Szanowni Państwo!
Zjednoczona Prawica przegłosowała ostatnio w Sejmie kontrowersyjne zmiany w prawie wyborczym. Pierwsza kontrowersja dotyczy tego, że nie powinno się wprowadzać tego rodzaju zmian w roku wyborów. Najlepiej, aby wszelkie zmiany w zasadach głosowania wchodziły nie w najbliższych wyborach, lecz dopiero w kolejnych. Do tego proponowane zmiany mają widocznie poprawić wynik wyborczy obozu rządzącego. Są one nakierowane na zwiększenie frekwencji na wsi i wśród osób starszych, czyli w grupach, w których rząd cieszy się największym poparciem.
Sam Jarosław Kaczyński przekonywał, że należy ułatwić możliwość oddania głosu w szczególności w tak zwanych wsiach kościelnych. Niezależnie od innych problemów związanych z nowym prawem, warto zwrócić uwagę właśnie na ten punkt. Wygląda na to, że PiS po raz kolejny chce budować swój sukces polityczny na wzmocnieniu relacji między partią a Kościołem. A z tym wiąże się kilka istotnych i ciekawych kwestii. Jak na to patrzeć?
Z punktu widzenia demokracji nie jest to zjawisko korzystne. Wyborcy konserwatywni będą zwykle głosować na partie konserwatywne, nie ma w tym nic dziwnego. Ale w polityce potrzebny jest zdrowy rozdział państwa od Kościoła. Z punktu widzenia PiS-u tego rodzaju postawa wydaje się korzystna – gdyby tak nie było, to partia rządząca nie proponowałaby tego rodzaju zmian w prawie wyborczym. Ale jednocześnie bliska relacja PiS-u z Kościołem, od którego odwraca się coraz większa grupa obywateli – między innymi z powodu jego upolitycznienia – utrudnia partii Jarosława Kaczyńskiego poszerzenie poparcia o osoby, które nie są głęboko religijne. Proces sekularyzacji powoduje, że taka taktyka może sprawdzać się w krótkim terminie, ale być może będzie wymagała zmiany w przyszłości.
Wreszcie, jest jeszcze pytanie o to, na ile podejście PiS-u do relacji z Kościołem wzmacnia proces sekularyzacji. Czy powiązanie polityczne PiS-u i Kościoła jest dobre dla religii i Kościoła? Tego rodzaju pytania zadaje część konserwatystów, którzy nie mają nastawienia ściśle partyjnego. Wystarczy spojrzeć na badania opinii społecznej, z których wynika, że znaczenie Kościoła w społeczeństwie radykalnie słabnie w młodszych pokoleniach. W tym kontekście wiązanie się Kościoła z jedną partią nie wygląda na podejście rozważne.
Z drugiej strony, wpływy Kościoła katolickiego w Polsce chronione są jego ogromnym majątkiem, konkordatem i nieformalnymi zależnościami politycznymi. I w tym sensie proces sekularyzacji nie musi mu przesadnie szkodzić. Nawet jeśli zmaleje jego potencjał polityczny, nie oznacza to, że przestanie być istotnym graczem politycznym w naszym kraju.
W nowym numerze „Kultury Liberalnej” rozmawiamy o sekularyzacji w Polsce – i o tym, co z niej wynika dla polityki i dla Kościoła.
Mirosława Grabowska, profesor socjologii i dyrektor Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS), w rozmowie z Jarosławem Kuiszem mówi o badaniach społecznych na temat sekularyzacji w Polsce. Jak zwraca uwagę, w naszym kraju nastąpiło silne powiązanie między poziomem religijności a głosowaniem na Prawo i Sprawiedliwość: „Związek między byciem osobą wierzącą oraz praktykującą a byciem zwolennikiem Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo silny”. Jej zdaniem powoduje to w dłuższej perspektywie problem dla PiS-u, ponieważ nie istnieją obecnie sygnały, aby proces sekularyzacji mógł się odwrócić. Jednocześnie jest to sytuacja szkodliwa dla Kościoła, ponieważ religijność zostaje powiązana z preferencją dla konkretnej partii politycznej.
Ksiądz Andrzej Kobyliński, profesor nauk humanistycznych w Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, w rozmowie z Jarosławem Kuiszem mówi o zmieniającym się podejściu Polaków do religii: „Upraszczając, można powiedzieć, że zasadniczo nie zmienia się religijność ludzi w podeszłym czy średnim wieku. Natomiast powstaje wyrwa religijno-kulturowa, gdy chodzi o dzieci i młodzież”. Zmiana dotyczy apostazji, ale specyficznie postrzeganej: „Problemem masowym w Polsce jest apostazja nieformalna, czyli obojętność religijna, sekularyzacja, ateizacja. Ten proces dotyczy kilku milionów ludzi” – mówi prof. Kobyliński. Zdaniem Kobylińskiego pomysły w rodzaju zaostrzenia kar za obrazę uczuć religijnych, co forsuje środowisko Zbigniewa Ziobry, nie są jednak dobrą odpowiedzią na kryzys Kościoła.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”