Nigdy nie czułem się dumny, że Einstein był, podobnie jak ja, Żydem. Nie potrafiłem po prostu samego siebie przekonać, że w e=mc2 jest coś specyficznie żydowskiego, a nawet jeśli jest – że to moja zasługa. Czułem się dumny, gdy nam Żydom coś się udawało, jak na przykład państwo; czułem wstyd, gdy to państwo postępowało niemoralnie. To „my” było bowiem wystarczająco ogólne i bezosobowe, że ja też mógłbym, gdybym chciał, się w nim zmieścić. Ale tak, jak nie czułem dumy z Einsteina, tak nie czułem wstydu za, powiedzmy, Urbana. Zasługi i winy każdego tylko do niego należą, a żadna przynależność etniczna nie daje ani chwały, ani immunitetu.
Dlatego zgadzam się z ministrem Ławrowem, gdy mówi, że „fakt, że Zełenski jest Żydem, nie neguje elementów nazistowskich w jego kraju”. Żydowskie pochodzenie prezydenta Zełenskiego nie jest dowodem na to, że Ukraina nie jest państwem neonazistowskim. Zdarzali się Żydzi neonaziści, jak Brytyjczyk Kevin Wilshaw. Czasem nie wiedzieli, że są żydowskiego pochodzenia, jak wiceprzewodniczący węgierskiego Jobbiku Csanad Szegedi. Wiemy o nich, bo zerwali z nazizmem. Ale Zełenski nie ma z czym zrywać: jest demokratycznie wybranym prezydentem demokratycznego kraju. Dowodem na to, że Ukraina nie jest neonazistowska, jest Ukraina. Są tam też, jak niestety w wielu krajach świata, neonaziści. Niektórzy z nich, podobnie jak w USA, noszą broń. To musi niepokoić – ale Ukraińscy neonaziści, póki co, używają tej broni, by walczyć z agresją sąsiedniego państwa, które na naszych oczach staje się w całości neonazistowskie.
W swej diatrybie przeciwko rzekomemu neonazizmowi Ukrainy minister Ławrow powołał się też na przykład Hitlera, który – jak powiedział – „o ile dobrze wiem, też był żydowskiej krwi”. Tego, podobnie jak wielu innych rzeczy, minister akurat dobrze nie wie. Nie jest znana tożsamość dziadka Hitlera ze strony ojca. Jest więc wyobrażalne, że mógł być Żydem. Jest jednak dużo bardziej prawdopodobne, że mógł być na przykład Polakiem: w czasach, gdy urodził się jego ojciec, w jego rodzinnym Grazu Żydom nie wolno było zamieszkiwać, Polakom – tak. A najbardziej prawdopodobne jednak jest, że dziadek Hitlera był, jak reszta jego rodziny, Austriakiem.
Tyle że żydowski dziadek jest Ławrowowi potrzebny na poparcie tezy głoszonej jakoby przez „mądrych Żydów”, że „najgorszymi antysemitami są sami Żydzi”. Teza ta jest w jakimś stopniu prawdziwa: najczęściej Żydów nienawidzą inni Żydzi, podobnie jak Polaków – Polacy, a Rosjan – Rosjanie. Ludzie na ogół bowiem obracają się głównie w swoim kręgu narodowym, i tam poznają innych, których w efekcie będą nienawidzić lub kochać. Ale Hitler nie obracał się wśród Żydów – natomiast Żydów istotnie nienawidził. Rosyjski minister sugeruje, że nienawidził ich właśnie dlatego, że sam był Żydem. Nie dlatego, że był twórcą nazizmu. Skoro zaś tak, to źródłem nazizmu, jego nieusuwalną i niewybaczalną winą, byłoby to, że jest on żydowski. W tym sensie pochodzenie Zełenskiego nie byłoby zaprzeczeniem rzekomego neonazizmu Ukrainy, lecz jego dowodem.
Wypowiedź Ławrowa spotkała się z oburzeniem izraelskich polityków. W odpowiedzi rzecznik Kremla stwierdził, że „krytyka ta w znacznym stopniu wyjaśnia, dlatego obecny rząd izraelski popiera neonazistowski reżim w Kijowie”. Innymi słowy, Izrael popiera neonazizm w Ukrainie, bo sam jest neonazistowski, a jest neonazistowski, bo jest żydowski – i dlatego się oburzył na ujawnienie przez Ławrowa związku nazizmu z Żydami.
Z wizji tej nie tylko wynika, że Zagłada była żydowską zbrodnią. Wyjaśnia ona także, co Ławrow i jego rząd mają na myśli, gdy mówią, że chcą uwolnić Ukrainę od neonazistów: dokładnie to samo mianowicie, co Hitler, gdy chciał uwolnić Europę od Żydów. Z tego oczywiście wynikałoby również, że Ławrow i pozostali rosyjscy przywódcy są Żydami i neonazistami, o ile istnieje jeszcze między słowami tymi jakaś różnica.
Ławrow jest ogromnie doświadczonym dyplomatą i nie sposób przypuszczać, by nie rozumiał konsekwencji swoich słów – i tych logicznych, opisanych powyżej, i politycznych. Izrael nie będzie mógł dłużej utrzymać neutralności, a jego przejście do obozu proukraińskiego jest dla Rosji wymierną stratą, której nie okupi wszak poparcie wszystkich nawet na świecie antysemitów. Właściwie nikt nie może pozostać obojętny na tę retorykę, którą uprawiał dotąd jedynie Teheran. Przez Ławrowa przemawiała nienawiść i strach, a to jest zawsze skrajne niebezpieczny język – nawet jeśli używałoby go państwo niemające broni atomowej. Ławrow ujawnił, że nienawidzi Żydów nie mniej niż Ukraińców – ale nie to jest najważniejsze. Powiedział nam też, że na zegarze atomowym jest za minutę dwunasta.