Wiadomości o zbrodniach, takich jak ta w Buczy, można przyjąć do świadomości tylko w pakiecie z przeświadczeniem o nieuchronności kary albo chociaż skruchy i pokuty, których aktom poddadzą się zbrodniarze. Po barbarzyńskich mordach w Ukrainie rosyjscy żołnierze i dowódcy, a także społeczeństwo i przywódca nie poddadzą się tym procesom.

Jak mówi ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba, Bucza to tylko wierzchołek góry lodowej. Przecież jest jeszcze odcięty od świata, spalony, pozbawiony wody i ostrzeliwany Mariupol. Ukraińcy informują, że Rosjanie, za pomocą mobilnych krematoriów, chcą zatrzeć ślady swoich zbrodni na ludności cywilnej. Są inne miasta, które były okupowane przez Rosjan. Jeszcze przed nami obrazy, które stamtąd dojdą.

Trudno pojąć barbarzyństwo Rosjan na tej wojnie. Ostrzeliwanie szpitala położniczego, sanatorium dziecięcego, konwojów humanitarnych, domów mieszkalnych. Polowania na ludzi, tortury, gwałty, mordy. Dzień po ujawnieniu masakry w Buczy europejskie gazety wołały z okładek: barbarzyństwo, rzeź, ludobójstwo, horror. Tylko co dalej?

Bezkarność Putina

Można wezwać do zaostrzenia sankcji przeciw Rosji. Można też postanowić osądzić zbrodniarzy wojennych. Jak mówi cytowany przez portal gazeta.pl Ilia Nowikow, prawnik, który reprezentował przed rosyjskim sądem stowarzyszenie Memoriał, działania Rosji w Ukrainie wyczerpują znamiona zbrodni wojennej. Osoby za nie odpowiedzialne mogą być sądzone w Ukrainie, w Hadze, a nawet w Rosji. Warto dodać, że dla zbrodniarzy wojny na Bałkanach społeczność międzynarodowa powołała specjalne trybunały.

Można o tym rozmyślać, ale głównie dla rozładowania emocji. To tylko teoria.

Putin nie odbył kary za tragedię Groznego, podobnie jak za wysłanie swoich żołnierzy do rzeźnika Assada, który z Aleppo zrobił to, co Rosjanie z Mariupola. Trudno też spodziewać się, że odbędzie karę za zbrodnie w Ukrainie.

Musiałby zostać zatrzymany przez kraj, który wygra z nim wojnę. A w Rosji przecież nie toczy się wojna. Nawet jeśli Putin ją przegra, to w ten sposób, że wycofa się z Ukrainy. Musiałby zostać obalony, a trudno sobie wyobrazić, jak miałoby do tego obecnie dojść. Jeśli obali go najbliższe otoczenie, to przecież nie po to, żeby świat mógł go osądzić.

Procesy zbrodniarzy niemieckich po drugiej wojnie światowej mogły odbyć się tylko dlatego, że Niemcy przegrały wojnę, zostały podzielone i zdemilitaryzowane. Do prawdziwej zbiorowej pokuty doszło dopiero wtedy, kiedy wezwało do niej pokolenie dzieci uczestników wojny.

Zbrodniarze z wojny na Bałkanach zostali wydani trybunałom, ale w swoich krajach byli traktowani jak bohaterowie. Kiedy Serbia wydała Radovana Karadžicia, Serbowie pisali na murach „Srb!”, co oznaczało niezgodę na oddawanie ich rodaka pod obcy osąd.

Żołnierze bez sumienia

Skoro nie sąd, to może chociaż skrucha. Nie Putina oczywiście, ale żołnierzy, którzy na jego rozkaz zostali wysłani, a na podstawie własnego sumienia mordowali, gwałcili i rabowali. Bardzo źle wróży takiemu rozwojowi sytuacji trzygodzinne nagranie z punktu kurierskiego w Białorusi, w której żołnierze odpoczywają, zanim wrócą na front. Nic ich podczas tego odpoczynku nie dopadło, w każdym razie nie sumienie, które powstrzymałby ich przed wysłaniem dziesiątek, a u rekordzistów nawet setek kilogramów zrabowanych rzeczy do domów. Wyglądają, jakby wysyłali paczki z saksów, z efektami swojej ciężkiej pracy, dumni, że ubogacą rodziny dobrami niedostępnymi w ich okolicach.

Żołnierze rosyjscy w Ukrainie występują w dwóch rolach – bestii i ofiar własnego państwa. Giną, są ranni, sami są w piekle, które tworzą.

Możemy więc liczyć na to, że wtedy, kiedy wrócą do domów żywi albo martwi, zacznie się szeptanie. Że to była wojna, że to było nieludzkie, skoro wrócili w takim stanie, bo wrócą pewnie straumatyzowani. Czy można liczyć na to, że kiedy zaczną się załamywać, kiedy wyjdzie z nich to, co przeżyli, to w tym zachwyconym Putinem społeczeństwie coś pęknie? Stąd już krok do otwarcia się naprawdę, bo skoro Putin jest zły, to ta wojna też jest zła. A więc działania żołnierzy również są złem. To już prawie skrucha.

