Z punktu widzenia państw azjatyckich migracje zarobkowe rozwiązują co najmniej dwa problemy. Po pierwsze, ograniczają bezrobocie. Po drugie, zwiększają PKB poprzez remittance, czyli przelewy pieniędzy zarabianych za granicą do kraju pochodzenia. Te dwa czynniki sprawiają, że rządy krajów azjatyckich, a szerzej rządy krajów globalnego Południa, sprzyjają wyjazdom swych obywateli za granicę.
Kilka lat temu odwiedzałem szkołę średnią w północnych Indiach. Nieopodal gabinetu dyrektora na stoliku znajdowały się kolorowe ulotki, zachęcające do starannej nauki. Ich autorzy przekonywali uczniów, że zdobyta wiedza pozwoli im po ukończeniu nauki wyjechać do Europy lub Ameryki Północnej, by tam podjąć pracę. Treść ulotek była zbieżna z założeniami indyjskich władz, zgodnie z którymi, w ciągu kilku lat z kraju wyjechać miało do pracy około 20 milionów młodych ludzi.
W podobny sposób do wyjazdu za granicę zachęcano uczniów w Nepalu, Pakistanie czy Bangladeszu. Również i w tych państwach migracja była postrzegana jako szansa między innymi na zmniejszenie bezrobocia wśród młodych obywateli. A choć bezrobocie w Indiach wyniosło w tym roku około 8 procent, to od kilkunastu lat systematycznie rośnie. W sąsiednim Pakistanie wynosi ono około 6–7 procent, a w Nepalu przekracza 10 procent.
Wskaźniki te nie są zbyt wysokie, ale warto pamiętać, że odzwierciedlają one jedynie liczbę osób aktywnie poszukujących pracy. Trudno natomiast powiedzieć, ile osób żyje poniżej granicy ubóstwa i funkcjonuje zupełnie poza rynkiem pracy.
Migracja jest na rękę rządzącym
Podobnie jest w przypadku krajów Azji Południowo-Wschodniej i regionu Pacyfiku. W poszukiwaniu pracy za granicę wyruszają obywatele Filipin, Indonezji, także Birmy/Mjanmy oraz Tajlandii. W zależności od szacunków, z regionu Azji i Pacyfiku pochodzi od 30 do 40 procent migrantów zarobkowych. Z samych Indii rokrocznie wyjeżdża około 2,5 miliona osób, które podejmują pracę za granicą. To największa liczba migrantów pochodzących z jednego kraju. Z sąsiedniego Nepalu rokrocznie wyjeżdża i podejmuje pracę za granicą około 400 tysięcy obywateli. W związku z tym, co trzecie nepalskie gospodarstwo domowe utrzymuje się częściowo z zagranicznych przekazów pieniężnych.
Nie ulega wątpliwości, iż proces migracji zarobkowych do krajów zamożnych, oferujących zarówno lepsze warunki płacowe i socjalne, będzie postępował. Z kolei tempo tego rozwoju będzie zależało w dużej mierze od polityki społecznej i gospodarczej krajów azjatyckich i afrykańskich.
Jeszcze dwie dekady temu dla obywatela Indii uzyskanie paszportu nie było ani łatwe, ani oczywiste. Obecnie proces ten stał się o wiele prostszy, gdyż władze państw globalnego Południa postrzegają migrację jako remedium na część nękających je problemów społecznych.
Dokąd jadą azjatyccy migranci zarobkowi?
Głównym celem migracji z Azji Południowej i Południowo-Wschodniej są bogate kraje Zatoki Perskiej. W roku 2020 ponad 5 milionów obywateli Indii pracowało w takich krajach jak Arabia Saudyjska (2,5 miliona), Oman (ponad milion), Kuwejt (ponad milion), Katar (ponad pół miliona). W roku 2022 diaspora indyjska w krajach Zatoki osiągnęła 9 milionów osób.
Migranci z Azji Południowej są zatrudniani w krajach Zatoki Perskiej w sektorze budowlanym, a także w służbie zdrowia, usługach i gastronomii. Osoby o wyższych kompetencjach zawodowych przebywają tam na kontraktach indywidualnych. Natomiast pracownicy o niższych kwalifikacjach pracujący na przykład na budowach, mieszkają w specjalnie przygotowanych dla nich obozach i traktowani są jak współcześni niewolnicy. Międzynarodowe organizacje broniące praw pracowniczych niejednokrotnie alarmowały, że takie warunki pracy i życia są nieakceptowalne.
