Raport, opublikowany przez ustępującą Wysoką Komisarz ONZ do spraw Praw Człowieka, panią Michele Bachelet, na 11 minut przed wygaśnięciem jej mandatu, zarzucał Pekinowi masowe uwięzienia bez wyroku, pracę niewolniczą, tłumienie ujgurskiej kultury i islamu, a także przymusową sterylizację kobiet.

Raport Bachelet stwierdzał, że czyny te mogą stanowić zbrodnie przeciw ludzkości, zaś niektóre państwa, takie jak Stany Zjednoczone, Kanada, Holandia czy Litwa, wręcz uznały je za przejawy ludobójstwa. Wydawać by się mogło, że jak się jest Radą Praw Człowieka, to winno się o tym dyskutować: tak uważało 17 państw członkowskich, niemal wyłącznie zachodnich, w tym Polska. Ale przeciw było 19 z 47 członków Rady, w tym wszystkie państwa muzułmańskie; reszta się wstrzymała.

Wniosek upadł, co de facto oznacza wyparcie się przez ONZ własnego raportu. O powołaniu w tej kwestii specjalnego sprawozdawcy, o komisji śledczej nie wspominając, nie było nawet mowy.

https://www.youtube.com/watch?v=UTliBUR_Cnc&t

Wielki smok patrzy

Czyżby więc państwa muzułmańskie uznały, że prześladowanie za wyznawanie islamu jest w porządku? No nie: przy głosowaniu nad rezolucją potępiającą Sri Lankę, między innymi za prześladowanie muzułmanów właśnie, większość z nich się wstrzymała, i dzięki temu rezolucja przeszła, choć znów głównie głosami Zachodu.

Gdyby tak zagłosowano w sprawie Chin, rezolucja zostałaby uchwalona – ale państwa Organizacji Konferencji Islamskiej łączą z Pekinem zbyt wielkie interesy, żeby pozwolić sobie na takie nadszarpnięcie stosunków.

Sri Lanka to co innego: mała i biedna, choć protegowana Chin. Wstrzymać się bezpiecznie można, ale potępić byłoby rzeczą ryzykowną. No i państwa Zachodu, rutynowo oskarżane o islamofobię, wyszły w tych głosowaniach na najbardziej proislamskich członków Rady.

O ich postawie zdecydowały wprawdzie nadrzędne wartości praw człowieka, obowiązujące tak samo wobec muzułmanów, jak i członków innych wyznań – ale będąc z Chinami w ostrym konflikcie ekonomicznym i politycznym, miały swobodę decyzji, na którą Indonezji czy Pakistanu po prostu nie stać.

https://www.youtube.com/watch?v=oJXpNLGcPqs&t

Ukraina w rozkroku

Tyle że od głosu w sprawie Sinkiangu wstrzymała się też Ukraina. Czyżby Kijów zerwał z Zachodem i popierał dyskryminację etniczną? Raczej nie – ale Ukraina bardzo się obawia, że Chiny mogłyby wesprzeć Moskwę w jej wojnie, więc stara się i Pekinu nie drażnić, i Waszyngtonowi, głównemu sojusznikowi, nie narazić. Stąd wstrzymanie się od głosu. Kijów najchętniej pewnie w ogóle zignorowałby w związku z tym sesję Rady – ale nie mógł pominąć okazji, by poprzeć rezolucję powołującą specjalnego sprawozdawcę do spraw przestrzegania praw człowieka w Rosji.

Przeszła zresztą łatwo, może dlatego, że Rosja została za napaść na Ukrainę już z Rady usunięta – co pokazuje, że nawet członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa nie musi chronić przed potępieniem. Ale za Moskwą stoją dziś głównie czołgi, które zresztą ugrzęzły w Ukrainie. Chiny mają dużo mocniejszy argument: pieniądze.

Niełatwy los rezolucji

Ale skoro tak, to dlaczego za rezolucją w sprawie Sinkiangu głosowała rozpaczliwie biedna Somalia? Mogadiszu popierało wszak do niedawna Pekin i w kwestii Ujgurów, i w kwestii Tajwanu. Jednak w Somalii właśnie odbyły się wybory i nowy prezydent ochłodził stosunki z sąsiednią Etiopią, która bardzo aktywnie ingeruje w somalijskie życie polityczne. A jako że Etiopia jest blisko związana z Chinami, Somalia na złość Addis Abebie poparła prawa Ujgurów.

I tak było z każdą kolejna rezolucją. Najwięcej głosów, bo 32, zebrała ta, w której mowa o konieczności wypłaty reparacji za handel niewolnikami w przeszłości: może udało by się zmusić Wielką Brytanię, USA i Francję, by sypnęły groszem? Zachód zaś głosował przeciw, uważając że nie można żądać reparacji za czyny, nawet przestępcze, których w chwili popełnienia prawo międzynarodowe nie zakazywało.

To pozwoliło Chinom, jednemu ze sponsorów tej rezolucji, potępić hipokryzję Zachodu, który niby się przejmuje Ujgurami, a za własne niewolnictwo w przeszłości zapłacić nie chce. To, że Chiny zniosły niewolnictwo dopiero w 1909 roku, a pracę niewolniczą i prawo międzynarodowe, i chińskie, uznaje za zbrodnię, jakoś uszło uwadze przedstawicieli Pekinu. Poważny udział w handlu niewolnikami miały też Libia, Emiraty i Katar, co nie przeszkadzało im głosować za.

Zbrodnie wojenne w Syrii potępiła ponad połowa członków Rady – no ale krwawy reżim Baszara Al Assada został wykluczony nawet z Ligi Arabskiej, więc tu odwaga staniała już czas jakiś temu. Nie stać było jednak na nią Armenii, która głosowała przeciw, razem z twardą piątką pogromców praw człowieka: Erytreą, Chinami, Kubą, Boliwią i Wenezuelą, która głosowała przeciw wszystkim rezolucjom, krytykującym łamanie tych praw przez kogokolwiek.

Czyżby Erewań, który sam właśnie padł ofiarą azerbejdżańskiej agresji, popierał zbrodnie wojenne? Nie – ale popiera je, oraz reżim Assada, Rosja, która jest Armenii jedynym, choć wiarołomnym sojusznikiem.

By przewidzieć wyniki głosowania w Radzie Praw Człowieka wystarczy wiedzieć, kto krytykuje i kogo. Wiedza, za co, jest fakultatywna, by nie powiedzieć: zbędna.