Wojna Rosji z Ukrainą rozgrywa się kilkaset kilometrów od naszych granic. Jednak ta tragedia dotknęła i dotyka nie tylko nas, lecz także ludzi, którzy znajdują się tysiące kilometrów od linii rosyjsko-ukraińskiego frontu. Wszystko za sprawą biedy, szukania możliwości zarobku poza granicami własnego kraju, a także braku wiedzy o tym, co rzeczywiście dzieje się na pograniczu rosyjsko-ukraińskim.

Nie bez znaczenia są też w tym wypadku działania zorganizowanych grup przestępczych zajmujących się pozyskiwaniem mięsa armatniego dla rosyjskiej armii. Grupy te często działają pod parasolem ochronnym służb specjalnych.

Rosjanie szukają mięsa armatniego

W Nepalu, himalajskiej republice oddalonej o tysiące kilometrów od Ukrainy i Rosji, od pewnego czasu w prasie pojawiają się dramatyczne apele rodzin, których przedstawiciele zaciągnęli się do rosyjskiej armii. Stali się najemnikami, których Moskwa wysyła na wojnę z Ukrainą.

Rodziny tych najemników alarmują, iż nie mają z nimi żadnego kontaktu, że przypadkiem dowiadują się o obrażeniach, których doznali podczas walk, wreszcie o ich śmierci. Sprowadzenie ciał zabitych jest w praktyce niemożliwe, ponieważ rosyjskie władze wojskowe odmawiają współpracy w tym wymiarze.

Wedle oficjalnych nepalskich danych na rosyjsko-ukraiński front trafiło przynajmniej dwustu Nepalczyków. Z setką z nich nie ma najmniejszego kontaktu. Nieoficjalnie władze w Katmandu przyznają, że możliwe jest, iż ta liczba jest wyższa i sięga nawet kilkunastu tysięcy osób.

Rosyjskie dowództwo traktuje najemników, szczególnie tych niebędących etnicznymi Rosjanami, jak mięso armatnie. Ich los jest więc dowodzącym zupełnie obojętny. Obserwator z zewnątrz może oczywiście uznać, iż ludzie ci wiedzieli, na co się piszą, wyruszając na krwawą wojnę. Jednak sprawa nie jest tak prosta i oczywista. Co najmniej z kilku powodów.

Emigracja zarobkowa na masową skalę

Praca poza granicami kraju jest w Nepalu zjawiskiem powszechnym. Wynika to z ubóstwa ogromnej części społeczeństwa i braku perspektyw zatrudnienia w kraju. Tak zwany remittance, czyli suma pieniędzy przysyłanych do kraju przez pracujących za granicą Nepalczyków, tylko w jednym kwartale ubiegłego roku wyniosła prawie 3 miliardy dolarów. Co prawda był to czas licznych świąt w kalendarzu nepalskim, ale w skali roku suma ta przekroczyła 10 miliardów dolarów. Pieniądze te stanowią niemal jedną czwartą PKB Nepalu.

W wioskach położonych na nepalskiej prowincji trudno znaleźć rodzinę, która nie byłaby wspierana przez krewniaka pracującego za granicą. Większość z nich pracuje w krajach Zatoki Perskiej, przede wszystkim w Arabii Saudyjskiej, Kuwejcie, Dubaju, ale także w Azji południowo-wschodniej – w Malezji i Tajlandii. Tylko w latach 2022–2023 za granicą przebywało niemal 800 tysięcy Nepalczyków.

Odrębną grupą pracujących za granicą Nepalczyków są Gurkhowie, czyli słynni nepalscy żołnierze. Zgodnie z podpisanymi przez Nepal umowami międzynarodowymi Gurkhowie mogą zaciągać się w szeregi armii indyjskiej i brytyjskiej. Mogą także służyć w służbach policyjnych Singapuru. Prawo nepalskie zabrania Gurkhom i wszystkim innym obywatelom Nepalu wstępowania w szeregi innych sił zbrojnych i formacji policyjnych.

Samoloty pełne nepalskich „studentów”

Procedury te nie zdołały jednak zapobiec wstępowaniu Nepalczyków w szeregi armii rosyjskiej. Młodzi mężczyźni wyjeżdżali z Nepalu do Rosji na podstawie wiz studenckich oraz pracowniczych. Na jakiej podstawie otrzymywali te wizy, wiedzą tylko pośrednicy oraz pracownicy konsularni Federacji Rosyjskiej.

