Niecały rok temu pisałem na łamach „Kultury Liberalnej” o coraz silniejszym sojuszu tronu i ołtarza w Indiach. Jednocześnie przywoływałem swoisty indyjski fenomen świeckości państwa po indyjsku. Pisałem wówczas o Indiach, w których od lat: „organy państwowe zobowiązane są do zachowania równego dystansu wobec wszystkich tradycji wyznaniowych istniejących na obszarze subkontynentu indyjskiego”. Jesteśmy właśnie świadkami wbijania kolejnego gwoździa do trumny, w której zostanie pogrzebana ta tradycja, mimo że zapisana jest ona w indyjskiej konstytucji.
Meczet czy świątynia Ramy?
W ciągu ostatnich kilku tygodni Indie żyją wydarzeniami, których sceną jest miasto Ajodhja w północno-indyjskim stanie Uttar Pradeś. Wznoszona jest tam gigantyczna świątynia Ramy, jednego z wcieleń boga Wisznu, który wedle wierzeń hinduistów urodził się właśnie w tym miejscu. Ta trzypiętrowa konstrukcja zajmuje obszar prawie trzech hektarów, a cały kompleks świątynny – dwadzieścia osiem hektarów. Historia budowy tego sanktuarium jest jednak tragiczna.
Zwolennicy budowy świątyni twierdzą, że są archeologiczne dowody na to, iż dokładnie w tym miejscu istniała już w czasach zamierzchłych świątynia hinduistyczna.
Kłopot polegał jednak na tym, iż od VIII wieku po wiek XIX północną część Indii podbijali władcy muzułmańscy, tworząc Sułtanat Delhijski. Ich ekspansja wiodła z ziem perskich i afgańskich na wschód. Po rozpadzie Sułtanatu jego miejsce zajęło imperium Wielkich Mogołów. To z czasów ich panowania pochodzą najbardziej znane zabytki Indii – Czerwony Fort w Delhi, fort w Agrze, czy wreszcie słynny Tadź Mahal, a także liczne meczety będące niejednokrotnie perłami dawnej architektury. Jednym z nich był wybudowany w Ajodhji w XVI stuleciu meczet Babri.
Od lat osiemdziesiątych przedstawiciele hinduskich nacjonalistów wyrażali swój sprzeciw i gniew wobec istnienia muzułmańskiej świątyni w miejscu, w którym w zgodzie z ich przekonaniami urodził się przed wiekami Rama. Protesty i demonstracje, podczas których radykałowie domagali się zburzenia meczetu Babri eskalowały.
W roku 1992 tłum hinduskich fanatyków zniszczył meczet. Starcia pomiędzy hinduistami i muzułmanami przetoczyły się nie tylko przez Ajodhji, ale także inne części Indii. Liczba ofiar śmiertelnych zamieszek, podpaleń i samosądów przekroczyła dwa tysiące. Hindutva, czyli nacjonalistyczny ruch zwolenników hinduistycznych Indii, dążył otwarcie do zrewidowania historii kraju, do wymazania z jego dziejów czasów, gdy Indie znajdowały się pod rządami muzułmanów.
Historia na wybory
Wraz z przejęciem władzy w roku 2014 przez Indyjską Partię Ludową (BJP), kierowaną przez obecnego premiera Indii Narendrę Modiego, proces rewidowania historii Indii nasilił się. Z podręczników szkolnych zaczęły znikać fragmenty poświęcone Indiom pod panowaniem Wielkich Mogołów. Krytyce poddawano popularyzowanie Indii poprzez zabytki pochodzące z tamtego okresu, z niechęcią mówiono o Tadź Mahalu i obronnych fortach zbudowanych przez muzułmańskich władców.
Na fali takich nastrojów hinduscy nacjonaliści zaczęli coraz głośniej żądać budowy sanktuarium poświęconego Ramie w miejscu zburzonego meczetu. Sprzymierzeńcem radykalnych ruchów okazał się sam premier Narendra Modi, który podczas jednej z kampanii wyborczych obiecał wybudowanie świątyni. W realizacji tej obietnicy pomógł Sąd Najwyższy Indii, który po latach debaty prawniczej zdecydował, iż w miejscu meczetu Babri może powstać hinduistyczna świątynia. Muzułmanom przydzielono w odległości 24 kilometrów od zburzonego meczetu ziemię, na której mogą wznieść swoją świątynię. Budowa jeszcze się nie zaczęła.
W tych dniach nadszedł czas realizowania wyborczej obietnicy Modiego, czyli inauguracji funkcjonowania sanktuarium. Kłopot polega na tym, że świątynia nie jest jeszcze ukończona. Premier zapragnął jednak, by wprowadzenie figury Ramy oraz obrzędy jej konsekracji odbyły się koniecznie właśnie teraz. Upór premiera zdaje się być z politycznego punktu widzenia zrozumiały – w Indiach odbędą się w tym roku wybory. Narendra Modi jest przekonany, iż uroczystości w Ajodhji będące dowodem na to, że dotrzymuje on obietnic wyborczych pomogą mu po raz trzeci z rzędu zwyciężyć.
