Helena Łazarska, „w śpiewie nie można być egoistycznym”

Helena Łazarska zmarła w październiku 2022 roku. W jej karierze solowej od 1964 roku do jej zakończenia w połowie lat osiemdziesiątych nie brakowało znaczących sukcesów, ale świat muzyczny zapamiętał ją głównie jako twórczynię Konkursu im. Ady Sari, a przede wszystkim jako wybitnego pedagoga śpiewu. 

Działalność pedagogiczną rozpoczęła już w latach siedemdziesiątych. W 1987 roku zaczęła pracę w Mozarteum w Salzburgu zaś od 1991 roku prowadziła klasę śpiewu w Universität für Musik w Wiedniu. Na obu uczelniach profesor Łazarska była cenioną specjalistką, ale i postacią barwną, bohaterką licznych anegdot. Niektórzy mówili o niej „urocza”, ale chodzi chyba o to, że była uroczo ekscentryczna. 

Ceniła punktualność i nie tolerowała niedouczonych studentów. Na jej lekcjach konieczna była bezwzględna znajomość tekstu muzycznego i słów oraz ich odpowiednia wymowa w każdym z języków; podobno wyrzucała z lekcji tych, którzy nie spełniali tych dwóch podstawowych wymagań. 

Natomiast do problemów wokalnych podchodziła z wielkim zrozumieniem. Pracowała ze studentami nad stylem wykonania i techniką wokalną z wielkim poświęceniem i cierpliwością. Mówiła, że „jeśli źle śpiewają, to dlatego, że źle ich ktoś nauczył”. 

Talent do uczenia się ma albo nie

Była krytyczna wobec większości polskiego środowiska nauczycieli śpiewu na uczelniach muzycznych, kwestionując ich dorobek wokalny i metody nauczania. Nie bała się stawiać tej sprawy jasno. Zdaniem Łazarskiej nie można dobrze uczyć, kiedy zna się maleńką część repertuaru i ma się poważne braki w technice wokalnej. 

Zarazem uważała, że wybitni śpiewacy czasem bywają złymi pedagogami – jak mówiła „talent do uczenia nie jest tym samym co talent do śpiewania i albo się go ma, albo nie”. Zawsze podkreślała, że bycie nauczycielem śpiewu niesie ze sobą dużą odpowiedzialność.

Utyskiwała, że przedkłada się „duży głos” nad dobrą technikę i muzykalność – słuch i wyczucie stylu. Uważała, że to niszczy sztukę śpiewu, podobnie jak egoizm wykonawców, „kochaj muzykę w sobie, a nie siebie w muzyce” – mówiła. 

Nieudany eksperyment 

Dni Sztuki Wokalnej im. Ady Sari, które w końcu przekształciły się w Międzynarodowy Konkurs Wokalny, przez ponad trzydzieści lat ewoluowały. Prof. Łazarska zasiadała w jury wielu konkursów, spośród których najbardziej ceniła ten odbywający się w ‘s-Hertogenbosch; było to źródło inspiracji do reformowania Konkursu im. Ady Sari. 

Przez wiele lat Łazarska starała się budować rangę Konkursu Ady Sari zapraszać do jury nieprzeciętnych śpiewaków, w tym gronie znaleźli się między innymi Krystyna Szostek-Radkowa, Hanna Rumowska, Halina Słonicka, Bogdan Paprocki, a dzięki międzynarodowej sieci kontaktów udało się Łazarskiej do prowincjonalnego Nowego Sącza ściągnąć takie osobistości, jak Gundula Janowitz, Walter Berry, Luigi Alva, a nawet Birgit Nilsson!

Konkurs im Ady Sari ewoluuje, a ta edycja była eksperymentem – w poszukiwaniu szerszej publiczności, czy też zwiększenia rangi konkursu, przesłuchania finałowej rundy odbyły się w Operze Krakowskiej, dotychczas konkurs nie wychodził poza Nowy Sącz. 

Eksperyment się jednak nie powiódł. Pomińmy oczywiście architekturę budynku Opery Krakowskiej, bo ile można się nad tym rozwodzić, powiedzmy, że do tego koszmaru przywykliśmy, lecz do koszmarnie brzmiącej orkiestry przywyknąć nie sposób. 

Konkurs na najbrzydsze brzmienie orkiestry

Nawet utwory, które w ostatnich latach były w repertuarze Opery Krakowskiej, takie jak „Tannhauser” Ryszarda Wagnera, „Carmen” Georga Bizeta czy „Cyrulik Sewilski” Gioacchina Rossiniego, sprawiają orkiestrze gigantyczne trudności. 

