Wołodymyr Zełenski mówił wzruszająco i podniośle. Nawiązywał do przeszłości, ale skupiał się na przyszłości. Nie omijał ważnych problemów, wspominając o tym, że nasze państwa czeka wspólna praca gospodarcza, ale i żmudna – historyków. Wydaje się, że żaden temat nie został pominięty, choć wszystkie zostały raczej zasygnalizowane.
Czy jednak był to czas na szczegóły? I czy to one są najważniejsze?
Oficjalna wizyta prezydenta Ukrainy w Polsce to wydarzenie jednocześnie symboliczne i ważne politycznie. Oczekiwania polityków i innych komentatorów związane z tą wizytą, zanim jeszcze Zełenski zaczął przemawiać na Placu Zamkowym, koncentrowały się wokół trzech spraw: podziękuje Polakom za pomoc, przeprosi za historyczne wydarzenia i omówi z nami sprawę ukraińskiego zboża.
Podziękowania
Rzeczywiście, Zełenski podziękował Polsce, Polakom, miastom, wolontariuszom za pomoc po eskalacji agresji rosyjskiej. Mówił pięknie, ludzie na placu ocierali łzy. To ważny gest z jego strony, jednak pamiętajmy, że Zełenski dziękował już wielokrotnie. Na polskie święto niepodległości nagrał nawet wzruszający klip, w którym mówi o Polsce jak o przyjaciółce.
Jednak nie wydaje się wskazane, abyśmy w dalszych relacjach Polski i Ukrainy mieli oczekiwać wciąż wdzięczności. Owszem, Polska, Polki i Polacy pomagali i pomagają, ale jeśli to miałoby definiować dalsze relacje między obydwoma państwami, to można spodziewać się, że nie będą to relacje udane. Po podziękowaniach nadchodzi dalsze życie, dalsze sprawy do załatwienia, dalsze interesy obu krajów. Czy budowanie ich na nierównych pozycjach, jakie stwarzają relacje oparte na wdzięczności, może stwarzać dobrą perspektywę?
Kiedy się komuś pomaga, łatwo zapomnieć o podmiotowości tej osoby, łatwo ulec pokusie przejmowania za nią odpowiedzialności także w złym znaczeniu – przejmowania kontroli nad nią. To znany psychologiczny mechanizm, na który zwracają uwagę osoby dobrze znające się na pomaganiu. Zbiorowo ten mechanizm też działa: w politykach i ich agendzie, a co za tym idzie – w społeczeństwie może pojawić się oczekiwanie wdzięczności. I w jego konsekwencji może pojawić się niedosyt, bo Ukraina nie będzie zapewne budowała swojej pozycji, polityki, poczucia bezpieczeństwa na wdzięczności wobec Polski. Wydaje się szkodliwe rozbudzanie takich oczekiwań, a odpowiedzialne – hamowanie ich.
Dlatego Wołodymyr Zełenski mógł podziękować Polsce podczas wspólnego wystąpienia z naszym prezydentem i zrobił to pięknie. Ale nasze dalsze relacje powinny być oparte na innych tematach.
Przeprosiny
Kolejna emocja podbijana przez polityków czy innych komentatorów wynikała z oczekiwania, że Zełenski przeprosi za Wołyń.
Rzeczywiście, wielki temat trudnej historii nie został do tej pory właściwie zamknięty. Dla przyszłych relacji warto go zamknąć, choćby po to, by po obu stronach granicy nie wykorzystywano go politycznie do rozbudzania złych nastrojów. Wprawdzie zaraz po eskalacji agresji rosyjskiej politykom Konfederacji w Polsce to nie wyszło, choć próbowali rozhuśtać antyukraińskie postawy, ale teraz badania pokazują, że nastroje się nieco zmieniają i Polacy zaczynają odczuwać pewną rezerwę wobec uchodźczyń i uchodźców. A idzie kampania wyborcza i tę rezerwę politycy z intencjami skierowanymi na zadymę mogą chcieć zamienić w coś więcej za pomocą niepodsumowanych historycznych wydarzeń.
