Tusk i Trzaskowski jak symetryści
Na konwencji w Tarnowie Koalicja Obywatelska przedstawiała „100 konkretów na 100 dni rządzenia”. Donald Tusk wyjaśniał w głównym przemówieniu, że „to nie są wielkie ideologie. Ludzie w Polsce po prostu chcą żyć godnie, normalnie”. Zarzucał PiS-owi, że obiecywali ludziom łatwiejsze życie, a „stali się rekordzistami w drożyźnie”. Zdaniem szefa Platformy 100 konkretów ma doprowadzić do tego, że „ludzie w Polsce będą mieli więcej w kieszeni, będzie taniej w polskich sklepach i będzie lepiej w każdym polskim domu”.
Tusk wymienił następnie niektóre swoje ulubione postulaty, takie jak obniżenie podatków: emerytura do wysokości 5 tysięcy złotych brutto bez podatku i kwota wolna od podatku w wysokości 6 tysięcy złotych brutto miesięcznie. Były również propozycje dla przedsiębiorców i samozatrudnionych: ryczałtowa składka zdrowotna, VAT po otrzymaniu faktury, ZUS płaci za chorobowe od pierwszego dnia, samozatrudniony ma prawo do urlopu. Szef PO zapowiedział też 30 procent podwyżki dla nauczycieli i 20 procent podwyżki w budżetówce. Oraz szkołę bez obowiązkowych prac domowych. Do tego bezpłatne in vitro, znieczulenie przy porodzie i badania prenatalne, legalnie dostępna aborcja.
Łącznie propozycje wyglądają kosztownie – tylko obniżenie podatków to dziesiątki miliardów złotych. W sprawie finansowania Tusk powiedział, że „jeśli w Polsce znowu nastanie rząd odpowiedzialny, który wie, na czym polega gospodarka, to pieniądze znajdą się w sposób niemal automatyczny”. Zarzucał PiS-owi, że rekordowo zadłużył Polskę, a „kradzież ze strony władzy stała się kategorią makroekonomiczną” – i zapowiedział odblokowanie pieniędzy z UE dla Polski. Zakończył słowami do zebranych działaczy Koalicji Obywatelskiej, że „Polki i Polacy wynajęli was do wygrania dla nich”.
Następnie Rafał Trzaskowski mówił o tym, że w sprawie klimatu potrzebna jest „totalna rewolucja”, ponieważ „przed nami jest absolutna katastrofa” – i „tego oczekują młodzi ludzie” (chociaż niekoniecznie oczekują straszenia, o czym pisaliśmy w ostatnim numerze „Kultury Liberalnej”). „Co oni z tego będą mieli, jeśli planeta spłonie?” – pytał. Podkreślał, że młodzi ludzie „nie mają żadnych kompleksów” i „chcą mieć perspektywy na przyszłość” – a zatem: „dość tych wszystkich kłótni”. Dalsze punkty przedstawiali kolejni politycy KO – na przykład, posłowie Brejza i Gasiuk-Pihowicz mówili o apolityczności sądów i policji, Urszula Zielińska mówiła o tym, jak pogodzić transformację energetyczną, ochronę lasów i rzek z potrzebami ludzi; był również Michał Kołodziejczak, który zapowiadał hybrydowe bazary z lokalnymi produktami w każdym mieście.
Oczywiście, to tylko część postulatów – 100 punktów z jednego spotkania nikt nie zapamięta (tutaj można znaleźć całość). Platforma wyraźnie chciała przełamać konwencją wrażenie, że partia nie ma programu – i to może się udać, chociaż takie wrażenie nie zależy wyłącznie od zbioru postulatów, lecz również od tego, czy istnieje ich spoiwo, czyli filozofia rządzenia. Tak czy inaczej, jeden z moich ulubionych postulatów: „Wprowadzimy łatwy w obsłudze i czytelny system rezerwacji wizyt (smsy, maile) na kształt funkcjonującego w systemie prywatnym. W ten sposób ograniczymy liczbę nieodbytych wizyt, a tym samym skrócimy kolejki”. To trzeba wreszcie zrobić.
Zwracało uwagę, że Tusk powiedział ze sceny nawet o obniżeniu VAT-u w branży beauty, lecz ani słowa o ustroju i praworządności – ponieważ wie, że sytuacja materialna to zasadniczy temat dla większości wyborców, szczególnie mniej zdecydowanych; według niektórych publicystów taka retoryka to jest symetryzm, tymczasem w praktyce jest to demokratyczna i skuteczna strategia polityczna. Tym samym tropem poszedł Rafał Trzaskowski i powiedział, że ani razu nie wypowie nazwiska „pewnego starszego pana” ani „nazwy pewnej partii politycznej”. Jak wyjaśniał polityk, chodzi o to, żeby PiS i Kaczyński nie stanowili już „żadnego punktu odniesienia, żeby nie trzeba było o nich mówić”. O to właśnie chodziło w postulacie odrzucenia pisocentryzmu, o czym pisałem w książce „Nowy liberalizm”.
