„Młodym teraz tylko Netflix i TikTok w głowie” – nie zliczę, ile razy w ciągu ostatnich lat słyszałem tego typu stwierdzenia od pokolenia „ojców III RP”. Wybory 15 października udowodniły, że takie narzekanie jest odrealnione. To właśnie wśród najmłodszej grupy wyborców, w wieku od 18 do 29 lat, odnotowano niemal największy wzrost liczby głosujących. W 2019 roku było to 46,4 procent, a teraz, według badań pracowni Ipsos, 70,9 procent.

Co więcej, to właśnie w najmłodszej grupie zanotowano najniższe wyniki dla Prawa i Sprawiedliwości – zaledwie 14,4 procent. Liderem wśród młodych jest Koalicja Obywatelska (27,6 procent), potem Trzecia Droga (17,9 procent), Konfederacja (17,8 procent) i Lewica (17,4% procent). Oznacza to, że prawdopodobna koalicja rządząca wśród młodych zdobyła aż 62,9 procent poparcia. Jeśli do Sejmu i Senatu trafiłyby tylko kandydatki i kandydaci wybrane przez osoby poniżej 30. roku życia, to powstałby najbardziej pluralistyczny parlament. 

Mentzen nawarzył piwa 

Konfederacja, chociaż na podium, na pewno liczyła na większe poparcie wśród młodych. W maju sondaże dawały tej partii szanse na pozycję kluczowego ugrupowania w parlamencie. Sławomir Mentzen trafnie odczytał wówczas społeczne nastroje, pokazując politykę jako rozrywkę. Kreował się na jedyną alternatywę wobec duopolu. 

Słynna trasa „Piwo z Mentzenem” wzbudzała ogromne zainteresowanie. Jednak z czasem ten atrakcyjny stand-up zmieniał się w coś na kształt polskiego kabaretu. Przez błędy i wpadki swojego lidera, punktowanego przez media, internetowych aktywistów i opozycję, Konfederacja zaczęła pikować w sondażach. Nemesis tej partii stał się niespodziewanie Ryszard Petru. 

Były lider Nowoczesnej pokonał Mentzena w debacie dotyczącej ekonomii, co podważyło legendę o retorycznych zdolnościach polityka z TikToka i kreowany przez niego wizerunek eksperta. Lider Konfederacji stopniowo ocierał się wręcz o śmieszność. W komentarzach pod klipem z wiecu, na którym uznał, że „zaorał” Petru cytatem z „Chłopaki nie płaczą”, przeważało zażenowanie. 

W efekcie Mentzen został uznany za „kozaka w necie”. Sprawne posługiwanie się internetowymi konwencjami robi wrażenie na TikToku czy Twitterze, ale nie przydaje się w debatach na żywo, kiedy lider partii zamienia się w mem.

Negatywny trend Konfederacji pogłębiły ekscentryczne osoby na listach wyborczych, które Dobromir Sośnierz nazwał „pokemonami”.  Z rozbrajającą szczerością przyznał to po wyborach sam Mentzen, mówiąc w Radiu Zet, że „wyrażenie opinii na temat możliwości jedzenia psów raczej również nie było tym, czego oczekiwał nasz elektorat”. 

Swoją cegiełkę do porażki Konfederacji dołożył nestor (a może raczej grabarz) tego ugrupowania – Janusz Korwin Mikke. Na ostatniej prostej kampanii, wbrew prośbom swoich kolegów, nie zdołał się powstrzymać i otwarcie bagatelizował kwestie pedofilii, związanej z tak zwaną aferą „pandora gate” na polskim YouTubie. 

Jedno z piw sprzedawanych przez Sławomira Mentzena „Polska Wolność” zawiera 7 procent alkoholu, co niemal odpowiada wynikowi, jaki zdobyła jego partia. To wciąż lepszy rezultat niż w 2019 roku, ale znacznie poniżej rozbudzonych wiosną i latem oczekiwań. 

PiS-owska szkoła społeczeństwa obywatelskiego 

Co więc zmobilizowało młodszych wyborców?

Frekwencja, zarówno ogólna, jak i wśród najmłodszych, była teraz wyższa niż w pierwszych wolnych wyborach, kiedy głosowano przeciw PRL. 4 czerwca 1989 roku wyniosła 62 procent. Rozmawialiśmy o tym podczas wieczoru wyborczego „Kultury Liberalnej”. 