Kolejne kierunki zarobkowych migracji z krajów Azji Południowej i Południowo-Wschodniej to przede wszystkim Australia, Wielka Brytania, Kanada, Stany Zjednoczone oraz kraje Unii Europejskiej. Spośród krajów unijnych szczególną popularnością cieszą się Portugalia, Malta, Grecja, Hiszpania, Austria i Cypr.
Strumień pieniędzy z zagranicy
W ubiegłym roku migranci zarobkowi przekazali do swoich krajów pochodzenia ponad 800 miliardów dolarów amerykańskich. W wartościach bezwzględnych to kraje Azji Południowej i Południowo-Wschodniej otrzymują w ten sposób najwięcej pieniędzy – trafia do nich bowiem blisko jedna czwarta wszystkich środków. W roku 2022 do Indii napłynęło ta drogą niemal 100 miliardów dolarów, na Filipiny – 38 miliardów, do Pakistanu – prawie 29 miliardów, do Bangladeszu – ponad 22 miliardy, do Wietnamu – około 19 miliardów, by wymienić państwa regionu z pierwszej dziesiątki.
Jednak te sumy niewiele mówią nam o stopniu, w jakim gospodarki krajów Azji Południowej i Południowo-Wschodniej są zależne od zagranicznych przekazów pieniężnych. Okazuje się bowiem, że w pierwszej dziesiątce beneficjentów i to na ostatniej pozycji z krajów Azji Południowej znalazł się jedynie Nepal. W roku 2021 wpływy z tytułu remittance stanowiły około 24 procent PKB kraju. W dziesiątce gospodarek uzależnionych od remittance znalazły się natomiast dwa kraje Azji Centralnej – Tadżykistan – 34 procent i Kirgistan – 33 procent.
Strach przed wyjazdem do Rosji
Warto w tym miejscu przypomnieć, że migracja zarobkowa z Azji Centralnej, przede wszystkim do Rosji, rozwijała się bardzo dynamicznie do czasu rosyjskiego ataku na Ukrainę. Z chwilą rosyjskiej agresji na sąsiada, wśród migrantów zarobkowych z Azji Centralnej zaczęły narastać obawy. Wiązały się ze znacznym spadkiem inwestycji w Rosji i procesem wycofywania się z tego kraju zagranicznych przedsiębiorstw. Innymi słowy migranci zarobkowi z Azji Centralnej zaczęli tracić w Rosji pracę.
Znalazło to odzwierciedlenie w 20–40-procentowym spadku przekazów pieniężnych wysyłanych przez migrantów do rodzin w Tadżykistanie, Kirgistanie i Uzbekistanie. Kolejnym powodem do niepokoju dla obywateli Azji Środkowej pracujących w Rosji była również obawa przed wcieleniem do rosyjskiej armii i wysłaniem na front. Potencjalnych migrantów ostrzegały przed takim scenariuszem środkowoazjatyckie władze.
To koniec państw narodowych?
W kontekście toczącej się w Polsce (i nie tylko) debaty warto pamiętać, że migracji zarobkowej nie da się zatrzymać. Podobnie jak migracja klimatyczna, proces zmiany miejsca zamieszkania w poszukiwaniu lepszych i stabilniejszych źródeł utrzymania, życia w lepszych warunkach cywilizacyjnych będzie trwał i najprawdopodobniej będzie się nasilać.
Przed zamożniejszymi krajami stoi więc pytanie o to, czy są w stanie znaleźć cywilizowane metody, by hamować tego typu migrację i czy jej hamowanie ma jakikolwiek sens. Biorąc pod uwagę realia, zarówno w krajach pochodzenia migrantów (wysoki przyrost naturalny, przeludnienie, konflikty, coraz mniej sprzyjające warunki środowiskowe i klimatyczne), jak i te, panujące w krajach zamożnej Północy (niski przyrost naturalny, spokój i bezpieczeństwo, niechęć do porzucenia wysokiego poziomu życia i samoograniczenia materialnego) można wątpić w możliwość zatrzymania, a nawet spowolnienia migracji zarobkowych. Wydaje się, że bogate kraje Północy będą musiały się pogodzić z odejściem w przeszłość wizji państw narodowych i monoetnicznych.
*Źródło ikony wpisu: Creative Commons 2.0 France (BY-NC-SA). Autor fot.: William Hamon