrializacji, mieszczące się w problematyce badań z zakresu historii architektury, urbanistyki i gospodarki. Autor przyjmuje więc dość zachowawcze podejście do metodologii badań procesów modernizacyjnych, mierząc ich postępy długością połączeń kolejowych, metrażem mieszkań komunalnych czy ilością kominów fabrycznych. Mniej natomiast dowiemy się z jego książki o doświadczeniach, które towarzyszyły polskim zmaganiom z nowoczesnością.

W stronę modernizacyjnego optymizmu

Czytając „Miejski grunt” trudno ustrzec się też wrażeniu, że Rafał Matyja zbyt kategorycznie dezawuuje rozmaite dyskursy historyczne, które nie pasują do jego optymistycznej narracji. W pracy o takiej tematyce należałoby poświęcić zdecydowanie więcej uwagi lękom, rozterkom i frustracjom wpisanym w logikę gwałtownej modernizacji. Warto byłoby na przykład wytłumaczyć, jaką rolę w kształtowaniu postaw Polaków wobec cywilizacji miejskiej i gospodarki kapitalistycznej odegrały antysemityzm i doświadczenie Zagłady czy świadomość politycznej, narodowej i kulturowej obcości władz zaborczych i komunistycznych. Matyja nie wspomina też o rozmaitych dyskursach antymodernizacyjnych, którymi od stuleci żywi się demitologizowane przez niego bogoojczyźniane imaginarium symboliczne Polaków. Antyurbanizm stanowił jedną z cech ideologii stanowej szlachty, której mentalni spadkobiercy wywarli przemożny wpływ na kształt oficjalnego kanonu polskiej tradycji narodowej. Lęk przed miejskością nie był również obcy naszym chłopskim przodkom, którzy zasilali szeregi klasy robotniczej, zaś obecnie odżywa on wśród grup społecznych rozczarowanych neoliberalnym modelem nowoczesności.

Jako wnikliwy i uznany obserwator rzeczywistości społeczno-politycznej, Rafał Matyja zdaje sobie oczywiście sprawę z pewnych ambiwalencji polskich przygód z nowoczesnością. W „Miejskim gruncie” krytykuje on wielokrotnie stereotypowe wyobrażenie modernizacji, do jakiego przyzwyczaili nas między innymi neoliberalni technokraci – jako jednokierunkowego i bezalternatywnego mechanizmu, wpisanego w nieubłaganą logikę dziejów i funkcjonującego poza nawiasem światopoglądowych sporów. Nowoczesna Polska, jak twierdzi, nie powstawała w wyniku bezwiednego adaptowania wzorców cywilizacyjnych wypracowanych w wyżej rozwiniętych państwach Europy Zachodniej. Z tego względu autor „Miejskiego gruntu” kwestionuje także zasadność postrzegania przeszłości naszego kraju przez pryzmat upraszczających, wartościujących kategorii rozwoju i zapóźnienia czy w ramach sztywnego podziału na centra cywilizacyjne i peryferie.

Wbrew „mentalnemu centryzmowi”

Rafał Matyja stara się udowodnić, że Polska nigdy nie leżała ani w centrum, ani na peryferiach rozwiniętego świata. Należy ją raczej postrzegać jako kraj półperyferyjny – czyli taki, którego mieszkańcy mogą względnie swobodnie projektować swój los poprzez przejmowanie, modyfikowanie i łączenie dostępnych modeli cywilizacyjnych. Aby jednak w pełni wykorzystać swój potencjał, jak twierdzi autor, musimy uświadamiać sobie własną sprawczość i pożegnać nie tylko nachalny okcydentalizmu, lecz także „mentalny centryzm”, przez który rozumie nawyk myślenia o całym państwie z perspektywy kilku przodujących metropolii. Obserwacje na temat półperyferyjnego statusu Polski nie mają jednak czytelnego przełożenia na zasadniczą treść „Miejskiego gruntu”. Właściwa narracja historyczna Rafała Matyi dokumentuje raczej bardziej tradycyjną tezę o silnej, wręcz niewolniczej zależności ziem polskich od wzorców cywilizacji miejskiej wypracowywanych na Zachodzie. Z tej perspektywy wywód Matyi wnosi zatem niewiele do dotychczasowych konwencji opowiadania o polskiej modernizacji, interpretowanej jako rezultat powiązań o charakterze centro-peryferyjnym.

Znacznie ciekawiej przedstawia się próba przełamania mentalnego centryzmu, cechującego jego zdaniem większość polskich narracji modernizacyjnych. Autor „Miejskiego gruntu” przedstawia dawną i współczesną Polskę jako zdecentralizowany konglomerat wielu zróżnicowanych regionów i ośrodków życia miejskiego o własnych, partykularnych tradycjach historycznych, nie dających się często wpisać w ramy państwowo-narodowego kanonu pamięci zbiorowej. Obok miast osadzonych głęboko w polskiej świadomości historycznej w opowieści Matyi znalazło się także miejsce dla ośrodków o regionalnym lub zgoła lokalnym znaczeniu, takich jak Nowy Sącz czy Bielsko-Biała.

