Pomimo entuzjazmu, który towarzyszył mi podczas lektury nowej książki Błażeja Brzostka, czytałem ją bardzo długo i zwlekałem z napisaniem tego krótkiego tekstu. Moja opieszałość nie wynikała bynajmniej z monumentalnych rozmiarów przedsięwzięcia historiograficznego Brzostka – chociaż warto odnotować, że jego praca liczy przeszło 750 stron tekstu z przypisami i aneksem metodologicznym. Nie to było jednak problemem, bo odbiór książki uprzystępnia plastyczny język oraz estetyczna, przemyślana szata wizualna.

Niestety trudno było delektować się w spokoju walorami opowieści o trudnej historii Warszawy – miasta niemal doszczętnie unicestwionego w trakcie drugiej wojny światowej – kiedy za naszą wschodnią granicą realizowano plan systemowej likwidacji miast Ukrainy, a zdjęcia i filmy dokumentujące skalę bestialstwa agresorów ewokowały w wielu z nas najciemniejsze momenty z polskiej historii. Nie sposób uniknąć takich reminiscencji, dowiadując się o przymusowych wywózkach ukraińskich dzieci i kobiet w głąb Syberii czy śledząc kolejne etapy zagłady Mariupola.

Podobne skojarzenia utwierdzały mnie w przekonaniu o słuszności zdań otwierających pracę Błażeja Brzostka: „Przeszłość, jak wiadomo, nie istnieje. Istnieją tylko jej ślady, które oglądamy w czasie teraźniejszym. Istnieje opowieść tworzona przez rodziców, historyków, polityków i duchownych dla edukacji, budowania emocji, umocnienia w wierze” [s. 7]. Przeszłość jest zatem konstruktem mentalnym, powstałym z gmatwaniny dyskursów i praktyk kulturowych, podlegając żywiołowym przeobrażeniom i aktualizacjom pod wpływem bieżących doświadczeń i emocji.

Błażej Brzostek przekonuje, że konwencjonalne wyobrażenie procesu historycznego – jako linearnego, logicznie uporządkowanego ciągu przyczynowo-skutkowego – jest wynikiem wtórnej, sztucznej racjonalizacji nieuchwytnych zjawisk kultury, przynależnych do domeny pamięci zbiorowej („Historycy konstruują spójne narracje o tym, co nie istnieje” – s. 7). Wniknięcie w ich skomplikowaną strukturę wymaga wypracowania alternatywnych strategii narracyjnych, wyzwolonych spod dyktatu klasycznej chronologii historycznej. Stąd oryginalny pomysł Autora „Wstecz”, aby historię Warszawy opowiedzieć od jej umownego „końca” – a więc niejako od nas samych, z perspektywy naszych własnych przekonań i wyobrażeń.

Czuły archeolog

Sposób, w jaki Brzostek buduje swoją opowieść, przypomina niekiedy metody pracy archeologa, odsłaniającego kolejne nawarstwienia kulturowe w poszukiwaniu namacalnych, surowych reliktów przeszłości, które dopiero z czasem stają się pożywką dla coraz bardziej abstrakcyjnych wywodów historycznych. Eksploracje archeologiczne docierają przeważnie do poziomu tak zwanego calca, a więc warstwy materialnej wolnej od jakichkolwiek śladów bytności człowieka. Historia opowiedziana przez Brzostka zatrzymuje się w okolicach roku 1300, kiedy na skarpie warszawskiej w miejscu dzisiejszego Starego Miasta wytyczono pierwsze autonomiczne miasto lokacyjne rządzące się prawem chełmińskim.

Podążając za sugestywną narracją „Wstecz”, łatwo odniesiemy wrażenie, że sami przedzieramy się przez kolejne warstwy przeszłości, oddalając się stopniowo od Warszawy, którą znamy. Wraz z zagłębianiem się w opowieść, warstwy kulturowe eksplorowane przez Błażeja Brzostka stają się coraz grubsze – w partii rozważań dotyczącej historii najnowszej pojedynczy rozdział obejmuje przeważnie rok lub kilka lat, podczas gdy wywód poświęcony najwcześniejszym dziejom Warszawy został podzielony na stulecia.