Niestety, taki bieg wydarzeń jest bardzo mało prawdopodobny. Z tego, co pokazują badania, co mówią różni eksperci, można wnioskować, że Rosjanie wierzą w ukraińskich nazistów, przed którymi broni ich armia. Co więcej, można domyślać się, że wierzą w nich sami rosyjscy żołnierze.

Wypalona swastyka na ciele jednej z ofiar, cytowane przez ocalałych słowa oprawców, które potwierdzają ich wiarę w zemstę na nazistach, potomkach zbrodniarzy z UPA. Co więcej, nawet jeśli są wśród nich tacy, którzy nie wierzyli w to, zanim popełnili zbrodnie, to pewnie już wierzą, żeby wytrzymać z tym, co zrobili. Trzeba jakoś zracjonalizować swoje okrutne działania.

Obrazy nie pomogą

Fakt zostaje nazwany w zależności od tego, z jakiej perspektywy zostanie obejrzany. To tak, jak z barwami, które dostrzegamy w zależności od tego, jak pada na nie światło. Światło Zachodu nadało czynom Rosjan w Buczy barwę masakry i zbrodni. Światło Rosji nadało jej barwę prowokacji. Wracającym z wojny żołnierzom nada pewnie barwę bohaterów. Tak przedstawi to propaganda, w którą łatwiej uwierzyć, niż w to, że nasi synowie i mężowie są zbrodniarzami, a my popieramy tego, który do tych zbrodni ich popchnął.

Może być więc tak, że nie rozejdzie się żaden szept, nie osłupieją matki i żony. A nawet, jeśli… Matki żołnierzy z Czeczenii, które walczyły o zakończenie tamtej wojny, działały w kraju, w którym były jeszcze wolne media, a jednak ludobójcy Czeczenów nie odpowiedzieli przez żadnym sądem. Nie płakali na salach sądowych czy w telewizyjnych reportażach, że żałują, nie było publicznej skruchy i żadnej pokuty.

Żołnierze ustanowionego po tamtych masakrach reżimu mordują dziś Ukraińców.

O tym, czy zło zostanie nazwane złem, decyduje świadomość jego wystąpienia. Skoro Rosjanie najprawdopodobniej nie są świadomi zła, które wystąpiło w Buczy i innych miejscach Ukrainy, oraz skoro sprawcy nie wiedzą, że to, co zrobili, to zło, pokuty nie będzie. Nie nastąpi moment, w którym zbrodniarze zaczną żałować za zbrodnie.

Ta wojna jest pierwszą tak szczegółowo relacjonowaną – obrazy docierają do świata w czasie rzeczywistym. Wszystko jest sfotografowane i sfilmowane, prezydent Zełenski regularnie nagrywa przemówienia. Wojna toczy się w Ukrainie i równolegle w mediach społecznościowych, nawet na rozdaniu amerykańskich nagród muzycznych Można założyć, że w takich warunkach nie da się ukryć masowych grobów, zrujnowanych miast, zwłok cywilów ze związanymi rękami.

A jednak wystarczy, że odpowiednio nazwie się obrazy. Bo nawet do Moskwy niektóre z nich docierają, telewizja pokazywała ruiny Mariupola, zbombardowany szpital położniczy, na satelitarnych zdjęciach z Buczy widać zwłoki na ulicach. Tylko że w Rosji to dowody na ukraińską prowokację, w której użyto statystów, aby oczernić rosyjskich żołnierzy.

Nadzieja w garstce

Zazwyczaj głowy popiołem posypują świadkowie, którzy nie zrobili wystarczająco dużo, by zapobiec zbrodniom. Robią to też następne pokolenia. Jednak nie sprawcy. Z tej perspektywy zbrodnie zazwyczaj nie zostają ukarane. Nawet jeśli kara zostaje wymierzona, nie następuje szczery żal za popełnione czyny. Ani Putin, ani Rosjanie, którzy go popierają, nie będą błagać o wybaczenie za rzeź Buczy.

Kto może to zrobić? Inteligencja, elita intelektualna, która nie popiera Putina, zgromadzona w Moskwie i Petersburgu. Jej głos jest za słaby, aby mógł dotrzeć poza miasta, na wschód, do azjatyckich wsi, z których rekrutuje się poborowych i najemników do armii pustoszącej Ukrainę. Paradoksalnie jednak – ten głos też jest potrzebny. To jedyna nadzieja dla tych, którym bo obrazach w Buczy zostaje już tylko bezsilność przemieniająca się w nienawiść, która nie daje uspokojenia, ale zagospodarowuje emocje.