W ciągu półtora roku pełnoskalowej wojny opuściłem Ukrainę tylko raz – na międzynarodową konferencję na temat jej odbudowy. Wysiadając z pociągu w Przemyślu, aby przesiąść się na pociąg krakowski, nagle wyobraziłem sobie, jak kilka miesięcy temu podróżowały tą drogą miliony Ukraińców – głównie kobiet i dzieci. Przerażone, niepewne, niemające pojęcia o przyszłych losach swoich mężów, rodziców, domów, miast. Nie wiedzące, czy kiedykolwiek wrócą do domu – bo czy będzie kraj, do którego będzie można wrócić? Miliony ludzi poniosły szkody lub obrażenia wojenne.
W tym momencie zrozumiałem, że Polacy to ludzie święci. Polacy, którzy spotkali się z Ukraińcami, przyjęli ich, nakarmili, osiedlili, uspokoili i wysłali dalej – wzięli na siebie psychologiczne skutki wojny. Nikt nie może zrobić więcej dla drugiego człowieka.
Ale Ukraina też wiele zrobiła dla Polski przez ostatnie półtora roku. Najważniejsze, że nie dopuściła do wojny na polskiej ziemi. Nie ma wątpliwości, że gdyby Ukraina upadła, wojna z czasem przeniosłaby się dalej na zachód. A autor tych słów, zmobilizowany do armii rosyjskiej według kanonów wielowiekowej agresji imperialnej, miałby wraz z sąsiadami i kolegami przeprawiać się przez Wisłę (a może nie, bo byłby na listach do zagłady – takie spisy są dobrze znane Polakom z historii XX wieku).
Obserwatorzy ze wszystkich stron piszą, że główną przyczyną pogorszenia stosunków polsko-ukraińskich są zbliżające się wybory, które zachęcają polityków wszystkich partii do stosowania ostrej retoryki i rozpalania emocji wyborców. Można mieć nadzieję, że po wyborach emocje opadną i relacje wrócą do poprzedniego poziomu. Jednak coś jeszcze budzi nasze wątpliwości. Kryzys emocjonalny może łatwo przerodzić się w kryzys zaufania – i to nie tylko między rządami, lecz także między społeczeństwami. Skorzysta na tym tylko Rosja, jak to miało miejsce w historii.
Niektórzy politycy polscy i ukraińscy zapomnieli, że istnieją wartości wyższe niż wygrana w wyborach i popularność polityczna. (Możliwe, że niektórzy niemieccy politycy powtórzą teraz ten sam błąd). Możesz wystawić relacje na próbę, jeśli wierzysz, że są niezniszczalne. Ale w dzisiejszym świecie nic nie jest niezniszczalne. Wszystko można zhakować, pod warunkiem, że nie jest to wystarczająco cenione i chronione, a także, jeśli istnieje potężna siła zewnętrzna, zainteresowana hakowaniem. I jest taka siła zewnętrzna, nie zapominajmy o tym.
Oczywiście, Polska i Ukraina mają prawo chronić swoich rolników, ale ostatnio nie radzą sobie z tym najlepiej. Próba ukrycia błędów poprzez popełnianie jeszcze gorszych to droga do piekła. Rządy powinny działać w taki sposób, aby zapobiegać sporom handlowym – z czasem będzie ich więcej, a nie mniej, ponieważ będziemy jeszcze bardziej powiązani. Zamiast gniewnych sformułowań trzeba uspokoić sytuację poprzez negocjacje i procesy prawne na wczesnym etapie – aby ustalić, jakie zasady zostały naruszone, a jakie są potrzebne.
Polska ma prawo bronić swoich. Ukraina ma prawo bronić swoich. To normalne. Nikt nie jest „starszym bratem”, który ma zawsze rację i należy go słuchać. Dlatego konieczna jest systematyczna praca. Wybory się skończą, a sąsiedztwo pozostanie na tysiąclecie. Podobnie jak zagrożenie egzystencjalne na wschodzie.
Politycy wszystkich krajów położonych blisko Rosji muszą kategorycznie odmówić stosowania ofensywnej retoryki wobec swoich sąsiadów. Niestety, nie każdy umie uprawiać politykę, nie grając na negatywnych emocjach, a wychodząc do dorosłych obywateli i myśląc o przyszłości. Interesy narodowe powinny zawsze być ważniejsze od interesów partii. Jak powiedział J.F. Clarke, „różnica między politykiem a mężem stanu polega na tym, że polityk myśli o następnych wyborach, a mąż stanu o następnym pokoleniu”.
Wszyscy sąsiedzi prędzej czy później mają ze sobą problemy. Ktoś zrobił coś złego, powiedział coś złego – bez tego się nie obejdzie. Trzeba jednak pamiętać o hierarchii wartości. Wspólny dom (zwany Europą) i jego bezpieczeństwo jest wartością znacznie wyższą niż posiadanie racji w sąsiedzkim sporze. Bo nasz wspólny dom położony jest niedaleko bagna, z którego nieustannie wypełza zło. I będziemy musieli wspólnie zwrócić przeciwko niemu naszą broń. Tym razem, inaczej niż w przeszłości, zwyciężymy. Jeśli nie popełnimy błędów.
Żadne wybory, żadna trauma wojenna nie jest pretekstem do podważenia zaufania w relacjach w najtrudniejszym momencie – wobec wyzwań, których nie potrafimy sobie jeszcze nawet wyobrazić (kto myślał, że po epidemii będzie wojna?), a wobec których będziemy sobie nawzajem potrzebni. Stosunki z Polską są jedną z najcenniejszych rzeczy, które posiada Ukraina. Ale stwierdzenie odwrotne jest również prawdziwe.
Polska jest ważna dla Ukrainy. Ukraina jest ważna dla Polski. Konieczne jest, jak głosi ukraińskie powiedzenie, regularne usuwanie śmieci ze wspólnego domu – w przeciwnym razie pojawią się tam szkodniki ze wschodu.