Najmłodsi wyborcy PRL znają tylko z opowieści starszych pokoleń. To PiS, a nie PZPR, jest dla wielu z nich symbolem tego, co najgorsze w polskiej polityce: zawłaszczania państwa, demolowania jego instytucji, propagandy w mediach publicznych. 

Wydaje się, że przełomowym momentem był w tym procesie Strajk Kobiet. Wartość utraconych praw rośnie, kiedy odbiera je trzeciorzędna magister prawa, gotująca obiady dla Jarosława Kaczyńskiego. Wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji spowodował, że przeciwko rządom PiS-u protestowały setki tysięcy obywateli, z czego ogromną część stanowiły osoby poniżej 30. roku życia. 

rawpixel.com

Aktywizm bez ciarek wstydu

Wtedy polityczne zaangażowanie przeciwko władzy stało się do pewnego stopnia powszechne. Modne – czy raczej bazowane – a nie krindżowe, jak często było w przypadku udziału w demonstracjach organizowanych na przykład przez Komitet Obrony Demokracji. 

Jak zauważyła Zofia Majchrzak z „Kultury Liberalnej” w ostatniej edycji „Projektu Spięcie”: „Niechęć młodych ludzi do mówienia o zaangażowaniu politycznym w ten sposób niekoniecznie wynika z ich apolityczności w ogóle, ale prawdopodobnie z tego, że «tradycyjna» oferta polityczna nie spełnia ich oczekiwań i nie odpowiada ich modelowi działania”.

Jak się jednak okazało, sprzeciw wobec władzy, która ogranicza swobody demokratyczne, potrafi mobilizować. Trzeba po prostu wiedzieć, w jaki sposób sformułować swoje postulaty. Ten imponujący wynik wyborczy to w dużej części sukces kilku kampanii profrekwencyjnych – robionych dla młodych, ale też przez młodych. 

Lekcje dla opozycji z porażki PiS-u

Zaangażowanie wyborców w odsunięcie PiS-u od władzy to ogromny potencjał, który można łatwo zmarnować. Żeby tego uniknąć, należy pamiętać o trzech kwestiach. 

Po pierwsze, wynik tych wyborów pokazał, że można zwyciężyć, pomimo skrajnie nieuczciwej kampanii. Opozycja musiała pokonać nie tylko partię rządzącą, ale całą machinę zawłaszczonego do tej kampanii przez PiS państwa. Zaryzykuję nawet tezę, że gdyby PiS prowadziło kampanię w sposób uczciwy, to miałby większą szansę na zwycięstwo. 

Otwarte upartyjnienie państwa, połączone z tendencjami autorytarnymi, zrodziło sprzeciw osób, które dotychczas były wobec polityki obojętne – w dużej mierze młodych. Rząd zlekceważył obywateli i nie okazał im szacunku, sądząc, że systemowe przewagi władzy wystarczą do tego, żeby wygrać. 

Po drugie, porażka PiS-u to przestroga dla potencjalnego opozycyjnego rządu: nie należy kierować się ślepą chęcią odwetu i zemsty. Prowadziłoby to do dalszej polaryzacji i radykalizacji przegranej strony. To był błąd Jarosława Kaczyńskiego, który rozpoczął drogę do jego porażki. 

Wreszcie, po trzecie, opozycja powinna pamiętać, co doprowadziło do zwycięstwa PiS-u w 2015 roku – poczucie wykluczenia i bezsilności sporej części społeczeństwa, która nie partycypowała w sukcesie, który odniosła III RP. 

Potrzeba pozytywnego impetu

Oczywiście, konieczne będą rozliczenia z władzą Zjednoczonej Prawicy i jej funkcjonariuszami. To jednak długi i trudny proces, a koalicja dotychczasowej opozycji będzie mniej zdyscyplinowana wewnętrznie niż ta pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego. 

Poza tym czeka nas seria kolejnych wyborów: samorządowych, europejskich i prezydenckich. Aby utrzymać poparcie, potrzebny będzie pozytywny program, który będzie odnosił się do problemów jak najszerszej grupy społeczeństwa – a także impet do jego realizacji. 

Wnioski wyciągnięte z sukcesów i porażek PiS-u są niezbędne to utrzymania, a może nawet zwiększenia społecznego potencjału, który pokazała rekordowa frekwencja. Wśród młodych i nie tylko.