Odpowiedź na to drugie pytanie jest prosta i brzmi: prawie żadne. A to dlatego, że niemal w ogóle białoruskiej literatury, z jej antyimperialnym dyskursem i tradycją politycznego oporu, nie znamy. Nie mamy tłumaczeń, nie mamy tekstów, nie mamy książek – jednym słowem, nie mamy o niej pojęcia. I mówię tu oczywiście tylko o elitarnym obiegu humanistycznym. Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, to jeszcze do niego wrócę, jednak nie będzie spoilerem, jeśli już teraz powiem, że chodzi o dwie ważne daty w procesie ustanawiania i próbie podtrzymania cywilizacji „rosyjskiego miru” na obszarach Białorusi i Ukrainy – oraz o ich znaczenie dla naszego położenia dzisiaj i naszego rozumienia Białorusi i Białorusinów.

Przedstawienie w krótkim eseju całego bogactwa literatury białoruskiej nie jest możliwe. Skupię się więc na jej wycinku, a więc na jednej, mało znanej tradycji intelektualnej, której głównym przedmiotem są imperialne dążenia Rosji. Wobec braku polskich tłumaczeń, wydań, opracowań i w ogóle słabej dostępności białoruskich tekstów i ich kontekstów cała praca badawcza czy popularyzatorska tego rodzaju jest niezwykle karkołomna. Białoruskie diagnozy i refleksje dotyczące natury „rosyjskiego miru” ograniczę zatem do tych, które zawarte są w tekstach trzech autorów – Kastusia Kalinoŭskiego, Franciszka Bahuszewicza i Wacłaŭa Łastoŭskiego – i które powstały na przestrzeni raptem pięćdziesięciu lat (1864–1914).

Jak spróbuję pokazać, to właśnie białoruscy autorzy sformułowali w XIX wieku zręby potężnej, często pionierskiej krytyki rosyjskiego imperium i jego cywilizacji, przy czym krytyka ta wykazuje cechy znacznie późniejszej myśli postkolonialnej. Niestety, podobnie jak większość białoruskiej literatury, wspomniana tradycja intelektualna pozostaje w zasadzie zupełnie nieobecna w polskim i światowym obiegu idei. Jej całkowite niemal wytłumienie miało, jak sądzę, katastrofalne skutki: sprawiło, że przez długi czas mało kto dostrzegał jawnie kolonialny charakter mechanizmów rosyjskiego panowania na obszarach dawnego Imperium, ZSRR i w tak zwanej sferze poradzieckiej. Właśnie dlatego przykłady tych dziewiętnastowiecznych rozpoznań spróbuję każdorazowo zaktualizować, wskazując na ich współczesne realizacje czy przeobrażenia w społeczno-politycznej rzeczywistości dzisiejszej Rosji i Białorusi. Trzej autorzy, o których piszę, mają bowiem swoich współczesnych kontynuatorów [1]. Warto docenić ich wysiłki, włączając do szerszego obiegu intelektualnego tradycję, z której czerpią.

Kastuś Kalinoŭski i ustanowienie „rosyjskiego miru” w Białorusi

Tuż przed egzekucją w lutym 1864, przebywający w wileńskim więzieniu Kastuś Kalinoŭski, przywódca powstania styczniowego na obszarze Białorusi, zdołał napisać serię listów do białoruskiego narodu. Pisma te udało się następnie przemycić poza mury więzienia – do dziś zachowały się trzy, z czego jeden jest wierszem.

Znane dziś pod tytułem „Listy spod szubienicy” [Pisma s-pad szybienicy] teksty te mają ogromną wartość dla białoruskiej kultury i myśli narodowej: wraz z publicystyką „Mużyckiej Praudy” [pierwszego białoruskojęzycznego wydawnictwa cyklicznego, wydawanego przez Kalinoŭskiego latach 1862–1863] stanowią jeden z pierwszych zabytków nowoczesnego białoruskiego piśmiennictwa, a także świadectwo kształtującej się świadomości narodowej. Jednak doniosłość „Listów” daleko wykracza poza zasięg białoruskiej kultury.

