0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Prognoza wędrowna] Prawo...

[Prognoza wędrowna] Prawo i Sprawiedliwość triumfuje w Izraelu

Konstanty Gebert

Blok Benjamina Netanjahu zdobył upragnioną większość 61 mandatów w Knesecie i będzie mógł utworzyć rząd. Jednak ostateczny wynik wyborów może być inny, gdyż decydować będą – jak w niedzielę w Brazylii, czy w przyszłym roku w Polsce – ułamki procentów.

Takiej frekwencji wyborczej, jak we wtorkowych wyborach parlamentarnych, w tym stuleciu w Izraelu jeszcze nie było: do 7 wieczorem, na trzy godziny przed końcem, głosy oddało już 62,5 procent obywateli. To zdumiewające, jako że wybory zdążyły się już wszystkim opatrzeć – Izraelczycy poszli do urn po raz piaty w ciągu niecałych czterech lat.

Powrót Bibiego

We wtorkowych wyborach, jak i we wszystkich innych od 2009 roku, chodziło zasadniczo o jedno: czy premierem ma być Benjamin „Bibi” Netanjahu, lider prawicowo-populistycznego Likudu, najdłużej urzędujący premier w historii państwa, które w przyszłym roku świętować będzie 75. rocznicę niepodległości. Popiera go około połowa Izraelczyków; niemal tyle samo uważa, że kierować rządem winien każdy, byle nie on. Po przeliczeniu 97 procent głosów, koalicja Likudu ma 65 miejsce w Knesecie, i będzie mogła utworzyć rząd.

Tyle tylko, że ostateczny wynik wyborów może być inny, gdyż decydować będą – jak w niedzielę w Brazylii, czy w przyszłym roku w Polsce – ułamki procentów. Wysoka frekwencja sprzyjała przeciwnikom Bibiego, gdyż zwiększała szanse, że do parlamentu wejdą trzy wrogie mu partie, balansujące w sondażach na granicy progu wyborczego 3,25 procent: centrolewicowa Partia Pracy, jeszcze kilkanaście lat temu naturalna partia władzy, bardziej od niej lewicowy Merec i jedyna w Izraelu partia ponadetniczna: komunistyczna Hadasz, w sojuszu wyborczym z arabską Ta’al. To jedyne, co zostało z arabskiej Wspólnej Listy, z udziałem także Ra’an i nacjonalistycznej Balad, która w 2015 i 2019 roku była trzecia partia w Knesecie.

Rozczarowani rozłamami, arabscy wyborcy dużo rzadziej głosują teraz niż Żydzi, co dodatkowo osłabia ich parlamentarną reprezentację. Ale przeciwko Netanyahu, który przed sądem odpowiada za korupcję i nadużycia władzy, opowiedziała się także (mniejsza) część prawicy. To dzięki temu utracił w zeszłym roku władzę na rzecz lewicowo-prawicowej koalicji z udziałem, po raz pierwszy w historii Izraela, partii arabskiej: islamistów z Ra’an. Sklecona wbrew wszystkim podziałom koalicja 61 ze 120 posłów do Knesetu była jednak na dłuższą metę nie do utrzymania: odeszło z niej dwoje posłów, utraciła większość i konieczne były kolejne przedterminowe wybory.

„To niedopuszczalne, by niewybrana kasta usiłowała podważać demokratyczne wybory Izraelczyków!”

Nawet zwolennicy Netanyahu nie negują na ogół, że jest skorumpowany. Zamierzają w wypadku zwycięstwa uchwalić ustawę zakazującą prowadzenia dochodzenia o nadużycie władzy i korupcję przeciwko urzędującym członkom rządu; jeśli do tego dojdzie, uznał jeden z konserwatywnych komentatorów, „korupcja stanie się w Izraelu religią państwową”.

Ale zamiary szefa Likudu idą dalej: pragnie ustawy, która pozwoli Knesetowi odrzucać wyroki Sądu Najwyższego zwykłą większością głosów. „To niedopuszczalne – grzmiał na wiecach – by niewybrana kasta usiłowała podważać demokratyczne wybory Izraelczyków!” W Izraelu nie ma konstytucji i wyroki Sądu Najwyższego są jedynym ograniczeniem samowoli rządzących. Jeśli by te ustawy przeszły, z praworządności zostanie jedynie rząd, a z demokracji – głosowanie. Wieczni sojusznicy Likudu z obu partii religijnych nie mieli by nic przeciwko temu.

