Precz z pandemią, podatkami i LGBT! – to, co brzmi jak lista postulatów Konfederacji, jest skrótem najważniejszych postulatów Rona DeSantisa, jednej z gwiazd Partii Republikańskiej.
Z pewnością nie można mu odmówić ambicji. Walcząc o miejsce w Białym Domu, będzie musiał pokonać dwóch prezydentów – byłego (a potencjalnie również przyszłego) i obecnego. Donald Trump ogłosił już wcześniej swój trzeci start w wyborach prezydenckich, a Joe Biden będzie ubiegał się o reelekcję.
Trump z mózgiem
DeSantis przez wielu wyborców był uważany za świetnego kandydata. Podobny do Trumpa, ale pozbawiony wielu jego wad. Skrajny i radykalny, ale w bardziej przystępnej formie. Stąd czasem określano go jako „Trumpa z mózgiem, ale bez dramy”.
Z wykształcenia jest prawnikiem, absolwentem Yale i Harvardu, miał również epizod w Marynarce Wojennej i prokuraturze stanowej, a swoją karierę polityczną rozpoczął w 2012 roku, z powodzeniem startując do Izby Reprezentantów. W 2018 roku zdobył republikańską nominację do wyborów na gubernatora Florydy i następnie pokonał kontrkandydata demokratów.
Na tym stanowisku dał się poznać jako sprawny gospodarz. Ale także jako zażarty przeciwnik osób LGBT+ oraz „ideologii woke”. Stoczył również częściowo zwycięską batalię z Disneyem, pozbawiając korporację stanowych przywilejów podatkowych. Jego gwiazda rozbłysła jednak w pełni podczas pandemii covid-19.
DeSantis ostro sprzeciwiał się regulacjom antypandemicznym narzucanym przez rząd federalny. Uosobieniem zła stał się dla niego dr Anthony Fauci, główny doradca Białego Domu w zakresie walki z koronawirusem, stąd hasła, że „Floryda opowiada się za wolnością, nie Faucismem”. Decyzją gubernatora firmom na terenie stanu zakazano wymagania certyfikatów szczepień przeciwko covid od swoich pracowników.
DeSantis nie wykorzystał słabości Trumpa
Paradoksalnie, to właśnie Donald Trump w dużej mierze przyczynił się do popularności DeSantisa, chwaląc go za sukcesy gospodarcze, obniżki podatków czy wspierając jego ponowną kandydaturę na gubernatora Florydy w 2022 roku.
Blask nowej gwiazdy Partii Republikańskiej w pewnym momencie przyćmił samego Trumpa. Wydawało się, że republikanie, po przegranych wyborach prezydenckich i niesatysfakcjonującym wyniku jesiennych wyborów uzupełniających do Kongresu, odetną się od byłego prezydenta i postawią na DeSantisa.
„The New York Post”, gazeta wydawana przez imperium Ruperta Murdocha, po listopadowych wyborach wyśmiała Trumpa na swojej okładce, obwiniając go za kiepski wynik, jednocześnie publikując nagłówek „DeFUTURE” na cześć gubernatora Florydy.
Możliwe, że gdyby wtedy DeSantis ogłosił swoją kandydaturę na prezydenta USA, jego sytuacja wyglądałoby obecnie korzystniej. Przespanie korzystnego momentu przyczyniło się do tego, że zwolennicy Trumpa nie odcięli się od niego i za porażkę obwinili kierownictwo Partii Republikańskiej. Były prezydent zaczął również ostro i w swoim stylu krytykować DeSantisa, oskarżając go między innymi o to, że… jadł budyń palcami.
Zarzuty wzmacniają Trumpa
Co więcej, Donald Trump został formalnie postawiony w stan oskarżenia, w związku ze sprawą dotyczącą zapłaty dla byłej gwiazdy porno, Stormy Daniels, w zamian za nieinformowanie mediów o romansie, który łączył ją z Trumpem.
Taki kryzys pogrążyłby notowania większości polityków, ale poparcie Trumpa wśród republikanów wzrosło. Przypomnijmy, że większość wyborców Partii Republikańskiej uważa, że to Trump wygrał wybory prezydenckie w 2020 roku, a zwycięstwo zostało mu „ukradzione” przez Joe Bidena.
Z tego powodu rozpoczęty w Nowym Jorku proces byłego prezydenta to dla wielu z nich kolejny etap walki z „prawniczą kastą” i „liberalnym establishmentem”.
Kopia vs. oryginał
Co więcej, przeciwko Trumpowi toczą się również inne postępowania, z potencjalnie znacznie poważniejszymi zarzutami, włącznie z podżeganiem do ataku na Kapitol z 6 stycznia 2021 roku oraz próbą wpływania na wynik wyborów prezydenckich w Georgii.
Trudno powiedzieć, jak długo kłopoty prawne Trumpa będą działały na jego korzyść. DeSantis ma przed sobą bardzo trudne zadanie, chociaż prawybory oficjalnie rozpoczną się dopiero w lutym 2024 roku. Obecnie Trump ma nad swoim najpoważniejszym konkurentem niemal dwukrotną przewagę w republikańskich sondażach poparcia.
Gubernator Florydy musi więc walczyć o zmobilizowany elektorat Trumpa, inaczej nie uda mu się zdobyć nominacji, a jednocześnie nie krytykować nadmiernie samego prezydenta. Z kolei podobieństwa do Trumpa, teraz mogą zacząć działać na jego niekorzyść. Bo jeśli są do siebie tak podobni, to po co wybierać kopię, a nie oryginał?