Edward Hartwig, Osiedle Stegny: bloki w rejonie ulicy Kaspijskiej, 1975–1980 (mat. MW)

Odwrócona chronologia historii opowiedzianej we „Wstecz” przypomina o umowności tradycyjnych modeli opowiadania przeszłości. Odsłanianie kolejnych nawarstwień przeszłości na oczach czytelnika pozwala również lepiej uzmysłowić siłę i dynamikę potężnych ruchów tektonicznych, które kształtowały dawne i współczesne oblicza polskiej stolicy. Jednocześnie Błażej Brzostek poświęca wiele uwagi mniejszym, niepozornym „drgnięciom” warszawskiej historii, wyczuwalnym przede wszystkim na poziomie życia codziennego oraz indywidualnych doświadczeń mieszkańców miasta. Nic dziwnego, że znaczną część wyzyskanych przez niego źródeł stanowią przekazy, które można określić zbiorczo ego-dokumentami, a więc rozmaite świadectwa osobiste, na przykład relacje pamiętnikarskie. Niejako na drugim biegunie wycieczek analitycznych Autora sytuują się anonimowe źródła o charakterze masowym, takie jak ogłoszenia prasowe czy dane statystyczne, których interpretacja pozwala skontekstualizować spostrzeżenia wysnute z lektury świadectw osobistych. Pomiędzy tymi dwoma brzegami rozpościera się jednak znacznie szerzy wachlarz przekazów źródłowych – tekstów literackich, relacji podróżniczych, protokołów sądowych, materiałów ikonograficznych i filmograficznych – których krytyczny przegląd zawarto w aneksie metodologicznym na końcu książki. Brzostek wyraźnie dystansuje się od tradycyjnych, formalistycznych klasyfikacji źródeł historycznych (na przykład podziału na przekazy pisane i niepisane) oraz pozytywistycznej definicji samego źródła, jako wyodrębnionego z przeszłości nośnika obiektywnej wiedzy o historii.

Wszechstronna, zniuansowana interpretacja materiałów źródłowych pozwoliła Autorowi sprowadzić opowieść na trudno dostępny badaczom poziom rozważań z zakresu historii życia codziennego, a nawet mikrohistorii – na przykład w ustępie poświęconym warunkom życia warszawskiego stróża u schyłku XIX wieku. Zawarte w nim spostrzeżenia okazują się zresztą dogodnym punktem wyjścia dla ogólniejszych konstatacji dotyczących płynnych relacji między publiczną i prywatną przestrzenią dawnej Warszawy: „Stróże współtworzyli wizerunek miasta fasadowego, wysprzątanego na pokaz, a brudy chowającego na zapleczach […]. W dni uroczyste, do których zaliczano urodziny członków rodziny carskiej, stróż dekorował kamienicę biało-czerwono-niebieską flagą cesarstwa, a wieczorem rozstawiał na chodniku kagańce, czyli słoje bądź miski z łojem, w którym płonął knot” (1890 rok, s. 536). Miejska codzienność przenikała się ze sferą politycznego i religijnego sacrum.

Miasto w ruchu i kolorze

Zainteresowanie Brzostka historią życia codziennego ludności Warszawy przejawia się również w refleksji nad subiektywnym, zmysłowym odbiorem warszawskiej codzienności. Autor zwraca wielokrotnie uwagę, że dawne miasta oglądano, tak jak i dzisiaj, na wiele sposobów i z wielu perspektyw. Na przykład pod koniec XIX wieku, wjeżdżając do Warszawy „od strony Pragi po długim moście łyżwowym, niepokojąc się jego ruchem, skakaniem drewnianych bel pod kołami, niepewnością grubo ciosanych poręczy”, widziało się przed sobą „rozchwiane na skarpie miasto” (1789 rok, s. 655–660). Natomiast 10 maja 1789 roku Francuz Pierre Blanchard, który jako pierwszy człowiek spoglądał na Warszawę z lotu balonem, „widział zapewne malejący ogród przy Foksal, pełen zadartych głów, potem jasnoziemistą linię Nowego Światu o ciągłej zabudowie, na zapleczach której rozciągały się ogrody i sady, mieniące się w maju białawymi, różowymi, czerwonawymi barwami kwitnących jabłoni, grusz i śliw”. Jeszcze inny widok rozciągał się z latarni wieńczącej kopułę kościoła ewangelickiego, z której w 1857 roku Karol Beyer wykonał słynne panoramiczne fotografie Warszawy.

