Szanowni Państwo!
Niektórzy zauważyli kąśliwie, że Niemcy zamienili dostawcę gazu z państwa, który zabija ludzi w innym kraju, na tego, które robi to u siebie. [Słuchaj podcastu Kultury Liberalnej „Widok z K2”]. Wojna oświetliła słabości systemów gospodarczych, zmusiła do poszukiwania rozwiązań, które były potrzebne od dawna, brakowało tylko impulsu, aby je wprowadzić. Niemcom na przykład łatwo było korzystać z tanich surowców rosyjskich, chociaż inne kraje, choćby Polska, alarmowały w sprawie zagrożeń płynących na przykład z budowy rurociągu Nord Stream II. Teraz, reagując na wojenny imperializm i zbrodnie Rosji, Niemcy planują rezygnację z rosyjskich surowców, zapowiadając w to miejsce współpracę z Katarem.
Jednak problem jest głębszy, wojna przestawiła niemieckie myślenie o gospodarce na inne tory, ujawniła słabości znane od dawna, ale nienaprawiane z powodu braku dostatecznej motywacji.
Europa i Stany Zjednoczone pilnie szukają odpowiedzi na pytanie, jak prowadzić gospodarkę w czasie wojny. Państwa zmagają się z inflacją, sankcje na Rosję wymuszają poszukiwania innych niż rosyjskie źródeł energii, powstaje pytanie o inwestycje w zbrojenia, swoją słabość znowu ujawnia system globalnego łańcucha dostaw. Jednak część z tych problemów jest już znana, bo pojawiły się one podczas pandemii, która była pewnym nadzwyczajnym globalnym stanem przedwojennym.
Dlatego błędem byłoby upatrywanie wyłącznie w wojnie impulsu do koniecznych zmian. W ostatnich dekadach były inne przełomowe momenty czy procesy, które zmuszały państwa do poszukiwań nowych albo weryfikowania starych założeń. Globalizacja, kryzys finansowy z 2008 roku czy właśnie pandemia prowadziły do stosowania polityki finansowej, gospodarczej i społecznej w sposób, który wcześniej państwom był obcy, choćby poprzez zwiększenie interwencjonizmu.
Teraz pilnych interwencji wymaga inflacja. Banki centralne podnoszą stopy kredytowe, hamując kredyty konsumpcyjne i inwestycyjne. Gospodarka ma przeczekać, ludzie też. Czy jednak wyhamowanie nie doprowadzi do kryzysu, który może mieć długotrwałe skutki społeczne, tak jak miał je ten z 2008 roku? Znane rozwiązania nie muszą być jedynymi dobrymi, bo gospodarka i społeczeństwa są w procesie, który wymaga wciąż nowych reakcji. Przykładem może być rozwój technologiczny, który sprawił, że w fabrykach maszyny wykonują pracę, którą wcześniej wykonywali ludzie na nisko płatnych i wymagających niskich kwalifikacji stanowiskach. Czy to oznacza, że trzeba zrezygnować z maszyn? A może trzeba zmienić rynek pracy tak, aby ci ludzie znajdywali lepiej płatne i wymagające wyższych kwalifikacji miejsca.
[Sawczuk w poniedziałek] Gotowy program dla Trzaskowskiego? Martin Sandbu i ekonomia swojskości
Jeśli liberałowie nie znajdą dobrych rozwiązań kolejnych problemów, zrobią to populiści. Wszelkie kryzysy stwarzają dla nich dobrą atmosferę. A od 2020 roku jesteśmy w ciągłym kryzysie, najpierw wynikającym z pandemii, a teraz z wojny. Na szczęście, mimo dużych szans, populistycznej kandydatce na prezydenta Francji nie udało się wygrać wyborów, ale proces zmian, a wraz z nim konieczność reakcji, wciąż są tematami aktualnymi.
Z drugiej strony, trudne czasy są problemem dla rządzących, ale szansą dla opozycji. Czy opozycja w Polsce wykorzystuje ciężką sytuację, w której znaleźli się kredytobiorcy albo pierwsze ofiary inflacji, czyli osoby o niskich dochodach, aby przedstawić swój program, drogę wyjścia z problemów, wypunktowanie rządzących i w efekcie zdobyć wysokie notowania? Jakoś ani pandemia, ani inflacja póki co nie sprawiły, że opozycja mogłaby do siebie przekonać tych, którzy nie chcieli na nią dotychczas głosować.
W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” zastanawiamy się więc, jak państwa powinny reagować na wyzwania, które postawiła przed nimi wojna w Ukrainie, ale i na te, które są generowane przez ciągłe procesy społeczne i gospodarcze, pokazując, że obecny kryzys to po prostu najnowszy kryzys, nie pierwszy i nie ostatni. Czy politycy światowi potrafią patrzeć w szerszej perspektywie? Czy polska opozycja ma plan funkcjonowania państwa na czas wojny, poprawiając to, co robią rządzący?
„Paradoksalnie zarówno pandemia, jak i wojna w Ukrainie działają na korzyść propagandy rządu” –mówi wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej Izabela Leszczyna w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin. Argumentuje, że ze wzrostem cen mieliśmy do czynienia jeszcze przed pandemią, a późniejszy lockdown go wyhamował. Inflacja była więc jej zdaniem efektem polityki Prawa i Sprawiedliwości, podobnie jak zapaść inwestycyjna oraz fakt, że państwo żyło na kredyt, kupując wyborców transferami finansowymi, zamiast zadbać o poduszkę finansową na trudne czasy. „Teza, że czas pandemii oraz inflacji jest trudny dla sprawujących władzę, a łatwy dla opozycji, jest więc tylko do pewnego stopnia prawdziwa. Jedyne, co PiS-owi dobrze wychodzi, to propaganda i niestety bezwstydnie wykorzystują te dwa dramaty dla utrwalenia swojego kłamliwego przekazu” – argumentuje Izabela Leszczyna.
„Jak wojna wpływa na europejski ład ekonomiczny?” – pyta Tomasz Sawczuk, a Martin Sandbu, komentator ekonomiczny, dziennikarz „Financial Times” w Polsce, odpowiada: „Po pierwsze, wojna potęguje wstrząsy, z którymi już mamy do czynienia, w szczególności wstrząs energetyczny. Zwiększa siłę tych problemów, które istniały już wcześniej. Po drugie, zmusza Europę do bardziej zdecydowanego zmierzenia się z wyborem: czy przyjąć zmiany i nadawać im tempa, czy też próbować je tłumić i trzymać się tego, co było wcześniej. Myślę tu o zielonej transformacji. Wydaje się, że Europa chce wybrać drogę przyspieszenia, co moim zdaniem jest słuszne. Po trzecie, efekt wojny jest bardziej bezpośrednio polityczny niż ekonomiczny. Ma ona wyraźny pozytywny wpływ na politykę UE. Obserwujemy większą jedność w próbach dostosowania się do zmian. Nie jest to więc bezpośredni efekt ekonomiczny, ale polityczny, który wpływa na konkretne decyzje i rozwiązanie”.
Czy świat dostosuje się do wyzwań, jakie stawia przed nim wojna?
Zapraszamy do lektury,
Redakcja „Kultury Liberalnej”