„Holy Spider” jest formalnie rzecz biorąc thrillerem (choć można też mówić o kinie noir), mającym jednak większe ambicje niż dostarczenie widowni dreszczyku emocji – pod pretekstem sensacyjnej intrygi opowiada o współczesnym Iranie, a zwłaszcza o sytuacji kobiet w tym kraju. 

Jego autorem jest urodzony w Teheranie, ale od wielu lat mieszkający w Kopenhadze Ali Abbasi – i jeśli pamięta się jego poprzedni film, „Granicę” [2018], „Holy Spider” może wydawać się nieco zaskakujący. „Granica” była fantazyjną opowieścią, mającą w sobie coś z mrocznej baśni, utworem alegoryzującym rzeczywistość, ale daleko od niej odchodzącym. Tutaj tymczasem Abbasi posługuje się językiem społecznego realizmu, surowym, niemal dokumentalnym. 

Materialy prasowe Gutek Film

Być może taki wybór stylistyki podyktował mu fakt, że historia, którą opowiada, zdarzyła się naprawdę, w latach 2000–2001, gdy przyszły reżyser studiował jeszcze na teherańskiej politechnice. Podobno zrobiła na nim wówczas ogromne wrażenie i z pomysłem zrobienia o niej filmu nosił się od dawna. Z pewnością też widział powstały na jej temat dokument „And Along Came a Spider” Maziara Bahariego [2002]. 

Choć akcja filmu rozgrywa się w Iranie, a dokładniej w irańskim świętym mieście Meszhedzie, został on nakręcony w Jordanii. Z konieczności, nie z wyboru. Abbasi nigdy by bowiem nie dostał zezwolenia władz na zrobienie go w swojej ojczyźnie – tak ze względu na wymowę całości, jak i na pojedyncze niecenzuralności obyczajowe: oglądamy tu seks oralny, palenie opium itp. Opowieść wskazuje też na to, że w irańskim odpowiedniku Częstochowy kwitnie zarówno prostytucja, jak i handel narkotykami, o czym zapewne również nie wolno głośno mówić.

Materialy prasowe Gutek Film

Konsekwencje moralnego fundamentalizmu

W tym drugim co do wielkości mieście Iranu i miejscu masowych pielgrzymek dochodzi do serii morderstw prostytutek. Mężczyzna nazwany przez prasę „Pająkiem” zabiera je z ulicy do swojego mieszkania i tam dusi – najczęściej przy pomocy obowiązkowych zakrywających włosy chust, co jest ironią aż nadto widoczną. Przydomek zawdzięcza swojemu modus operandi (zaciąganie przyszłych ofiar do domu), ale znajduje on też swój ekwiwalent wizualny w topografii miasta. Na początku filmu oglądamy bowiem nocną panoramę Meszhedu, gdzie odchodzące od głównego placu arterie przypominają pajęczą sieć. 

Morderca poczyna sobie bezkarnie, ma już na koncie około dziesięciu ofiar, a policja wciąż nie może trafić na jego trop. Do Meszhedu przyjeżdża więc stołeczna dziennikarka Rahimi i rozpoczyna własne śledztwo. Pomaga jej stary znajomy, miejscowy reporter Sharifi. 

Materialy prasowe Gutek Film

Filmów o seryjnych mordercach powstało dziesiątki, jeśli nie setki (od „M – Morderca” Chrisa Langa po „Zodiaka” Davida Finchera) i w przeciwieństwie do „normalnych” kryminałów, gdzie na wyjaśnienie zagadki, „kto zabił”, musimy zwykle zaczekać do końca filmu, stosunkowo często zabójcę poznajemy w nich dość wcześnie. Reżyserom zazwyczaj najbardziej bowiem zależy na stworzeniu sylwetki psychologicznej sprawcy morderstw: kim jest człowiek, który wielokrotnie i bez wyraźnego powodu łamie największe moralne tabu? Tak też jest w „Holy Spider” – tożsamość mordercy odkrywamy po dziesięciu minutach.