Jednak druga, równie ważna, a chyba wręcz ważniejsza sprawa jest taka, że choć zawsze padały argumenty „to nie jest dobry moment”, to teraz jest on wyjątkowo zły. Czy społeczeństwo doświadczone ludobójstwem (nawet jeśli wciąż nie zakwalifikowano prawnie słuszności używania tego słowa), wojną, walczące o życie jest teraz gotowe na przepraszanie za inne mordy?
Być może prezydent Ukrainy jest gotów podjąć ten temat i mówić o nim, składać deklaracje, jak zrobił to wczoraj, być może nadejdzie też taki dzień, w którym prezydenci Polski i Ukrainy wejdą na symboliczny most graniczny i nawzajem się przeproszą, a będzie to gest poprzedzony uczciwą historyczną debatą. To jest bardzo potrzebne, a nawet konieczne. Ale teraz oczekiwanie tylko i wyłącznie jednostronnej skruchy za zbrodnie innych pokoleń i jednej tylko strony wydaje się zmierzać ku utrudnieniu relacji, a nie definiowaniu ich na nowo, stosownie do olbrzymich wyzwań politycznych.
Zboże
Ten z kolei zupełnie przyziemny i aktualny temat również jest zaniedbany i dlatego stał się palący. Od dawna było wiadomo, że przez Polskę będzie się odbywał transport ukraińskiego ziarna. Sprawa była równie potrzebna, co trudna, bo trzeba było zorganizować ją tak, by nie ucierpieli na tym polscy rolnicy. Właśnie zapowiada się na to, że ucierpią, bo porty nie dają rady wysyłać zboża dalej, magazyny są zajęte, do tego dochodzi nierozładowany węgiel, a rolnikom zapowiadają się wielkie żniwa.
Tylko czy to jest temat dla prezydentów i to właśnie teraz? Nie wydawało się dziwne, że traktowano priorytetowo sprawę umożliwienia wywiezienia zboża z Ukrainy. Chodzi o bezpieczeństwo żywnościowe, o uratowanie handlu zagranicznego kraju, który jest dewastowany na wiele innych sposobów. Kraju ważnego politycznie i pod kątem bezpieczeństwa całej Europy. Ale to, że transport przez Polskę napotyka na problemy, to raczej już chyba sprawa stosownych ministrów. Zełenski rozmawiał na ten temat z premierem Mateuszem Morawieckim, jednak szczegóły nie należą do niego.
Temat zboża jest ważny dla polskich rolników, wymaga załatwienia. Tym bardziej stwarza pokusę, by wykorzystywać go w politycznej walce o polską wieś. A ta się właśnie rozkręca, bo wieś jest do odbicia PiS-owi. To tam partia rządząca zbiera głosy i to tam głosy chciałyby zbierać inne partie i związane z nimi organizacje. Można się więc spodziewać, że niezależnie od tego, co będzie najlepsze dla rolników, sprawa zboża będzie jeszcze długo gorąca.
Ale czy na pewno o tym powinien przede wszystkim mówić Wołodymyr Zełenski występujący w Warszawie?
Zmiana sił w Europie
Wizyta prezydenta Ukrainy w Polsce jest okazją do rozmowy o relacjach między naszymi państwami w bardzo ważnym kontekście. Wraz z wojną w Ukrainie i zrzuceniem maski przez Rosję następuje przebudowa znaczeń, sił, sojuszy, a w tym – pozycji międzynarodowej Polski. Wdzięczność za pomoc, wspólna trudna historia i problemy polskiego rolnictwa to ważne tematy, ale przed nami są tematy kolosalne. Prezydent Ukrainy zdaje się to wyzwanie dostrzegać, tak też można było interpretować jego przemówienie. Czy polscy politycy będą umieli je udźwignąć? Oby nie okazało się, że najważniejsze znowu są najbliższe wybory.
* Zdjęcie użyte jako ikona wpisu: profil facebookowy Kancelarii Prezydenta RP