Kalinoŭski nie tylko postawił w nich niezwykle trafną, przenikliwą i wciąż dziś aktualną diagnozę sytuacji Białorusi i Białorusinów w obliczu rosyjskiej dominacji, ale też zidentyfikował zasady „rosyjskiego świata” czy „rosyjskiego porządku” (jak sam go nazywa), a więc odrębne i specyficzne reguły życia politycznego i społecznego składające się na rosyjskie panowanie na podbitym terytorium. Również te diagnozy pozostają jak najbardziej aktualne dzisiaj.

I tak „Pierwszy List” Kalinoŭskiego to prawie w całości ironiczna polemika z ideologią prezentującą Rosję i Rosjan jako „braci” Białorusinów. Kalinoŭski przywołuje używane przez rosyjską władzę w czasie powstania styczniowego określenia „rosyjscy bracia” [maskouskija braty] i „bratnia opieka” i zwraca uwagę, że formuły te, tak jak cały mit braterstwa, to świeży wynalazek rosyjskiej propagandy imperialnej, służący do przeciągnięcia na swoją stronę białoruskich chłopów. Co więcej, zostały one uruchomione po raz pierwszy przez Rosję nieprzypadkowo właśnie w okresie powstania styczniowego, a więc w momencie bardzo realnego zagrożenia rosyjskiego projektu imperialnego. Wcześniej, jak wskazuje Kalinoŭski, o żadnym braterstwie nie było mowy.

Podobnie dekonstruuje Kalinoŭski inną świeżą ówcześnie kliszę rosyjskiej propagandy, czyli ideę Rosji jako wielkiej dobrodziejki białoruskiego chłopstwa [dabradziej mużycki]. Działania Rosji na rzecz zdjęcia z chłopów ciężarów pańszczyzny i niewoli uznaje Kalinoŭski za czystą fikcję, organizowaną na pokaz, przede wszystkim na potrzeby zachodniej opinii publicznej. Twierdzi wręcz, że w Białorusi rosyjska władza stworzyła „dla chłopów absolutne piekło na świecie”, i sugeruje, że to dopiero na skutek wybuchu powstania styczniowego władze zostały zmuszone do podjęcia działań na rzecz chłopów – uwolnienia ich od pańszczyzny i uwłaszczenia.

Bardziej istotny niż sama historyczna ścisłość tych sądów jest nacisk, jaki Kalinoŭski kładzie na fakt wykorzystywania przez Rosję propagandy, dezinformacji i ideologii dla zdobycia poparcia społecznego. Białoruski działacz oczywiście nie używa współczesnych słów „propaganda”, „ideologia” czy „dezinformacja”, nie ulega jednak wątpliwości, że ma głęboką świadomość działania ich mechanizmów, historycznej kłamliwości rozsiewanych przez rosyjskie władze mitów, a jednocześnie ich skuteczności – i że uważa je za kluczowe elementy w systemie rosyjskiego imperializmu.

Kalinoŭski błyskotliwie i niezwykle trafnie wskazuje na to, co sprawia, że wzrasta niebezpieczeństwo zaprowadzenia rosyjskiego porządku na obszarze Białorusi – za jego warunki wstępne uznaje demontaż demokratycznych instytucji: zgromadzeń przedstawicielskich i szkół. Podkreśla ponadto rolę cerkwi prawosławnej, mającej swój udział w dziele rusyfikacji i odbierania historycznej tożsamości Białorusinom. Wyjątkowo przenikliwie diagnozuje też funkcję masowego i przymusowego poboru rekruta do armii rosyjskiej wśród synów chłopskich, widząc w nim instytucję społecznej i demograficznej inżynierii, służącą anihilacji i wynaradawianiu ludności Białorusi.

