Ostatnie dni w polskiej polityce upłynęły na debacie o… Janie Pawle II. Powodem były dwa wydarzenia: emisja reportażu Marcina Gutowskiego „Franciszkańska 3” w TVN24 oraz publikacja książki „Maxima Culpa” holenderskiego dziennikarza Ekkego Overbeeka. Oba materiały pokazują, że Karol Wojtyła jako arcybiskup krakowski wiedział o przypadkach przestępstw seksualnych popełnianych przez księży. Po cichu przenosił również sprawców z parafii do parafii.
Ustalenie takich faktów ma znaczenie w kontekście późniejszego pontyfikatu Jana Pawła II. Niektórzy przypuszczali, że papież nie wiedział o problemie pedofilii w Kościele albo nie wierzył w doniesienia na temat nadużyć seksualnych w kolejnych krajach. Reportaż i książka rozstrzygają sprawę – istnieją dowody, że Wojtyła miał wiedzę na temat problemu, jeszcze zanim został papieżem.
W obronie świętości
W odpowiedzi polska prawica mówi, że trwa atak na Jana Pawła II. Delegacja PiS-u złożyła kwiaty pod krzyżem papieskim w Warszawie. Jak powiedział Ryszard Terlecki, „postanowiliśmy tu przyjechać, pokłonić się przed krzyżem, pomodlić się przed Krzyżem Papieskim, prosząc o opamiętanie tych, którzy niszcząc Kościół, chcą zniszczyć Polskę”.
W parlamencie PiS przyjęło uchwałę, zgodnie z którą „Sejm RP zdecydowanie potępia medialną, haniebną nagonkę, opartą w dużej mierze na materiałach aparatu przemocy PRL, której obiektem jest Wielki Papież — św. Jan Paweł II, najwybitniejszy Polak w historii”. Z kolei na fasadzie Pałacu Prezydenckiego wyświetlono wizerunek papieża. TVP ogłosiło, że będzie emitować fragmenty homilii Jana Pawła II codziennie po „Wiadomościach”. Prawica zapowiada również demonstracje w obronie dobrego imienia papieża.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało ambasadora USA „w związku z działaniami jednej ze stacji telewizyjnych, będącej inwestorem na polskim rynku”. Jak mówi komunikat MSZ, „potencjalne skutki tych działań są tożsame z celami wojny hybrydowej”, a to niesie konsekwencje „w postaci osłabienia zdolności RP do odstraszania potencjalnego przeciwnika i odporności na zagrożenia”. Wygląda na to, że Jan Paweł II jest częścią systemu obronności RP, a zatem atak na niego wymaga omówienia z głównym krajem NATO. I nie wiadomo tylko, dlaczego USA wypowiedziały Polsce wojnę hybrydową.
Jakie jest znaczenie reportażu TVN-u?
Na pierwszy rzut oka, jest to zadziwiająca i przesadna reakcja. Reportaż TVN-u oraz książka Overbeeka nie są przecież atakiem na Jana Pawła II. Ujawniają one pewne nieznane fakty z jego biografii – i tyle. Można zatem podejść do sprawy bez konkretnej agendy: było tak, jak było. Chodzi po prostu o to, żeby ustalić prawdę. A prawda to nic złego.
Do tego dziennikarze wykonali pracę, którą mógłby wykonać Kościół albo organy państwowe. Ale polski Kościół odmawia systemowego rozliczenia historii przestępstw seksualnych. Nie dopuszcza badaczy do archiwów kościelnych. W takim razie trudno mieć pretensje, że ustaleniem ukrywanych faktów zajmują się dziennikarze.
Jan Paweł II na liście wyborczej PiS-u
Dlaczego więc PiS reaguje w ten sposób? W pierwszym ruchu możemy podejść do sprawy empatycznie. Wyjaśnienie życzliwe brzmi następująco: w sprawie w ogóle nie chodzi o reportaż TVN24. Chodzi o to, że reportaż ten można rozumieć jako pretekst do całościowego obalenia mitu JP2 – co szeroko rozumiana prawica odbiera jako radykalizm i atak na świętości. Prawica uderza więc w reportaż, ponieważ jest on uchwytnym symbolem nieuchwytnego procesu demitologizacji Jana Pawła II.
Ale druga część wyjaśnienia jest już bardziej polityczna. Jeśli chodzi o moment, PiS ogłasza obronę JP2, gdy media publiczne znalazły się w ogniu krytyki po tragicznej śmierci piętnastoletniego Mikołaja Filiksa, którego wcześniej zdemaskowały jako ofiarę pedofila, najwidoczniej z powodów politycznych – w ramach uderzenia w opozycję, w tym w matkę chłopca, która jest posłanką PO. A zatem TVP Info i Radio Szczecin zaliczyły jeden z najbardziej odrażających moralnie momentów w historii polskiej sfery publicznej, a PiS odpowiada za sytuację w mediach publicznych. I wtedy – hokus pokus! – PiS ubiera się w szaty obrońców świętości JP2.
Wydaje się, że chodzi również o wybory. Jeśli Jan Paweł II będzie kandydować w wyborach parlamentarnych z list PiS-u, a opozycja będzie „przeciwko JP2”, może to być atrakcyjny i mobilizujący podział dla części wyborców prawicy. W tym kontekście nic dziwnego, że PSL poparło sejmową uchwałę w obronie papieża, a większość opozycji wstrzymała się od głosu, odbierając działanie PiS-u jako nieuczciwość.
Wirtualny papież
Można z tego wszystkiego wyciągać różne wnioski, ale w tym miejscu zwrócę uwagę tylko na jedną sprawę. Paradoksalnie, czytanie encyklik czy emisja homilii w TVP nie umocni pamięci o Janie Pawle II. Gdy X staje się mitem, przypomnienie o tym, jak było naprawdę, okazuje się częścią procesu demitologizacji – ujawnia się wtedy, że dawna rzeczywistość nie budzi już dawnej emocji.
W warunkach słabnącej żywej pamięci, pojawiają się zatem teatralne gesty polityczne – wirtualność zastępuje rzeczywisty brak. W konsekwencji obrona Jana Pawła II przez PiS okazuje się tak przesadzona, że zamienia się we własne przeciwieństwo. Jeśli takie działania mają sens, to jest on czysto wyborczy. Wątpliwe, żeby zwiększyły autorytet JP2. MSZ wezwało amerykańskiego ambasadora, ponieważ w TVN był reportaż o Janie Pawle II – to jest ośmieszanie Polski, a nie obrona papieża.