W ostatnim odcinku programu „Widok z K2” Karolina Wigura i Katarzyna Kasia z redakcji „Kultury Liberalnej” zadały najprostsze, a przez to najważniejsze pytania dotyczące pieniędzy, cen, inflacji, baniek cenowych, emocji w ekonomii i kryzysu. Z jakich powodów Polacy spodziewają się, że inflacja wzrośnie? I czemu nie słuchają tych, którzy mówią, że tak się nie stanie? Czy oczekiwanie, że inflacja wzrośnie, sprawi, że ona wzrośnie? I dlaczego ważna jest komunikacja ze strony banku centralnego na ten temat? Czy brak zaufania do instytucji państwowych ma wpływ na inflację?
Na pytania, również prosto i zrozumiale, odpowiadała profesor ekonomii Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej i wykładowczyni na Uniwersytecie Warszawskim. Sprawy nie zaćmiło nawet to, że kwestie ekonomiczne wiązały się z filozofią – przeciwnie, filozofia rozjaśniła ekonomię. Po odsłuchaniu tej rozmowy można przestać się potykać o sformułowanie „cel inflacyjny” i zrozumieć, dlaczego atakujące nas informacje o szybujących wskaźnikach nie oznaczają, że za rok może być armagedon. Można sobie także wyrobić zdanie na temat tego, czy to dobrze, że raty kredytów rosną, czy nie? Odpowiedź wcale nie jest oczywista.
Słuchając tej rozmowy, można było pomyśleć, że zadawanie prostych pytań jest bardzo trudne i że pytające tak naprawdę rozumieją to, o co pytają, ale umieją zrobić to tak, by nierozumiejący dostał odpowiedź. Profesor Tyrowicz tak odpowiadała.
Z profesor Tyrowicz rozmawiała też Kazimiera Szczuka w radiu RMF. Zadawała pytania takie, jakie może zadawać każdy Polak, który nie zna się na ekonomii. Jak to się stanie, że inflacja będzie spadała? Co to jest inflacja bazowa? Może już nie trzeba podnosić stóp procentowych?
Miała wpadki – pomyliła funkcję prezesa Narodowego Banku Polskiego w Radzie Polityki Pieniężnej, której jest przewodniczącym (a nie prezesem), zapytała profesor Tyrowicz o krach na giełdzie kryptowalut, a kiedy rozmówczyni otwarcie przyznała, że się na tym nie zna, powiedziała, że ona też nie.
Co się z tego przebiło do trzęsących opinią publiczną mediów społecznościowych oraz do mediów prawicowych? Że Szczuka znowu nie wie, co mówi, że się nie zna na inflacji, że porażka i kompromitacja.
Szczuka zadawała pytania niepewnie, kilka razy się myląc i można było pomyśleć, że rzeczywiście nie rozumie, o co pyta. W efekcie powstało niezręczne wrażenie. Ale profesor Tyrowicz odpowiadała tak, że ten, kto również się nie znał, mógł coś zrozumieć (choć uczciwie trzeba przyznać, że wygłaszała też zdania takie, jak to: „W mojej ocenie ścieżka inflacji wynikająca z prognozy projekcji jest optymistyczna”).
Ogólnie jednak z programu można było coś wynieść, nawet jeśli słuchacz nie lokuje swoich emocji i pasji w pojęciach takich, jak „długookresowa średnia” czy właśnie „prognoza projekcji”. Tacy ludzie też spłacają kredyty i robią zakupy w dyskontach. I też mają prawo wiedzieć, co się dzieje w Polsce.
Jasność w obronie demokracji
Specyfika kryzysu, w którym się teraz znaleźliśmy, czyli ciężka sytuacja ekonomiczna, sprawiła, że obywatelom trudno ocenić fundamentalne sprawy dotyczące ich codziennego życia. Czy moja sytuacja finansowa pogorszy się? Od czego to zależy? Czy instytucje państwowe i rząd dobrze przeciwdziałają wzrostowi cen?
Przeciętnie wykształcony obywatel nie jest w stanie temu podołać bez czyjegoś pośrednictwa. Znalezienie zrozumiałych odpowiedzi na fundamentalne pytania musi mu ktoś ułatwić. On z kolei komuś musi zaufać, żeby zrozumieć swoją sytuację.
Trzeba też zrozumieć, czy rząd, NBP, RPP działają w interesie obywateli, czy są skuteczni, czy wybierają mądre rozwiązania. Bo jeśli nie, to przynajmniej tych, którzy są na stanowiskach politycznych, można z tych stanowisk przegonić.
Dlatego nie zawaham się powiedzieć, że od zrozumiałej diagnozy i prognozy inflacji zależy los demokracji.
