Zbrodnia w Buczy już teraz stała się symbolem okrucieństw żołnierzy Federacji Rosyjskiej. Nieważne, co uchwali Międzynarodowy Trybunał Karny w postępowaniu, które zresztą prowadzi w sprawie Ukrainy. Do tego postępowania zresztą zachęcam, bo to droga instytucja, ale niezastąpiona w takich sytuacjach.

Wcześniej wiele osób przywoływało rozpad tak zwanej drugiej Jugosławii, dowodząc, że niejasności z czasów wojny i późniejszej interwencji w związku z zajściami w Kosowie wymagają ostrożności. Ale „logika kłamania” także jest możliwa do przejrzenia. Nie chodzi tylko o dowody, które przywołuje strona ukraińska (choć są one bardzo mocne). Federacja Rosyjska tworzy narrację, w której łatwo rozpoznać kłamcę. Analityk dyskursu łatwo wskaże takie aspekty. Mamy tu do czynienia z ukrywaniem zbrodni, a nie chaotyczną opowieścią. Generalnie, choć popełniono wiele nieprawości wobec Serbów, dziś już nie można tego przypadku przywoływać „na korzyść” obywateli Federacji Rosyjskiej. To także dokonanie zbrodniarzy. A można podać znacznie więcej argumentów potwierdzających zbrodnie, na przykład BND (niemiecki wywiad) podsłuchiwał żołnierzy Federacji Rosyjskiej, którzy potwierdzili mordy.

Czy to ludobójstwo?

Kwalifikacja prawna zbrodni nie jest prosta. Bo że doszło do zbrodni, nie mam najmniejszych wątpliwości. Procesy w tych sprawach są bardzo trudne, co pokazuje działanie Międzynarodowego Trybunału Karnego, ale także wcześniejszych instytucji karnych, zwłaszcza trybunałów ad hoc – Międzynarodowego Trybunału Karnego dla Rwandy i Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii.

Przypomnijmy od razu, że Bucza stała się symbolem, ale mordowano w wielu miejscach w Ukrainie. Do zbrodni dochodziło także w Irpieniu, Borodziance i innych miejscowościach. To niestety sytuacja typowa dla wojny, gdy trudno ustalić prawdę, a „normalni ludzie” zamieniają się w morderców, sądząc, że są istotami moralnymi. Ale to nie może nas zwalniać z wysiłku poszukiwania sprawiedliwości.

Trzeba pamiętać, że istnieją różne dyskursy na temat zbrodni. Po pierwsze, istnieje dyskurs prawny. Trzeba wtedy stosować wiele reguł, które mogą razić ludzi, na przykład, że prawo (generalnie) nie działa wstecz (lex retro non agit). To zasada prawa i paremia prawnicza, która określa zakaz retroaktywności prawa. Ja nie jestem prawnikiem, ale socjologiem. Nie można jurystom oddać całej inicjatywy, ale zarazem trzeba się stosować do fundamentalnych zasad, które obowiązują prawników.

Ponadto istnieją dyskursy różnych dyscyplin, które składają się na studia nad ludobójstwem [Genocide Studies]. Uczestniczę w tych dyskusjach jako socjolog. Często odrzucamy definicję ludobójstwa zawartą w konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa [1]. To moim zdaniem bardzo zła definicja, która była wynikiem targu mocarstw, a nie słuchania specjalistów, w tym Rafała Lemkina. Wskazano m.in. tylko cztery „grupy”, które mogą być ofiarą ludobójstwa: narodowe, etniczne, rasowe i religijne (artykuł II). 

Definicja w naukach społecznych jest bardzo ważna. Ludzie zwykle myślą, że to dzielenie włosa na kolejne części, ale ona tworzy przedmiot badań i obiekt społeczny. W naukach prawnych – sytuację zaistnienia lub nie zbrodni. Stawiając osobę fizyczną przed trybunałem karnym stawiamy jej akt oskarżenia, w którym zarzucamy konkretną zbrodnię lub nie. Na więcej niuansów może sobie pozwolić badacz. Co ważne, nie ma powszechnie akceptowanej przez naukowców zbrodni ludobójstwa. Wielu proponuje własną definicję (ja też taką zaproponowałem [2]).

