Rosja dokonała bezprawnej i zbrodniczej inwazji militarnej na Ukrainę. Teraz Ukraińcy walczą o swój kraj. Należy im się jednoznaczne wsparcie całego demokratycznego świata.
Na pewno mogą liczyć na pomoc Polski. Polskie społeczeństwo działa wspaniale. Ludzie organizują transporty z Ukrainy do Polski, dowożą jedzenie i potrzebne artykuły na granicę, oddają krew w punktach poboru, a także szukają i udostępniają miejsca do mieszkania dla ukraińskich uchodźców.
Społeczeństwo obywatelskie działa na wysokich obrotach, ale wspaniale zareagował również biznes. Firmy wspierają swoich ukraińskich pracowników, organizując pomoc dla rodzin i wypłacając wynagrodzenia z góry. Do działania włączyło się PKP, które za darmo przewozi Ukraińców, a także spółki telekomunikacyjne, które obniżyły stawki za kontakty z Ukrainą. Jest także wiele innych inicjatyw.
Odpowiedzialnie zachowali się politycy. Wszystkie polskie partie głównego nurtu zajmują jednoznaczne stanowisko w sprawie ataku Rosji na Ukrainę i pomocy uchodźcom. Prezydent Andrzej Duda wyraził w orędziu przekonanie, że musimy wykazać solidarność wobec Ukraińców uciekających przed wojną i udzielić im wszelkiej możliwej pomocy. Podobnie wypowiadał się premier Morawiecki i inni przedstawiciele obozu rządzącego, co kontrastowało z dotychczasową polityką PiS-u wobec uchodźców.
Światowi pomagierzy Putina
To ważne, ponieważ wcale nie musiało tak być. W światowej debacie publicznej nietrudno znaleźć nurt, w którym usprawiedliwia się przemoc Putina. Tradycyjnie w tym kierunku szła światowa skrajna prawica. O zachowanie neutralności apelowała Marine Le Pen. Inwazję Rosji na Ukrainę relatywizował Donald Trump. Prorosyjskie treści można było tradycyjnie znaleźć na kanale amerykańskiej prawicy Fox News, gdzie znany publicysta Tucker Carlson ciepło wyrażał się o Putinie, a niechętnie o Ukrainie. Na Węgrzech podobne treści można było znaleźć w publicznej telewizji.
Jak często bywa w takich sytuacjach, dobrze rymowały się głosy zachodniej skrajnej prawicy i skrajnej lewicy. Działania Putina usprawiedliwiano w popularnym magazynie amerykańskich socjalistów „Jacobin”, którego autorzy doszukiwali się przyczyn agresji w postawie NATO. Również słynny intelektualista Noam Chomsky powtarzał nieprawdziwe rosyjskie przesłanie, zgodnie z którym Rosja broni się przed NATO. Jeremy Corbyn, były szef brytyjskiej Partii Pracy, ogłosił, że Rosja powinna wycofać się z Ukrainy i potrzebny jest powrót do dyplomacji, natomiast NATO powinno odrzucić możliwość rozszerzenia na wschód. Kontrastowała z tym postawa Keira Starmera, obecnego szefa Partii Pracy, który jednoznacznie potępił agresję Rosji, oraz burmistrza Londynu z tej samej partii, który opowiedział się za zajęciem londyńskich pustostanów rosyjskich oligarchów.
Fałszowaniem prawdziwego obrazu inwazji zajęła się zresztą cała grupa popularnych intelektualistów. Naomi Klein w czasie bombardowania Kijowa przez Rosję udostępniła na Twitterze artykuł, którego autorka przekonywała, że NATO powinno się wycofać z naszego regionu. Publicysta i działacz lewicowy Owen Jones zastanawiał się, czy nie należałoby utworzyć „neutralnej strefy buforowej” między Rosją a NATO, zupełnie pomijając kwestię autonomii społeczeństw naszego regionu. Janis Warufakis, były minister finansów Grecji z Syrizy i założyciel organizacji DiEM25, powiedział, że NATO „należy potępić za wytworzenie warunków do eskapady Putina” i powinno trzymać się ono „z dala od Europy, w tym od Europy Wschodniej”, w czym poparł go ekonomista Jason Hickel, zwykle argumentujący na rzecz gospodarki postwzrostu. W „The Financial Times” o odpowiedzialności NATO za konflikt i „uzasadnionych interesach Rosji w zakresie bezpieczeństwa” pisał ekonomista od terapii szokowej Jeffrey Sachs, a przyklasnęła temu ekonomistka od przedsiębiorczego państwa Mariana Mazzucato. Zajmująca się zieloną gospodarką ekonomistka Ann Pettifor pisała na Twitterze o „obu stronach” konfliktu, do którego miał doprowadzić rosyjski i ukraiński nacjonalizm, w której to sprawie powołała się na styczniowy artykuł Adama Tooze’a, znanego historyka gospodarki. Sam Tooze już w czasie inwazji przestrzegał przed spiralą konfliktu – nie dopowiadając, że przerwać może ją albo wycofanie się Rosji albo pozwolenie Putinowi na przemoc.
