Mam 21 lat – gdybym więc urodziła się zaledwie kilka miesięcy później, wybory do parlamentu, które odbędą się w kolejną niedzielę, byłyby także moim wyborczym debiutem.

Trzy lata temu głosowałam po raz pierwszy w wyborach prezydenckich. Na pamiątkowych zdjęciach wrzucam głos do urny w opustoszałym lokalu wyborczym. Na mojej twarzy nie widać ekscytacji – zasłania ją maseczka.

A byłam podekscytowana. Większość moich znajomych mogło głosować już 2019 roku. Teraz ja też poczułam się trochę bardziej dorosła, zwłaszcza że zdecydowałam się głosować inaczej niż moi rodzice.

Pod tym względem wybory prezydenckie w 2020 roku były wyjątkowe, młodzi wyborcy wzięli w nich udział chętniej niż zwykle. We wszystkich głosowaniach, jakie odbyły się po roku 2018, frekwencja wśród najmłodszej grupy wiekowej była średnio o 20 punktów procentowych niższa niż frekwencja w całym społeczeństwie. Latem 2020 młodzi głosowali jednak równie często co inne grupy wiekowe.

To oznacza, że istnieje potencjał do mobilizacji młodych wyborców. Należy więc zadać sobie pytanie, czy ich niechęć do głosowania wynika, jak piszą Maciek Możański i Hubert Walczyński z Magazynu Kontakt, z apolityczności młodych Polek i Polaków, czy też braku atrakcyjnej dla nich oferty politycznej.

To nie klimat dla młodych

Jednym z powtarzających się założeń na temat najmłodszej grupy wyborców jest ich przywiązanie do tematów środowiskowych. Mówi się wręcz, że nadzieja na powstrzymanie katastrofy klimatycznej, a raczej na przeciwdziałanie jej skutkom, leży właśnie w najmłodszych. Nie bez powodu międzynarodową twarzą walki o klimat stała się Greta Thunberg. Jednocześnie ucieleśnia ona powszechne wyobrażenia o współczesnej młodzieży – „pokoleniu zmiany”, zaangażowanym w działalność aktywistyczną.

Istnieje jednak znaczny rozdźwięk pomiędzy taką wizją młodych dorosłych, a wynikami badań przedstawionymi w raporcie „Debiutanci ’23” autorstwa Zuzanny Szybisty i Mateusza Galicy. Wskazuje on, że ekologia znajduje się dopiero na 25 z 29 możliwych miejsc w hierarchii wartości osób w przedziale wiekowym 18-21.

Co więcej, choć popularne stało się łączenie problemów ze zdrowiem psychicznym młodych ludzi z lękiem przed zmianami klimatu pod hasłem depresji klimatycznej, z raportu dowiadujemy się, że ich obawy często leżą gdzie indziej. Bardziej niż katastrofą środowiskową młodzi martwią się inflacją i rosnącymi kosztami życia, bezrobociem (pomimo jego historycznie niskiego poziomu – na poziomie 2,8% procent) czy pogarszającym się stanem praworządności w kraju.

Z tego powodu same „zielone postulaty” i język, jakim są komunikowane, nie będą skuteczne w porozumiewaniu się z młodymi wyborcami. Aby trafić do młodych wyborców, należy kwestie ekologii łączyć tym, co bezpośrednio przekłada się na ich codzienne życie. Świadczy o tym fakt, że wyborczy debiutanci wyrażają duże poparcie na przykład dla tworzenia terenów zielonych w okolicy ich zamieszkania, rozwoju transportu publicznego i infrastruktury pieszo-rowerowej.

Wnioski płynące z raportu są zatem sprzeczne z percepcją młodych ludzi przez ich rodziców oraz szerzej, przez starszych uczestników życia politycznego i jego komentatorów. Podważają one stereotyp idealisty czy idealistki radykalnej, zorientowanej na polityczną utopię, niechętnej polityce drobniejszych korekt.

Nie rewolucjoniści, a skromni mieszczanie

Wartości i cele, które kierują młodymi ludźmi i napędzają ich decyzje, mają niewiele wspólnego z wielkimi ideami. Jak trafnie wskazywał w wywiadzie z autorami badania Tomasz Sawczuk, to raczej skromne mieszczańskie ambicje, kojarzone z klasą średnią, nie rewolucyjną młodzieżą.

Zdaniem autorów tekstu wyjściowego to przejaw apolityczności młodego pokolenia wynikającej z nieufności wobec polityków i braku poczucia przynależności do wspólnoty. Twierdzą oni, że niechęć do uczestnictwa w życiu politycznym państwa na dotychczasowych zasadach wynika z braku narzędzi potrzebnych do tego, by to państwo zmieniać.

