O krajach Azji Centralnej najczęściej mówi się w kontekście rywalizacji rosyjsko-chińskiej w tej części świata. I choć to prawda, że państwa regionu są powiązane gospodarczo i politycznie z chińskim smokiem i rosyjskim niedźwiedziem, nie oznacza to, że nie szukają nowych partnerów. 

Jak na razie nie wydaje się, by w Moskwie oraz Pekinie myślano poważnie o rozluźnianiu związków z Kazachstanem, Kirgistanem, Tadżykistanem, Turkmenistanem czy Uzbekistanem. Zarówno Chiny, jak i Rosja uważają Azję Centralną za obszar swych wpływów.

Jednocześnie, od jakiegoś czasu kraje Azji Centralnej próbują wprowadzać na szachownicę nowych graczy. Coraz częściej zresztą gracze ci sami kuszą państwa regionu propozycjami ściślejszej współpracy.

Rosyjska agresja przeciwko Ukrainie była dla państw środkowoazjatyckich ostrzeżeniem. Dzięki niej zdały sobie sprawę, że wyrażane przez rosyjskie elity marzenie o odbudowie imperium – w granicach imperium Romanowów – groziłoby ich młodym państwowościom. 

Wojna impulsem do zmiany 

Rosyjska inwazja dała więc tym państwom impuls do prowadzenia polityki bardziej niezależnej od Kremla i poszukiwania nowych partnerów poza Moskwą. Wyrazem takiego nastawienia były choćby znamienne słowa prezydenta Tadżykistanu Emomali Rahmona skierowane do rosyjskiego prezydenta: „Nie liczymy 100–200 milionów. Ale chcemy, żeby nas szanowano”. 

Tadżycki polityk przekonywał Putina, że Rosja nie powinna traktować krajów Azji Środkowej jako przedłużenia Związku Radzieckiego. Trudno o bardziej dosłowne wyrażenie nowej polityki wobec dawnego hegemona. 

Co więcej, wojna Rosji z Ukrainą zweryfikowała mit „niezwyciężonej” armii rosyjskiej. Nowo zyskana świadomość słabości rosyjskiej armii podważyła wiarę państw Azji Środkowej w zdolność Rosji do zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa w regionie. 

Dała im impuls do poszukiwania nowych partnerów także w sferze zbrojeniowej. Przykładem mogą być zakupy irańskiej broni przez Tadżykistan czy tureckiej przez Kirgistan. 

Rosyjska agresja przeciw Ukrainie doprowadziła również do wzrostu zainteresowania krajami regionu na arenie międzynarodowej. Zaangażowanie Moskwy w wojnę w Europie daje bowiem szansę na wzmocnienie swojej obecności w Azji Centralnej innym aktorom. 

Wydaje się, że to przesądziło o wrześniowej dacie szczytu przywódców Azji Środkowej z prezydentem USA Joe Bidenem. Choć przygotowania do zintensyfikowania dialogu między Stanami Zjednoczonymi a partnerami z Azji Środkowej trwały już od dłuższego czasu, to wojna Rosji z Ukrainą z pewnością je przyspieszyła.

Pięć obszarów współpracy

Analiza przygotowana przez amerykański Congressional Research Service na kilka miesięcy przed szczytem C5+1 (tak określany jest format spotkania Bidena z prezydentami krajów Azji Centralnej) wskazywała pięć potencjalnych kierunków współpracy USA z partnerami z Azji Centralnej. 

Pierwszym z nich jest wymiana handlowa; do tej pory bardzo ograniczona ze względu na rygory amerykańskiego prawodawstwa. Ogranicza ono rozwój relacji handlowych gospodarkami nierynkowymi, do których Stany zaliczają Kazachstan, Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan. 

Teraz administracja Joe Bidena chce usunięcia z tej listy Kazachstanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu. Gdy tak się stanie, handel pomiędzy tymi partnerami i USA może się ożywić. 

Drugim obszarem przyszłej współpracy ma być sektor energetyczny i wydobywczy. Bogate w zasoby ropy i gazu ziemnego kraje Azji są potencjalnym źródłem surowców energetycznych dla UE. 

Do tego potrzebne są jednak inwestycje w sieci przesyłowe i zażegnanie kryzysu energetycznego w tych krajach. Dotychczas powodowała go przestarzała infrastruktura oraz zwiększający się wraz z rozwojem gospodarczym popyt na energię. 

Z punktu widzenia USA ważne są także złoża metali ziem rzadkich znajdujące się w Azji Centralnej. Współpraca przy ich wydobywaniu zmniejszyłaby zależność światowego rynku od dostawców z Chin.