Jest nim Saeed, robotnik budowlany w średnim wieku, mający kochającą, znacznie młodszą od siebie żonę oraz trójkę dzieci – dwie małe córeczki, które uwielbia, i dwunastoletniego syna, który z kolei uwielbia jego. Na oko normalny, „rodzinny” człowiek. Abbasi poświęca mu w filmie bardzo dużo czasu, wydaje się zafascynowany jego podwójnym życiem – i tym, że potwór może być kimś tak przeciętnym i zwyczajnym. Narzuca się tu wyrażenie „banalność zła”, swoją drogą doszczętnie już zbanalizowane.

Materialy prasowe Gutek Film

Dlaczego Saeed zabija? Wbrew pozorom nie jest to łatwe pytanie, a odpowiedź nie jest chyba jednoznaczna. Ja sam podejrzewam, że jego najgłębsze motywy są natury psychoseksualnej, ale „oficjalnie” i zgodnie z sugestią filmu Saeed zabija z pobudek religijnych – chce oczyścić ulice świętego miasta z grzechu i występku (ale czy nie jest to samousprawiedliwienie, swoiste uwznioślenie jego działań, tak naprawdę dyktowanych zwykłym sadyzmem?). Skądinąd jest też rzeczywiście fanatycznym muzułmaninem, weteranem wojny z Irakiem, żałującym, że na niej nie zginął, zostając męczennikiem świętej sprawy. Zabija prostytutki z autentycznym poczuciem misji, więc o wyrzutach sumienia nie ma mowy. Przeciwnie: Saeed jest z siebie dumny – wszak spełnia wolę Allaha, jest jego narzędziem. Po każdym morderstwie telefonuje do Sharifiego, niby po to, aby wskazać miejsce porzucenia zwłok, ale też by się pochwalić i za jego pośrednictwem nagłośnić całą akcję. Mówiąc krótko, poprzez jego postać Abbasi pokazuje, do jakich konsekwencji może prowadzić religijny fanatyzm i moralny fundamentalizm. 

Oskarżony: mizoginizm

Saeed nie jest przy tym mordercą szczególnie wytrawnym, ani nawet sprytnym. Poczyna sobie dość nieporadnie, po amatorsku – i niezbyt ostrożnie. Samo zabijanie we własnym mieszkaniu, nawet podczas nieobecności rodziny, jest już ryzykowne i w pewnym momencie, gdy żona nieoczekiwanie wróci do domu, niemal skończy się wpadką. Ciała zabitych kobiet trzeba potem wynieść, a Saeed ma sąsiadów – i to dość ciekawskich. A polując na prostytutki, operuje na ograniczonym obszarze, jeżdżąc na hałaśliwym motocyklu.

Materialy prasowe Gutek Film
I to właśnie mizoginistyczna kultura, która umożliwia takie rozumowanie, jest tutaj głównym oskarżonym – a nie sam Saeed, będący pojedynczym, ekstremalnym przypadkiem jej praktycznego stosowania. | Paweł Mossakowski

To, że tak długo nie zostaje złapany, świadczy o niewiarygodnej wręcz nieudolności bądź lenistwie policji: wystarczyłoby wystawić w charakterze przynęty agentkę udającą „ulicznicę” i od razu mieliby go w ręku. Najwyraźniej jednak policji niespecjalnie zależy na jego schwytaniu. Być może nawet niektórzy funkcjonariusze po cichu mu kibicują, gdyż odwala za nich brudną robotę, „zmiata śmieci z ulicy”?

Zarówno Saeed, jak i policjanci okazują się tu bowiem wytworem tej samej mizoginistycznej kultury i choć znajdują się po przeciwnych stronach barykady, dzielą ten sam sposób myślenia: że kobieta jest istotą zasadniczo gorszą, zaś „kobieta upadła” – wręcz bezwartościową. A skoro tak, jej życie się nie liczy. I to właśnie mizoginistyczna kultura, która umożliwia takie rozumowanie, jest tutaj głównym oskarżonym – a nie sam Saeed, będący pojedynczym, ekstremalnym przypadkiem jej praktycznego stosowania.

