Tomasz Sawczuk: Marine Le Pen przegrała w drugiej turze francuskich wyborów prezydenckich. Ale w kolejnych głosowaniach skrajna prawica zyskuje coraz większe poparcie. Jak to rozumieć?

Georges Mink: Z pewnością chodzi o głębszy proces. Po pierwsze, następuje delegitymizacja dwóch tradycyjnych partii francuskiego systemu politycznego. Klasyczne partie zanikają, a ich wyborcy stają się politycznymi sierotami. Ten czynnik łączy się z poczuciem, że demokracja nie dość wynagradza osoby, które angażują się w nią poprzez głosowanie.

Łącznie oznacza to powolny upadek dotychczasowej racjonalności francuskiej kultury politycznej, związanej bezpośrednio z korzeniami obecnej, V Republiki. Obserwujemy zerwanie ciągłości pamięci historycznej, związanej z dziedzictwem drugiej wojny światowej i budowanej już przez samego de Gaulle’a. Pojawiła się przestrzeń dla relatywizmu i rewizjonizmów historycznych, wśród wyborców rosło poczucie dezorientacji i zapotrzebowanie na kogoś, kto spełniłby funkcję trybunicyjną, jak mówił francuski politolog Georges Lavau – potrzebni byli liderzy, którzy tłumaczą na język wyborczy różnego rodzaju źródła niezadowolenia.

Czy Emmanuel Macron jest w tym układzie politykiem broniącym francuskiej tradycji czy trybunem nowego porządku?

W pewnym sensie i jednym, i drugim. Jest to wychowanek Paula Ricœura, dla którego ważna była praca nad pamięcią. Macron rzeczywiście przywiązuje do tego dużą wagę. Natomiast jego niespodziewane wypłynięcie mogło wyglądać na zaprzeczenie francuskiej tradycji politycznej, chociaż w rzeczywistości wcale takim zaprzeczeniem nie jest.

Macron wyczuł, że otworzyła się przestrzeń, w której można zrobić coś nowego. Oczywiście nazwał to w sposób klasycznie francuski – rewolucją. Pod hasłem rewolucji proponował rzeczy, które wyglądały na nowe, ale do pewnego stopnia zmniejszały poziom dezorientacji społeczno-politycznej.

Jak w tej sytuacji odnajduje się Marine Le Pen?

W poprzedniej kampanii Le Pen można było dostrzec skrajnie prawicowy rdzeń ideologiczny, który wypracował jeszcze jej ojciec. To się zmieniło. Polityka jej ojca miała pewną wadę. Jego rasistowska i antysemicka postawa wymuszała tak zwany kordon sanitarny, w związku z czym powstawał front republikański, który głosował przeciwko kandydatowi skrajnemu. Marine Le Pen oczyściła ideologię z atawizmów antysemickich czy dokonała rewizji poglądów na okres Vichy. Otoczyła się młodymi ludźmi, stworzyła wrażenie wymiany elit, a dzięki temu przyciągnęła do siebie wyborców pozbawionych pamięci historycznej. To posunęło ją z całą pewnością w kierunku centrum. Jej ugrupowanie wciąż jest skrajnie prawicowe, nie jest jednak skrajnie, skrajnie prawicowe.

Oczywiście, Le Pen zachowała kilka wątków trybunicyjnych, aby kanalizować niezadowolenie czy wściekłość ludzi, którzy widzieli mieszkające obok nich rodziny imigranckie, otrzymujące zasiłki socjalne, podczas gdy oni zmagają się z bezrobociem. Wykorzystała temat, jeszcze ojcowski, walki z imigracją. Jednak coraz bardziej uspołeczniała swój program. A już w samej kampanii zrozumiała, że główny temat, który konsoliduje wyborców – niezależnie od poglądów politycznych – to poczucie relatywnej deprywacji, względnego pogorszenia się poziomu życia. To pozwoliło jej na zwiększenie wpływów tam, gdzie zniknęła Komunistyczna Partia Francji, w bastionach robotniczych i niższej klasie średniej.