Jednak za główną zasadę rosyjskiego świata uznaje Kalinoŭski specyficzny rodzaj przemocy społecznej, gnębienia przez władzę obywatela przy użyciu administracji. Za motto tego systemu uważa frazę „Dziary, biary i mauczy” [Zdzieraj, bierz (w łapę) i milcz] – będącą metaforą usankcjonowanej kradzieży, korupcji i towarzyszącego im milczenia w sferze publicznej. Kalinoŭski pokazuje też, że rosyjski system podatkowy, a zwłaszcza system sprawiedliwości, to w istocie usankcjonowane bezprawie, gloryfikujące prawo silniejszego do znęcania się nad słabszym – i ostatecznie służące „obdzieraniu” do gołego zwykłych obywateli.

Przysyłaną z Rosji kastę urzędników Kalinoŭski porównuje do „szarańczy, a nawet czegoś gorszego”. Jak ironicznie pisze, „moskalscy urzędnicy ze swoją «prawdą» i «sprawiedliwością» to ludzie bardzo sprawni, jak to mówią Moskale, «prawornyje» – potrafią tak oblizać człowieka, że z rąk ich wychodzi nagusieński jak go matka rodziła – i żyj tu pod takim rządem bez prawa (suda) i prawdy”. Świat bez sprawiedliwości i prawdy to może najlepszy skrótowy opis rosyjskiego miru w ujęciu Kalinoŭskiego.

Ostatnim ważnym elementem przesłania Kalinoŭskiego jest nacisk na organiczny związek między panowaniem Moskwy a utrzymywaniem społeczeństwa w ciemnocie i niewiedzy, podczas gdy nauka jest niezbywalnym warunkiem dobrobytu i społecznego szczęścia:

„Ale tak, jak dzień nie przychodzi wraz z nocą, tak nie idą razem nauka prawdziwa z moskalską niewolą. Dopóki ona tu będzie, niczego u nas nie będzie: nie będzie prawdy, dobrobytu i żadnej nauki, tylko nas jak bydło będą prowadzić – nie dla naszego dobra, ale na naszą zgubę” [„Trzeci list”].

„Trzeci list” kończy się mocnym zdaniem, które dziś, po 160 latach od jego napisania, w epoce późnego Łukaszenki, brzmi zapewne bardziej aktualnie niż kiedykolwiek: „Bo mówię Tobie, Narodzie, spod szubienicy: tylko wtedy będziesz żył szczęśliwie, kiedy nad tobą nie będzie już Moskala”.

Warto podkreślić, że wszystkie elementy opisane przez Kalinoŭskiego na kilku stronach jego „Listów”, uchwycone w zarodku u zarania nowoczesnej cywilizacji rosyjskiego miru – a więc kłamliwa propaganda, wszędobylska korupcja, przemoc w majestacie prawa, pobór do wojska jako narzędzie kontroli demograficznej i eksterminacji, brak zasady oddolnej samorządności, nieobecność rzetelnej nauki i niezależnej myśli – przetrwały w zasadzie nienaruszone we wszystkich wcieleniach rosyjskiego Imperium. Można je wręcz uznać, jak twierdzi wielu współczesnych badaczy i komentatorów, za konstytutywne dla rosyjskiego porządku. Bez nich i silnej despotycznej władzy, która je sankcjonuje, państwo rosyjskie po prostu by się rozpadło.

Franciszak Bahuszewicz i śmierć prawdy

Białoruska myśl antyimperialna bynajmniej nie umilkła po stłumieniu powstania styczniowego. Jednak w obliczu represji, terroru, a także prześladowania języka i kultury białoruskiej, myśl ta musiała przybrać szczególne formy. Możemy ją odnaleźć między innymi w strofach twórczości Franciszka Bahuszewicza, którego tomiki poetyckie „Dudka białoruska” [1891] i „Smyk białoruski” [1896] – w obliczu obowiązującego od 1865 roku zakazu stosowania języka białoruskiego w druku – były publikowane pod pseudonimem na terenie zaboru austriackiego (Kraków) i pruskiego (Poznań).

