24 lutego 2022 roku Władimir Putin przestał udawać. Przez wiele miesięcy Putin twierdził, że interesuje go wyłącznie bezpieczeństwo własnego narodu. Miesiącami zapewniał świat, że zależy mu na rozwiązaniu dyplomatycznym. Miesiącami wyśmiewał ostrzeżenia o zbliżającej się rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
A potem wydał rozkaz pełnej skali ataku na suwerenny kraj. Rosyjskie rakiety wysadziły w powietrze cele w kluczowych miastach, takich jak Kijów, Lwów i Charków. Rosyjskie wojska szybko wkroczyły na terytorium Ukrainy. Wojna powróciła do serca Europy.
Chociaż Putin upierał się, że Rosja przeprowadza jedynie „specjalną operację wojskową”, wyraźnie chciał, aby świat usłyszał jego przesłanie. Porządek globalny, który ukształtował się po upadku Związku Radzieckiego, należy już do przeszłości. Putin nie zamierza już pozwalać, aby nawet najbardziej podstawowe normy międzynarodowe – takie jak zakaz podboju terytorialnego przy użyciu środków militarnych – ograniczały jego ambicje. Jesteśmy na początku nowej ery polityki nagiej siły.
Światowa demokracja w odwrocie
Jak na ironię, atak na Ukrainę zbiegł się w czasie z planowaną od dawna publikacją ważnego raportu na temat stanu demokracji na świecie.
Publikacja przygnębiającego raportu o stanie demokracji przez organizację non-profit Freedom House stała się już corocznym rytuałem. Gdy tegoroczny raport ukazywał się na stronie internetowej organizacji, tuż po północy 24 lutego, CNN pokazywała na żywo zdjęcia wojsk rosyjskich posuwających się naprzód przez granicę i kłęby dymu unoszące się nad głównymi miastami Ukrainy.
Opierając się na skrupulatnym monitoringu wydarzeń w każdym zakątku globu, Freedom House stwierdza, że świat wszedł w szesnasty rok tego, co politolog Larry Diamond określił mianem „demokratycznej recesji”. W 2021 roku liczba krajów odchodzących od demokracji po raz kolejny znacznie przewyższyła liczbę krajów zmierzających w jej kierunku.
W 2021 roku stan instytucji demokratycznych i praw obywatelskich pogorszył się w 60 krajach, przy czym szczególnie drastyczny spadek odnotowano w Afganistanie, Nikaragui, Tunezji i Sudanie. Tylko w 25 krajach nastąpiło wzmocnienie instytucji demokratycznych. Na początku recesji demokratycznej około połowa ludności świata żyła w krajach klasyfikowanych jako wolne. Obecnie takie państwa zamieszkują tylko dwie na dziesięć osób. Cztery osoby na dziesięć mieszkają w krajach „częściowo wolnych”, takich jak Indie, a kolejne cztery na dziesięć w krajach „niewolnych”, takich jak Arabia Saudyjska.
Podobnie jak w ostatnich kilku latach, państwa, których instytucje demokratyczne uważano niegdyś za „skonsolidowane” – co oznaczało, że ich upadek w przewidywalnej przyszłości był bardzo mało prawdopodobny – wykazały w minionym roku rzeczywiste oznaki słabości i niestabilności. Znamiennym tego przykładem był atak na amerykański Kapitol, do którego doszło 6 stycznia 2021 roku i który zakłócił pokojowe przekazanie władzy w Stanach Zjednoczonych – państwie będącym przez długie lata prototypem skonsolidowanej demokracji.
Wszystko to stało się już przygnębiająco znajome. Jednak najciekawsze wnioski z raportu pomagają nadać kluczowy kontekst tragicznym wydarzeniom rozgrywającym się w Europie Wschodniej. Tak jak plany Rosji dotyczące aneksji części Ukrainy są szczególnie rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego, tak samo ataki na demokrację stały się w ciągu ostatniego roku znacznie bardziej zuchwałe. W obliczu kryzysu demokracji na całym świecie jej wrogowie nie czują już potrzeby ukrywania swoich autokratycznych ambicji. We wszystkich częściach świata autorytarni liderzy coraz częściej porzucają pozory demokracji.
Dyktatorzy podnoszą głowy
W czasie zimnej wojny wiele demokratycznych rządów upadło w wyniku użycia siły. W tamtym okresie wrogowie demokracji otwarcie opowiadali się za stosowaniem przemocy politycznej. Jednak w ostatnich dekadach aspirujący dyktatorzy zyskiwali władzę drogą (względnie) wolnych i uczciwych wyborów. Dopiero po dojściu do władzy zaczynali koncentrować ją w swoich rękach, podkopując niezależne instytucje i ograniczając wolność słowa, tak by nie można ich było usunąć z urzędu za pomocą demokratycznych środków.
W pierwszych latach recesji demokratycznej – w połowie lat dwutysięcznych – liczba krajów doświadczających autokratyzacji była wysoka, ale liczba wojskowych zamachów stanu utrzymywała się na niskim poziomie. W 2021 roku liczba zamachów stanu wzrosła do siedmiu i jest najwyższa od 2000 roku. Wojskowi w takich krajach jak Mjanma, Sudan i Mali używają broni, by obsadzać wysokie urzędy polityczne swoimi faworytami.
