Po dwóch miesiącach od wyborów mamy wreszcie nowy rząd, a jego skład i pierwsze decyzje pozwalają na dokonanie wstępnego oglądu sytuacji. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę, że jest to gabinet bardzo silny politycznie. Na jego czele stoi najważniejszy polityk nowej koalicji, Donald Tusk, w odróżnieniu od sytuacji w czasach PiS-u, gdy Jarosław Kaczyński rządził z tylnego siedzenia.

Do tego w rządzie znalazło się wielu bliskich i wieloletnich współpracowników premiera, zarówno z czasów poprzednich rządów, jak i ostatnich lat, takich jak Jan Grabiec (kancelaria premiera), Bartłomiej Sienkiewicz (kultura), Marcin Kierwiński (sprawy wewnętrzne), Borys Budka (aktywa państwowe), Radosław Sikorski (sprawy zagraniczne) czy Tomasz Siemoniak (koordynator służb specjalnych). Ministrami zostali też przewodniczący wchodzących w skład Koalicji Obywatelskiej Nowoczesnej – Adam Szłapka (sprawy europejskie), oraz Inicjatywy Polskiej – Barbara Nowacka (edukacja). Nawet na stanowiskach wiceministrów widzimy polityków z pierwszych szeregów partii koalicyjnych.

Po drugie, zwraca uwagę mocna ekipa w Ministerstwie Sprawiedliwości, które będzie w najbliższych latach jednym z najważniejszych pól rządzenia, w obliczu zadania przywrócenia praworządności w Polsce. Ministrem i prokuratorem generalnym został były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, co jest wyborem nieoczywistym politycznie, a bardzo dobrze zwiastującym na przyszłość. Bodnar ma kilka kluczowych zalet: był w ostatnich latach głęboko zaangażowany w walkę o praworządność, a jednocześnie ma umiarkowane poglądy i powszechny autorytet, dzięki czemu będzie zdolny znaleźć równowagę między zbyt radykalnymi i zbyt ostrożnymi pomysłami w obszarze wymiaru sprawiedliwości.

Po trzecie, ministrem finansów został Andrzej Domański, wcześniej analityk i menedżer w sektorze finansowym, a także główny ekonomista Instytutu Obywatelskiego, który chyba dobrze symbolizuje możliwy gospodarczo-społeczny kurs nowego rządu. Domański to liberalny pragmatyk, a nie dogmatyk. A to bardzo ważne, ponieważ pokazuje zwiększoną dojrzałość polityczną Platformy Obywatelskiej. Takie podejście daje perspektywę mniejszej liczby niewymuszonych błędów w polityce i retoryce gospodarczej, które byłyby na korzyść PiS-u.

Złoty czas mniejszych koalicjantów

Do tego trzeba dodać, że również Lewica i Trzecia Droga mają przestrzeń, żeby się realnie wykazać. Obie formacje otrzymały ważne i odpowiedzialne zadania, które umożliwiają osiąganie sukcesów politycznych. Szymon Hołownia był przez ostatni miesiąc najbardziej widocznym politykiem koalicji jako marszałek Sejmu. Władysław Kosiniak-Kamysz został wicepremierem i ministrem obrony narodowej, co w obecnych warunkach jest prostą drogą do popularności – tymczasem PO wzięła trudne Ministerstwo Zdrowia, które poprowadzi Izabela Leszczyna. Do rządu weszła również dyrektorka think tanku Polski 2050, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (fundusze i polityka regionalna).

Własnego wicepremiera ma też Nowa Lewica – został nim Krzysztof Gawkowski, jednocześnie minister cyfryzacji. Znów – jest to resort, który daje dobre widoki na przyszłość. Pokazuje to historia Janusza Cieszyńskiego, który jako minister cyfryzacji w rządzie PiS-u był zdolny zebrać trochę pochwał, nawet mimo ogromnej niechęci wobec rządu – ostatecznie wszyscy lubią, gdy usługi publiczne zaczynają działać lepiej niż wcześniej. Wiceministrem został tam Dariusz Standerski, który jest mózgiem programowym partii.