Opresyjność tej kultury dotyczy kobiet niezależnie od ich statusu. Spójrzmy, jak wygląda sytuacja Rahimi, znajdującej się – jako dziennikarka ze stolicy – na społecznych antypodach pracujących na ulicy, często uzależnionych od narkotyków prostytutek. W porównaniu z nimi, jest ona osobą uprzywilejowaną. Ale Rahimi odrzuciła niedawno zaloty swojego naczelnego, została usunięta z redakcji, a cień tej afery wciąż się za nią wlecze. Ponieważ, jak wiadomo, „nie ma dymu bez ognia” i „nieważne, czy ukradł, czy jego okradli”, to nawet zaprzyjaźniony z nią Sharifi, pytając o szczegóły skandalu, stwierdza: „podobno coś tam miedzy wami było”. Przekonanie o wątpliwej reputacji Rahimi stanie się zachętą dla oficera policji, aby ją nachodzić w hotelowym pokoju i seksualnie molestować. Gdyby nie jej twardość i asertywność, wizyta niechybnie skończyłaby się gwałtem.

Materialy prasowe Gutek Film
„Holy Spider” jest w wielu momentach filmem poruszającym, ale bodaj najbardziej wstrząsające jest w nim to, że krwawa krucjata Saeeda bynajmniej nie spotyka się ze społecznym potępieniem. | Paweł Mossakowski

Z powodu jej płci, na każdym kroku spotykają Rahimi szykany. Ponieważ jest niezamężna i podróżuje samotnie, nie może, mimo wcześniejszej rezerwacji, dostać pokoju w hotelu – drzwi otwiera jej dopiero legitymacja dziennikarska. Potem chamowaty recepcjonista zwraca jej uwagę, że chusta niedokładnie zasłania jej włosy. A nie jest to drobna sprawa: w końcu 22-letnia Mahsa Amini, zabita we wrześniu 2022 na posterunku policji, została zatrzymana właśnie z tego powodu.

„Holy Spider” jest w wielu momentach filmem poruszającym, ale bodaj najbardziej wstrząsające jest w nim to, że krwawa krucjata Saeeda bynajmniej nie spotyka się ze społecznym potępieniem. Przeciwnie, wielu mieszkańców Meszhedu, tak zwanych zwykłych ludzi, popiera go, podziwia, przyklaskuje jego działaniom – dla nich jest bohaterem. Zaś bardzo pesymistyczna puenta sugeruje, że jego dzieło może znaleźć następców i kontynuatorów. Pewne choroby są dziedziczne, moralne szaleństwa potrafią przechodzić z pokolenia na pokolenie.

Materialy prasowe Gutek Film

Zdawkowo o ofiarach

Opowiedziana przez Abbasiego historia jest przejmująca, wciągająca i trzymająca w napięciu. Nie umniejszając wartości filmu, muszę jednak zgłosić wobec niego dwa zastrzeżenia. 

Po pierwsze, Abbasi dużo miejsca poświęca tu mordercy, natomiast bardzo zdawkowo traktuje ofiary. Właściwie tylko o pierwszej z nich, samotnej matce małego chłopca, czegoś się dowiadujemy. Późniejsze, choć zróżnicowane „charakterologiczne”, są wymienialnymi, nieznaczącymi pionkami: ich rola sprowadza się do tego, że zostają zgarnięte z ulicy, przywiezione do domu Saeeda i zamordowane. Więcej już dowiadujemy się o ich rodzicach. 

Po drugie, sceny morderstw są tu bardzo brutalne, drastyczne, utrzymane w naturalistycznej konwencji. Widzimy w zbliżeniu wykrzywione grymasem twarze umierających kobiet, ich nogi kopiące w agonii podłogę. Oczywiście, granica między dążeniem do jak najmocniejszego efektu a epatowaniem aktem skrajnej przemocy jest cienka, mam jednak wrażenie, że reżyser ją tutaj przekracza. A w końcu ofiary miały swoje pierwowzory w rzeczywistości, żyją zapewne jeszcze ich rodziny, więc pewna oględność byłaby tu wskazana. Więc choć film jest zdecydowanie wart polecenia, nie jest raczej przeznaczony dla osób źle znoszących tego typu widoki. 

Film:

„Holy Spider”, reż. Ali Abbasi, Dania–Niemcy–Francja–Szwecja–Jordania–Włochy 2022.