Warto jednak dostrzec alternatywne formy aktywności politycznej, w jaką angażuje się część młodych ludzi. W wywiadzie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin mówiła o nich Justyna Suchecka-Jadczak. Na przykładzie inicjatywy Wschód przekonywała, że młode osoby owszem organizują się, jednocześnie unikając sformalizowanych ruchów politycznych czy organizacji pozarządowych. Ich działania mają charakter oddolny i lokalny – często skierowane są na realizację konkretnego celu.

Zniechęcająca estetyka KOD-u

Może to wynikać ze zmiany znaczenia „zaangażowania politycznego”, która zachodzi od 1989 roku, o której pisze w „Końcu pokoleń podległości” Jarosław Kuisz. Osoby ze starszych pokoleń mają tendencję do zarzucania młodym braku zaangażowania w sprawy publiczne i niechęć do walki w imię swoich wolności.

Zarzuty te są jednak często podyktowane starym – „podległościowym” słownikiem, w którym do dziś uwięziona jest polska polityka. Osoby urodzone przed 1989 rokiem, które stanowią większość polskiej klasy politycznej, środowiska akademickiego, medialnego itp. dorastało w państwie, które nie było w pełni suwerenne. W rezultacie ich wizja obywatelstwa i zaangażowania politycznego powiela strategie przetrwania w warunkach podległości, nieadekwatne do sytuacji w niepodległym państwie.

Niechęć młodych ludzi do mówienia o zaangażowaniu politycznym w ten sposób niekoniecznie wynika z ich apolityczności w ogóle, ale prawdopodobnie z tego, że „tradycyjna” oferta polityczna nie spełnia ich oczekiwań i nie odpowiada ich modelowi działania.

Trudno się dziwić, że młodych nie zmobilizowała estetyka choćby Komitetu Obrony Demokracji. Ale oskarżanie ich o obywatelską bierność ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, co pokazały marsze przeciwko zaostrzeniu aborcji, które licznie odbyły się w całej Polsce.

Co więcej, młodzi niekoniecznie odwracają się do państwa plecami. Zależy im na dobrych usługach publicznych i to w państwie widzą szansę na zadbanie o sprawy, co do których zgadza się większość z nich. To daje pewną nadzieję na rozwój nowych modeli obywatelskiego zaangażowania.

Nowa polityczność

Na drodze do takiego rozwoju stoją dwie przeszkody. Po pierwsze, modele aktywizmu politycznego, które wydają się atrakcyjne dla młodych ludzi, są często przedsięwzięciami akcyjnymi. Młodymi ludźmi nie kierują wspólne idee, które mogą stanowić długoterminowe spoiwo. Nie czują też silnego przywiązania do społeczności.

Są w stanie zorganizować się spontanicznie, ale gdy już zajmą się lub napotkają ścianę w konkretnej sprawie, wokół której się zebrali, równie łatwo jest im się rozproszyć. Wystarczy spojrzeć na to, ile dziś pozostało ze strajków kobiet.

Co ważniejsze jednak, rozwój nowych form polityczności jest blokowany z zewnątrz przez istniejące struktury polityczne, przede wszystkim partyjne. Wywierają one ogromną presję na nowe inicjatywy, wchłaniając lub jawnie je tłamsząc.

Jednak polityczność nie musi ograniczać się do działania w ramach partii politycznych czy sformalizowanych stowarzyszeń. Coraz częściej okazuje się, że model obywatelskiego zaangażowania ograniczający się do udziału w wyborach jest niewystarczający. Zjawisko to obserwujemy nie tylko w Polsce – francuski ruch „żółtych kamizelek” wyraźnie pokazał chęć uczestnictwa w polityce na bieżąco, a nie tylko co cztery lata w lokalach wyborczych.

Również brak chęci do rewolucyjnych zmian nie musi oznaczać niczego złego. Najmłodsi wyborcy należą do pierwszych roczników, które nie muszą już walczyć o wolność swojego kraju. Mogą więc skupić się na tym, by działał on jak najlepiej.

Im bardziej będziemy oddalać się od 1989 roku, tym mniej będzie nas to dziwić. Życzyłabym sobie, żeby z czasem postawa moich rówieśników (a po części pewnie i moja) okazała się przejawem zdrowego pragmatyzmu, a nie politycznej abdykacji.

 

Odsłona Spięcia powstała wokół raportu „Debiutanci ’23”. Odsłonie towarzyszy debata przedwyborcza „Młodzi mają głos” organizowana przez SKN UW dla Klimatu, która odbędzie się w najbliższy piątek 13 X 2023 roku o 18 w Marzycielach i Rzemieślnikach na Brackiej 25 w Warszawie. Więcej szczegółów tutaj.