Klimat obecnych lat jest gorący nie tylko z powodu temperatury powietrza. W stanie wrzenia są również nasze umysły. W mediach społecznościowych, w których może się wypowiedzieć każdy, kto ma ochotę coś powiedzieć, wrzenie to przybiera często postać ogólnego rozzłoszczenia na wszystko. W nieco mniej globalnym światku akademickim, w którym niekoniecznie każdy, kto chce coś powiedzieć, może zrobić to bez przeszkód, wyraża się ono natomiast ogólną dezorientacją co do kierunku, w którym zmierza nasze myślenie o własnej kondycji. Wygląda na to, że jesteśmy w okresie przejściowym. Dwudziestowieczne formy refleksji intelektualnej prawie na pewno kończą się lub już się skończyły. Co przyjdzie po nich – nikt nie wie. Przechodzimy przez pasaż niesportowego międzyczasu.
Z tego powodu znacznie bardziej niż dawne epoki rozkwitu i dobrego samopoczucia mogą nam dziś być bliskie okresy rozpadu i zamętu, niegdyś zwane epokami schyłkowymi, lekceważone i traktowane marginalnie przez ludzi, którzy cieszyli się komfortem posiadania pewności siebie i swojego świata. Zatem – późny antyk, a nie ten od Peryklesa i Augusta; późne średniowiecze, a nie to od Karolingów i Kapetyngów; późny renesans, a nie ten od Medyceuszy i Jagiellonów; wreszcie zaś wiek XVII, wyjątkowo osobliwy zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy Europa, wyczerpana wojną trzydziestoletnią, porzucała ostatecznie renesansową optymistyczną wizję rzeczywistości i pogrążała się w zdumiewających, pokrętnych i przerafinowanych formach myślenia, które w następnym stuleciu miało przekreślić i zepchnąć w cień oświecenie, wskutek czego w wiekach XIX i XX mało kto się nimi interesował.
Jedną z ważnych postaci życia umysłowego zachodniej Europy w późnym średniowieczu była Krystyna de Pizan (1364/5 – po 1430). Urodzona jako Włoszka, niemal całe życie spędziła we Francji, obracając się w najwyższych ówczesnych sferach, na dworach królewskich i książęcych. Jej życie przypadło na bardzo trudny okres dziejów Francji, naznaczony przede wszystkim kolejnymi fazami wojny stuletniej, rozpadem struktur państwa, kryzysem władzy monarszej Walezjuszów i silnymi zawirowaniami społecznymi. Działając w takich warunkach, stworzyła bardzo obszerny korpus tekstów intelektualnych i poetyckich, w którym szczególnie odznacza się „Księga o Mieście Pań”, jedno z szerzej czytanych dzieł tamtej epoki. Pełny przekład tego utworu, który ukazał się niedawno w Polsce, jest zarazem pierwszą szerszą prezentacją osoby i twórczości Krystyny de Pizan w naszym kraju. Dotychczas była bowiem znana jedynie z tłumaczeń kilku wierszy, podanych w piątym tomie przedwojennej „Wielkiej literatury powszechnej” i w pierwszym tomie legendarnej „Antologii poezji francuskiej” Jerzego Lisowskiego.
Historycy literatury długo lekceważyli tę postać, widząc w niej przemądrzałą, pretensjonalną niby-sawantkę, zamęczającą badaczy (a także zwyczajnych czytelników, o ile ich miała w XIX wieku) swoim pisarskim gadulstwem, pozbawionym w dodatku istotniejszych treści. Pod tym względem Krystyna de Pizan wygląda(ła) trochę jak starsza siostra George Sand, ale z pewnością prowadziła bardziej unormowany tryb życia rodzinnego. Owdowiawszy w młodym wieku, poświęciła się głównie pracy literackiej i umysłowej, a źródła nie odnotowały przy jej imieniu ani jednego burzliwego romansu, spokojnego zresztą też nie.
