W polskiej polityce ujawnia się wyraźny podział dotyczący ekologii i klimatu. Co ciekawe, tym razem nie jest to podział narzucony przez PiS, lecz taki, który próbuje zdefiniować opozycja. Zgodnie z tym, opozycja przedstawia się jako zielona i dbająca o dobrobyt Polaków, natomiast obóz rządzący jako zagrażający przyrodzie, a wraz z tym – portfelom i bezpieczeństwu obywateli.
PiS wystawia się na strzał
W tym kontekście PiS wystawia się na kilka strzałów. Po pierwsze, z powodu jego polityki Polska nie otrzymuje miliardów złotych na zieloną transformację w ramach KPO. Po drugie, PiS-owi nie pomaga zatrucie Odry i powolna reakcja rządu czy doniesienia o śmieciach zalewających Polskę albo nadmiarowych wycinkach w polskich lasach – ułatwia to tworzenie wrażenia, że władza nie dba o kraj.
Do tego PiS ma problem z Solidarną Polską. Jak podaje Business Insider, partia Zbigniewa Ziobry nie zgadza się na zmiany w ustawie, które umożliwiłyby budowę farm wiatrowych na lądzie, co zablokowała wcześniej obecna władza. Tymczasem jest to jeden z warunków (tak zwanych kamieni milowych) otrzymania pieniędzy na KPO. Według portalu, SP przekonała również PiS do nowych inwestycji w węgiel, który miałby stać się w miejsce gazu paliwem przejściowym w okresie polskiej transformacji energetycznej do neutralności klimatycznej.
Jednak nie da się zrzucić wszystkiego na Solidarną Polskę. PiS-owi nie pomaga również prezes PiS-u. Jarosław Kaczyński jeździ po kraju i w swoich wystąpieniach określa zieloną politykę UE jako „szaleństwo klimatyczne”. Regularnie powtarza, że nie wiadomo, czy człowiek ma wpływ na zmianę klimatu. Jak stwierdził niedawno w Bielsku-Białej, „jeśli chodzi o poważnych uczonych, to są bardzo podzielone zdania”.
Jest to dość dziwne, ponieważ większość przedstawicieli jego partii już dawno przestała tak robić. Dajmy na to, Ministerstwo Klimatu właśnie zakończyło akcję „Nasz Klimat”, która miała na celu „podniesienie świadomości ekologicznej społeczeństwa na temat indywidualnych działań, jakie można podejmować na rzecz ochrony klimatu”. Akcja najwidoczniej nie trafiła do prezesa.
Polska 2050 i Platforma Obywatelska – zielona opozycja
Wszystko to próbuje wykorzystać opozycja. Na początku ostatniego tygodnia Polska 2050 Szymona Hołowni ogłosiła program pod hasłem „Zielona niepodległa”. Lider partii zapowiedział wzmocnienie ochrony lasów i zwiększenie powierzchni parków narodowych. Ogłoszono też program energetyczny, promujący tworzenie odnawialnych źródeł energii w domach i blokach, w tym samowystarczalność energetyczną samorządów.
Takie posunięcia wzmacniają zieloną tożsamość Polski 2050, co wymieniałem w czerwcu wśród pomysłów na zbudowanie silniejszej formuły politycznej partii. W tym samym nurcie Hołownia mówił we wrześniu, że w przyszłym rządzie chciałby dla swojego ugrupowania teki zielonego wicepremiera.
Z kolei w czwartek Platforma Obywatelska zorganizowała w Warszawie kolejne wydarzenie z cyklu kongresów programowych, tym razem na temat ekologii i klimatu. Rafał Trzaskowski mówił o zielonych inwestycjach w stolicy, a Borys Budka zapowiadał, że Polska będzie liderem przemian energetycznych. Natomiast Donald Tusk zaczął od stwierdzenia „myliliśmy się” – powiedział, że jego pokolenie nie doceniało znaczenia ocieplenia klimatu i to się właśnie zmieniło. Teraz więc Platforma odwoływała się do języka zielonych aktywistów pod hasłem: „Nie ma planety B. Musimy działać natychmiast”. Ogłoszono szereg postulatów dotyczących energetyki, ochrony środowiska i klimatu, takich jak rozwój farm wiatrowych, stały monitoring rzek czy walka z betonozą w miastach.