W swoich wierszach poeta ukazuje niezwykle ponury obraz życia w Białorusi: biedę, upadek moralny i fizyczny, a także brak nadziei na poprawę i lepszą przyszłość. Jednak, przyglądając się tym tekstom bliżej, możemy odnaleźć w nich także ciekawe intuicje i rozpoznania dotyczące głębokiej natury i charakteru cywilizacji ruskiego miru. W jednym z wierszy – stanowiącym rodzaj dialogu między podupadłym chłopem i podmiotem lirycznym – czytamy:

Dokąd tak spieszysz, chłopku?
– Bo mróz mnie przenika

[…]

Czemu ty tak pijesz, chłopku?
– Chleb tu rzadkim gościem 

Za co innych bijesz chłopku?
– Mnie też bolą kości

Czemu cudze brałeś chłopku?
– Bom nic swego nie miał 

Czemuż to kłamałeś, chłopku?
– Gdzie prawda na ziemi?

[…] 

Czemuś ty fałszywy chłopku?
– Bom jak wrona głupiec.

A czemuś nieżywy chłopku?
– Od „praw” chciałem uciec

[Pieśń VI, przekład Jana Huszczy]

Cały ten wiersz, swoją formą pytań i odpowiedzi przywodzący na myśl rodzaj narodowego katechizmu, to w istocie wyliczanka charakterystycznych cech „rosyjskiego miru”, rozpoznanych już przez Kalinoŭskiego. To ten sam zbrutalizowany świat rządzony i kształtowany przez przemoc, ze specyficznie rozumianym prawem silniejszego – świat, w którym nie ma miejsca na prawdę i sprawiedliwość, i gdzie zwykły człowiek jest z bezwzględną siłą wdepytywany w ziemię przy obojętnym milczeniu otoczenia. W porównaniu z Kalinoŭskim dochodzi tu jeszcze rozkręcony alkoholizm i wizja bardzo realnego fizycznego i moralnego upadku jednostki na samo dno życia. Wstrząsająca śmierć – pojawiająca się niespodzianie w ostatnich wersach jako fakt już dokonany – zdaje się tak samo bezsensowna, absurdalna i pozbawiona znaczenia jak całe życia chłopka. Jest w tym zakończeniu – z jego ucieczką od „praw” i ostatecznym upodleniem – coś z Kafkowskiej wizji świata i egzystencji. A może raczej bliżej tu do Gogola?

Szczególnie ciekawie brzmi odpowiedź na pytanie o kłamliwość chłopka. „Gdzież prawda na ziemi?” – pyta retorycznie w odpowiedzi „bohater”, powołując się na brak czy zanik nadrzędnej instancji, która by mogła stanowić kryterium prawdomówności czy, szerzej, uczciwości. Bahuszewicz wskazuje tym samym na pewien rodzaj relatywizmu moralnego czy wręcz specyficznego nihilizmu w światopoglądzie chłopa. Zauważmy przy tym, że w oryginale cytat ten brzmi jeszcze bardziej wymownie: „Bo ktoś prawdę skradł!” – mówi białoruski mużyk.

Wątek skradzionej prawdy wydaje się szczególnie ciekawy. To samo zagadnienie powraca w innym wierszu Bahuszewicza pt. „Prawda”. Utwór ten uznać można za białoruską wariację na temat znany z klasycznego toposu antycznego. Będący wyrazem skrajnie pesymistycznego światopoglądu i stawiający znak równości między życiem w świecie a cierpieniem, topos ten mówi, że „lepiej się było w ogóle nie narodzić”. Tutaj ten „antynatalistyczny” temat, przetransponowany w białoruski kontekst polityczno-społeczny, uruchamia jednak zupełnie inne i nowe oblicza życiowego nieszczęścia. W jednym z początkowych fragmentów czytamy:

Boże, mój ty Boże, po cóż mnie zrodzono?!
Po cóż mi została dana moja mowa,
Jeśli nie potrafię wyrzec tego słowa.
Które by słyszano, które by poznano
I to właśnie słowo prawdą by nazwano

