Szanowni Państwo! 

Przesłuchanie Shou Chewa w amerykańskim Kongresie było największym tego rodzaju spektaklem od czasu, gdy na pytania amerykańskich parlamentarzystów odpowiadał szef Facebooka Mark Zuckerberg. Chew jest prezesem TikToka, jednej z największych i najszybciej rozwijających się platform społecznościowych na świecie. W ostatnich tygodniach z nową siłą wróciła dyskusja: czy Stany Zjednoczone zakażą używania tej aplikacji? 

Debata na temat TikToka ma dwa główne kierunki. Po pierwsze, na ile właścicielka aplikacji, firma ByteDance, pozostaje zależna od chińskiego państwa. Spółka broni się, że chociaż w przeszłości była chińska, to w wyniku zmian właścicielskich już nie jest. Prezes TikToka jest zresztą Singapurczykiem. Jednak chińskie władze ogłosiły w odpowiedzi na informacje o możliwej sprzedaży TikToka amerykańskim spółkom, że tego rodzaju transfer technologii byłby niedopuszczalny bez ich zgody. Pytanie, czy spółka kooperuje lub kooperowałaby z chińskim rządem, jest zatem co najmniej otwarte. Co ciekawe, TikTok nie działa w Chinach, istnieje tam jego odpowiednik Douyin, różniący się niektórymi funkcjami i zasadami użytkowania. 

Z powyższym związane jest pytanie, na ile Chiny są lub będą otwarcie wrogie wobec Zachodu. Jeśli bowiem definiujemy sytuację w taki sposób, że należy ograniczyć wpływy Chin w społeczeństwach zachodnich, ze względu na zagrożenie bezpieczeństwa przez ten kraj, wówczas debata staje się znacznie szersza – dotyczyć będzie wszystkich aspektów chińskiej obecności w krajach Zachodu, a nie tylko TikToka.

Jak na razie rządy kolejnych krajów zachodnich ogłosiły zakaz posiadania aplikacji na telefonie przez urzędników państwowych. Tego rodzaju ograniczenia wprowadzono w instytucjach Unii Europejskiej, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Australii i szeregu państw europejskich. W 2020 roku zakaz TikToka na w kraju wprowadziły Indie, podobnie jak w przypadku kilkudziesięciu innych chińskich aplikacji. W Polsce Rada do spraw Cyfryzacji przy Ministerstwie Cyfryzacji przyjęła uchwałę, która wzywa rząd do wprowadzenia zakazu instalowania TikToka na sprzęcie zakupionym z publicznych pieniędzy. 

Po drugie – jest pytanie o prawa obywatelskie, które nie dotyczy relacji właścicielskich. W tym kontekście chodzi o sprawy takie jak zdrowie publiczne albo ochrona danych osobowych. O TikToku mówi się czasem, że jest szczególnie uzależniający – młodzi ludzie mają na nim spędzać wyraźnie więcej czasu niż w innych serwisach, które w odpowiedzi upodabniają się do rywala. Jednak aplikacja jest w tym kontekście przede wszystkim przykładem szerszego fenomenu wielkich platform społecznościowych, które łączy wspólny model biznesowy. Wszystkie platformy, które monetyzują naszą uwagę, mają interes w tym, abyśmy patrzyli w ekran jak najdłużej – i nieraz mogą wykorzystywać w tym celu metody, które są szkodliwe z punktu widzenia praw obywatelskich. 

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” rozmawiamy o tym, jaką politykę należy przyjąć wobec TikToka – i o tym, jak media społecznościowe wpływają na zdrowie psychiczne dzieci. 

Katarzyna Szymielewicz, szefowa Fundacji Panoptykon, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem mówi o problemach z TikTokiem i innymi mediami społecznościowymi z punktu widzenia praw obywatela i konsumenta. Opowiada również o tym, w jaki sposób można by stworzyć lepszy i zdrowszy krajobraz mediów społecznościowych. Wymienia w tym kontekście cztery poziomy zmian. Po pierwsze, większa jawność. Po drugie, zasada safe defaultczyli domyślne ustawienia algorytmu, które są bezpieczne dla użytkownika. Po trzecie, większe możliwości indywidualizacji doświadczenia w mediach społecznościowych – tak abyśmy to my kontrolowali algorytm, a nie algorytm nas. Wreszcie, zmiany kierujące platformy w stronę promowania wysokiej jakości treści w interesie zdrowia publicznego. 

Magdalena Bigaj, autorka książki „Wychowanie przy ekranie. Jak przygotować dzieci do życia w sieci?”, w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin mówi o tym, w jaki sposób TikTok i inne media społecznościowe wpływają nie tylko na życie dzieci i młodzieży, ale nas wszystkich. Jak przekonuje, „biznes odzieżowy na pewno nie spodziewał się dziesięć lat temu, że będzie musiał spowiadać się, gdzie szyje, co szyje, za jakie pieniądze i w jakich warunkach. […] Grzmię o tym TikToku nie po to, by go zlikwidować, ale aby wymusić zainwestowanie przez niego większych środków w odpowiednie rozwiązania na rzecz bezpieczeństwa użytkowników”.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”