Analiza fotografii i innego rodzaju świadectw ikonograficznych wyznacza jeden z przewodnich motywów książki. Należy przy tym podkreślić, że Autor „Wstecz” korzysta z owych materiałów nie tylko jako ze źródeł historycznych sensu stricto, lecz traktuje je również jako zabytki historii kultury wizualnej, oddziałującej na mechanizmy percepcji miasta. Przywołuje na przykład kapitalne wyznanie jednego z bohaterów „Lalki”, Ignacego Rzeckiego – Stare Miasto wydawało mu się „ciasne i brudne” do czasu, kiedy ujrzał jeden z tamtejszych domów na drzeworycie wydrukowanym w „Tygodniku Ilustrowanym” (1898 rok, s. 510). W ten sposób prasowy przekaz wizualny zmienił u Rzeckiego postrzeganie miejsca, w którym się wychował. Podobne materiały – czarno-białe fotografie, akwaforty, akwatinty, litografie, akwarele, rysunki – współtworzą szatę wizualną książki Brzostka, jak gdyby dokumentując kolejne etapy rekonstrukcji historii Warszawy. Z drugiej strony, Autor „Wstecz” uświadamia czytelnikowi, że miasto utrwalone na monochromatycznych zdjęciach miało również własny, specyficzny kolor – „pył zniszczeń i miał ceglany nadawał jej za dnia szaro-czerwonawe światło, które utrzyma się przez wiele lat”, chociaż „w okupacyjne dni bezsłoneczne Warszawa zdawała się spowita w smutną szarość” – czytamy w jednym z rozdziałów dotyczących okresu drugiej wojny światowej (1940 rok, s. 362). Przed wojną elementem warszawskiej codzienności był także dźwięk kół uderzających o brukowane trakty czy fetor znad otwartych rynsztoków (1900 rok, s. 491).

Foto 2: Edward Hartwig, Budowa MDM-u, 1952 (mat. MW)]

Błażej Brzostek analizuje również działanie apriorycznych wyobrażeń i wzorców kulturowych, które wyznaczały szersze ramy dla zmysłowej percepcji dawnej Warszawy. Odwołuje się w tym celu do świadectw źródłowych pozostawionych przez obcokrajowców – na przykład relacji niemieckiego poety Hansa Magnusa Enzensbergera, oprowadzanego po Warszawie w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku przez patriotycznie usposobioną studentkę weterynarii, Jadwigę Przybysz. Enzensberger krytykował co prawda kulturową dominację Kościoła katolickiego, brak rozwiniętego ruchu kobiecego czy „prawicowe skłonności” warszawskiej inteligencji. Jednocześnie był jednak pod wrażeniem siły oddziaływania symboliki narodowo-wyzwoleńczej wpisanej w wyobrażoną topografię polskiej stolicy – „Nie istnieje miejsce, które by nie przypominało Jadwidze jakiejś rewolty, zbrodni, klasycznego autora, konspiracji, świętego lub tyrana” (1985 rok, s. 117). Przypuszczał nawet, że właśnie ów niezwykły kapitał duchowy mógł stanąć na przeszkodzie niemieckiemu planowi unicestwienia miasta (s. 115).

Podobnie jak w relacji Enzensbergera, również w opowieści Brzostka przestrzeń występuje jako pełnoprawny podmiot historii Warszawy i współuczestniczy w codziennym funkcjonowaniu miejskiej społeczności. Zauważa on na przykład, że w trakcie drugiej wojny światowej „powierzchowność miasta poharatanego bombami, poczerniałego od dymów i zabiedzonego” wywoływała wśród jego mieszkańców „przedziwne halucynacyjne wrażenia”, a w świadectwach źródłowych z tego okresu „powtarzają się wrażenia brudu i ciemności, przeniesienia w odległe zakątki geograficzne lub odległe czasy. […] Chodniki z powyrywanymi płytami wyglądały – zdaniem Ludwika Landaua – jak ulice XVIII–wieczne” (1940 rok, s. 371). Z kolei mury getta warszawskiego – oczywisty symbol okupacyjnej przemocy i dominacji – równocześnie podtrzymywały wśród ludności żydowskiej złudne poczucie autonomii (1941 rok, s. 350–351).