Próbując określić źródło białoruskiego cierpienia, Bahuszewicz mówi o niemożliwości wypowiedzenia słowa „prawda”, jednak w toku całego wiersza jest oczywiste, że chodzi tu o ogólną niemożność wyrażenia prawdy własnego doświadczenia. Zauważmy, że na poziomie poetologicznym wypowiedź ta stwierdza niemożność pełnienia przez poezję roli świadectwa. Sytuacja ta skazuje poetę na rodzaj kalectwa i niemoty („A bez tego słowa – jam niemy kaleka / W niemocie się końca swojego doczekam”).

Na poziomie zwykłego człowieka (nie poety) myśl tę zaś można połączyć z rozpoznanym przez teorię postkolonialną szczególnym położeniem subalterna, który nie ma języka, by wyrazić swoje doświadczenie. Przy czym w przypadku Białorusi możemy mówić wręcz dosłownie o braku języka, skoro w tym okresie obowiązuje zakaz druku i inne restrykcje ograniczające użycie i rozwój białoruskiego.

W dalszej części wiersza pojawiają się niezwykle mocne, niemal nihilistyczne w swojej wymowie, obrazy, które wskazują na przyczyny tego stanu rzeczy:

Tam [w Niebie] jest tylko Prawda, a tu tylko siła!
Kiedyś, rzekli, Prawda po świecie chodziła
Zmarła jak żebraczka, ludzie pochowali
Głazem przywalili, ziemię zaorali,
Że nawet wieść o niej nie dojdzie w potrzebie
Teraz mówią, że się „Prawda skryła w niebie”

Bahuszewicz sugeruje, że prawda – a rozumiemy, że chodzi tu o „prawdę” rozumianą jako pewna zasada komunikacyjna, moralna, a także instancja umożliwiającą przekazanie przyszłym pokoleniom swojej wersji historii – została po prostu zabita. Co istotne, słowa te, wypowiedziane przez zwykłych ludzi i ubrane w formę bajki, wskazują pośrednio na ich współudział w procederze zabicia prawdy („ludzie pochowali / Głazem przywalili, ziemię zaorali”). Dla Bahuszewicza życie w Białorusi pod rosyjską władzą to sytuacja nawet nie tyle życia w kłamstwie, ile w świecie, gdzie prawda jako zasada życia społecznego i moralna wytyczna przestała istnieć.

Motyw „prawdy” wydaje się szczególnie istotny także dlatego, że można w nim dostrzec rodzaj dialogu i kontynuację wątku podjętego i postawionego po raz pierwszy przez Kalinoŭskiego – właśnie w „Listach spod szubienicy” (ale też w „Mużyckiej Prawdzie” – obecnej już w tytule publikacji). Przywódca powstania pisał tam o prawdzie jako o najwyższej wartości, za którą „nie żal umierać”. Przez „prawdę”, jak to możemy rekonstruować, rozumiał prawdę narodu białoruskiego, a więc fakt jego odrębnego istnienia jako narodu i społeczeństwa, co było oczywiście przez rosyjskie władze na różne sposoby negowane i zacierane. 

Współcześni socjologowie, próbując wytłumaczyć stosunek współczesnych Rosjan do polityki i ich polityczne zaangażowanie (a raczej jego brak), zwracają niekiedy uwagę na ich bardzo specyficzny stosunek do kategorii prawdy. Nawykli od stuleci do państwowej propagandy, i poddani jej turbo-wersji w epoce Putina, współcześni Rosjanie, jak sugeruje między innymi socjolog Grigorij Judin, „nie wierzą w nic” [2]. Mając świadomość, że ich władza kłamie, rozszerzają tę obserwację także na inne ośrodki władzy i wszelkie media. Innymi słowy, są przekonani, że każda władza łże, a prawda w społeczno-medialnym obiegu nie istnieje. Jak się wydaje, białoruski poeta, pisząc o śmierci i kradzieży prawdy, wskazywał na taki „relatywistyczny” kierunek rozwoju rosyjskiego świata już pod koniec XIX wieku.

