14 kwietnia Władimir Putin podpisał ustawę, która zmieniła reguły wzywania Rosjan do wojska. Do tej pory, wezwanie – w dużym uproszczeniu – trzeba było wręczyć do rąk powoływanego, a ten musiał być świadom jego wręczenia. Można było więc uniknąć koszar tak długo, jak udawało się uniknąć kontaktu ze służbami porządkowymi. 

Teraz rosyjskie władze uprościły cały proces. Do doręczania wezwań nie trzeba już angażować policjantów, którzy do tej pory „łowili” potencjalnych poborowych na mieście. Powołania trafiać będą w elektronicznej formie na indywidualne konto obywatela przez państwową aplikację służącą między innymi do rejestrowania wizyt u lekarza. Niezależnie od tego, czy powoływany zaglądał do serwisu czy nie, wezwanie zostanie uznane za doręczone siedem dni po jego wysłaniu. Od tego momentu taka osoba nie będzie mogła wyjechać z kraju. Jeśli zaś nie pojawi się w komisji w przeciągu dwudziestu dni, władze odbierają jej kolejne prawa – chociażby możliwość sprzedaży nieruchomości. Za systematyczne ignorowanie wezwania grozi więzienie – od trzech do pięciu lat. 

Cyfryzację procesu tłumaczy się koniecznością uporządkowania bałaganu, którego nie uniknięto we wrześniu, kiedy ogłoszono „częściową mobilizację”. Komisje wojskowe często nie były w stanie nawet policzyć, ilu poborowych mogą wezwać. Teraz ma to zostać ułatwione za pomocą ogromnej bazy danych, do której trafi każdy mężczyzna – od momentu osiągnięcia pełnoletności bądź otrzymania rosyjskiego obywatelstwa. Dane będą dostarczane przez cały szereg instytucji: służbę podatkową, ministerstwa, zakłady pracy czy placówki edukacyjne. 

Wybór między frontem a więzieniem

Ustami swoich przedstawicieli władza uspokaja – cyfryzacja procederu ma po prostu ułatwić proces wzywania rekrutów na regularne, odbywające się dwa razy w roku, pobory. To jednak marna pociecha. Prezydencki dekret o mobilizacji z poprzedniego roku wciąż obowiązuje. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby jednym kliknięciem do koszar wezwać kolejne dziesiątki tysięcy potencjalnych żołnierzy.

Rosyjski Lewiatan po raz kolejny wykorzystuje cyfrowe macki, aby dosięgnąć każdego ze swoich poddanych. Jego funkcjonowanie jest w całości podporządkowane logice wojny, stąd przekształcenie istniejącej machiny biurokratycznej w jedną wielką komisję wojskową.

To kolejny krok w kierunku pełnej militaryzacji kraju, która rozpoczęła się w lutym 2022 roku. Ci, którzy mimo wszystko nie wyjechali i starali się przeczekać sytuację, ukrywając się, otrzymali teraz kolejny powód, żeby jak najszybciej spakować walizki. Zmuszając do emigracji, dyktatura poniekąd pozbywa się coraz węższego grona swoich przeciwników. W momencie zamknięcia granic, Kreml każe bowiem wybrać: front albo więzienie. 

Bezsilna opozycja nie ma już do kogo mówić 

Dokręcanie śruby skutkuje również tym, że emigranci mają coraz mniej powodów, aby kiedykolwiek do Rosji wrócić. Wprowadzająca cyfrowe wezwania ustawa zabrania obrotu nieruchomościami tym, którzy nie stawili się na komisji – ci, którzy uciekną, nie będą, więc mogli sprzedać swojego majątku. Ich potencjalne wywłaszczenie to kolejny cios wymierzony w tych, którzy myślą o obywatelskim nieposłuszeństwie. Do tego wystarczy przecież umotywować decyzję zarzutami o szpiegostwo, doszukując się u danego zbiega „ekstremistycznych” postów w mediach społecznościowych. 