W styczniu tego roku policja nepalska zatrzymała członków grupy przestępczej, która zajmowała się wysyłaniem młodych Nepalczyków do Moskwy na fikcyjne studia i do fikcyjnej pracy w cywilnych przedsiębiorstwach w Federacji Rosyjskiej. Celem tego zorganizowanego procederu było umożliwienie obywatelom Nepalu wstąpienia do rosyjskiej armii. Usługi te nie były rzecz jasna darmowe. Za zorganizowanie wjazdu do Rosji chętni musieli wyłożyć po kilka tysięcy dolarów.

Młodzi Nepalczycy trafiali do rosyjskiej armii nie tylko bezpośrednio z Nepalu. Nieoficjalne centra rekrutacyjne powstały między innymi w krajach Zatoki Perskiej. W ostatnim czasie nepalskie media często donosiły o samolotach pełnych młodych Nepalczyków, podróżujących ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich do Moskwy. Pasażerowie nie mówili otwarcie o celu swej podróży, ale oczywiste było, że nie są to przyszli studenci.

W poszukiwaniu lepszego życia

Rekruci nie byli z góry informowani, że będą służyli na froncie. Informowano ich, że trafią do oddziałów pomocniczych. Zapewniano, iż nie będą skierowani do bezpośrednich walk. Mieli otrzymywać około 2,5 tysiąca dolarów miesięcznie. Wszystko to okazywało się nieprawdą.

Wedle relacji tych, którym udało się wyjechać z Rosji już po zaciągnięciu się w szeregi rosyjskiego wojska, większość nepalskich rekrutów trafiała po krótkim, najczęściej 15-dniowym i nieprofesjonalnym przeszkoleniu na front. Jeszcze w trakcie szkolenia rekrutom odbierano telefony komórkowe. Ci, którym udało się wrócić do Nepalu, wyjaśniają, że większość nepalskich rekrutów nie miała pojęcia, iż trwa wojna i że zaciągają się do służby na pierwszej linii frontu.

Do zaciągnięcia się skłoniły ich przede wszystkim oferowane zarobki oraz możliwość otrzymania przyśpieszonej zgody na pobyt w Rosji, a w przyszłości rosyjskiego obywatelstwa. Liczyli, że w Rosji ułożą sobie życie. Jedna z gazet nepalskich przytacza treść ostatniego listu młodego Nepalczyka do żony, w którym pisze, że po powrocie z frontu, ściągnie ją do Rosji, by wspólnie tam zamieszkać. Nie wrócił, zginął kilka dni później.

Z relacji tych, którzy wrócili do Nepalu, wynika również, że żołnierzom nie wypłacano pieniędzy zgodnie z kontraktem, a sposób traktowania ich przez rosyjskich dowódców był poniżający. Dopiero na froncie zaczęli sobie zdawać sprawę, że stali się armatnim mięsem, że skazano ich na śmierć.

Czy zmiana jest możliwa?

Z początkiem tego roku władze nepalskie podjęły działania mające zapobiegać werbowaniu Nepalczyków do rosyjskiej armii. Wstrzymano wydawanie zgód na wyjazdy studenckie i pracownicze do Rosji. Do resortu spraw zagranicznych Rosji oraz do jej przedstawicielstw dyplomatycznych skierowano żądanie wstrzymania rekrutacji obywateli Nepalu w szeregi sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Nepalskie służby bezpieczeństwa zaczęły również baczniej obserwować pośredników oferujących obywatelom tego kraju pracę za granicą.

Jednocześnie władze przyznają, iż nie mają wystarczających instrumentów, by przeciwdziałać werbowaniu Nepalczyków do rosyjskiego wojska. Wielu z nich trafia bowiem do Rosji nie z Nepalu, ale z krajów, w których pracują zarobkowo już od dawna. Rząd w Katmandu wpływ ma niewielki na ich decyzje i działania.

Nie ulega wątpliwości, iż zmiana w postępowaniu młodych Nepalczyków mogłaby się dokonać jedynie w wyniku poprawy sytuacji wewnętrznej w Nepalu. Jednak zła sytuacja ekonomiczna kraju, wysoki poziom bezrobocia i niskie płace sprawiają, że nepalska młodzież szuka swojej szansy poza granicami kraju. Także w szeregach rosyjskiej armii, gdzie, nie mając o nim najmniejszego pojęcia, giną za russkij mir.

 

* Zdjęcie użyte jako ikona wpisu: Flickr.

This article was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVES: goethe.de/perspectives_eu.

Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.