Ciągłości, nieciągłości (i niedociągnięcia)

Jakże odmienny potencjał oddziaływania na wyobraźnię zbiorową mają współcześnie zachowane ślady i symbole dawnego getta: „Przechodzień natrafia dziś na wtopione w chodnik listwy, które wyznaczają bieg muru. Depcze po nich, często ich nie dostrzegając. Listwa zanika, by pojawić się w innym miejscu; niekiedy te znaki wyglądają jak ścinki tasiemki, rzucone przypadkiem w przestrzeń, bez związku z kształtem ulicy” (1942 rok, s. 322). Autor trafnie konstatuje, że tragedia getta przynależy bardziej do historii powszechnej i jest odległy od polskiego narodowego paradygmatu, szkoda jednak, że we wcześniejszych rozdziałach jego książki nie przeczytamy więcej o wypieraniu tragedii ludności żydowskiej z warszawskiej pamięci. 

W innych miejscach swojej narracji Autor celnie spostrzega, że mity konstytuujące tożsamość historyczną Warszawy nie układają się w uporządkowaną, linearną całość – „Gdy mowa jest o micie warszawskim, pojawia się rodzaj struktury szkatułkowej. Miasto doznawało w ciągu 200 lat klęsk, z których podnosiło się w nowych i zwykle gorszych warunkach” (1939 rok, s. 403). Autor „Wstecz” śledzi jednak także próby podtrzymywania, a nawet fabrykowania poczucia historycznej ciągłości i zakorzenienia wśród ludności Warszawy. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów takiej inicjatywy jest oczywiście powojenna odbudowa Warszawy. Jak przekonuje Brzostek, odbudowa stolicy, przedstawiana w historiografii przeważnie jako skomplikowana akcja polityczno-urbanistyczna i propagandowa, była również społecznym widowiskiem – miała ona „od początku cechy akcji społecznej, pierwotnie spontanicznej, choć potem ujętej w karby nadzoru i planowania. Elity partyjne same siebie uczyniły reżyserem tego spektaklu, lecz nie były w stanie swobodnie dobierać aktorów” (1953 rok, s. 234).

Brzostek wskazuje również wiele innych praktyk, które cementowały warszawską wspólnotę wyobrażoną. Można do nich zaliczyć choćby przedwojenną tradycję patriotycznych konduktów pogrzebowych ku czci wielkich Polaków (1870 rok, s. 544–545). Z kolei bardziej przyziemne, domowe rytuały – szorowanie łazienki, czyszczenie klamek, reperowanie bielizny – pomagały ocalić resztki poczucia normalności mimo koszmaru niemieckiej okupacji, co pokazują przywołane przez Brzostka zapiski Marii Dąbrowskiej (1940 rok, s. 373–374). W czasie pokoju nieodłączną częścią repertuaru „teatru życia codziennego” dawnej Warszawy były spacery wzdłuż Alej Ujazdowskich czy Krakowskiego Przedmieścia. Teatr społeczny potrzebował także rekwizytów. Na przykład w latach dziewięćdziesiątych XX wieku „rekwizytem pierwszej fazy transformacji” stała się walizka, symbolizująca „ruchliwość małych, rozproszonych kapitałów, które winny stopniowo złożyć się na coś poważniejszego” (1992 rok, s. 70).