Emigracyjna opozycja nawołuje, aby z Rosji wyjeżdżali wszyscy – i to jak najszybciej. Teraz albo nigdy. Wezwania do oporu są marginalne, co zresztą jest znamienne dla dwóch rosyjskich rzeczywistości, które mają ze sobą niewiele wspólnego: emigracyjnej oraz tej krajowej. Opozycja w Rosji fizycznie nie istnieje, istnieją wyłącznie rosyjscy opozycjoniści za granicą. W miarę jak kraj wyludnia się z tych, którzy nie chcą iść w kamasze, działacze antyputinowskiego oporu tracą audytorium, do którego mogliby się zwracać. 

Opozycjoniści, którzy pozostali w Rosji i mogliby animować jakikolwiek sprzeciw, siedzą. Najważniejszy z nich, Aleksiej Nawalny, może też niedługo umrzeć, podtruwany przez służbę więzienną. Jego śmierć najprawdopodobniej nie wywołałaby silnego wstrząsu na rosyjskich ulicach – przede wszystkim dlatego, że liderzy jego struktur również uciekli, czemu trudno się dziwić.

Kreml zaś wciąż ma instrumenty i zdolność do przeprowadzenia mobilizacji w taki sposób, aby uniknąć negatywnych reperkusji w postaci społecznego buntu. Do wojska najpewniej będą powoływać tak jak do tej pory, stopniowo i z korzyścią dla przedstawicieli narodowości rosyjskiej z dużych ośrodków. W kamasze brać się będzie mniejszości etniczne oraz mieszkańców biednych regionów – tych, którzy nie mają jak przeciwstawić się brance. 

Eskapizm, bohaterstwo bądź desperacja

W wypadku braku istotnego oporu, Kreml zapewni sobie rekrutów do maszyny wojennej i przedłuży swoje istnienie. Wobec tego, rosyjskie społeczeństwo do tej pory obrało trzy różne strategie przetrwania, które trafnie podsumował dziennikarz Aleksander Morozow.

Po pierwsze, niewielka część Rosjan ucieka się do „gestów desperacji”, takich jak podpalenia komisji wojskowych. Inni, także nieliczni, odznaczają się niepomiernym bohaterstwem – chodzi tu głównie o tych opozycjonistów, którzy nie uciekli i w efekcie poszli siedzieć.

Jest też trzecia strategia – wybierany najczęściej „eskapizm”. Wyjazd za granicę, wewnętrzna emigracja, zacieranie śladów o swojej przeszłości w sieci. Morozow opisuje to następująco: „pozostali […] kładą się na ziemi i próbują nie zwracać na siebie uwagi”. To właśnie ta apatyczna reakcja pozwala Kremlowi na dalsze trwanie i prowadzenie wojny.

Nie można wykluczyć, że eskapizm przepoczwarzy się w częstsze „gesty desperacji”, które przybiorą na sile w rzeczywistości zamkniętych granic. Jesienią władze musiały zareagować na antymobilizacyjne protesty w Dagestanie, kiedy to miejscowa ludność ujęła się za branymi do wojska mężczyznami. Struktura etniczna powoływanych świadczy o tym, że Kreml urządza wielu mniejszościom czystej rasy genocyd.

Skala oporu zależy jednak w główne mierze od tego, w jakich proporcjach władze będą dawkować przemoc i strach. Póki co, robią to, właściwie nie ryzykując utratą kontroli nad militaryzacją kraju. Rosyjscy obywatele są zakładnikami Kremla, teraz wyzbytymi z możliwości ucieczki dokądkolwiek. Cyfryzacja poboru potwierdza obrany przez władzę kurs na odgrodzenie się Rosji od całego świata.

 

Źródło ikony wpisu: commons.wikimedia.org. Na zdjęciu Lider rosyjskiej opozycji Aleksiej Nawalny, autorstwa Evgeny Feldman.