Ta książka mogła w ogóle nie powstać lub mogły powstać liczne jej wersje, bowiem wiele pisarek i badaczek od dawna chciało ją napisać. Na szczęście okazało się, że kobiety potrafią ze sobą wspaniale współpracować i dlatego my dziś możemy czytać zbiór portretów bojowniczek z getta, przygotowany przez czternaście różnych autorek, które na co dzień zajmują się herstorią, badaniem Zagłady, pisaniem o osobach wykluczonych.
Bohaterkami tej książki są: Tosia Altman, Regina Fudem, Mira Fuchrer, Rywka Pasamonik, Niuta Tajtelbaum, Dorka Goldkorn, Chajka Bełchatowska, Cywia Lubetkin, Bronka Feinmesser, Frania Beatus oraz Pnina Grynszpan-Frymer, ale także wiele bezimiennych kobiet – bohaterek, które wpłynęły na życie wielu.
Każdy rozdział można czytać jako zupełnie osobny portret-biografię, ale tak naprawdę wszystkie te życiorysy uzupełniają się i dopiero przeczytane razem dają obraz powstania w getcie oczami kobiet i pokazują, jak bardzo czuły się współodpowiedzialne za siebie i za innych i jak ważna była ich współpraca.
Współodpowiedzialność, współpraca
Powstanie w getcie to przede wszystkim dwa nazwiska – Marek Edelman oraz Mordechaj Anielewicz. A także dwie postawy, wybory czy może zrządzenia losu. Ten pierwszy przeżył i mógł opowiedzieć swoją historię, a także historię Anielewicza. Opowieść Edelmana przez dekady była właściwie tą jedyną, bo wysłuchaną. W końcu przeżyli też inni. I inne – ale one bardzo rzadko (lub wcale) zabierały głos. Teraz go otrzymały.
Autorki portretów: Zuzanna Hertzberg, Kalina Błażejowska, Agnieszka Haska, Monika Tutak-Goll, Agnieszka Dauksza, Patrycja Dołowy, Joanna Ostrowska, Magdalena Kozłowska, Natalia Judzińska, Agnieszka Glińska, Karolina Sulej, Katarzyna Czerwonogóra, Anna Szyba, Karolina Szymaniak i Hanka Grupińska nie miały łatwego zadania. Zrekonstruowanie losów bojowniczek wymagało od nich śledzenia drobiazgów, składania opowieści z fragmentów, bazowania na pojedynczych zdaniach porozrzucanych po różnych dokumentach, najczęściej przytaczanych przez innych. Bojowniczki rzadko opowiadają o sobie. Częściej mówią o nich inni. One same wspominają swoje koleżanki, zawsze z ogromnym podziwem. Były nauczycielkami, społeczniczkami, sanitariuszkami, łączniczkami, a więc wielu uważało ich pracę za mniej ważną, bo nie na pierwszym froncie walk.
Nic bardziej mylnego. Te dziewczyny (najczęściej miały kilkanaście lat, większość nie przekroczyła trzydziestu) uczyły się chociażby, jak używać broni. To, że rzadko brały ją do rąk wiązało się po prostu z tym, że w getcie jej zwyczajnie nie było. Dlatego radziły sobie w inny sposób – robiły koktajle Mołotowa, produkowały żarówki napełnione siarką i dynamitem czy butelki z kwasem solnym. Często wyznaczano im też zadania potajemnego wyjścia z getta, po to, by z narażeniem życia wynieść informacje, zdobyć broń czy żywność. To bowiem one (często mimo semickich rysów) miały według kolegów większą szansę na udane kłamstwo. Nikt przecież nie mógł naocznie przekonać się, że są Żydówkami, w przeciwieństwie do żydowskich mężczyzn, którzy byli obrzezani.
Warto również pamiętać, że praca łączniczki była bardzo niebezpieczna, ale też często kluczowa. Doskonałym przykładem jest tu Tosia Altman, która pojawiała się w różnych gettach w całej Polsce, gdzie była witana zarówno z niedowierzaniem (jakim cudem się tu dostała), jak i ogromną radością, przynosząc innym nadzieję, że opór jest możliwy i ma głęboki sens.
Nie występują w napisach końcowych
Jedną z bohaterek, które być może niektóre i niektórzy z nas kojarzą, jest Mira Fuchrer. Jej nazwisko pojawiało się często, kiedy mowa była o stojącym na czele Żydowskiej Organizacji Bojowej Mordechaju Anielewiczu. Mira była jego życiową partnerką i to w tym kontekście do dziś mówią o niej inni. A przecież była to postać niezwykła – odważna, działająca, niezależna. Monice Tutak-Goll udaje się przywołać monolog bojowniczki, który ta wygłosiła, ukrywając się w piwnicy w 1942 roku:
„[…] Pamiętajcie, naszym celem jest zawsze – do ostatniej chwili – pozostać wiernym ideałom szomra i mianu człowieka. Nie wolno nam ugrząźć w bagnie degradacji moralnej. Nie odstąpimy od zasad, które nas ukształtowały. Nadal będziemy dążyć ku naszym ideałom, jako ludzie wolni. Nie poddamy się i nie upokorzymy przed wrogiem, który chce naszej zagłady. Możliwe, że rozstaniemy się i więcej nie zobaczymy… Pamiętajcie! Nie jest trudno walczyć, gdy ma się poparcie innych, gdy ma się w swoim otoczeniu pomocnych przyjaciół. Najcięższą próbą będzie dla was chwila, w której pozostaniecie z wrogiem sam na sam […]” [s. 82].
Tak mówi i zagrzewa do walki prawdziwa przywódczyni, która nie boi się zginąć dla sprawy. Nie jest niczyim cieniem, dodatkiem do mężczyzny. Jest niezależną, odważną kobietą. I właśnie na takim portretowaniu koncentrują się autorki tej książki, podkreślając, że wymazywanie czy przemilczenie jest często związane także z tym, że te dziewczyny i kobiety miały według innych „złe” pochodzenie, poglądy czy robiły „za mało”, aby znaleźć się na kartach historii. One jednak również ginęły w pierwszym szeregu. I to w imię tego, w co uparcie wierzyły – godności i wolności.
Pamięć jest zawsze po stronie żywych
Niektóre z bohaterek tej książki przeżyły powstanie, choć większość zginęła w walce. W książce widzimy bardzo różne osoby, które dokonywały rozlicznych, często zupełnie odmiennych wyborów, działały w przeróżnych organizacjach, ale ich losy splatają się w jedną historię. I jest to nieco inna historia niż ta pisana przez mężczyzn, bo jej akcenty są inaczej rozłożone, a białe plamy, urwane wątki sprawiają, że te opowieści są jeszcze bardziej przejmujące i otwierają drzwi do kolejnych badań i poszukiwań.
„Pamięć – pisze Patrycja Dołowy w swojej opowieści o Niucie Tajtelbaum – chociaż dotyczy umarłych, jest zawsze po stronie żywych. Ten, kto przeżyje, kto znajdzie się w odpowiednim momencie, w odpowiednim czasie, kto dostanie głos, kogo usłyszą – ten będzie snuł opowieść” [s. 131]. Miejmy więc nadzieję, że to dopiero początek opowieści o zapomnianych kobietach z getta.
Książka:
„Kwestia charakteru. Bojowniczki z getta warszawskiego”, red. Sylwia Chutnik i Monika Sznajderman, Czarne, Wołowiec 2023.