Polacy, którzy po nowej władzy oczekiwali przede wszystkim stanowczych działań i rozliczenia PiS-u za bezprawie, dostali wczoraj w prezencie ładunek potężnych emocji – wyłączony sygnał TVP, nowy przewodniczący rady nadzorczej telewizji, radia i PAP, a w dodatku sąd skazał na więzienie posłów Kamińskiego i Wąsika. Takiej środy dawno nie było. Na taką środę niektórzy czekali osiem lat.
Jednak ładunek emocji dostali również ci, którzy na rozliczenia nie czekali. A PiS jest mistrzem odwracania znaczeń i od wtorku robi to po swojemu. Sytuacja według PiS-u wygląda więc tak, że jego posłowie bronią niezależności mediów i demokracji, bo, jak powiedział Jarosław Kaczyński, nie ma pluralizmu i demokracji bez silnych mediów antyrządowych, a takie są akurat media publiczne.
Kiedy natomiast nowe władze odcięły starym redakcjom sygnał, posłowie PiS-u ogłosili, że jest stan wojenny. W tej sytuacji wyrok na Kamińskiego i Wąsika jest jak na zawołanie – mamy pierwsze ofiary nowego „reżimu”.
Dla jednych śmieszne, dla innych piorunujące
Że z propagandą PiS-u w roli opozycji nie będzie obecnej koalicji łatwo, można było być pewnym. Takie jest PiS w opozycji – narzuca absurdalne tematy, pozornie teatralne i śmieszne, ale bezlitośnie skuteczne. Kiedy po 2010 roku Jarosław Kaczyński urządzał pierwsze marsze z pochodniami w intencji ofiar „zbrodni” smoleńskiej najłatwiej było to traktować jako tragikomiczną szopkę. A jednak teoria o zatajonym zamachu okazała się tak nośna, że między innymi dzięki niej PiS doszło do władzy w 2015 roku.
Teraz zebrani pod choinką w holu gmachu przy ulicy Woronicza posłowie PiS-u i ich przyjaciele też wydają się groteskowi – siedzą i bronią wolności, nie zauważając pułapki, którą sami na siebie zastawiają. Wyglądają jak na kolegium redakcyjnym, jakby na potwierdzenie, że dyktują kierownikom publicznych mediów przekaz.
Siedzą tam, chociaż nie są pracownikami i nie mają teoretycznie wstępu na teren budynku. W dodatku posłanka Joanna Lichocka, członkini Rady Mediów Narodowych, robi sobie zdjęcie z dyżurki, do której wstęp powinni mieć tylko uprawnieni pracownicy TVP odpowiadający za transmisję programów. A co, nie jest upoważniona?
A więc jest to śmieszne, ale może być groźne. Bo PiS właśnie z takich szopek umie robić złoto. Bo to, co śmieszy jego przeciwników, nie śmieszy zwolenników. Bo rozkręcone emocje nigdy nie działają na rzecz tych, którzy chcą zaprowadzić spokój.
Oby to nie były narodzimy kolejnej legendy
Żeby było jasne – nie ma wątpliwości, że jeśli jest się za niezależnością mediów, to jest się też za tym, że trzeba przegonić propagandystów i twórców oraz wykonawców politycznych nagonek z mediów publicznych. Wbrew temu, co powiedział dziennikarzom prezes Kaczyński, pluralizm w demokracji nie polega na tym, że media publiczne muszą być antyrządowe. Tu prezes znowu zastawia sam na siebie pułapkę, dowodząc, że nie rozumie sensu niezależnych mediów – one nie mają być wrogie, tylko bezstronne i kontrolujące władzę, a to zupełnie co innego.
Tłumacząc prosto i na przykładach – medium wrogie mówi, że Tusk jest niemieckim agentem, a medium bezstronne i kontrolujące władzę sprawdza, czy ludzie Tuska mieli prawo odwołać rady nadzorcze TVP, Polskiego Radia i PAP. To pierwsze medium montuje i powtarza regularnie, jak Tusk mówi po niemiecku, a to drugie sprawdza, kim jest Piotr Zemła, nowy przewodniczący rady nadzorczej TVP. To pierwsze dalej o Niemcach, to drugie docieka, jakie są legalne scenariusze przywrócenia praworządności i niezależności mediów. Jest różnica, prawda?
A więc niezależne, bezstronne, patrzące władzy na ręce media to podstawa demokracji i praworządności i bez wprowadzenia takich standardów w mediach publicznych trudno mówić o przywróceniu standardów państwa demokratycznego.
„Ale” dotyczy charakteru przeciwnika – PiS jest partią populistyczną, nie tylko u władzy, lecz także w opozycji. I takie stosuje narzędzia do walki. A więc należy się zabezpieczyć przed narodzinami nowej legendy na miarę rządu mecenasa Olszewskiego – nikt go nie chciał, a jednak został „obalony” czerwcową nocą. Nowa władza powinna działać skutecznie i jednocześnie tak, żeby za kilka lat nie okazało się, że 15 października po wygraniu demokratycznych wyborów dokonała w rzeczywistości zamachu stanu. Bo PiS jest mistrzem budowania takich legend.
Tymczasem odcięta od sygnału TVP uruchomiła live na YouTubie. Nie dali sobie zamknąć ust – interpretują sytuację, czyli grandę i bezprawie, jakie odbywa się właśnie w Polsce. „Co takiego stało się w nocy, że nowy rząd siłą dokonuje ataku na publiczne media?”, zastanawiają się osoby komentujące sytuację z oblężonej twierdzy. Znowu noc, jakiś atak, obrona. Macierewicz w noc teczek też wydawał się groteskowy, tak jak Kaczyński z pochodniami wykrzykujący o zamachu. Kiedy propagandę robią populiści, którzy z natury rzeczy dzielą społeczeństwo, dla części będą przekonujący, a nie teatralni czy śmieszni. W końcu sygnał na YouTubie też został odcięty, ale pytania wybrzmiewały dalej, już na antenie Telewizji Republika.
Uczciwość na straży wolności
Dlatego rolą niezależnych mediów jest teraz jak najbardziej rzetelna informacja – pytania do posłów, ministrów, premiera o to, na jakiej podstawie wprowadzają zmiany. Nawet jeśli to zmiany służące ratowaniu niezależnych mediów, wyczekiwane i poprowadzone stanowczo, czyli zgodnie z oczekiwaniami – dziennikarze powinni wykazać się jako czwarta władza, a nie jako tryumfaliści.
Oczywiście, że trudno nie pokazywać emocji, bo w atmosferze rewolucji odchodzi autokracja – to w oczywisty sposób miłe uczucie. Ale, żeby nie dokonywać dzieła populistów, nie można pogłębiać podziału, który zrobili, bo oni żywią się podziałem. Nie wiwatować, tylko uczciwie relacjonować. Nie wygłaszać odwetowych fraz, tylko argumentować.
Dotyczy to także publicznych wpisów w mediach społecznościowych, bo one dla dziennikarzy są kanałami informacji. Co napiszesz na X, kolega z prawicy zacytuje w swoim prześladowanym „medium niepokornym”. A czytelnik zobaczy.
A jeśli ktoś na święta chciałby sobie i innym życzyć spokoju, to powinien pamiętać, że ciepła woda w kranie jest dominującą cechą rządów wtedy, kiedy populiści w opozycji nie są silni. PiS, chociaż słabnie i brakuje mu wigoru, wciąż jest silne. A z silnymi populistami w opozycji nie będzie spokoju ani stabilizacji.