Do północy przed ciszą wyborczą Polska była dosłownie zalana materiałami wyborczymi partii rządzącej. To była polityczna powódź. Do głosowania na PiS zachęcały filmy quasi-dokumentalne, spoty telewizyjne i radiowe, bilbordy spółek skarbu państwa. Spoty wyborcze Prawa i Sprawiedliwości przerywały muzykę i filmy na popularnych portalach. To była propaganda bez granic.

Wydawało się, że machina narodowego populizmu działa bez zarzutu, wedle hasła: „raz zdobytej władzy, nie oddamy nigdy”. Wyniki ubiegłorocznych wyborów na Węgrzech wydawały się potwierdzać ten polityczny trend w Europie Środkowo-Wschodniej. Chociaż węgierska opozycja się zjednoczyła i przez moment nawet przodowała w sondażach, ostatecznie w kwietniu 2022 roku znów zwyciężył guru nieliberalizmu, Viktor Orbán. Do władzy w Słowacji powrócił niedawno Robert Fico. Wydawało się, że wiatr wieje w żagle populistów. 

Tym bardziej, że PiS robiło wszystko, by nie oddać władzy. Od 2015 roku mocno dzierżyło stery państwa, a nieliberalnego zwrotu dokonało z dnia na dzień. A ostatnią kampanię wyborczą Polacy ocenili jako najbrutalniejszą po 1989 roku – i aż 57,6 procent respondentów sondażu, który to wykazał, winą za to obarczało PiS.

Dopiero w tym kontekście można zrozumieć, że partie opozycyjne odniosły gigantyczny sukces. Wedle late poll, PiS zajęło miejsce pierwsze, zdobywając 36,1 procent głosów. Jednak trzy ugrupowania opozycyjne: Koalicja Obywatelska (31 procent), Trzecia Droga (14 procent) oraz Lewica (8,6 procent), w sumie otrzymały większe poparcie. Dla porządku odnotujmy, iż skrajna Konfederacja zdobyła zaledwie 6,8 procent. 

Najważniejsze zatem, że wyborcy zdecydowali, iż Polska to nie Węgry. Większość Polaków nie dała mandatu partii Jarosława Kaczyńskiego na rządzenie. Jakie z tego wynikają wnioski? 

Polska podzielona, ale nie zdominowana

Po pierwsze, Polska jest podzielona politycznie, ale już nie zdominowana przez jedną partię. 

Tsunami polityczne wyhamowało. PiS utraciło najważniejszy dla populistów argument, iż reprezentuje lud. Prawda jest jednak taka, że całego ludu partia Kaczyńskiego nie reprezentowała nigdy. W 2015 roku zdobyła władzę na fali ewidentnej chęci zmiany politycznej, ale także dzięki szczęściu, bo lewicy zabrakło garstki głosów, by dostać się do parlamentu i jej mandaty przeszły na większe ugrupowania. Następnie partia krok po kroku zmierzała do strukturalnych zmian w państwie, uniemożliwiających utratę władzy. W przeciwieństwie do Węgier jednak, PiS nigdy nie otrzymało od wyborców większości konstytucyjnej. Stąd fundamentalne zmiany ustrojowe (jak stopniowe ograniczanie niezależności sędziowskiej) przeprowadzano sztuczkami i trikami, które doprowadziły do sporów z Brukselą i wstrzymania funduszy na KPO.

Sukces opozycji w nierównej walce

Po drugie, opozycja osiągnęła sukces wbrew sfałszowanej kampanii wyborczej.

Warto podkreślić, że współczesne władze autorytarne odchodzą od dawnego fałszowania wyborów. Znacznie lepiej sfałszować kampanię wyborczą tak, aby odebrać przeciwnikowi szanse na zwycięstwo. Jednak samo wciągnięcie go do gry o władzę pozwala dzień po wyborach ogłosić, że wszystko było w porządku. Nieliberałom, takim jak Orbán, dawało to znacznie mocniejszą legitymizację niż banalne fałszowanie wyborów na wzór węgierskich komunistów. Skala nierówności w kampanii wyborczej w Polsce pozwala mówić o jej fałszowaniu. Jednak fakt, że PiS nigdy nie było popierany przez większość wyborców oraz że nie fałszuje się samych wyborów – dał opozycji szansę w tej nierównej walce. 

rawpixel.com

Prawne pole minowe

Po trzecie, państwo zostało zaminowane prawnie. Politycy przyszłej koalicji rządzącej powinni prowadzić politykę saperów. Najważniejszą miną jest zdominowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny. Nie jest wykluczone, iż instytucja, która powinna stać na straży praworządności, teraz przejmie rolę strażnika nieliberalnego kursu. Pozostaje też pytanie o rolę prezydenta Andrzeja Dudy. Nieprzewidywalność zwiększa jego władzę. Opozycja będzie za każdym razem zastanawiać się, czy prezydent zawetuje ustawę. Poza tym pod pewnym wpływem PiS-u przez dłuższy czas pozostaną tak ważne instytucje państwa, jak NBP, prokurator krajowy, media publiczne. Proces przejmowania władzy przez opozycję będzie trudny – i to stwierdzenie jest eufemizmem. 

Siła PiS-u to powód do mobilizacji

Jednak silne PiS powinno mobilizować przyszłą koalicję do silnej współpracy. Partie dotychczasowej opozycji powinny wypracować dyplomatyczny sposób zawierania kompromisów za kulisami. Konieczna jest także mądra współpraca międzynarodowa. Obecnie walka z nieliberalnym zwrotem ma wymiar globalny. Populiści wmawiają nam, że walczą o suwerenność, aby odwrócić naszą uwagę o faktu, że tak naprawdę walczą o ustrój. To zmagania, które w pewnym sensie nigdy nie ustają. I tu wielką lekcją są nie Węgry, ale Izrael i groźba efektu Benjamina Netanyahu. Kolorowa opozycja odsunęła go od stanowiska premiera zaledwie na chwilę. Podobny scenariusz miał miejsce bliżej, bo w Słowacji, o czym dobitnie zaświadczył powrót Fico do władzy. A PiS nadal będzie zasiadało w Sejmie i dostanie najwięcej mandatów.