Podobnego rodzaju kryzys przeżywamy w dziedzinie praworządności – bardzo wiele zależy od tego, czy rządzący będą ten kryzys pogłębiać, jednak trudno zrozumieć, na czym on polega. Dlatego „Kultura Liberalna” zrealizowała projekt „PraworządźmMY”, który w jasny i zrozumiały sposób tłumaczy mechanizm kryzysu.
Dzięki temu można wyrobić sobie zdanie, czy oczekiwanie Komisji Europejskiej, byśmy zlikwidowali Izbę Dyscyplinarną, zanim odblokuje pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy, jest zamachem na naszą suwerenność, czy nie.
Kwestie związane z inflacją wymagają podobnych tłumaczeń.
Żargon dla twitterowych ekspertów
„Rząd pozbył się kajdan. Reguła wydatkowa poluzowana”. „Inflacja bazowa po wyłączeniu cen żywności i energii wynosi 11 proc. Nowe dane NBP”. „Inflacja na Wyspach przekroczyła 11 proc. To najwyższy poziom od 41 lat”.
To nagłówki z portali informacyjnych z ostatnich dni. Ktoś, kto nie operuje ekonomicznymi terminami, niewiele z nich rozumie. Czy to znaczy, że jest bardzo źle? Czy będzie gorzej? Czy u nas jest tak samo źle jak na Wyspach? Dlaczego wyłączamy ceny żywności i energii i co nam wtedy mówi o naszym życiu wskaźnik inflacji? Oraz co to jest reguła wydatkowa i co oznacza fakt, że została poluzowana?
Dziennikarze starają się tłumaczyć. Czasami im nie wychodzi i sami przejmują żargon ekonomistów. Czasami ulegają politycznemu podziałowi i wybielają sytuację albo wietrzą katastrofę. Jak we wszystkim. Dlatego ci z nich, którzy zadają najprostsze pytania, są potrzebni jak nigdy. Bo najprostsze pytania wymagają prostych odpowiedzi. A wtedy łatwo wyłapać manipulację, fałsz albo dowiedzieć się, czy działania są skuteczne. Czy trzeba nadal podnosić stopy procentowe, skoro raty kredytów są już i tak wysokie? Zrozumienie odpowiedzi na to pytanie to zrozumienie jednej z najważniejszych wiadomości ostatnich dni.
Sytuację utrudniają formaty programów telewizyjnych i radiowych, często zbudowane na szybkich ripostach i szybkich pytaniach. Odbijanie piłeczki sprawia wrażenie dobrego kontrowania rozmówcy, wybijania go ze strefy komfortu, tak żeby przestał się kontrolować i zapętlił w odpowiedziach. Rozmowa brzmi dynamicznie, słuchacz nie ziewa. Niestety – również nie nadąża za rozmową, jeśli mówimy akurat o zakulisowych newsach z posiedzeń RPP.
To sprzyja łatwiźnie polegającej na powtarzaniu ekonomicznego żargonu, który nie dla wszystkich jest zrozumiały, co nie oznacza, że jest mądry. Jednak to zarzut nie tylko pod adresem mediów.
Eksperci, którzy tłumaczą nam kryzys, mają w tej sytuacji szczególną misję. Tak, górnolotnie brzmiącą misję, skoro od zrozumienia sytuacji zależy poczucie bezpieczeństwa obywateli, możliwość zaplanowania przyszłości i teraźniejszości, zrozumienie powodów trudnej sytuacji i ocena, czy politycy oraz niepolityczni z założenia, ale może polityczni z układu przedstawiciele instytucji finansowych podejmują dobre decyzje.
Jeżeli przedstawiciele ci nie zniżą się w swych wypowiedziach do osób takich, jak dziennikarka nie-ekonomiczna, jak socjolożka czy znana feministka, to nie zniżą się do większości obywateli. A wtedy przemówi do nich prosto i zrozumiale propaganda z telewizora i spotkań z mieszkańcami Polski podczas politycznych objazdów.
Kto chce dla mnie dobrze, a kto źle? Adam Glapiński czy jego oponentka Joanna Tyrowicz? Czy fakt, że nie ufam Glapińskiemu, oznacza, że podejmuje złe decyzje? I czy wystarcza, by zaufać jego oponentom? Nie ma głupich pytań. Ja też nie znam się na ekonomii, mam za to potrzebę zrozumienia sytuacji, w której żyję.
Dlatego właśnie los demokracji zależy od tego, żeby przestać „robić sobie dzień” fragmentami wywiadów Kazimiery Szczuki i żeby słuchać mądrych prostych pytań w innych programach.