Ale w tych wyborach Bibi będzie też miał nowych sojuszników: partię Religijny Syjonizm, której powstaniu z dwóch maleńkich frakcji skrajnej prawicy sam patronował: chodziło to, by nie zmarnował się żaden prawicowy głos.

Radykałowie na fali

RS nawiązuje do tradycji maleńkiej partii Kach rabina Kahane z lat siedemdziesiątych, zakazanej w końcu za ekstremizm: nawet posłowie Likudu wychodzili z sali na znak protestu, gdy Kahane przemawiał w Knesecie. Ale przez ostatnie pół wieku Izrael przesunął się bardzo na prawo i RS bez trudu przekroczyła próg w ubiegłych wyborach do Knesetu. Ta jawnie homofobiczna partia głosi aneksję Zachodniego Brzegu bez nadania Palestyńczykom jakichkolwiek praw; to zresztą jedyna duża partia, która ma w ogóle jakikolwiek program w kwestii palestyńskiej.

RS żąda też forsowania arabskiej emigracji jako zasadę polityki państwowej oraz deportowania „wrogów państwa”. To program nie tylko rasistowski, ale i faszystowski; liderzy partyjni, nieświadomie zapewne, bo światem zewnętrznym się nie interesują, nadali mu nazwę „Prawo i Sprawiedliwość”. Dzięki nim, drugą węzłową kwestią, jaką wybory mają rozstrzygnąć, jest to, czy Izrael pozostanie, jak głosi jego Deklaracja Niepodległości, „państwem żydowskim i demokratycznym”.

Między oboma członami tego sformułowania zawsze istniało napięcie; faszyści chcą je rozwiązać, usuwając ten drugi. Jeśli nawet nie wejdą do następnego rządu (chcą resortów sprawiedliwości i bezpieczeństwa publicznego), to sama ich obecność w Knesecie głęboko korumpować będzie państwo żydowskie.

Jest Przyszłość?

Ale drugą partią w Knesecie jest centrowa Jesz Atid („Jest Przyszłość”) premiera Jaira Lapida, którego polska opinia zna głównie z kilku pochopnych stwierdzeń na temat polsko-żydowskiej historii i ma w związku z tym o nim zrozumiałe złe mniemanie.

Lecz jego Jesz Atid, w przymierzu z centroprawicowcami Benny’ego Ganza, prawicową partią rosyjskich Żydów Izrael Nasz Dom Awigdora Liebermana, obiema lewicami oraz przynajmniej zewnętrznym poparciem partii arabskich, które – oprócz Ra’an – nie spieszą się do koalicji z Żydami, może udaremnić upragniony przez Bibiego powrót do władzy, pozbawiając go większości w Knesecie, nawet jeśli byłaby to większość jednego głosu.

Merecowi zabrakło ułamka procentu głosów, nie wszedł do Knesetu – i tym samym zapewnił Likudowi zwycięstwo. Gdyby jednak Bibi nie przekroczył progu 60 głosów, to Lapid pozostałby premierem, choć bezsilnym, a kolejne wybory odbyły by się może jeszcze w marcu. Wówczas jednak Likud  mógł by wreszcie zdobyć się na odwagę i ruszyć do nich nie pod kierownictwem Netanyahu, co otworzyłoby drogę do stabilnej koalicji także z Ganzem i Liebermanem, a bez RS.

Ten scenariusz już się nie spełni: Izrael będzie miał rząd radykalnej prawicy, który spodoba się w Rzymie i Budapeszcie, Warszawie czy Sztokholmie. Fatalnie będzie być w Izraelu Palestyńczykiem, bardzo źle – izraelskim Arabem, ale niewiele lepiej żydowskim homoseksualistą, lewicowcem czy liberałem. I źle będzie mieć taki Izrael za sąsiada.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 721

(45/2022)
1 listopada 2022

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj