„Przemielonym przez pandemię, szarą rzeczywistość polskiej edukacji i kryzys zaburzeń psychicznych Debiutantom polityczność kojarzy się z wizją kija bez marchewki” – piszą w swoim tekście „(A)polityczni Debiutanci” Maciek Możański i Hubert Walczyński, zwracając uwagę na wyjątkowe doświadczenie ludzi, którzy w tym roku będą głosować po raz pierwszy w życiu. Trudno z tym polemizować, jednak polska historia najnowsza jest opowieścią o trudnym dorastaniu – przełomie wieków z szokową polityką Leszka Balcerowicza i skokową deprywacją materialną dużej części społeczeństwa, masową migracją po wejściu do UE i zjawiskiem eurosierot czy wreszcie, jak w ostatnich latach, izolacją związaną z pandemią i poczuciem „powrotu historii” związaną z wybuchem wojny na Ukrainie. Dyskusja o tym, która z pokoleniowych historii jest doświadczeniem bardziej doniosłym lub odciskającym mocniejsze piętno, chociaż ciekawa, wydaje się bezprzedmiotowa. A może być wręcz kontr skuteczna – utwierdzając młode pokolenie w przekonaniu, że ich doświadczenie jest na tyle unikatowe, że nie muszą brać odpowiedzialności za swoją przyszłość.

Kiedy rozmawiamy dziś o wyzwaniach stojących przed młodymi, trudno sobie wyobrazić, jak wyglądała perspektywa wchodzenia na rynek pracy jeszcze dekadę temu. Według Eurostatu bezrobocie wśród młodych w Polsce w 2013 roku wynosiło 27,9 procent i rosło (aktualnie jest poniżej 4 procent), nie obowiązywała minimalna stawka godzinowa na tak zwanych „umowach śmieciowych”, które były najbardziej powszechną formą zatrudnienia w tej grupie, a osoby do 26 r.ż. nie były zwolnione z podatku dochodowego. Ostatecznie jak szacowała prof. Krystyna Iglicka, jeszcze w 2013 roku Polskę opuściło około pół miliona osób i była to druga tak duża migracyjna fala po tej z lat 2006-2007. Jednym słowem, wbrew pozorom, mimo wielu słów żalu wobec polityki polskiego państwa, możliwość wejścia na rynek pracy poprawiła się istotnie, a presja emigracyjna znacząco spadła.

W jednej ze scen czołowego filmu Woody’ego Allena „Annie Hall”, do psychiatry zgłasza się matka z nastoletnim synem, który ma depresję spowodowaną odkryciem, że świat się rozszerza i w nieokreślonej przyszłości się rozpadnie. W odpowiedzi rozbawiony lekarz tłumaczy chłopcu, że znajduje się na Brooklynie, a ten nie będzie się rozszerzał przez następne miliony lat, pozwalając cieszyć się życiem. Przypominam tę filmową anegdotę, bo obawiam się, że próbując wykazywać się empatią wobec młodych dorosłych i ich problemów, odbieramy im radość z życia, pogłębiając ich czarne wizje przyszłości, które wzmacniają bierność. Maciek Możański i Hubert Walczyński w swoim tekście piszą bowiem, że wyborczy debiutanci „dorastali w przekonaniu, że świat się kończy – z majaczącym na horyzoncie widmem katastrofy klimatycznej, która ma ukraść ich przyszłość”. Jednak w badaniach, które przytaczają, nie znajdziemy dowodu, że to źródło ich buntu czy energii do zmiany społecznego ładu. Wręcz przeciwnie, to źródło apatii i strachu, z którego nie potrafią się otrząsnąć.

Zaryzykuję nawet ostrzejszą tezę – strach przed katastrofą to dla młodych nie wezwanie do działania, ale rozczarowanie, że nie zdążą zrealizować swojej wizji szczęśliwej przyszłości – z zinstytucjonalizowaną opieką i zindywidualizowaną konsumpcją. Jak czytamy w badaniach „Debiutanci ’23” na ekologię jako najważniejszą wartość w swoim życiu wskazuje jedynie 6% badanych. Co więcej, nawet z całej palety lewicowych wartości młodzi wybierają najchętniej te, które nie wymagają od nich nadmiernego wysiłku. Jak piszą autorzy raportu „badani dopytani o postawy wobec praw osób LGBTQ+ w większości zgadzają się z postulatami przyznania prawa do zawierania związków partnerskich i małżeństw. Ponad połowa z nich uważa także, że takie związki powinny mieć możliwość adopcji dzieci”. Co więcej, chociaż na górze hierarchii wartości nadal króluje miłość, zdrowie czy rodzina, kilkukrotnie częściej niż ekologia wskazywane były bezpieczeństwo (48%), praca (28%) czy bogactwo (27%), co może sugerować, że z biegiem czasu, kiedy wskazywane wartości staną się nie do pogodzenia, oczekiwana przez dzisiejszych dorosłych ideowość młodych może pozostać jedynie w sferze deklaracji, a nie realnego zaangażowania.