W sensie politycznym wydarzyły się cztery rzeczy. Po pierwsze, w Koalicji Obywatelskiej formalnie jest Partia Zielonych, która ma jednak bardzo niewielki potencjał polityczny – dlatego zielone tematy leżały niewykorzystane. Platforma dobrze zrobiła, że sama zabrała się do rzeczy. Po drugie, Tusk stwierdził, iż zielona polityka łączy wszystkich na opozycji i w tej sprawie nie ma między partiami istotnych różnic – co ma sugerować, że warto dążyć do utworzenia wspólnej opozycyjnej listy wyborczej. Po trzecie, Tusk odbiera wyborcom jeden istotny powód do głosowania na Hołownię, tak jak wcześniej odebrał powód do głosowania na Lewicę, przyjmując jednoznaczne stanowisko w sprawie złagodzenia prawa aborcyjnego.
Wreszcie, Tusk próbował uwiarygodnić Platformę w oczach najmłodszego pokolenia wyborców, które chętniej głosuje na siły skrajne. W tej ostatniej sprawie z pewnością nie pójdzie tak łatwo – w czasie jego wystąpienia na scenę weszła aktywistka klimatyczna, która domagała się bardziej konkretnych deklaracji i dat. Niemniej, kongres był na pewno dobrym krokiem w stronę zyskania zaufania przynajmniej części młodych przez PO.
Znaczenie zielonego podziału
Ten zielony podział na Zjednoczoną Prawicę i Zjednoczoną Opozycję nie jest absolutny. Rząd polski oficjalnie nie występuje przeciwko europejskiemu programowi Nowego Zielonego Ładu – chce tylko dostosowania go do polskich potrzeb. Z kolei opozycja nie jest w zielonych tematach awangardowa i nie zajmuje stanowiska w najbardziej emocjonujących sprawach – a zatem nie wyprzedza społeczeństwa, inaczej niż choćby europosłanka Sylwia Spurek, która prowadzi kampanię na rzecz weganizmu.
Istnienie tego podziału nie jest dobre dla Polski – skoro chodzi o projekt na dekady, to jest w naszym interesie, aby w sprawach ekologii i klimatu scena polityczna była zgodna. Trzeba więc uczciwie powiedzieć, że w tym podziale to opozycja ma rację. Jednocześnie trzeba odnotować, że poglądy Kaczyńskiego czy polityków Solidarnej Polski nie zatrzymają zielonej transformacji w Polsce. Ich znaczenie nie jest wyłącznie retoryczne i mogą one wywołać szkody gospodarcze, społeczne i polityczne – niemniej polska gospodarka będzie przestawiać się na bardziej zielone tory wraz z całą Europą.
W sensie politycznym Kaczyński ma w ręce dwa atuty. Po pierwsze, sprawy ekologiczne wciąż nie są przesadnie istotne dla większości Polaków i przypuszczalnie nie będą miały centralnego znaczenia w wyborach. Wraz z rosnącymi cenami energii i pogarszającą się jakością powietrza zimą mogą jednak stawać się coraz ważniejsze i z pewnością tego spodziewa się opozycja – w polityce ważne, by trafić w tempo.
Po drugie, Kaczyński sygnalizuje, że jest gotów porzucić wszelkie reguły i poprawności politycznej, jeśli będzie tego wymagać bezpieczeństwo Polaków. Prezes PiS-u blefuje, ponieważ polski węgiel nie wystarczy do tego, by chronić Polaków przez kolejne dekady – niemniej jest to silny przekaz polityczny, na który opozycja musi mieć atrakcyjną kontrnarrację.
W tym kontekście Donald Tusk rozsądnie podkreślał w czasie swojego wystąpienia, że to właśnie zielony program daje dzisiaj bezpieczeństwo i dobrobyt – tanią energię, czyste powietrze i miejsca pracy. Mówił więc, iż zielona polityka to stanowisko odpowiedzialnych realistów, podczas gdy antyekologiczne poglądy PiS-u to rzecz ideologów i fantastów. Politycznie temat jest jeszcze do wygrania. Natomiast bardzo dobrze, że opozycja ma teraz zdecydowane i właściwe stanowisko w sprawach ekologii i klimatu.