Inwazję na Ukrainę poparł moskiewski patriarcha kościoła prawosławnego Cyryl, natomiast watykański sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin wypowiedział się w takim tonie, jakby nie do końca było jasne, kto kogo zaatakował. Potem nieco lepsze stanowisko zajął papież Franciszek, choć nie potwierdził wprost odpowiedzialności Rosji za inwazję. Również niektórzy z wymienionych wyżej zachodnich intelektualistów zrewidowali stanowisko albo pokasowali swoje niemądre wpisy, między innymi pod wpływem krytyki polskich internautów i polityków. Z kolei analitycy internetu zwracali uwagę, że konta w mediach społecznościowych, które w przeszłości publikowały treści antyszczepionkowe, teraz przeszły na przedstawianie prorosyjskiej narracji w sprawie ataku na Ukrainę.
W Polsce podobnego rodzaju wypowiedzi zdarzały się na marginesach polityki. Janusz Korwin-Mikke z Konfederacji w czasie inwazji Rosji na Ukrainę powołał się na kanał telewizyjny Russia Today, będący medium rosyjskiej propagandy, który został zakazany w Polsce decyzją KRRiT. Z antyukraińskim przekazem występował też inny poseł Konfederacji, Grzegorz Braun. Obaj powinni zostać wyrzuceni z klubu parlamentarnego, ale ich działanie nie spotkało się na razie z oficjalnymi krokami ze strony Konfederacji, z czego należy wyciągnąć odpowiednie wnioski. Z kolei lider Agrounii Michał Kołodziejczak w osobliwych wpisach w mediach społecznościowych przykładał się do wytworzenia nieuzasadnionej paniki, że na stacjach benzynowych może zabraknąć benzyny.
Zmienni jak Niemcy
W ostatnich dniach szczególną uwagę opinii publicznej zwracała postawa Niemiec. Bo też niemal wszystko, co robili Niemcy w początkowych dniach inwazji, podważało ich pozycję poważnego partnera na arenie międzynarodowej. Nasz zachodni sąsiad odgrywał rolę hamulcowego w sprawie sankcji na Rosję, a także z ogromnym opóźnieniem i w zgoła komicznych okolicznościach dostarczył Ukrainie 5 tysięcy hełmów obiecanych jeszcze w styczniu. Niemcy zgodziły się zatrzymać certyfikację gazociągu Nord Stream 2, ale poza tym wydawali się w nowej sytuacji kompletnie zagubieni.
Pojawiły się głosy samokrytyki. Dowódca niemieckiej armii opublikował na portalu LinkedIn [sic!] wpis, w którym pomstował na stan tejże armii, która wedle jego relacji nie jest w stanie w niczym pomóc politykom. Annegret Kramp-Karrenbauer, szefowa niemieckiej CDU w latach 2018–2021, biadała nad historyczną porażką niemieckiej polityki, która nie była w stanie zatrzymać Putina. Jednak według szokującej relacji ukraińskiego ambasadora w Berlinie niemieccy ministrowie mieli mu powiedzieć w trakcie inwazji, że na tym etapie nie ma sensu udzielać pomocy Ukrainie, ponieważ upadnie ona w ciągu kilku godzin. A to wszystko nie licząc wieloletniej uległości Niemiec wobec Rosji i rosnącego uzależnienia ich gospodarki od rosyjskich surowców.
Dopiero trzeciego dnia inwazji i pod wpływem powszechnej krytyki Niemcy zgodziły się przekazać Ukrainie uzbrojenie, na co wcześniej nie było zgody. Wreszcie, kanclerz Scholz powiedział, że rosyjska inwazja stanowi punkt zwrotny, obowiązkiem Niemiec jest zaś pomóc Ukrainie obronić się przed Rosją. W niedzielę miało miejsce nadzwyczajne posiedzenie niemieckiego parlamentu, na którym Scholz ogłosił głęboką zmianę niemieckiej polityki zagranicznej i obronnej, w tym zwiększenie wydatków na zbrojenia i działania na rzecz uniezależnienia energetyki od Rosji.
Polska w głównym nurcie UE
Teraz ważne, co będzie dalej. Postawa Polaków napawała dotąd optymizmem, jednak wraz ze wzrostem liczby uchodźców pomoc indywidualna i społeczna samoorganizacja może być mniej wydolna, a coraz ważniejsza będzie pomoc organizowana przez rząd. Nie można dopuścić do sytuacji, w której ośrodki recepcyjne będą przeciążone i zabraknie środków do pomocy humanitarnej.
Jeśli chodzi o kontekst międzynarodowy, inwazja Rosji na Ukrainę pokazuje, że ostrzeżenia krajów Europy Środkowej i Wschodniej przed agresywną polityką Putina były uzasadnione. To daje nam wiarygodność i siłę, którą należy wykorzystać w celu ulepszenia polityki UE. Na polskiej prawicy już pojawiła się narracja, że zwrot w niemieckiej polityce dokonał się między innymi pod wpływem nacisków premiera Morawieckiego.
Jeśli przyjąć, że Polska przyczyniła się do zmiany niemieckiej perspektywy na naszą korzyść, byłby to koronny dowód, że miejsce Polski jest w centrum europejskiej polityki, a nie na jej marginesach wraz z Le Pen i Salvinim. Polski rząd powinien zatem odciąć się od europejskiej skrajnej prawicy, z którą utrzymywał dotąd coraz bliższe relacje, a która ma nastawienie prorosyjskie, aby skutecznie współkształtować główny nurt europejskiej polityki – w interesie Polski.