Najpierw krótko o tym, jak znaleźliśmy się w tym miejscu. W poniedziałek wieczorem, w reakcji na skandaliczną decyzję prezydenta o podpisaniu „lex Tusk”, Tomasz Lis opublikował na Twitterze wpis o treści „Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora”.

Od razu spotkał się z negatywną reakcją strony prorządowej, ale również osób, które trudno posądzać o sympatię wobec PiS-u. Pojawiły się pojedyncze głosy twitterowych fanów Lisa z grupy „Silni Razem”, ale większość była jednoznacznie krytyczna.

Niemądry Lis, obłudny PiS

Lis skasował nocny tweet i przeprosił, dodając, że „to oczywiste, że myślałem o celi, ale powinienem był przewidzieć, że ludzie złej woli przyjmą interpretację absurdalną”. Za absurdalną można raczej uznać interpretację, że były redaktor naczelny „Newsweeka” nieświadomie posługuje się odniesieniami do Zagłady.

W odpowiedzi PiS opublikowało 14-sekundowy spot. W klipie na tle zdjęć z Auschwitz wyświetlają się napisy „W Auschwitz zamordowano ponad 1 mln osób” i „6 mln Polaków zamordowano podczas wojny”. Następnie pojawia się wpis Lisa na tle bramy obozu z hasłem „Arbeit macht frei”, całość kończy się pytaniem: „Czy na pewno chcesz iść pod tym hasłem? #Marsz4czerwca”.

Nie ma co bawić się w interpretacyjne półśrodki, bo przecież przekaz jest prosty jak budowa cepa: Idziesz na marsz 4 czerwca? Gratulacje, jesteś nazistą.

Wpis podała wierchuszka partii rządzącej z Mariuszem Błaszczakiem i Przemysławem Czarnkiem na czele. Premier Mateusz Morawiecki dał lajka. Europosłanka Anna Zalewska dodała jeszcze w opisie słynne Tuskowe „Für Deutschland”. Tu też przekaz niezbyt skomplikowany: skoro dziadek był w Wehrmachcie, to wnuczek sympatyzuje z potomkami zbrodniarzy.

Władza nieudolnie symetryzuje

Spot wywołał gromkie i słuszne oburzenie, ale nie u wszystkich. Zareagowało między innymi Muzeum Auschwitz, krytykując instrumentalne wykorzystanie tragedii ofiar, ale je z kolei skrytykował Marcin Wikło, pracownik tygodnika „Sieci”. Wikło oburzył się, że Muzeum nie zareagowało na wspomniany wcześniej wpis Tomasza Lisa. Wtórował mu Tomasz Poręba, szef sztabu wyborczego PiS, oskarżając zwolenników opozycji o hipokryzję.

Takie symteryzowanie jest jednak fundamentalnie błędne. Po pierwsze, Tomasz Lis spotkał się ze zdecydowaną i zasadną krytyką ze strony opozycyjnej. Do podobnych reakcji po swojej stronie nie są zdolni politycy PiS-u oraz ich propagandyści, powtarzający tylko przekaz dnia. Od spotu odciął się na początku jedynie Bartłomiej Graczak z TVP i Polskiego Radia, stwierdzając, że „kogoś poniosło”, jednak później wpis usunął. Najwyraźniej to jego poniosło z krytyką partii rządzącej.

Graczak podał jednak dalej słowa Andrzeja Dudy, który napisał „Pamięć o Ofiarach niemieckich zbrodni w Auschwitz jest święta i nietykalna. Tragedia milionów Ofiar nie może być wykorzystywana w walce politycznej. To działanie niegodne i nie ma dla niego usprawiedliwienia”.

Trudno się nie zgodzić, natomiast wpis prezydenta był spóźnioną reakcją na rozlane już kilka godzin wcześniej mleko. Można również wątpić, na ile są to szczerze słowa, a na ile damage control prezydenta, dzień po ogłoszeniu podpisania autokratycznego bubla prawnego w postaci „lex Tusk”.

Rząd silny wobec słabych

Po drugie, Tomasz Lis nie jest partią, tylko publicystą, który pisze na Twitterze i nagrywa na YouTube. Usprawiedliwianie działań partii rządzącej reakcją na działania tej czy innej osoby, która nie zajmuje żadnego oficjalnego stanowiska, to absurd. Usprawiedliwianie obłudnej nagonki, która instrumentalizuje największe ludobójstwo w historii w wyborczej propagandzie, działaniami jednej osoby jest szczytem zbydlęcenia.

Wreszcie, po trzecie, powiedzmy to sobie jasno: nie ma takiego wpisu Tomasza Lisa ani działań jakiejkolwiek osoby, które usprawiedliwiałyby publikację takiego spotu. Część mojej rodziny trafiła do Auschwitz, nie wszystkim udało się to przeżyć. W kraju potomków ofiar nazizmu publikacja PiS-u to jak splunięcie na ich pamięć.

Problem w tym, że to dopiero początek, bo kampania wyborcza właśnie wchodzi w decydującą fazę.

To nie wypadek przy pracy, a logika PiS-u

Dlatego nie ma podstaw, żeby sądzić, że PiS nie posunie się dalej.

To partia, która straszyła wyborców „dziadkiem z Wehrmachtu”. Partia, która od 2010 roku bez żadnych dowodów oskarża opozycję o zamordowanie prezydenta RP. Partia, która straszyła chorobami roznoszonymi przez uchodźców. Partia, której prezydent podczas kampanii odmawiał człowieczeństwa osobom LGBT+. Partia, która radykalnie ograniczyła kobietom ich podstawowe prawa. Wreszcie – partia, która zdewastowała praworządność i przegłosowuje autorytarne rozwiązania prawne wymierzone w politycznych przeciwników.

Instrumentalne wykorzystanie Auschwitz i zestawianie zwolenników opozycji z nazistami to nie wypadek przy pracy, a logiczny krok na drodze do dalszej eskalacji i polaryzacji. To kolejny dowód na to, że dla PiS-u liczy się jedynie władza. Na drodze do jej utrzymania nie ma żadnych świętości. Nie pozostaje nic innego, jak przeciwko takim metodom zaprotestować.