Wyobraźmy sobie, jak potężna byłaby opozycja, gdyby miała ugruntowany atrakcyjny program materialny dla powszechnego wyborcy, który rezonuje z emocjami i potrzebami – i na tym odbudowała swoją wiarygodność – a do tego wyprowadziła cios, że PiS zabiera wolność i niszczy wspólne państwo. Wtedy mówiłaby nie tyle do grupy przekonanych, zdeklarowanych obrońców demokracji, przy okazji szantażując wszystkich, którzy nie klaszczą na komendę, lecz budowała platformę dla szerzej rozumianego liberalno-demokratycznego ludu – i to jest właściwa droga.
Kaczyński przedstawia spis treści
Program wyborczy partii rządzącej przedstawiał na konwencji w Końskich Jarosław Kaczyński. Prezes PiS-u stwierdził, że PiS ma w programie dużo więcej niż 100 konkretów, ale zapowiedział, że będzie mówić ogólnie – w konsekwencji mówił na tyle abstrakcyjnie i zawile, że nie tak łatwo to konkretnie zrelacjonować. Najpierw wyliczył wartości PiS-u: godność każdego człowieka, wartość ludzkiego życia (jak stwierdził: „kobieta w ciąży ma też pełne prawo do życia”), wolność, solidarność, równość i sprawiedliwość – sprzeczna ze społecznym darwinizmem.
Następnie Kaczyński wyliczał zbiorowości ważne dla PiS-u. Powiedział, że jego partia odrzuca „atak na rodzinę” – która jest „wyłącznie związkiem kobiety i mężczyzny” – i docenia znaczenie narodu. Potem wymieniał kolejne wartości: bezpieczeństwo i państwo, które jest „naturalną organizacją narodu”. Jego zdaniem „władza przeciwników” nie realizowała tych wszystkich wartości, „a nawet dążyła do ich ograniczenia”, co można było zobaczyć w serialu „Reset” w TVP.
W dalszej kolejności ogłosił „8 wielkich polityk”, które realizuje PiS: finansów publicznych, społeczna, lokalna, rozwojowa, bezpieczeństwa, antykryzysowa, kulturalno-oświatowa, a także rolna. Potem zapytał, co należy zrobić, aby „ostatecznie zmieść postkomunizm” – i okazuje się, że przede wszystkim szukać nowych źródeł wzrostu. Następnie chaotycznie opowiadał o tym, jakie to źródła. Cały ogłoszony program wyborczy PiS-u znajdujemy w 300-stronnicowej książeczce, dzięki której można się zorientować, że Kaczyński po prostu omówił jej spis treści.
Wreszcie prezes PiS-u zszedł ze sceny, ale został na nią wezwany z powrotem przez prowadzącego, aby ogłosić 8 konkretów PiS-u. Były one powtórzeniem wcześniej ujawnianych postulatów, z wyjątkiem nowego ogłoszenia: propozycja emerytur stażowych – 38 lat pracy dla kobiet i 43 lata dla mężczyzn; czyli możliwość przejścia na emeryturę w wieku 56 i 61 lat, jeśli rozpoczęło się pracę w wieku 18 lat.
Po prezesie PiS-u przemawiała jeszcze marszałek Elżbieta Witek, która mówiła głównie o tym, że partia również reprezentuje kobiety – i premier Mateusz Morawiecki, który powtórzył zwyczajowe punkty swoich wystąpień i zwyzywał Donalda Tuska od polityków niemieckich. Na koniec na scenie pojawił się Paweł Kukiz, który stwierdził, że Jarosław Kaczyński to „pierwszy polski polityk, który wywiązał się absolutnie ze wszystkich zobowiązań, któremu można wierzyć”. Źródło entuzjazmu: do programu PiS-u wpisano postulaty polityka, takie jak ordynacja mieszana.
Punkt dla KO
Ogółem konwencja Platformy wypadła dużo lepiej niż wydarzenie PiS-u. Na konwencji przed wyborami w 2019 roku Kaczyński mówił w wystąpieniu programowym „polskiej wersji państwa dobrobytu”. Wtedy sprawiało to wrażenie rozpędzonego pociągu – pełen energii prezes opowiadał o filozofii rządzenia i planach na przyszłość. W ostatnią sobotę konwencja była chaotyczna i nudna.
Jest jednak pytanie, co dokładnie z tego wynika – na ile można obecnie traktować wydarzenia kampanijne jako wskaźnik pozwalający przewidywać przyszły wynik wyborczy. Trzeba bowiem zwrócić uwagę, że PiS wykorzystuje do kampanii całe państwo – Telewizję Publiczną, prokuraturę, a nawet wojsko – a więc zdarzenia wpływające na wynik wyborów wymykają się poza to, co zwykle obserwujemy w czasie kampanii.
Do tego partia Kaczyńskiego prowadzi zaawansowaną i suto finansowaną kampanię w sieci, ostatnio zaś wypada dobrze w sondażach. Lokalizacja konwencji w województwie świętokrzyskim, gdzie będzie kandydować Kaczyński, również z pewnością nie była przypadkowa. A zatem w sobotę punkt dla Platformy – ale do zwycięstwa trzeba jeszcze więcej punktów.
Czytaj również tekst Tomasza Sawczuka o wcześniejszych konwencjach programowych Trzeciej Drogi i Lewicy.
* Zdjęcie użyte jako ikona wpisu: facebookowy profil Platformy Obywatelskiej.