Jaki powinien być kierunek rozwoju Polski? W III RP mieliśmy do czynienia z trzema następującymi po sobie odpowiedziami na to pytanie. Do 2004 roku, gdy weszliśmy do UE, sytuacja była jasna – chodziło o dołączenie do Zachodu. Jednak następnie pole polityki otworzyło się na nowo i odpowiedź przestała być oczywista. Można było pomyśleć, że zakończyła się epoka wielkich projektów i przyszedł czas na spokojne bogacenie się, co wyrażało się w idei „polityki ciepłej wody w kranie”.
W trzecim etapie PiS przekonywało, że była to polityka za mało ambitna i nieadekwatna do rosnącego statusu Polski – stąd przedstawiało opowieść o zyskiwaniu podmiotowości i wstawaniu z kolan; opowiadało o Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju i Polskim Ładzie.
Armia, atom, CPK – czyli Polska w budowie
W międzyczasie kształtu nabierał jednak nowy projekt polityczny, który wykracza poza podziały partyjne i wynika w istotnej mierze z szeregu obiektywnych okoliczności, z którymi mierzy się nasz kraj, podobnie jak było do 2004 roku. A nowa władza mogłaby przyjąć go jako swój, z korzyścią zarówno dla Polski, jak i obecnego rządu.
Z łatwością można wymienić kilka głównych punktów tego projektu. Jest zatem obronność: zagrożenie ze wschodu powoduje konieczność pilnego wzmocnienia polskiej armii i obrony cywilnej. Jest część energetyczna: z powodu globalnego ocieplenia i wyczerpywania się paliw kopalnych potrzebujemy nowych źródeł energii i modernizacji infrastruktury.
Do tego obrazu można dodawać kolejne wyzwania strategiczne. Wystarczy wspomnieć o zasadniczych problemach opieki zdrowotnej, edukacji i szkolnictwa wyższego, demografii, migracji, polityki miejskiej czy realnej reformy sądownictwa, które wielokrotnie opisywaliśmy na stronach „Kultury Liberalnej”. W debacie publicznej symboliczne znaczenie zyskały w tym kontekście projekty elektrowni atomowej oraz Centralnego Portu Komunikacyjnego.
W ostatnim czasie w koalicji rządzącej widać jednak pewne wahanie co do tego, jak należy podejść do kwestii wielkich projektów modernizacyjnych. W znaczeniu politycznym w istotnej mierze kojarzą się one bowiem z rządami Prawa i Sprawiedliwości – szczególnie że ówczesna opozycja głośno protestowała przeciwko partyjniactwu, złodziejstwu i marnotrawstwu, związanym z szeregiem bombastycznych przedsięwzięć poprzedniego rządu. W czasach PiS-u faktycznie wszystko miało być największe i narodowe, choćby chodziło o ławkę niepodległości – do tego z realizacją bywało różnie. Nie jest więc tak, że niechęć do „wielkich projektów PiS-u” wzięła się znikąd.
Rozmaitych wątpliwości można zresztą znaleźć więcej. Często chodzi przecież o wielkie koszty, a efekty bywają niepewne albo odczuwalne dopiero w dłuższej perspektywie. Byłoby też znacznie łatwiej realizować odpowiedzialną politykę na przyszłość, gdyby równocześnie nie trzeba było bronić demokracji liberalnej przed gwałtownymi atakami Kaczyńskiego i jego wspólników. Niektórzy mają również wątpliwości ideologiczne – ich zdaniem państwo powinno być w jak największej mierze ograniczone, więc jeśli zbyt wiele nie planuje, to w sumie dobrze. A do tego wielki projekt to ryzyko polityczne – rząd łatwiej przecież rozliczać z wielkich niepowodzeń niż z małych potknięć.
Modernizacja Polski, czyli jak odebrać PiS-owi tlen
Wydaje się jednak, że nowa władza powinna przejąć od PiS-u ideę Wielkich Projektów Modernizacyjnych, tak jak przywłaszczyła sobie 800 plus. Istnieją poważne i przeważające argumenty, żeby liberalny rząd wziął wielkie projekty na własny sztandar.
Przede wszystkim, projekty o znaczeniu strategicznym mają to do siebie, że często trwają wiele lat, wymagają planowania, organizowania, determinacji i pieniędzy. O tych wydatkach trzeba myśleć w kategoriach inwestycji w potęgę państwa, a także rozwój gospodarczy i dobrobyt społeczny. Kierunkowe decyzje w sprawach takich jak CPK nie powinny wynikać z tworzonej na szybko analizy, oderwanej od całościowego programu rządu, tylko ze strategii i filozofii rządzenia.
Fakt, że PiS wykazywało elementy gigantomanii – że wybierało język polityczny, który był dla wielu osób ideologicznie i estetycznie odpychający – nie jest argumentem za mikromanią i nie oznacza, że wszystkie wielkie projekty są złymi pomysłami. Jako się rzekło, niektóre z nich są konieczne – a więc zostaną zrealizowane tak czy inaczej, w takiej czy innej formie; dlaczego więc nie skorzystać na tym politycznie.
Co więcej, wiele z tych inwestycji – jak wspomniana elektrownia atomowa – nie zostało wymyślonych przez PiS; jej budowę planowano jeszcze w czasach PRL-u. A zatem można je przywłaszczać zupełnie bezproblemowo, a nawet rozliczać poprzedników, że działali za wolno. Liberalna władza nie powinna kojarzyć się z niewiarą w to, że jesteśmy w stanie coś zbudować. Polska jest już zbyt bogata, żeby można było myśleć w ten sposób. I zresztą nie ma żadnego powodu, żeby się w ten sposób kojarzyła. Wręcz przeciwnie, transformacja ustrojowa po 1989 roku była wielkim projektem o historycznym znaczeniu. A również wcześniejszy rząd Donalda Tuska miał hasło „Polska w budowie” i konstruował własną opowieść polityczną wokół inwestycji szykowanych w związku z EURO 2012. Teraz mogłoby więc być tak samo, a właściwie lepiej.
Wreszcie, jest też argument czysto polityczny. Wzięcie wielkich projektów na sztandar po prostu odbiera partii Jarosława Kaczyńskiego tlen. Jeśli odebrać PiS-owi 800 plus i agendę modernizacyjną, to zostaje mu tylko pokrzykiwanie o Niemcach i zdrajcach, co nie będzie atrakcyjne wyborczo. Jeśli zaś zostawić pole dla wątpliwości, czy nowa władza rzeczywiście wystarczająco dba o bezpieczeństwo i postęp kraju w dziedzinach o znaczeniu strategicznym, a może wręcz rezygnuje z niektórych projektów w interesie zagranicy, będzie to dla PiS-u paliwo polityczne.
Rząd powinien zatem kontynuować, a wręcz rozbudowywać strategiczne, wieloletnie projekty rozwojowe, wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Jeśli na coś nas nie stać, to na prowizorkę. Zostaje tylko pytanie, czy istnieje w rządzie komórka, która buduje zrozumienie, że wszystkie owe wyzwania modernizacyjne można w istocie postrzegać jako część jednego, całościowego zadania wzmocnienia państwa polskiego – kolejnego skoku modernizacyjnego.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: facebookowy profil Centralny Port Komunikacyjny.