Łastoŭski i wstyd subalterna

Na koniec przywołam postać Wacłaŭa Łastoŭskiego, autora chyba zupełnie nieobecnego w polskim obiegu intelektualnym [3], którego 140. rocznica urodzin minęła w listopadzie 2023 bez żadnego echa. A przecież chodzi tu nie tylko o głównego działacza białoruskiego ruchu narodowego, w latach 1919–1923 premiera niepodległej Białoruskiej Republiki Ludowej, ale także ważnego pisarza i myśliciela. W swojej twórczości Łastoŭski na bardzo różne sposoby – w wierszach, publicystyce, badaniach naukowych czy fantastycznej prozie („Labirynty”!) – próbował w oryginalny sposób tematyzować i wyrażać białoruskie doświadczenie historyczne, polityczne i właśnie kolonialne. Nic z tego nie jest dziś dostępne dla polskiego czytelnika.

Łastoŭski na początku XX wieku z pełną świadomością formułował tezy o kolonialnym charakterze podporządkowania Białorusi przez Rosję, przy czym, co trzeba jasno powiedzieć, widział też negatywną rolę drugiego kulturowo opresyjnego sąsiada, czyli Polski. Tutaj przytoczymy tylko jeden tekst autora, za to w pełni dotyczący interesującego nas zagadnienia.

Swój artykuł pt. „Biazdomnyja” [Bezdomni] z 1914 roku Łastoŭski zaczyna od obserwacji, że aby znaleźć na świecie równie nieszczęśliwy kraj jak Białoruś i równie nieszczęsny naród jak Białorusini, trzeba wędrować daleko, aż za wielkie góry – i odnaleźć go dopiero w Indiach: „Tam, jak u nas, ludzie dzielą się na lepszych, gorszych i najgorszych, tam, jak u nas, odwieczni mieszkańcy Indii stali się «nieczystymi» pariasami, którzy do «czystych», nie splamiwszy ich, mogą podejść na nie bliżej niż dziesięć kroków – nie mają też prawa modlić się do Boga w swojej «nieczystej» mowie”.

Łastoŭski pokazuje, że także odwieczni mieszkańcy Białorusi i ich język stali się w swoim własnym kraju pariasami – są „nieczyści” i przynależą do jego najniższej kasty. Oni także, jak tamci, uwijają się w niekończącej się morderczej pracy i co roku umierają od chorób i głodu. Często zresztą z dala od domu – na zarobkowej emigracji (w tym miejscu przytacza Łastoŭski zaskakujący przykład białoruskich robotników, którzy za 80 rubli sprzedawani są jako siła robocza – niewolnicza? – do Kongo) czy na zesłaniu w głębokiej Tajdze. Tytułowa „bezdomność” jest więc tu rozumiana jako kondycja symboliczna – Białorusini są tak samo bezdomni na Syberii czy w Afryce, jak we własnym kraju, który oczywiście do nich nie należy. Jak wskazuje autor, ten stan nie jest przypadkowy i ma swoje powody:

„Kto zna warunki życia Białorusinów i politykę kulturtregerów i opiekunów – naszych starszych «kulturowych braci» – którzy skazują Białorusinów na narodową śmierć, tego to wszystko nie zdziwi. Bo to tylko efekt, nieunikniony rezultat z góry zaplanowanej polityki, która głosi: «Bądź tym albo tym, ale samym sobą być nie możesz»”.

Powtarzając formułę Kalinoŭskiego o „starszych braciach”, Łastoŭski z jednej strony zwraca uwagę na świadomie eksterminacyjny charakter rosyjskiego panowania, którego efektami są bieda, choroby, głód, prowadzące do emigracji i w ich konsekwencji postępującego wynarodowienia społeczeństwa. Z drugiej strony wskazuje na bezalternatywność tożsamościowych wyborów w obliczu kulturowej potęgi i atrakcyjności większych narodów. W ten sposób konstatuje Łastoŭski niejako paradoksalną niemożność bycia tym, kim się jest:

„Bądź sobie moskalem, bądź sobie Polakiem, ale kiedy zechcesz zostać Białorusinem – wtedy umieraj, stań się nieczystym do śmierci, «chamem»”.