Co więcej, osłabienie norm demokratycznych pozwala już urzędującym prezydentom i premierom na bardziej bezwzględne działania. W okresie bezpośrednio po zimnej wojnie nawet dyktatorzy odczuwali potrzebę złożenia pokłonu przy ołtarzu demokracji. Przywódcy polityczni zadawali sobie wiele trudu, aby utrzymywać iluzję, że cieszą się mandatem demokratycznym. Chociaż takie wyznania wiary w demokrację nigdy nie były szczere, rodziły w działaniach reżimów autorytarnych skłonność, by nie prześladować działaczy opozycji i zwykłych obywateli w zupełnie jawny i najbardziej brutalny sposób. Jednak teraz to się zmienia.
Na przykład, chociaż rosyjska opozycja od dawna działała w niezwykle trudnych i niebezpiecznych warunkach, niektóre partie realnie krytykujące Władimira Putina mogły czasem wystartować w wyborach. Nie było tak w 2021 roku, kiedy to Aleksiej Nawalny i wielu jego zwolenników zostało uwięzionych w okresie poprzedzającym wybory parlamentarne, a jego partii uniemożliwiono udział w wyborach.
W tegorocznych wyborach w Nikaragui, by podać inny przykład, sandinistowscy przywódcy aresztowali szereg czołowych działaczy opozycji pod nieprawdziwymi zarzutami. „Wybory, nawet jeśli były obarczone poważnymi błędami, przez długi czas dawały autorytarnym przywódcom pozory legitymizacji, zarówno w kraju, jak i za granicą” – piszą Sarah Repucci i Amy Slipowitz z Freedom House. „Jednak w miarę jak normy międzynarodowe przesuwają się w kierunku autokracji, te próby demokratycznego teatru coraz bardziej przypominają farsę”.
Kolejną ponurą wiadomością z raportu Freedom House jest radykalny spadek liczby krajów, w których nastąpiła poprawa w zakresie funkcjonowania instytucji demokratycznych. W 2006 roku, pierwszym roku demokratycznej recesji, 56 krajów uczyniło krok w kierunku większej wolności i demokracji. W ubiegłym roku było ich tylko 25.
W Stanach Zjednoczonych i dużej części Europy Zachodniej obecny kryzys dotyczy głównie tego, co eksperci nazywają democratic backsliding: osłabienia instytucji demokratycznych w krajach, które długo się nimi cieszyły. Jednak na całym świecie najbardziej uderzającym aspektem obecnej sytuacji może być „demokratyczne zniechęcenie” [ang. democratic despondency]: liczba krajów aspirujących do statusu państw demokratycznych spadła do rekordowo niskiego poziomu.
Era polityki nagiej siły
Pod koniec zimnej wojny wszystko wskazywało na to, że świat zmierza w stronę demokratyzacji. Ludzie na całym świecie pragnęli żyć jak w amerykańskim śnie. Chcieli powszechnego dostatku znanego im z hollywoodzkich filmów oraz swobód zapisanych w amerykańskiej karcie praw. Demokracje od Francji po Kanadę wyglądały na stabilne i odnoszące sukcesy. Stanowiły inspirację dla obywateli innych krajów do walki o własny ustrój. Stany Zjednoczone były jedynym supermocarstwem na świecie, ograniczając geopolityczne ambicje dyktatorów, a nawet zachęcając ich do rządzenia łagodną ręką.
Przemiany ostatnich trzech dekad zasadniczo zmniejszyły atrakcyjność demokracji. Ci, którzy są zainteresowani przede wszystkim dobrobytem materialnym, mogą obecnie aspirować do życia w zamożnych autokracjach, takich jak Chiny czy Zjednoczone Emiraty Arabskie; dla wielu obywateli najbiedniejszych krajów świata marzenie o dobrym życiu nie jest już równoznaczne z marzeniem o życiu w kraju demokratycznym. W wielu demokracjach występują obecnie ostre podziały i wewnętrzne wyzwania dla ich stabilności; to obciążenie instytucji demokratycznych jest szczególnie widoczne w Stanach Zjednoczonych. Siła świata demokratycznego jest obecnie kwestionowana przez wzrastające Chiny i rewanżystowską Rosję; światowi dyktatorzy mogą zwracać się do odradzających się reżimów autorytarnych po inwestycje gospodarcze, dostawy wojskowe i międzynarodowe uznanie.
Wszystko to pomaga wyjaśnić, dlaczego światowi dyktatorzy zdejmują maski. Autokratyczni przywódcy od Mjanmy po Nikaraguę nie czują się już skrępowani koniecznością zachowania pozorów demokratycznej legitymacji lub przypodobania się Departamentowi Stanu. A ci dyktatorzy, jak Władimir Putin, którzy dysponują znaczną potęgą militarną, próbują teraz przebudować porządek świata na swoje podobieństwo. Decyzja Putina o zaanektowaniu terytorium suwerennego kraju przy użyciu środków militarnych nie jest anachronicznym powrotem do porządku sprzed zimnej wojny, ale raczej początkiem nowej ery polityki nagiej siły.
Podczas gdy rosyjskie wojska zbliżają się do Kijowa, demokracja nie jest już jedyną grą na globalnej arenie. Dlatego też w nadchodzących dziesięcioleciach demokracje będą musiały zmierzyć się z autokracjami nie tylko na kluczowych polach walki, jak ma to miejsce w Ukrainie. Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny obrońcy demokracji będą musieli zmierzyć się z tymi, którzy jawnie odrzucają rzekomo schyłkową zasadę demokratycznego samostanowienia również w sferze idei.