Premier walczy o poparcie religią
Przedstawiciele sprzyjających władzy sił politycznych skłonni są twierdzić, iż inauguracja Ram Mandir może być porównywalna z odzyskaniem przez Indie niepodległości. Sam premier przygotowywał się do uroczystości, podróżując po kraju, odwiedzając hinduistyczne sanktuaria i niczym kapłan składając w nich ofiary. W dniach poprzedzających konsekrację figury Ramy Modi oddawał się ascezie – pił wyłącznie sok z orzecha kokosowego oraz spał na ziemi przykryty jedynie kocem. Krytycy w Indiach uważają, że jest to polityzacja zachowań pobożnościowych niemająca nic wspólnego z tradycją świeckiego państwa.
Na polityczny kontekst uroczystości w Ajodhji zwróciło również uwagę czterech najważniejszych przywódców religijnych tradycji hinduistycznej noszących tytuł śankaraćarijów. Zapowiedzieli, że nie wezmą udziału w uroczystości. Ich motywację przedstawiały wielokrotnie indyjskie media. Po pierwsze, świątynia nie jest ukończona, a zgodnie z przekonaniami ortodoksyjnych hinduistów wprowadzenie i konsekracja figury bóstwa może zostać dokonana dopiero z chwilą ukończenia całej budowli. Hinduistyczna świątynia jest bowiem materialnym ciałem bóstwa. Jak zatem można wprowadzać do obiektu, w którym brakuje zasadniczych części tego ciała, figurę, poprzez którą przejawia się duch owego bóstwa? Śankaraćarijowie jednoznacznie twierdzą, że to złamanie zasad.
Religijni przywódcy hinduizmu w Indiach zwracają przy tym uwagę, iż premier kraju niekoniecznie jest właściwą osobą do sprawowania funkcji religijnych. Widzą w tym chęć wykorzystania kultu religijnego dla osiągania bieżących celów politycznych. Aspekt ten podkreślany jest także przez polityków opozycji wywodzących się z Indyjskiego Kongresu Narodowego. Zwracają oni uwagę, iż wielodniowe uroczystości w Ajodhji, których punktem kulminacyjnym jest 22 stycznia – dzień konsekracji wyobrażenia Ramy – mają odwrócić uwagę o problemów ekonomicznych kraju. A są nimi między innymi rosnąca inflacja, bezrobocie i liczba osób żyjących poniżej progu ubóstwa.
Przeciwnicy organizowanych przez rząd uroczystości zwracają ponadto uwagę, że inauguracja świątyni Ramy w Ajodhji nie przyczynia się, jak twierdzą rządzący, do ugruntowania jedności indyjskiego społeczeństwa. Odwrotnie – sprzyja kolejnemu podziałowi pomiędzy hinduistami i muzułmanami.
Ci ostatni są w Indiach mniejszością religijną i tworzą wspólnotę liczącą ponad 180 milionów osób, 15 procent ludności kraju. Jest to więc znacząca część społeczeństwa. Indyjskie media podkreślają, iż w wielu częściach kraju, a także w samej Ajodhji, muzułmanie obawiają się antyislamskich wystąpień, dla których paliwem może się okazać euforia hinduistycznych radykałów spod znaku Rashtriya Swayamsevak Sangh (RSS, Narodowe Stowarzyszenie Ochotników) spowodowana hucznymi obchodami powstania świątyni Ramy.
Prerogatywy premiera i bóstwa
Przeszłość subkontynentu indyjskiego jest daleko bardziej złożona, aniżeli chcieliby hinduscy radykałowie. Nie zaczęła się ona bowiem od dziejów Ramy, inkarnacji boga Wisznu. Zanim na ziemie dzisiejszych Indii przyszli indoeuropejscy Ariowie, istniały tam autochtoniczne kultury plemienne. Zostały zepchnięte na margines właśnie przez aryjskich koczowników przybyłych z zachodu. Tradycje i kultura Ariów zostały, przynajmniej w północnych Indiach, zdominowane z biegiem lat przez islam. Potem nastał czas kolonialnej dominacji Europejczyków. Wreszcie w latach czterdziestych XX wieku powstały niepodległe Indie, których twórcy umieścili w konstytucji zapis o świeckości państwa.
Okoliczności towarzyszące budowie świątyni Ramy wyraźnie wskazują, jak zamierzchła historia i rewidowanie obrazu przeszłości może być i jest wykorzystywane dla celów bieżącej polityki. Podobnie wykorzystywane w ten sposób są ceremonie i uroczystości religijne. BJP pod rządami Narendry Modiego dąży bowiem do stworzenia systemu, w którym zarówno historia, jak i przekonania religijne większości społeczeństwa, będą ze sobą ściśle powiązane i będą służyły osiąganiu celów politycznych.
W takim systemie bieżącej polityce ma zostać podporządkowany obowiązujący w kraju, a co za tym idzie – i w społeczeństwie, obraz przeszłości. Obraz ten jest modyfikowany w zależności od aktualnych potrzeb obozu rządzącego. Natomiast ścisłe powiązanie rządzących z dominującą tradycją religijną ma doprowadzić do podporządkowania im instytucji religijnych. Dzięki takim zabiegom władze mogą je wykorzystywać instrumentalnie.
Przykład Narendry Modiego dokonującego intronizacji figury Ramy w hinduistycznej świątyni w Ajodhji pokazuje, iż władza świecka wchodzi w kompetencje przywódców religijnych, łącząc w ten sposób panowanie ziemskie i boskie. Powstaje coś na kształt nowożytnej monarchii absolutnej.
Źródło ikony wpisu: www.needpix.com