Niegdyś sądzono, że Tkanina z Bayeux (zwana często „Kobiercem z Bayeux”, lecz niesłusznie, jest to bowiem dzieło sztuki przede wszystkim hafciarskiej, nie zaś tkackiej) powstała z rozkazu i na koszt królowej Matyldy Flandryjskiej, małżonki Wilhelma Zdobywcy, aby upamiętnić dokonany przez niego podbój Anglii, i że wyhaftowały ją mniszki przy ewentualnym udziale możnych dam. Dziś jednak nikt z badaczy tego niezwykłego zabytku nie uznaje już tej hipotezy – i to nie tylko dlatego, że nie ma na jej potwierdzenie żadnych dowodów w źródłach.

Określenie Tkaniny z Bayeux mianem „niezwykłego zabytku” nie jest przesadą. Niewiele mamy dziś na świecie podobnych obiektów. Jest to pas lnianego płótna mierzący sześćdziesiąt osiem i pół metra długości, który przetrwał prawie tysiąc lat. Nie zostało ono przez ten czas spalone, poszarpane, pocięte na kawałki ani zjedzone przez gryzonie lub owady; nie zetlało, nie spleśniało, nie rozpadło się w proch; nikt go nie zniszczył ani nie zużył do celów praktycznych – mimo że nie było przedmiotem kultu ani artefaktem o istotnej funkcji symbolicznej w systemie władzy. Właściwie nie wiemy, czym było. Uczeni spierają się co do roli pełnionej przez Tkaninę. Być może wisiała w którymś z kościołów, a może w rezydencji możnowładczej. Może była rodzajem „komiksu”, a może tłem dla pieśni bohaterskich wykonywanych przez bardów i minstreli. Przede wszystkim jednak nie jest dla nas jasny jej przekaz symboliczny oraz polityczny – który niewątpliwie był w nią wpisany przez projektantów.

Dzieje się tak głównie dlatego, że nie jest dla nas jasne również znaczenie obrazów przedstawionych na Tkaninie. Wbrew rozpowszechnionemu mniemaniu, nie jest to jedynie graficzny zapis bitwy pod Hastings z 1066 roku, w której Wilhelm pokonał króla Harolda II Godwinsona i ustanowił władzę Normanów w Anglii – w rzeczywistości sceny z bitwy zajmują niewielką część Tkaniny, a jej zawartość przedstawia głównie wydarzenia, które doprowadziły do tego starcia. Na kilkudziesięciometrowym pasie Tkaniny przedstawiono kilkadziesiąt obrazów z udziałem setek postaci, a powyżej i poniżej głównych „kadrów” dodano liczne figury ludzkie i zwierzęce. Sens wielu, a nawet większości szczegółów tych przedstawień jest dla nas zagadkowy. Gdyby ten obiekt powstał na zlecenie małżonki panującego władcy (który w dodatku jest jednym z głównych bohaterów zawartych na nim obrazów), naturalne byłoby ukazanie konfliktu między Wilhelmem a Haroldem w sposób jednoznacznie korzystny dla pierwszego z nich – tak się jednak nie stało. Wydarzenia ukazane w poszczególnych haftach są tak dobrane i w taki sposób zaaranżowane, że nie sposób rozstrzygnąć, po czyjej stronie opowiadały się osoby, które zleciły wykonanie tej pracy, a jest mało prawdopodobne, by nie opowiadały się po żadnej z nich, ponieważ zdystansowana bezstronność rzadko idzie w parze z dysponowaniem sporymi zasobami finansowymi i dzieje się tak niezależnie od epoki historycznej.