Warto przy tym podkreślić, że rozważania odnoszące się do miast drugiej i trzeciej ligi w „Miejskim gruncie” nie są zaledwie kontrapunktem dla dominującego wykładu o miastach „z prawdziwego zdarzenia”, lecz stanowią pełnoprawny element całej opowieści. Ten aspekt strategii narracyjnej autora ukazuje choćby podrozdział o losach powojennego Rzeszowa, w którym na przykładzie tego miasta zilustrowano logikę ogólniejszych mechanizmów socjalistycznej urbanizacji i industrializacji.

Niespełniona obietnica sprawczości

Autor „Miejskiego gruntu” przekonuje swoich czytelników, że regionalizacja i decentralizacja Polski nie musiały nigdy stanowić przeszkody dla procesów modernizacyjnych. Wręcz przeciwnie, wskazane cechy mogą także służyć jako dźwignia dla rozwoju bazującego na potencjale cywilizacyjnym i oddolnych działaniach lokalnych elit społecznych. Dlatego zamiast centrystycznej narracji o odgórnie narzucanej modernizacji Rafał Matyja próbował skonstruować zdecentralizowaną opowieść o „polskich grach z nowoczesnością”, toczących się równocześnie na różnych szczeblach życia publicznego i codziennego, przy aktywnym, oddolnym i często spontanicznym udziale wielu społecznych aktorów. Oddolną perspektywę autorskiej narracji ma symbolizować właśnie tytułowy „miejski grunt”. Realizację tego przedsięwzięcia utrudniają jednak ogólniejsze założenia rozważań historiograficznych Rafała Matyi. „Miejski grunt” opowiada bowiem przede wszystkim o roli odegranej przez miasta w dziele budowy nowoczesnej Polski, utwierdzając w ten sposób podrzędność miejskich, partykularnych historii względem ogólnopaństwowej narracji. W niektórych rozdziałach książki tytułowy miejski grunt służy wręcz zaledwie jako niewyraźne tło dla dywagacji pozbawionych istotnego lub zrozumiałego dla czytelnika związku z problematyką miejską, na przykład dotyczących przebiegu I i II wojny światowej, które prowadzone są zgodnie z utartą narodową narracją.

Z drugiej strony sprzeciw budzi zdawkowość, z jaką Rafał Matyja charakteryzuje siły społeczne partycypujące oddolnie w procesach modernizacyjnych. Niedosyt pozostawia choćby kilkustronicowy, ogólnikowy wywód o genezie polskiej klasy średniej i inteligencji miejskiej, czy podrozdział o obiecującym tytule „Osiedla i nowi mieszczanie”, w którym zawarto suchy opis socjalistycznej polityki mieszkaniowej. W pracy poświęconej powstawaniu nowoczesnej Polski zadziwia także brak choćby jednego akapitu o kobiecym doświadczeniu nowoczesności. Pod tym względem książka Matyi powiela mankamenty dawniejszych opowieści o modernizacji, które pisano z jednostronnej perspektywy przeżyć i zainteresowań mężczyzn, eksponując rolę cywilizacyjną odegraną przez dalekowzrocznych polityków czy genialnych przedsiębiorców i wynalazców. Przywołane niedociągnięcia jaskrawo kontrastują z deklarowanym przez Matyję zamiarem przywrócenia sprawczości społecznym aktorom modernizacji i ukazaniem oddolnego zaangażowania Polaków w przeprowadzanie zmian cywilizacyjnych. Zabrakło wrażliwości i niuansu przy przedstawianiu różnych strategii przeżywania i radzenia sobie z nowoczesnością. 

***

Choć „Miejski grunt”, to książka ważna i ambitna, a pod wieloma względami nowatorska, to jednak nie jest wolna od potknięć i uproszczeń, wynikających z ogólnych założeń autorskiej narracji. Niejako wbrew tytułowi, to nie miasta sytuują się w centrum opowieści Rafała Matyi. Wątek przewodni jego książki wyznaczają raczej pytania, spostrzeżenia i postulaty odnoszące się do aktualnej kondycji oraz perspektyw dalszego rozwoju polskiego państwa narodowego. Wbrew intencjom autora nad „miejskim gruntem” wciąż zwycięża „sprawa polska” oraz odgórne i centrystyczne narracje modernizacyjne. 

Lepszym zapewne punktem wyjścia dla nowoczesnej, prawdziwie inkluzywnej narracji historycznej o polskich zmaganiach z cywilizacją miejską byłaby diagnoza potrzeb i wyzwań, przed którymi stajemy na co dzień nie jako obywatele naszego kraju, ale jako mieszkańcy naszych miast.

 

Książka:

Rafał Matyja, „Miejski grunt. 250 lat polskiej gry z nowoczesnością”, Karakter, Warszawa 2021.

Rubrykę redaguje Iza Mrzygłód