Niezależnie od tego, czy słuchało się Mozarta, czy Pucciniego, to trudno było oprzeć się wrażeniu, że wszystko brzmi tak samo i że muzycy już dawno nie słyszeli o czymś takim, jak ustalona wysokość dźwięku i tempo, o artykulacji czy barwie nie wspominając.

To czasami nawet może być zabawne, gdy orkiestra smyczkuje, jakby bawiła się w meksykańską falę, nigdy nie wchodząc na znak dyrygenta równo, albo jak dęte coś sfałszują – ale nie jest śmiesznie, jeśli takie zagrania są nomen omen normą. 

Zwłaszcza nie jest to zabawne podczas finału konkursu wokalnego, gdy młodzi śpiewacy oczekują od orkiestry i dyrygenta wsparcia. Tymczasem, na przykład po świetnie wykonanym przez Irynę Haich recytatywie „Fia dunqe vero” z „Faworyty” Gaetana Donizettiego całe zbudowane przez śpiewaczkę napięcie zrujnowały już pierwszymi dźwiękami waltornie, wprowadzając temat arii. 

Ostatecznie nie tylko z powodu orkiestry wykonanie tej arii nie było najlepsze, a Haich znacznie lepiej wypadła w arii Charlotty z III aktu opery „Werter” Masseneta. To jeden z licznych przykładów nieprofesjonalizmu Orkiestry Opery Krakowskiej, które w wielkiej obfitości dostarczyły przesłuchania finałowe konkursu.

Źródło: Strona Międzynarodowego Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari; http://adasari.pl/dla-mediow-2023

Tragedia w mieście królów

Instytucja Konkursu im. Ady Sari ma za sobą bogatą historię i na mapie konkursów muzycznych w Polsce ma stałe i ważne miejsce, a scena Opery Krakowskiej jest obecnie zapadliskiem muzycznym, o czym świadczy brzmienie orkiestry. A przecież to jedna z najważniejszych instytucji muzycznych w Małopolsce, działające w mieście z własną Akademią Muzyczną. 

Trudne zadanie miał dyrygent Piotr Sułkowski, prowadząc ten zespół i starając się współpracować ze śpiewakami, trudno mu też pewnie na co dzień, bo w 2022 roku został Dyrektorem Opery Krakowskiej. Miejmy jednak nadzieję, że jego kadencja przyniesie jakieś strukturalne zmiany w ciele orkiestry, tak bardzo potrzebne, by przywrócić tej instytucji należny jej poziom.

Wbrew temu, co chcieliby, lub co deklarują organizatorzy konkursu, tegoroczny poziom wcale nie był wysoki i wyrównany. Niewątpliwie słuszną decyzją jury było nieprzyznanie pierwszej nagrody w kategorii głosów żeńskich. 

Jury wbrew pedagogice prof. Łazarskiej 

II Nagroda przypadła Weronice Rabek, która zwróciła naszą uwagę dobrą dykcją, uporządkowanymi koloraturami i szacunkiem dla detali rytmicznych, zwłaszcza w arii Sesta z I aktu opery „Łaskawość Tytusa” Mozarta; do wykonania tego utworu zaangażowała adekwatne środki wokalne, co pozwoliło jej zbudować piękną kulminację. W arii Rozyny z „Cyrulika Sewilskiego” pokazała głos od nieco innej strony i to, że mimo młodego wieku jej mezzosopranowa barwa zaczyna brzmieć bardzo interesująco. 

Spośród dwóch południowokoreańskich koloratur sopranowych, które znalazły się w finale, zastanawiające jest, jak jedna z nich Hyejin Lee znalazła się w finale – być może promowano jej wyjątkową zdolność do śpiewania wysokich dźwięków, ale jury musiało zupełnie lekceważyć braki w jej technice wokalnej. Miało się wrażenie, że to jakieś sprzeniewierzenie praktyce pedagogicznej prof. Łazarskiej. 

Druga z Koreanek – Celine Mun dostała III nagrodę, w jej wypadku słychać, że nie tylko uwielbia śpiewać wysokie dźwięki, ale też panuje nad głosem, w „Caro nome” Giuseppe Verdiego zachwyciła czystością dźwięku, a przede dobrą techniką oddechową, czego dowiodła, stosując ładne, rozciągnięte messa di voce

Zaśpiewała także arię Hanny ze „Strasznego dworu” Moniuszki, długą, wymagającą, pełną zawiłości, także tekstowych, niełatwych dla kogoś, kto nie mówi po polsku, ale mimo specyficznej wymowy niektórych głosek dało się ze śpiewu Mun zrozumieć w zasadzie wszystko.