Jesteśmy po drugiej turze wyborów prezydenckich, w której wygrał Macron. Jakie są perspektywy na współpracę między Francją a Europą Środkowo-Wschodnią, w tym Polską?

Macron będzie kontynuował integrację europejską, w tym projekty uwspólnotowienia wydatków albo budowę przemysłu obronnego. Mimo nieporozumień, czasem nieprzyjemnych, Macron będzie myślał racjonalnie. Będzie dostrzegał korzyści płynące ze współpracy z Wyszehradem, nawet z Polską taką, jaka jest, chociaż niekoniecznie z Węgrami. Tutaj odgrywa rolę pewna zbieżność interesów, związana między innymi z tym, że Polska stała się obecnie krajem frontowym wobec Rosji.

Myślę, że Macron nie ma już co do Rosji wielkich złudzeń. Mówiono dotąd po cichu, że Francja wysyła broń do Ukrainy, teraz zaś przejdziemy pewnie do otwartej gry. A trzeba pamiętać, że Francuzi dysponują technologią wojskową bardzo wysokiej jakości. Jest to również państwo dysponujące bronią nuklearną. W tej sytuacji Francuzi będą na pewno współpracować z tymi krajami Europy Wschodniej, które już są im bliskie, tak jak Rumunia, lub z którymi relacje są dwuznaczne, tak jak z Polską, ale obejmują wspólne punkty polityczne. To nie może oznaczać jednak odstąpienia od podstawowych wartości Unii Europejskiej. Takie działanie byłoby sprzeczne z polityką europejską Macrona.

To będzie ostatnia kadencja Macrona. Nie wiadomo, co będzie dalej z Marine Le Pen. Do tego upadają tradycyjne partie. Wszystko to brzmi dość niepokojąco. Jak wyglądają perspektywy francuskiej polityki?

Jako naukowiec nie lubię wróżyć z fusów. W ciągu pięciu lat wszystko może się zmienić. Trzeba tylko pamiętać o pewnych twardych danych. Nawet jeśli mamy do czynienia z dużą płynnością i niestabilnością francuskiej polityki, to zakorzenienie tradycyjnych partii w terenie wciąż jest bardzo silne. To może być punkt odnowy. Również wokół Macrona jest dużo młodych i bardzo zdolnych ludzi. Podobnie zresztą jest wokół Marine Le Pen.

Czy ruch społeczny istniejący wokół Macrona może przetrwać po jego odejściu?

Jak dotąd, dawał mu większość parlamentarną, jednak trudno powiedzieć, jak głęboko mogą sięgać jego korzenie. We francuskiej polityce zwycięzca wyborów prezydenckich ciągnie za sobą większość parlamentarną. W najbliższych tygodniach we Francji będą miały miejsce wybory parlamentarne. Czy tak będzie i tym razem? Nie jestem tego pewien.

Myślę, że partia Macrona przetrwa na dłuższą metę, ale zależy to również od tego, jaki będzie jej korpus ideologiczny. Obecnie nie jest to do końca przejrzyste. Czy są to socjalliberałowie? Czy jest to umiarkowana prawica? Na początku Macron posiłkował się właśnie socjalistyczną lewicą. Potem sięgnął do gaullistów, dzięki czemu wyssał siły polityczne Partii Republikańskiej. Problem polega więc na tym, że nie wiadomo – i równie trudno powiedzieć, co będzie dalej.

Jedno jest pewne. Zgodnie z konstytucją Macron nie może kandydować po raz trzeci. Jest prawdziwym demokratą, a nie dyktatorem i nie będzie modyfikował konstytucji, aby tę zasadę zmienić. Z kolei Marine Le Pen będzie wtedy miała 56 lat. To wciąż młoda wiekiem polityczka, mogąca na nowo podjąć walkę o prezydenturę. Będzie jej jednak ciążył cień dotychczasowych porażek, a w swoich szeregach ma kilku bardzo zdolnych ludzi, którzy mogą wykorzystać populistyczny pęd. Z całą pewnością wchodzimy w moment zupełnie nieznany. Krystalizacja pola politycznego jest jeszcze przed nami.