Autorzy z Kontaktu sami słusznie zauważają, że problemem młodych jest indywidualizm. „80% badanych jest sfrustrowanych obecną sytuacją polityczną w Polsce, ale jednocześnie 70% marzy o tym, żeby prowadzić́ spokojne, przyjemne życie, bez konieczności angażowania się̨ w sprawy społeczne czy polityczne”. Niespójność młodych ludzi między tym, czego chcą, a tym, co są w stanie poświęcić, dla Macieja Możańskiego i Huberta Walczyńskiego jest winą ich rodziców – bowiem „ich wyobraźnia polityczna została ukształtowana przez rodziców, którzy dorastali w latach 90. – po upadku Związku Radzieckiego, w czasach «końca historii», skrajnego indywidualizmu, kiedy wydawało się, że społeczeństwo jest tylko zbiorem jednostek kierujących się własnym interesem”.

Oskarżanie przez autorów poprzednich pokoleń wydaje mi się swoistą niewdzięcznością. Nie dość bowiem, że były one ofiarą pozostawienia ich przez państwo bez instytucjonalnej opieki w czasach ustrojowej transformacji i musieli włożyć ogrom energii w zapewnienie sobie bytu, to jeszcze dziś zostają postawieni w stan oskarżenia za to, że wychowali indywidualistyczne nastawione dzieci.  Niestety autorzy nie zauważają tej istotnej różnicy między pokoleniami – starsze pokolenie w związku ze swoim doświadczeniem życiowym faktycznie zinternalizowało sobie podejście „jak się pościelesz tak się wyśpisz”, natomiast „debiutanci” mają duże oczekiwanie wobec klasy politycznej – że ta rozwiąże ich problemy, jednocześnie nadal nie chcąc partycypowania w podatkach, a nawet żądając ich obniżenia. To już nie tylko powiedzenie jak dotychczas, że sami lepiej rozwiążemy swoje problemy, ale roszczeniowość względem państwa, przy niechęci partycypowania w kosztach. Trudno powiedzieć więc, czy to jeszcze marzycielstwo, czy może jeszcze dziecinność?

Spróbujmy spojrzeć na to od innej strony. W ostatnich latach coraz częściej przywołuje się pojęcie teorii historii życia, wywodzącej się z teorii ewolucyjnej. Mówi ona w skrócie, że populacje przyjmują dwie skrajne strategie wobec życia. W środowisku niestabilnym szybko dojrzewają i usamodzielniają się, decydując na większą liczbę potomstwa, natomiast w środowiskach stabilnych dojrzewają późno, mając małą liczbę dzieci, bardziej się na nich skupiając. Wydaje się, że historia przemian Polski w ostatnich kilkudziesięciu lat potwierdza przekształcanie się pierwszego modelu w drugi. Młodość nie trwa jak w przeszłości lat kilkunastu, lecz kilkadziesiąt. Młodzi ludzie dłużej studiują, później podejmują pracę, później wchodzą w związki i zakładają rodziny. Jak podaje prof. Radosław Marzęcki w tekście „Młodzi mogą wnieść do polityki nową jakość. W 2023 roku mają ostatnią szansę”: „w literaturze można odnaleźć opinie, że przejście do dorosłości, będące tzw. okresem wielu początków – rodzinnych, zawodowych, obywatelskich – może nie tylko trwać bardzo długo, ale nawet nigdy się nie kończyć”. Być może popełniamy zasadniczy błąd, pisząc dziś o młodych i zastanawiając się, dlaczego nie podejmują decyzji podobnych do swoich rodziców, skoro na naszych oczach zmienia się filozofia podejścia do życia w ogóle?

Celem mojej polemiki nie było zaprzeczenie trudnej sytuacji młodzieży, ale raczej wskazanie, że czasem chcąc pomóc, można zaszkodzić, źle definiując źródło problemu. Aby walczyć z indywidualizmem młodego pokolenia połączonym z oczekiwaniem opieki, musimy wzmacniać małe wspólnoty, które zakorzeniają i dają psychiczne oparcie. Chociaż instytucje wspierające są ważne, to nie zastąpią one tworzenia kultury, w ramach której młodzi ludzie mogą nauczyć się sprawczości i brania odpowiedzialności. Najpierw w harcerstwie, scholii, rodzinie, klubie sportowym, a później w społeczeństwie. Zamiast bierności i wewnętrznej emigracji musimy wypchnąć młodych odważnie ku światu. Ostatecznie każde pokolenie miało przed sobą widmo katastrofy, a historia ludzkości to opowieść o ucieczce spod topora. Nikt za nich tej bitwy nie stoczy.

 

Odsłona Spięcia powstała wokół raportu „Debiutanci ’23”. Odsłonie towarzyszy debata przedwyborcza „Młodzi mają głos” organizowana przez SKN UW dla Klimatu, która odbędzie się w najbliższy piątek 13 X 2023 roku o 18 w Marzycielach i Rzemieślnikach na Brackiej 25 w Warszawie. Więcej szczegółów tutaj.