Przez dziesięciolecia za symbol architektoniczny indyjskiej niepodległości uchodził Tadż Mahal – mauzoleum wzniesione przez jednego z Wielkich Mogołów, muzułmańskich władców Indii. 

Tę symboliczną rolę odgrywały także inne budowle z czasów Mogołów, w tym Czerwony Fort i minaret Kutb Minar w Delhi, a także liczne forty w północnych Indiach. Odwiedzał je niemal każdy cudzoziemiec i oficjalny gość państwa indyjskiego. 

Spośród artefaktów kultury indyjskiej jedynie kinematografia, znana na świecie pod nazwą Bollywood, mogła cieszyć się porównywalnym uznaniem. I podobnie jak charakterystyczna architektura indyjska, również ona została w dużej mierze stworzona przez indyjskich muzułmanów. Jednocześnie, filmy oznaczone marką Bollywoodu uchodziły za typowo indyjskie, czerpiące z bogatej indyjskiej kultury i sztuki. 

Był to pogląd zgodny z kultywowaną w Indiach przez lata polityką „jedności w różnorodności”, postulowanej przez wieloletniego premiera Indii Jawaharlala Nehru i jego następców z ugrupowania Indyjskiego Kongresu Narodowego. Polityka ta, na poziomie kulturalnym i społecznym, podkreślała i celebrowała różnorodność kulturową, etniczną i religijną Indii. 

Wspólnym mianownikiem pomiędzy licznymi grupami zamieszkującymi subkontynent, miało być indyjskie obywatelstwo. Polityka opierała się więc na dwóch filarach. Z jednej strony na prawie, a wręcz zachęcie do kultywowania własnych tradycji, a z drugiej – na miłości do „Matki Indii”.

Jedność bez różnorodności

Z tego punktu widzenia, nie powinien zaskakiwać fakt, iż dziedzictwo muzułmańskie, czyli dziedzictwo mniejszości narodowej, stanowiło przez lata firmowy znak Indii. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy władzę przejęła Indyjska Partia Ludowa – BJP, odwołująca się do nacjonalistycznych ruchów indyjskich sprzed dziesięcioleci. Korzenie BJP sięgają bowiem lat dwudziestych XX wieku i paramilitarnej organizacji Narodowego Stowarzyszenia Ochotników [Rashtriya Swayamsevak Sangh, RSS]. RSS realizuje koncepcje objęte terminem hindutva, a zasadniczym celem stowarzyszenia jest budowanie indyjskiej tożsamości narodowej, wokół religijnego rdzenia, co w skrajnych przypadkach oznacza głoszenie konieczności nawracania „innowierców” na hinduizm.

Działalność RSS, mająca charakter faszystowski, znalazła swoją kontynuację w polityce Vishva Hindu Parishad [Światowej Organizacji Hindusów] oraz wyrosłej z obu ruchów Indyjskiej Partii Ludowej (BJP). Warto tu jednak wspomnieć, że choć partia rządząca wspiera ideologię hindutvy, bywa, iż z uwagi na doraźne interesy polityczne nie stroni od ukłonów w stronę mniejszości narodowych i religijnych.

Bojkoty antyislamskie

Ponieważ dążenie do hegemonii tradycji hinduistycznej znalazło się w centrum polityczno-społecznego układu w Indiach, nie powinno dziwić, że do debaty publicznej przebija się także krytyka wspomnianych już symboli indyjskiej kultury.

Jakże to „marką” Indii ma być muzułmański grobowiec Tadż Mahal? Dlaczego najbardziej lansowanymi przez Bollywood artystami mają być muzułmanie, a Shah Rukh Khan ma być idolem indyjskiej widowni?

Takie pytania pojawiają się już od dawna w narracji zwolenników hindutvy. W związku z tym powstają również inicjatywy społeczne wzywające do bojkotów – i to najrozmaitszych. Bojkotowane miały być odwiedziny w Tadż Mahalu, niektórzy muzułmańscy zawodnicy krykieta, a przede wszystkim bollywoodzkie filmy, powstałe z udziałem aktorów lub producentów identyfikujących się z islamem.

Bojkotowanie wszystkiego, co nie hinduistyczne, było rzecz jasna efektem polityki BJP, która wielokrotnie podkreślała, iż to, co obce tradycji hinduistycznej, stanowi istotne zagrożenie dla indyjskiej tożsamości. 

Co ciekawe, bojkot Bollywoodu, który początkowo zyskał ogromną popularność, przerodził się we własną karykaturę. O ile jeszcze kilka lat temu wezwania do bojkotu filmów z udziałem Shaha Rukha Khana, aktora, który stwierdził, że w Indiach narasta klimat nietolerancji, spotykało się z entuzjastyczną reakcją, to obecnie, przynosi efekt wręcz odwrotny. Stało się tak na przykład przed premierą filmu „Pathaan”, kiedy to bilety na premierowe pokazy wyprzedano niemal natychmiast. 

Warto wspomnieć także, że jednym z powodów wezwania do bojkotu tego filmu była kreacja gwiazdy Bollywoodu Deepiki Padukone, która wystąpiła u boku Shaha Rukha Khana w bikini koloru szafranowego. Oburzeni hinduscy fundamentaliści przekonywali, że to kolor zarezerwowany jest dla świętych mężów tradycji hinduistycznej, dla hinduistycznych sadhu i kapłanów. Podobnych anegdot, mniej lub bardziej śmiesznych, związanych z bojkotowaniem Bollywoodu przez zwolenników hindutvy jest zresztą całe mnóstwo. 

Indyjskie „cancel culture”?

Kluczową rolę w wytworzeniu się „kultury” bojkotu odegrały media społecznościowe. Korzystali z nich także nacjonalistyczni politycy, dolewając przy każdej możliwej okazji oliwy do płonącego już ognia wrogości wobec Bollywoodu. 

„Kultura” bojkotu szybko okazała się jednak ryzykowna także dla twórców myślenia o hinduistycznych Indiach. Okazało się bowiem, że siła bojkotu nie mogła dorównać oczekiwaniem jej inspiratorów. Jednocześnie Bollywood pokazał, że w sferze kreowania postaw społecznych, a i politycznych jest on istotną siłą na indyjskiej scenie publicznej. 

Z tego właśnie powodu Narendra Modi, premier Indii, któremu niedaleko do ideologii hindutvy, przestrzegł przed kilkoma tygodniami swych politycznych towarzyszy przed niepotrzebnymi – jak ocenił – zachętami do bojkotu, a nawet samą krytyką produkcji Bollywoodu. Krytyka taka może bowiem – zdaniem Modiego – skomplikować realizację istotniejszych z punktu widzenia BJP celów politycznych. Tym bardziej, że Bollywood od pewnego czasu tworzy produkcje wpisujące się w ideę miłości do „Matki Indii”.

Indyjscy komentatorzy zauważają jednak, że Narendra Modi wypowiedział słowa krytyki pod adresem zwolenników bojkotu zbyt późno. Ich zdaniem raz uruchomioną maszynę bojkotu, trudno wyhamować.

 

Źródło ikony wpisu: Wikimedia Commons; Photograph by Kristian Bertel