Moim zdaniem, nie doszło do zbrodni ludobójstwa w żadnym z tych rozumień. Ale doszło do innych zbrodni, za które powinniśmy ukarać przywódców Federacji Rosyjskiej. Oskarżanie o te zbrodnie to nie jest „deklasacja ofiar”. Teraz czekamy na akty oskarżenia prawników. O zbrodniach wojennych mówił też na przykład prezydent USA Joe Biden. Przywódcy najważniejszych państw stosują zatem różne klasyfikacje prawne. Jako nie-prawnicy lubimy mówić o zbrodni ludobójstwa, ale także popełnienie innych prowadzić może do napiętnowania i kary. I tych musimy wymagać.

Niekończąca się historia

Nasz gatunek zabija od dawna. Od narodzin cywilizacji stosował masowe mordy do utrzymania państw oraz imperiów. Zbrodnie w Ukrainie nie mogą zatem zmniejszyć naszej determinacji, jeśli chodzi o karanie innych morderców. A nawet teraz toczą się sprawy przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym [3]. 

Po drugiej wojnie światowej powtarzaliśmy: „Nigdy więcej!”, po czym znowu masowo mordowaliśmy i popełnialiśmy inne zbrodnie w kolejnych dekadach. My lub nasi sojusznicy. Oczywiście, nie ścigaliśmy polityków z bogatych krajów. Nawet w XXI wieku doszło do wymagających potępienia zbrodni, którymi za mało się interesowano (na przykład wypędzenie i mordowanie mniejszości muzułmańskiej z Birmy czy mordy w Darfurze). 

Masowe mordy to zatem niekończąca się historia. Bucza to kolejny rozdział bardzo starych dziejów. Najgorsze jest to, że zwykle przemilczamy zbrodnie sojuszników, a nagłaśniamy wrogów (na przykład w PRL można było wydawać książki o ludobójstwie Czerwonych Khmerów, bo byliśmy wasalem Moskwy). Polityczna pragmatyka sprzyja międzynarodowej hipokryzji. A powinniśmy sądzić i karać wszystkich zbrodniarzy. Niezależnie od koloru skóry, wyznania czy politycznych sojuszy.

Jako socjolog patrzę teraz z zainteresowaniem na wojnę w Ukrainie, która zmienia państwo i naród ukraiński. Ta zależność jest od dawna opisywana przez socjologów. Nie będę teraz męczył czytelników szerszym jej opisywaniem, ale trzeba pamiętać, że wiele się dzieje i znajdujemy się w zupełnie nowej rzeczywistości. Państwo narodowe to forma uspołecznienia, która odniosła sukces i rozpowszechniła się na całym świecie. Traktujemy ją jak oczywistość, a to późny wynalazek. W tej perspektywie warto też patrzeć na współczesne wojny.

Mordy Ukraińców, nieważne jak je nazwiemy z punktu widzenia prawnego, tworzą nową rzeczywistość. Musimy sobie z tego zdawać sprawę. Nie tylko nowe technologie komunikacyjne nakazują zupełnie odmienne spojrzenie na porządek międzynarodowy, ale także stare zabijanie i wojny, które cały czas komuś się opłacają. I nic z tym nadal nie możemy zrobić. Może nie chcemy, bo to za trudne i za kosztowne?

Powinniśmy wspierać działania Międzynarodowego Trybunały Karnego, na przykład finansując je, a nie udawać prawników. Wielu dziennikarzy przez lata nie zrobiło żadnej audycji o Ukrainie (choć naruszono suwerenność tego kraju, na przykład ukradziono Krym), a teraz bawią się w moralne wyrocznie. Ciągle, tyle dekad po wojnie, nie wyrugowaliśmy masowych zbrodni i pewnie jeszcze długo tego nie zrobimy, choć to oczywiście bardzo trudne zadanie. Mam nadzieję, że zbrodnia w Buczy trochę zmieni naszą świadomość. Nie po to, aby szukać wrogów, ale by ratować ludzi. Przed nami bardzo trudne zadanie i obawiam się, że jak zwykle skończymy na rozpowszechnianiu zdjęć i memów. A mamy kolejną okazję, aby zintensyfikować karanie zbrodniarzy. Czy to zrobimy?

Przypisy:

[1] Konwencja w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, uchwalona przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych dnia 9 grudnia 1948 roku. W Polsce ratyfikowana zgodnie z ustawą z dnia 18 lipca 1950 roku.
[2] Lech M. Nijakowski, „Rozkosz zemsty. Socjologia historyczna mobilizacji ludobójczej”, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2013.
[3] Por. „Darfur war crimes suspect appears before International Criminal Court”, UN News, 5 kwietnia 2022 roku [https://news.un.org/en/story/2022/04/1115612].