Szanowni Państwo!
Kilka dni temu minęła kolejna rocznica symbolicznego gestu pojednania polsko-niemieckiego w Krzyżowej. Niemiecki kanclerz Helmut Kohl i pierwszy premier wolnej Polski Tadeusz Mazowiecki padli sobie wówczas w ramiona, przekazując znak pokoju podczas polowej Mszy Pojednania. Dało to początek państwowego, a nie tylko chrześcijańskiego dialogu.
Od tej pory w kwestii wzajemnych relacji wydarzyło się dużo dobrego i… dużo złego. Niemcy wspierali wejście Polski do Unii Europejskiej, a jednocześnie prowadzili przyjazną wobec Rosji politykę, która dla Polski nie była korzystna. Rządy polskie przyjmowały różne stanowiska w zależności od barw. Prawica wciąż podsyca antyniemieckie nastroje, choćby określając opozycję mianem „partii niemieckiej”.
W ostatnim czasie głównym tematem w kontekście wzajemnych relacji była kwestia reparacji wojennych, jakie zdaniem polityków PiS-u powinny wypłacić nam Niemcy za zniszczenia w czasie drugiej wojny światowej. Dialog między elitami obu krajów niezmiennie trwa, ale trudno powiedzieć, czy przekłada się to na szersze porozumienie między społeczeństwami.
Praktyka pokazuje, że oba społeczeństwa są pełne stereotypowych przekonań. A z ich udziałem trudno budować prawdziwie przyjazne i partnerskie relacje.
Stereotypy biorą się z niewiedzy i związanego z nią lęku. Historycy mówią o wiekach utrwalanych uprzedzeń. W przypadku Niemiec niewykluczone, że wynikają one z głębszego przekonania o supremacji Niemców nad innymi narodami Europy Środkowo-Wschodniej. Z tego powodu u naszych zachodnich sąsiadów można było usłyszeć choćby pogardliwie wypowiadane słowo „polaczek”. Stereotypowe są także wyobrażenia, jakie na temat Niemców mają Polacy – bogatych, nowoczesnych, otwartych albo z drugiej strony: zaborczych i dominujących.
Z pewnością na wzajemne emocje i utrwalanie stereotypów wpływa codzienna polityka. Polska partia rządząca posługuje się retoryką antyniemiecką, podczas gdy opozycja popiera dobre relacje z sąsiadem. Niektórzy będą więc traktować słowo „Niemcy” jak synonim zła i krzywdy wyrządzanej Polakom, a inni idealizować państwo niemieckie jako wzór demokracji i otwartości. Prawda nie zawsze leży pośrodku, ale w tym przypadku uproszczony obraz nie ułatwia lepszego zrozumienia Niemiec. Sytuację skomplikowała dodatkowo postawa Niemiec po najeździe Rosji na Ukrainę. Obecnie Polaków łączy niechęć do zachowawczej postawy premiera Scholza.
W najnowszym numerze „Kultury Liberalnej” zastanawiamy się, czy potrzebujemy nowego polsko-niemieckiego otwarcia.
Karolina Wigura i Jarosław Kuisz z redakcji „Kultury Liberalnej” piszą o nieaktualnym polsko-niemieckim pojednaniu. „Polacy i Niemcy przeprowadzili po drugiej wojnie światowej jeden z najbardziej udanych procesów pojednania, a jednak oba społeczeństwa niemal nic o sobie nie wiedzą. To dlatego w 2022 roku, kilkadziesiąt lat od drugiej wojny światowej i trzydzieści lat od przełomu demokratycznego w Europie Środkowo-Wschodniej, nader łatwo jest ich wzajemne stosunki psuć, a wręcz podpalać, z pobudek politycznych i wyborczych. Należy docenić wysiłki polsko-niemieckiego pojednania po wojnie, ale trzeba mieć świadomość, że nie było ono skrojone na nowe czasy. Potrzebujemy dziś nowych działań i nowego myślenia o przebaczeniu, na miarę czasów rewolucji Zuckerbergowskiej”.
Jakub Bodziony z naszej redakcji pisze o dwóch skrajnych postawach polskich polityków wobec Niemiec – bezkrytycznej i zbudowanej na uprzedzeniach, podczas gdy potrzebujemy szczerej, partnerskiej rozmowy. „Polska oraz Niemcy zasługują na racjonalną krytykę pozbawioną zarówno antyniemieckiej fobii w wykonaniu PiS-u, jak i bezwarunkowego zachwytu ze strony opozycji. Bez tego nie ma mowy o partnerskich i poważnych relacjach Warszawy i Berlina. A zarówno hejterów, jak i żarliwych pochlebców trudno traktować poważnie” – pisze.
Krzysztof Rak z Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Jerzy Haszczyński, dziennikarz „Rzeczpospolitej” i autor wydanej właśnie książki „Rzeźnia numer jeden i inne reportaże z Niemiec”, w rozmowie z Jarosławem Kuiszem mówią o historii polsko-niemieckich stereotypów. Jak mówi Rak, „musimy zacząć co najmniej w 1871 roku, czyli od powstania narodowego państwa niemieckiego. Pewnym leitmotivem polityki II Rzeszy jest przekonanie o supremacji kulturowej Niemców nad narodami Europy Środkowo-Wschodniej. […] To się odbija czkawką po dziś dzień. Ja na przykład dzielę Niemców w kontaktach na tych, którzy mają jeszcze ten resentyment, nazwijmy to taką «czkawkę» w stosunku do Polski i innych narodów środkowoeuropejskich, no i tych, którzy się tego pozbyli” – mówi Rak. Z kolei Jerzy Haszczyński opowiada o zaskoczeniu, jakiego doświadczył, pisząc reportaże z małych niemieckich miejscowości, gdzie wciąż żywy jest wizerunek Polaka-złodzieja, a świadomość wspólnej historii polsko-niemieckiej znikoma.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”