Co więcej, na Tkaninie znajduje się sporo detali mających niewiele wspólnego z codziennymi zajęciami mniszek – niegdyś domniemanych wykonawczyń dzieła. Nie chodzi nawet o to, że większość scen zawiera wizerunki zbrojnych rycerzy, a znaczna część to epizody walki. Pewien badacz wyliczył, że na Tkaninie widnieją dziewięćdziesiąt trzy penisy. Wprawdzie ogromna większość z nich należy do koni, jest jednak również kilka ludzkich. Zatem na scenie piętnastej (według ogólnie przyjętej numeracji) mamy dwie postacie, kobiecą i męską, przy czym postać kobieca stoi między dwiema kolumnami, a męska, mająca bogaty strój oraz wygoloną tonsurę, sięga zdecydowanym gestem prawej ręki do twarzy kobiety, lewą zaś trzyma się pod bok. Napis nad tą sceną, która jest jednym z najbardziej zagadkowych przedstawień na całej Tkaninie i nie wiadomo, jaki jest jej związek z głównym tematem, głosi: „UBI UNUS CLERICUS ET ÆLFGYVA”, co znaczy „[tam,] gdzie kleryk i Elfgiwa”. Nie wiemy, która z licznych kobiet o tym imieniu odnotowanych w kronikach widnieje na Tkaninie, ani jaka jest jej relacja wobec „kleryka”. Napis jako jedyny na całej Tkaninie nie zawiera czasownika, jak gdyby jej twórcy nie chcieli powiedzieć otwartym tekstem, co mianowicie robią kleryk i Elfgiwa. Ale najbardziej zdumiewająca jest jedna z figur ukazanych w dolnym pasie Tkaniny pod tą sceną – jest to zupełnie naga postać męska, która wyraźnie powtarza gest „kleryka” w lustrzanym odbiciu, a jej genitalia są wyjątkowo wyraziście zaznaczone.

Źródło: Fragment Tkaniny z Bayeux. Źródło: Wikimedia Commons (domena publiczna)

Uczeni domyślają się, że twórcy Tkaniny upamiętnili w tym jej detalu jakiś skandal obyczajowy, lecz nie mamy możliwości ustalenia jakichkolwiek bliższych szczegółów tej sprawy i skazani jesteśmy na spekulacje. Podobnie rzecz ma się z wieloma innymi scenami, mniej spektakularnymi co do wymowy, lecz równie niejasnymi co do treści. Poza najbardziej oczywistymi momentami narracji wizualnej, takimi jak śmierć króla Harolda w bitwie pod Hastings, niewiele z nich jest dziś jasnych dla odbiorców. Jednym z nielicznych obrazów na Tkaninie, który nie wzbudza poważniejszych wątpliwości, jest scena opatrzona napisem „ISTI MIRANT STELLA”, co znaczy w nienajlepszej łacinie „ci dziwują się gwieździe”; przedstawia ona grupę wyraźnie podekscytowanych ludzi patrzących na kometę. Jest to kometa Halleya, która, o czym wiemy z rachuby astronomicznej, pojawiła się na ziemskim nieboskłonie w 1066 roku, czyli w roku bitwy pod Hastings. Gość z kosmosu, nie mając żadnych intencji, nie wywołuje w nas sporów co do swojej tożsamości i znaczenia swoich gestów. Nasze własne gesty są natomiast zawsze niejednoznaczne i zagadkowe dla odbiorców.

Z książki, której autorzy podsumowali kilkusetletnie badania i dociekania dotyczące Tkaniny z Bayeux (jej polski przekład, będący przyczyną tego felietonu, został niedawno z wielką dbałością wydany przez Państwowy Instytut Wydawniczy), wynika jednoznacznie, że twórcy tego obiektu wpisali, a raczej whaftowali w niego wielką liczbę informacji niezrozumiałych bez ówczesnego kontekstu. Oglądając ją w szczegółach, możemy jedynie snuć domysły na ten temat. Ale przecież nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Wystarczy bowiem przewinąć szereg wpisów na Twitterze czy Facebooku choćby o miesiąc wstecz, aby stanąć wobec takiej samej zagadki. Czego właściwie dotyczyły te wpisy? Często nie pamiętają tego nawet osoby, które ich dokonały. Droga wiodąca od hafciarek z Bayeux do maniaków Twittera jest krótsza, niż może się wydawać, kiedy patrzy się na nią z perspektywy tych ostatnich.

 

Książka:

David Musgrove, Michael Lewis, „Tkanina z Bayeux. Opowieść wysnuta”, tekst polski Anna Dorota Kamińska na podstawie przekładu Katarzyny Pachniak, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2022.