Bardzo interesująco zaprezentowała się Justyna Khil, i choć nie zaprezentowała konkursowej formy w finale, to niewątpliwie posiada osobowość, ciekawy głos i wystarczające umiejętności, by zapowiadać się na dobrą śpiewaczkę. Jej wyczucie frazy i odpowiedni dobór środków wokalnych świadczy o dużej dojrzałości artystycznej. To jedna z tych śpiewaczek, których będziemy wypatrywać w obsadach spektakli. 

Spadek formy, źle dobrany repertuar, efekciarstwo 

Khil dostała Nagrodę im. Heleny Łazarskiej za najlepsze wykonanie utworu Mozarta; w tym roku przyznano ją po raz pierwszy w historii konkursu. Okazała się też najlepsza w pieśniach i za wykonanie „Pięciu pieśni do słów J. Tuwima” Szymona Laksa również otrzymała nagrodę specjalną. Dodatkowo cieszy fakt, że utwory Laksa zostały docenione przez młode pokolenie wykonawców i są włączane przez nich do repertuaru. Na to od dawna czekaliśmy. 

Khil, mimo że poza podium, dostała jeszcze kilka innych nagród specjalnych i w rezultacie wyszła z konkursu z nagrodami wartymi więcej niż pierwsza nagroda. Cieszy nas to, bo słuchając jej występu w finale, mieliśmy poczucie niesprawiedliwości, bo oto mamy dobrą śpiewaczkę, która właśnie zalicza kilka wpadek wynikających z okazjonalnego spadku formy, a nie zaś niewystarczającego przygotowania.

Nie spadek formy, a przede wszystkim źle dobrany repertuar zaprezentował Adrian Janus. W kantylenowej arii z I aktu „Purytanów” Vincenza Belliniego zaskakująca była sztywna, nieco sztuczna „konstrukcja”, co zafałszowywało barwę, która ujawniała się jedynie z rzadka, a trzeba przyznać, że może być całkiem atrakcyjna. 

Nie było pod tym względem ani trochę lepiej w arii „Vedrò mentr’io sospiro” Mozarta, która była bardzo złym wyborem, bo żeby prezentować ten utwór na konkursie, warto mieć tryl, być zdyscyplinowanym metrycznie, bo poza trylami są też do wyśpiewania triole i jeszcze mieć barytonowe fis1 w skali. Żaden z tych elementów, a także kilka innych, nie były dobrze wykonane, jednak warto zauważyć, że intencje śpiewaka były bardzo czytelne.

Prawdopodobnie właśnie intencja i zaangażowanie emocjonalne, z jakimi śpiewał w finale chiński tenor Liang Wei, przykryły nieco szwankujący francuski w arii z „Carmen” Bizeta i nieco szwankujący włoski w arii z „Toski” Pucciniego oraz niezbyt wysmakowane efekciarstwo i zapewniły mu drugie miejsce. To śpiewak o możliwościach ograniczonych do werystycznego, rozpaczliwego wyrazu, specyficzny, ale pewnie znajdzie swoje miejsce na scenach.

Najlepsze wzorce Chao Liu 

Na pierwszym miejscu uplasował się baryton Chao Liu, również pochodzący z Chin. To śpiewak niezwykle świadomy walorów swojego głosu, który poza techniką wokalną dodatkowo opanował trudną sztukę interpretacji.

Piękne, nieprzechodzące w krzyk forte, dobra dykcja w spójnej i stylowej prezentacji arii „Come Paride vezzoso” z „Napoju miłosnego” Gaetana Donizettiego zrobiły ogromne wrażenie. Do tego ładne legato i umiejętność kreowania intymnej atmosfery za pomocą środków wokalnych pożądanych w liryce wokalnej zaprezentowane w „Pieśni do gwiazdy” z „Tannhausera” Ryszarda Wagnera.

Uniwersalność Chao Liu zdradza u tego śpiewaka znajomość najlepszych wzorców wokalnych i interpretacyjnych. To artysta gotowy do występów na scenie.

 

XX Międzynarodowy Konkurs Sztuki Wokalnej im. Ady Sari odbył się w Nowym Sączu i Krakowie w dniach 6–13 maja 2023 roku.