Dziś, gdy autorka „Księgi o Mieście Pań” doświadcza zza grobu, w którym leży od niemal sześciu stuleci, potężnej fali zainteresowania swoją twórczością, tekst ten traktowany jest jako jeden z pierwszych przejawów pisarstwa kobiecego w dziejach Europy. Daje się w nim wyraźnie dostrzec wpływ powstałego kilka dekad wcześniej dzieła Boccaccia „O słynnych kobietach”. Krystyna de Pizan opisuje w „Mieście Pań” te same postacie, którym poświęcił uwagę autor „Dekameronu” – ale opisuje je z bardzo odmiennej perspektywy, choćby dlatego, że w jednym przypadku o kobietach pisze mężczyzna, w drugim – kobieta, a ta różnica genderowa wchodzi w kilka co najmniej rezonansów z treścią opowiadań, z ich źródłami i kontekstami, wreszcie zaś z prowadzonymi na przełomie XIV i XV wieku debatami intelektualnymi i artystycznymi, dziś co prawda zrozumiałymi w szczegółach tylko dla specjalistów, ale podobnie jak w każdej innej epoce z naszą włącznie, angażującymi odwieczny antagonizm ludzkich płci.
Różnice między obiema tymi wersjami dzieła o sławnych kobietach śledzi uważnie tłumaczka „Księgi o Mieście Pań” w obszernym, szeroko zakrojonym problemowo wstępie do swojego przekładu, wstępie będącym, zdaje się, pierwszą szerszą prezentacją postaci i twórczości Krystyny de Pizan w języku polskim. Ten wstęp może zresztą wydawać się ciekawszy od samego tłumaczonego dzieła. Czytając „Księgę o Mieście Pań”, trudno się bowiem oprzeć wrażeniu pewnej grandilokwencji. Tytułowe „Miasto Pań” jest miastem, jak wyjaśnia autorka, zbudowanym ze słów i zdań, a inspiracją dla jego skonstruowania jest dla niej wizja, w której pojawiają się trzy postacie kobiece: Pani Rozum, Pani Prawość i Pani Sprawiedliwość. Pisarka wszczyna z nimi rozmowę na temat kondycji kobiet w świecie społecznym, a z tej rozmowy wyłaniają się dziesiątki budujących przykładów zaczerpniętych (via Boccaccio, ale nie tylko) z repertuaru mitologicznego i historycznego. Całość utrzymana jest w stylu, oględnie mówiąc, nieprzystępnym dla osób niemających gruntownego wykształcenia, i to nie tylko w naszych czasach, ale również w czasie, gdy była pisana.
Należy pamiętać, że Boccaccio, znany ogólnie jako autor frywolnych powiastek z „Dekameronu”, był jednym z pionierów powrotu do źródeł antycznych, jaki w XIV wieku legł u podstaw renesansu. Był on na swoje czasy wybitnym uczonym, a także drobiazgowym erudytą i bibliofilem, wyczytującym ze starych ksiąg masę nieznanych szerzej informacji. Tę erudycję wykazuje również Krystyna de Pizan, chwilami w sposób dość ostentacyjny. Czytelnik nastawiony do niej inaczej niż entuzjastycznie może w niej zobaczyć – trochę jak dawni krytycy – osobę zajętą głównie własnymi myślami i czytanymi książkami, raczej niemającą kontaktu z życiem przeciętnych ludzi swojej epoki i nie wykazującą nim zainteresowania. To właśnie z tej przyczyny – paradoksalnie – była przez długi czas marginalizowana w dziejach literatury i kultury wieków średnich. Nieludowa, elitarna kobieta, popisująca się swoim oczytaniem – nie tylko w XV wieku było to zjawisko sprzeczne wewnętrznie. Nie bez powodu czyta się ją dziś często jako tricksterkę swoich czasów.
To, jak opisała dziesiątki postaci kobiecych, stanowiło alternatywę dla optyki Boccaccia, a momentami nawet przechwycenie jego narracji. Niemniej, ponieważ stworzone przez nią „miasto kobiet” jest miastem ze słów (co autorka mocno i często podkreśla), ostatecznie kwestia kobieca z punktu widzenia Krystyny de Pizan zamyka się w książce i nie wychodzi poza wąski krąg hommes/femmes des lettres. Samej Krystynie nie musiało zresztą chyba zależeć na rzeczywistym równouprawnieniu, skoro należała do najbardziej uprzywilejowanej warstwy swojego społeczeństwa. Może dlatego jej słowa zachęcają nie tyle do czynów, ile do refleksji.
Książka:
Krystyna de Pizan, „Księga o Mieście Pań”, przekład, wprowadzenie i opracowanie Anna Loba, ze wstępem Jerzego Strzelczyka, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2022.