Trzeci element współpracy to tworzenie na terenie pięciu państw azjatyckich korytarzy komunikacyjnych. Połączenia takie sprzyjałyby większej integracji gospodarczej regionu. Umożliwiałyby także eksport surowców z Azji Centralnej do Europy bez pośrednictwa Rosji.

Istotna byłaby także współpraca przy tworzeniu korytarza transportowego łączącego Indie z Europą jako alternatywy wobec chińskiej Inicjatywy Pasa i Szlaku, czyli systemu komunikacyjnego łączącego Chiny z Bliskim Wschodem i kontynentem europejskim.

Czwarty obszar możliwej współpracy to bezpieczeństwo. Potencjalne partnerstwo miałby odpowiadać przede wszystkim na zagrożenia płynące z niestabilnego Afganistanu, który może ponownie stać się ośrodkiem światowego terroryzmu. USA już od dawna wspierały siły bezpieczeństwa krajów graniczących z Afganistanem, wierząc, że takie wsparcie może ograniczyć wpływy radykalnego islamu na społeczeństwa Azji Centralnej.

W końcu, USA miałyby współpracować z krajami środkowoazjatyckimi w kwestii wolności mediów. Niezależne media mogłyby wspierać walkę z rosyjską propagandą – tę związaną bezpośrednio z wojną na Ukrainie, ale nie tylko. Z amerykańską pomocą mogłyby dać odpór rosyjskiej narracji o tym, że ziemie środkowoazjatyckie są częścią dawnego imperium, która stanowi poważne zagrożenie dla stabilności regionu.

Kwestie przemilczane

Co ciekawe, w oficjalnych dokumentach nie poruszono kwestii przestrzegania praw człowieka, która w krajach Azji Centralnej budzi wiele wątpliwości. 

Nie odnotowano także drażliwej kwestii sposobu, w jaki państwa środkowoazjatyckie umożliwiają omijanie sankcji wobec Rosji. Nie jest tajemnicą, że to za pośrednictwem firm z Kazachstanu, Kirgistanu i Uzbekistanu Rosja sprowadza na swój rynek produkty nimi objęte. Także towary tak zwanego podwójnego przeznaczenia, czyli takie, które mogą być wykorzystywane zarówno w produkcji cywilnej, jak i wojskowej.

Brak wzmianek o tych dwóch kwestiach w oficjalnych dokumentach nie oznacza, że nie rozmawiano o nich podczas szczytu. Być może mówiono o nich za zamkniętymi drzwiami. Tego nie wiemy. Oznacza to, jednak, że strona amerykańska nie chce drażnić centralno-azjatyckich partnerów. Chce natomiast wrócić do gry o wpływy w Azji Centralnej. 

Rosja może grać na destabilizację 

Szczyt C5+1 pokazał, że Stany Zjednoczone stawiają na rozwój relacji z Azją Centralną. Jednak dopiero za jakiś czas można będzie stwierdzić, czy za deklaracjami Joe Bidena pójdą polityczne i gospodarcze konkrety. 

Z całą pewnością ewentualne zaangażowanie USA nie spotka się z pozytywną reakcją ani Chin, ani Rosji. Analitycy chińscy już ogłosili, iż wejście Stanów Zjednoczonych na scenę środkowoazjatycką nie przyczyni się do stabilizacji w tym regionie świata, a wręcz przeciwnie.

Jeżeli Moskwa rozpali w ludności rosyjskojęzycznej regionu ogień niechęci wobec polityki otwierającej Azję Centralną na kontakty ze światem zachodnim, to sytuacja może się zaostrzyć. Ciągle mam w pamięci spotkania z przedstawicielami społeczności rosyjskiej w północnym Kazachstanie. 

Rosjanin – przywódca ruchu kozackiego, otwarcie wyrażał swe niezadowolenie z istnienia kazachskiej państwowości. Upadek Sowietów przedstawiał jako tragedię, a powstanie niepodległych krajów w Azji Centralnej farsę, z którą powinno się jak najszybciej skończyć. 

Z poglądami tego typu wśród Rosjan i ludności rosyjskojęzycznej spotykałem się w Azji Centralnej dość często. Obecnie Kreml może wykorzystać tego typu myślenie dla destabilizacji regionu.

W komunikatach, ogłaszanych w Astanie, Taszkiencie i Duszanbe po nowojorskim spotkaniu środkowoazjatyckich prezydentów z Bidenem, podkreślano, że nie było ono skierowane przeciw jakiemukolwiek krajowi. To nie przypadek. Mimo ponad trzydziestoletniej niepodległości kraje Azji Centralnej ciągle słyszą groźne pomruki rosyjskiego niedźwiedzia i syczący oddech chińskiego smoka. 

 

*Źródło ikony wpisu: z domeny publicznej Flickr (U.S. airmen salutes during an assumption of command ceremony)