Do tego Lewica uzyskała między innymi Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, któremu przewodzi Agnieszka Dziemianowicz-Bąk – Donald Tusk wspomniał w exposé, że to dzięki jej inicjatywie słowo „praca” znów pojawia się w nazwie resortu. Z kolei Dariusz Wieczorek został ministrem nauki i już w pierwszych dniach zyskał wizerunkowo, jadąc na rozmowy do Poznania, gdzie studenci protestowali przeciwko prywatyzacji akademika.

W tych warunkach argument partii Razem, żeby nie wchodzić do rządu, ponieważ nie będzie on realizować jej programu, wygląda coraz bardziej dziwnie – może czasem trzeba po prostu zawalczyć, zamiast czekać na to, aż wszyscy powiedzą, że jesteście najpiękniejsi i macie najwięcej racji, zanim zacznie się robić swoje. Chyba jedyny scenariusz, w którym decyzja Razem miałaby jakiś taktyczny sens, wygląda następująco – Platforma tak dobrze traktuje i tak czule przytula koalicjantów, że ostatecznie stają się oni częścią Koalicji Obywatelskiej. Wtedy Razem byłoby docelowo samodzielną lewicową opozycją.

Nowa koalicja uczy się na błędach

Oczywiście, pierwszy etap wspólnych prac może być najłatwiejszy, jeśli bowiem chodzi o naprawę patologii i sprzątanie po chaosie wywołanym w państwie przez PiS, nikt się nie będzie w tej sprawie spierać. Już w pierwszych dniach mamy więc choćby decyzję o rozwiązaniu komisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza. Wkrótce ma się zacząć operacja uzdrawiania owładniętej toksyczną propagandą TVP, która również jest oczywistością.

Ale dobra konstrukcja rządu nie jest wcale sprawą oczywistą. Ktoś może narzekać na taką czy inną nominację ministerialną czy liczbę posłów, którzy zostają wiceministrami. Niemniej z politycznego punktu widzenia widać, że podział zadań w koalicji daje szanse na dobrą współpracę i wykorzystanie mocnych stron wszystkich koalicjantów. A sam model rządzenia może ewoluować z czasem.

Nie jest też powiedziane, że po początkowym etapie wielkiego sprzątania dalsze prace konstruktywne będą przebiegać idealnie i bez zakłóceń – ustawa wiatrakowa daje pojęcie o potencjalnych problemach w przyszłości. Wraz z upływem czasu koalicja będzie też coraz bardziej skrupulatnie rozliczana z konkretnych projektów i decyzji, jak każdy normalny rząd. Jednak złe scenariusze wyobrażać sobie łatwo, sztuką jest zaś ustawicznie pracować nad scenariuszami dobrymi. A w tym sensowna konstrukcja rządu i koalicji może wymiernie pomóc.

Wreszcie, warto dostrzegać, że partie nowej koalicji najwyraźniej są zdolne do uczenia się na błędach. Niech za przykład posłuży niedawny komunikat Platformy Obywatelskiej, która w radosnej retoryce powiadamiała wyborców, że od stycznia nowa władza wprowadza świadczenie 800+, w miejsce dotychczasowego 500+, co oczywiście odbiera tlen PiS-owi. Już w pierwszym tygodniu nowej władzy rząd podjął również decyzję o wprowadzeniu renty wdowiej, która jest w programie Lewicy, co jest w interesie seniorów. Czy wszystko to osłabi PiS – zobaczymy. Jest to natomiast podejście jeszcze kilka lat temu trudne do wyobrażenia w głównym nurcie naszej polityki. Dzisiaj – rozsądne i oczywiste.

 

* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: facebookowy profil Donalda Tuska.