Stanisław Nofok-Sowiński, Uchodźcy w Dolinie Szwajcarskiej, 1914–1915 (mat. MW)

 

Ciągłość widowiska historycznego odtwarzanego przez Błażeja Brzostka zaczyna jednak słabnąć po wykroczeniu poza horyzont epok rozbiorów i oświecenia, całkiem nieźle oswojonych w polskiej pamięci. Pisząc o nieszczęściach, które nawiedzały Warszawę w epoce Wazów, Autor zauważa, że spadały one na ludzi „tak odległych, tak obcych – pomimo wyobrażonej ciągłości «dziejów narodowych» – że współtworzą legendę o mieście za górami i lasami” (1603 rok, s. 713). Niestety dalsze rozdziały „Wstecz” jedynie potwierdzają tę obserwację, tracąc na wyrazistości w porównaniu do wcześniejszych partii opowieści. Abstrahując od pojawiających się w tej części wywodu błędów rzeczowych (dla przykładu: Płock nie został lokowany „około 1300 r.”, tylko w 1237 r. – por. s. 747; w 1300 roku przeprowadzono ponowną lokację, uwzględniającą nadanie prawa chełmińskiego i całościową regulację urbanistyczną), odnosi się wrażenie, że niektóre istotne aspekty historii Warszawy zostały przez Autora przemilczane lub potraktowane po macoszemu – zabrakło na przykład głębszej refleksji nad genezą Nowego Miasta oraz jego nieoczywistymi relacjami ze starą gminą, wpisanymi w ogólną logikę funkcjonowania średniowiecznych i nowożytnych miast samorządowych.

Poważniejszy sprzeciw wzbudzają uproszczenia interpretacyjne, ciążące nieraz ku anachronicznym, podręcznikowym kliszom. Blado wypadły zwłaszcza obserwacje o stratyfikacji społecznej przedrozbiorowej Warszawy, które na ogół wpisują się w przebrzmiały schemat podziału na patrycjat, pospólstwo i plebs (na przykład: 1480 rok, s. 737–741). Naiwnie brzmi przekonanie, że społeczność średniowiecznego miasta „spajały nie tyle więzi krewniacze, charakterystyczne dla dookólnych wsi, ile instytucje – cechy, konfraternie, kościoły i klasztory – które wytwarzały solidarność korporacyjną i ogólnomiejską, czyniącą miasto zdolnym przeciwstawiać się księciu” (1339 rok, s. 748). Wbrew tej jednostronnej ocenie, dynamikę życia społecznego w miastach przednowoczesnej Europy warunkowało właśnie bezustanne przenikanie się więzi krewniaczych, majątkowych i korporacyjnych, które nakładały się na ogólniejsze podziały stanowe, etniczne, konfesyjne itd.

Z powodu tego typu niedociągnięć obraz najdawniejszej Warszawy, jaki wyłania się z nowej książki Błażeja Brzostka nasuwa pewne skojarzenia ze współczesną kondycją Starego Miasta – przypomina makietę historyczną, doklejoną do żywej, skomplikowanej tkanki urbanistycznej. Wyniki tej osobliwej rekonstrukcji historycznej uświadamiają po raz kolejny, jak niezmiernie trudno jest zbudować wyczerpującą i koherentną narrację o skomplikowanej, pokawałkowanej przeszłości Warszawy – obojętnie, czy opowiemy ją sobie od początku, czy od końca.

Mimo tych zastrzeżeń opowieść skomponowana przez Błażeja Brzostka jawi się na tle dotychczasowej historiografii jako przedsięwzięcie wyjątkowo udane. Autor „Wstecz” odsłonił złożoną, wielokondygnacyjną strukturę przeszłości Warszawy, rozplątując zawiłości wielu warszawskich dyskursów pamięci. Stroni od obiegowych stereotypów i nawyków myślowych, które zamykają współczesne wyobrażenia o historii polskiej stolicy w labiryncie mitów martyrologicznych i dowcipów wyśmiewających absurdy życia codziennego w PRL-u. Mądra, przewrotna narracja Brzostka sprawia wrażenie opowieści w pełni autentycznej, a dzięki temu prawdziwie przejmującej i zabawnej.

 

Książka:

Błażej Brzostek, „Wstecz. Historia Warszawy do początku”, Muzeum Warszawy, Warszawa 2021.

 

* Ikona wpisu – fotografia Tomasza Kaczora oraz ilustracje w tekście pochodzą z zasobów Muzeum Warszawy i zostały udostępnione jako materiały prasowe.

 

Rubrykę redaguje Iza Mrzygłód.