W końcu kwietnia opublikowałem na łamach „Kultury Liberalnej” felieton poświęcony porażce w wyborach samorządowych Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin oraz liderowi tego ugrupowania Waldemarowi Tomaszewskiemu.
Pisałem wówczas: „[…] ostatnie wybory samorządowe na Litwie pokazały, że AWPL nie ma już wyłączności na głosy polskiej diaspory. Ta narodowo-chrześcijańska partia, która właściwie zawsze reprezentowała wobec władz litewskich postawę opozycyjną, okazuje się współcześnie coraz mniej atrakcyjną propozycją polityczną dla Polaków na Litwie. Powinna to być ważna wskazówka dla władz w Warszawie, które przez wiele lat tylko w AWPL widziały reprezentację litewskich Polaków”.
Podczas majowej wizyty polskiego premiera na Litwie okazało się, że polskie władze nadal jedynie w Tomaszewskim oraz jego ugrupowaniu widzą reprezentację Polaków mieszkających na Litwie. Świadczy o tym przyznanie Odznaki Honorowej za zasługi dla Polonii i Polaków za Granicą jawnie prorosyjskim Waldemarowi Tomaszewskiemu oraz Stanisławowi Pieszce. Obaj politycy byli odznaczani przez polskie władze już wcześniej. Waldemar Tomaszewski został między innymi odznaczony Krzyżem Oficerskim w roku 2001 (nie przyjął wtedy tego odznaczenia, o czym nieco później) i Komandorskim w 2009. Z kolei Stanisław Pieszko w roku 2022 został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP.
Zasługi dla Moskwy, nie dla Warszawy
Problem w tym, że honorowany przez polskie władze lider AWPL od lat współpracuje czynnie z proputinowskim Aliansem Rosjan na Litwie, a Stanisław Pieszko był jednym z tych deputowanych do Rady Najwyższej Litwy, który w 1990 roku nie poparł proklamowania litewskiej niepodległości. Zasługi tych dwóch osób dla Polonii oraz Polaków za granicą są co najmniej wątpliwe. Ich działalność cieszyć może Moskwę, a nie Warszawę.
Ostro skomentował to w mediach społecznościowych Andrzej Pukszto, politolog z Wilna, aktywny działacz społeczności polskiej na Litwie: „Wstyd i hańba, że w tak ważnym dla Polaków Dniu, putinowiec Tomaszewski otrzymuje odznaczenie Państwa Polskiego”.
Podobnie na odznaczenie Tomaszewskiego zareagowali Polacy z Litwy, którym z polityką AWPL od dawna już nie było po drodze. Decyzja polskich władz była dla tej części Polaków zaskoczeniem i przyjęta została z konsternacją.
Zgrzyt na wysokim szczeblu
Co więcej, premier Litwy Ingrida Šimonytė była obecna w Domu Polskim podczas majowych uroczystości, ale nie została poinformowana o osobach, które otrzymają Odznaki za Zasługi dla Polonii i Polaków za Granicą. Na wiadomość o tym, kto będzie odznaczany, litewska premier opuściła spotkanie.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Republiki Litewskiej nie ogłosiło żadnego oficjalnego oświadczenia w sprawie odznaczeń. Źródło dyplomatyczne przekazało jednak, iż Gabrielus Landsbergis, szef litewskiego resortu spraw zagranicznych, podczas spotkania z Konstantym Radziwiłłem, nowym polskim ambasadorem na Litwie, zwrócił uwagę na niestosowność tych odznaczeń. Trudno się dziwić, skoro obaj wyróżnieni panowie od lat odnoszą się do litewskiej państwowości, delikatnie mówiąc, sceptycznie.
AWPL zaskarbiła sobie przychylność polityków polskiej prawicy ciągłym odwoływaniem się do tradycji narodowej i chrześcijańskiej. Na początku swojej aktywności politycznej Waldemar Tomaszewski pozycjonował się jako skrajny antykomunista. Pamiętam, jak podczas uroczystości wręczania odznaczeń w warszawskim Pałacu Prezydenckim, w roku 2001 w dziesiątą rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską i Litwą, w obecności Valdasa Adamkusa, ówczesnego prezydenta Litwy i Aleksandra Kwaśniewskiego, odmówił przyjęcia z rąk polskiego prezydenta Krzyża Oficerskiego. Twierdził wówczas, że od polityka o komunistycznej przeszłości nie chce żadnych odznaczeń.
Prorosyjskość za polskie pieniądze
Przychylność polskiej prawicy wiązała się również z wsparciem finansowym, dzięki któremu AWPL przerodziła się w partię o charakterze wodzowskim, z biegiem lat dryfującą coraz bardziej w kierunku pozycji antylitewskich i prorosyjskich. Sygnały świadczące o tym docierały do Warszawy od dawna, ale – jak widać – nie miały wielkiego wpływu na postawę obecnych władz polskich wobec Tomaszewskiego.
Być może dlatego, iż rządzącym trudno przyznać się do błędu w wyborze strategicznego partnera pośród polskiej diaspory na Litwie. Taka zmiana frontu nieuchronnie pociągnęłaby za sobą pytanie o to, kto odpowiada za fakt, iż publiczne pieniądze wspierają projekt polityczny, który stawia polską mniejszość na Litwie w gronie ugrupowań antylitewskich i prorosyjskich.
Należy powiedzieć jasno, że polityka nagradzania przez Warszawę działaczy pokroju Waldemara Tomaszewskiego oraz Stanisława Pieszki jest wbrew polskiej racji stanu, ponieważ antagonizuje Polskę i Litwę oraz wspiera ugrupowania jawnie prorosyjskie na Litwie.
Polski rząd działa wbrew swoim interesom
Jednocześnie powstaje przekonanie, że odznaczanie osób, które nie widzą nic niewłaściwego w noszeniu wstążek gieorgijewskich, symbolu kojarzonego jednoznacznie z rosyjską agresją na Ukrainę, oznacza akceptację ich polityki przez Warszawę.
Taka aktywność stoi w sprzeczności z deklarowaną przez Polskę polityką zagraniczną i stwarza wrażenie kompletnej niespójności działania naszego kraju w relacjach z litewskim sąsiadem. Nic dziwnego, że przedstawiciele tej części polskiej mniejszości na Litwie, którzy nie identyfikują się z wątpliwą orientacją polityczną AWPL, czują się rozgoryczeni po majowych uroczystościach w Wilnie. A to właśnie oni budują rzeczywiste mosty w relacjach pomiędzy Polską i Litwą.