„Myślę o olbrzymim okrucieństwie wobec tak wielu niewinnych, którzy płacą za szaleństwo, szaleństwo po wszystkich stronach, bo wojna to szaleństwo. I nikt, kto bierze udział w tej wojnie, nie może powiedzieć: Nie, ja nie jestem szalony” – powiedział papież Franciszek w dniu, w którym minęło pół roku od napaści Rosji na Ukrainę i 31 lat od zyskania przez to państwo niepodległości.

Papież dodał, że Daria Dugina, zabita w zamachu córka ideologa Putina, to niewinna ofiara wojny i głównie te słowa wywołały oburzenie, bo Dugina miała równie faszystowskie poglądy, co jej ojciec. Choć emocje to utrudniają, tę część wypowiedzi papieża można próbować zrozumieć szerzej – wojna zbiera niewinne ofiary, cierpią rodziny żołnierzy zarówno rosyjskich, jak ukraińskich. Wybrzmiewa w tym zrozumiała ze strony głowy Kościoła troska o wszelkie istnienia ludzkie.

Jednak słów o „szaleństwie po obu stronach” nie sposób zrozumieć. To brzmi, jak brak akceptacji papieża dla obrony Ukrainy przed atakiem. To obarczanie ukraińskiego państwa winą za cierpienie obywateli, którzy ponoszą konsekwencje trwającej wojny. To zrównywanie ofiary z agresorem.

Nie wpuścimy żywych trupów

Tego dnia w na YouTubie można było posłuchać też, co o wojnie śpiewają polski muzyk Kazik Staszewski i ukraiński pisarz Serhij Żadan, którzy wspólnie nagrali i opublikowali piosenkę i klip. „Żywe trupy uczyniły swój pierwszy krok, palą się wioski, walą się miasta, żywe trupy atakują, groza narasta. Dzieci do pokoju, a matki do piwnicy, żywe trupy, zet litera idzie znad granicy. Bracie chwytaj za miecz dnia tego strasznego, nie wpuścimy żywych trupów do domu naszego. […] Tygodnie żywej śmierci na oczach świata, na niebie wita co dzień czerwona poświata. Kościół błogosławi diabła, właśnie dlatego nie oddamy żywym trupom domu naszego”.

Słuchając Kazika i Zadana oraz Franciszka, trudno oprzeć się wrażeniu o moralnej przewadze artystów nad papieżem. Oni patrzą z perspektywy człowieka, pozwalają poczuć to, co czują ofiary napaści, zresztą Żadan jest jedną z nich. Rapują o tym, co jest prawdziwe, stają w obronie skrzywdzonych. A papież unosi się w przestworzach teologicznych, naucza, ale nie wprost, każe się domyślać moralnego przesłania.

Można zastanawiać się, jaki sens ma w tej sytuacji to, że zabiera głos.

Kiedy jest wojna i giną niewinni ludzie, trzeba mówić o nich, a nie o implikacjach rozkręconej nienawiści. Gdy dzieci Ukraińców są gwałcone, zabijane, okaleczane, wywożone w głąb Rosji, zmuszane do ucieczki albo do życia w piwnicy, nie potrzebują słuchać o rzekomej niewinności córki Dugina. Zrównywanie ich i jej cierpienia może wydawać im się okrutne. Nie dostrzegając tego, papież zachowuje się, jakby przestał być człowiekiem.

Papież ze złotej karocy

Od początku wojny w Ukrainie papież Franciszek stracił swój blask papieża bliskiego ludziom, o czym pisała na naszych łamach Helena Jędrzejczak. Być może w jego postawie jest głęboki sens, być może jest w tym jakaś uniwersalna mądrość, perspektywa człowieka, który świat widzi szerzej niż Europejczycy i wojnie w Ukrainie nadaje inne znaczenie niż ci, którzy są blisko frontu. Być może – ale nawet, jeśli tak jest, to ta perspektywa pomija uczucia ofiar.

Odmawiając Ukraińcom bezwarunkowego uznania ich krzywdy i prawa do obrony, papież zamyka się przed nimi w swoim pałacu. Staje się papieżem ze złotej karocy, a nie tym, który wychodzi na ulicę do skrzywdzonych przez los. I żadne pałace dla osób w kryzysie bezdomności, które buduje w Rzymie, nie zmażą tego wizerunku.

Dlatego wolę słuchać Kazika i Żadana niż Franciszka. Wołałabym „Kazik i Żadan na papieża!”, gdyby tylko papież był co jakiś czas na nowo wybierany. A, że nie jest, po prostu przestanę go słuchać i puszczę jeszcze raz piosenkę polskiego muzyka i ukraińskiego pisarza, którzy potrafią w moim przekonaniu lepiej nazwać dobro i zło niż przywódca instytucji odpowiadającej, przynajmniej w teorii, za rozwój duchowy sporej części świata. Moralnie Kazik i Żadan są bardziej wiarygodni niż papież.

Polityk watykański, a nie głos najsłabszych

Jednak wypowiedzi papieża mają przecież szersze znaczenie niż tylko moralne. Papież, mimo postępującej sekularyzacji krajów europejskich, wciąż jest wpływowym uczestnikiem życia politycznego. I w tej roli ma pewien wpływ na losy wojny, a więc i odpowiedzialność za nie.

Jako uczestnik życia politycznego nie musi jednak rozliczyć się przed swoimi wyborcami, jak inni politycy. Oczywiście to, że politycy muszą to robić, ma też w sytuacji tej wojny swoje złe strony, bo często dobre decyzje to nie te, które podejmuje się pod presją nastrojów społecznych. Tak jest na przykład z sankcjami nakładanymi na Rosję, które dla obywateli krajów europejskich są dotkliwe. Kurs wobec Rosji zweryfikuje więc demokracja, a efekty tej korekty mogą być w dłuższej konsekwencji dla Europy niekorzystne. Jednak, mimo tej wady naszego ustroju, przywódcy europejscy reprezentują interesy wyborców, a papież reprezentuje interesy instytucji Kościoła. Ofiarom wojny i ta perspektywa nie jest potrzebna.

Antypolski głos Krasnodębskiego

Trzeci mocny głos rozbrzmiewający w dniach bliskich wojennej półrocznicy należy do europosła PiS-u Zdzisława Krasnodębskiego: „Zagrożenie dla naszej suwerenności ze strony Zachodu jest większe niż ze strony Wschodu” – mówił europoseł w Telewizji Republika. „Oczywiście Rosja jest brutalna, Rosja może wypowiedzieć nam wojnę. Ale Polacy wiedzą w sensie duchowym czy psychologicznym, jak z takim niebezpieczeństwem się obejść. Putin nas nie dzieli, tylko łączy. Natomiast UE posługuje się innymi środkami. Raczej zachętami, pieniędzmi, siłą miękką”.

Wypowiedź ta w skutkach jest antypolska, bo wbrew naszej racji stanu. Rosja zagraża Europie, a Polsce szczególnie. W naszym interesie jest mieć oparcie w Europie. Polityka antyunijna nie jest w interesie polskiego społeczeństwa, tylko w interesie jednej partii politycznej – i to krótkoterminowym, bo na czas nadchodzącej kampanii wyborczej – tak jak polityka Franciszka jest w interesie Kościoła.

Wypowiedzi Krasnodębskiego i Franciszka, przy zachowaniu skali oczywiście, są więc w pewnym sensie podobne – relatywizują bądź też rozmywają winę Rosji. W tej sytuacji znowu wolę słuchać Kazika. Może powinien zostać europosłem?