Piszący pół wieku po Kalinoŭskim Łastoŭski wprowadza też zupełnie nowy wątek związany z międzypokoleniową logiką procesu kulturowej kolonizacji. Pokazuje, że stary Białorusin, który pozostaje wierny swojej tożsamości, automatycznie staje się obiektem kpiny ze strony własnych dzieci: „[…] w domu jest ośmieszany i pozbawiony praw gorzej niż niewolnik, bo w domu jest «nieczysty» nawet dla rodzonych synów”. To dlatego, jak tłumaczy Łastoŭski, starzy Białorusini udają się na emigrację, z której już nie wracają – wolą żyć i umierać w ciszy na emigracji niż w ojczyźnie „na grobach przodków, pośród śmiechów i urągań rodziny”.

„Żeby zrozumieć tragedię Białorusina, trzeba wniknąć w podświadomą psychologię narodu, trzeba zrozumieć, że każdy ojciec tylko wyczekuje dnia, aż jego syn lub córka wdzieje «pańską» świtkę i powie ojcu, że jest nieczysty i żeby nie zbliżał się na mniej niż 10 kroków” – konkluduje Łastoŭski.

Jak widać, białoruski autor z początku XX wieku jest w pełni świadomy sytuacji, w ramach której potomkowie kolonizowanych przyjmują „pańską” kulturę dominującą oraz uwewnętrzniają wzorce oraz poczucie wyższości przynależne kolonizującemu względem kolonizowanych i ich dziedzictwa. W ten sposób zaczynają też patrzeć na swoich rodziców, wiernych tradycyjnej tożsamości przodków: przyjąwszy perspektywę kolonizatora gardzą nimi, uznając za zacofanych i prymitywnych („chamy”). Nie da się ukryć, że proces opisywany przez Łastoŭskiego, odbywający się też na poziomie mentalnym i międzypokoleniowym, jest bardzo bliski procesom opisywanym przez teorię postkolonialną. Przywołajmy tu tylko słowa kenijskiego pisarza Ngũgĩ wa Thiong’o, który w 1986 roku pisał o imperialnym kolonializmie jako o procesie, który sprawia, że ofiary „wstydziły się swoich nazwisk, historii, wierzeń, języka, folkloru, sztuki, tańca, pieśni, rzeźby, nawet koloru skóry” [4].

W powyższych rozpoznaniach Łastoŭskiego warto zobaczyć nie tylko przebłyski formułowanej avant la lettre teorii postkolonialnej, lecz także interesujący przyczynek do współczesnej socjologii białoruskiego społeczeństwa, w tym zwłaszcza zagadnień ambiwalencji kulturowej i kreolskiej tożsamości mieszkańców dzisiejszej Białorusi – i tego, jak ta tożsamość przekłada się na ich wybory polityczne, które na przykład w latach dziewięćdziesiątych przyczyniły się do wyniesienia do władzy Aleksandra Łukaszenki.

Białoruś – jądro ciemności rosyjskiego świata

Wracam do pytania postawionego na wstępie – o związek tych dwóch ponurych zimowych rocznic z 1864 i 2022 roku. Śmierć Kalinoŭskiego 22 marca 1864 roku, jako symboliczny koniec powstania styczniowego, wyznacza pod wieloma względami ostateczny moment ustanowienia i zakorzenienia się „ruskiego miru” na obszarze Białorusi (i całych dawnych kresach Rzeczypospolitej). Ten proces brutalnej rusyfikacji Białorusi był kontynuowany w zasadzie przez cały XX wiek (z krótkimi przerwami około roku 1905, w latach dwudziestych i wczesnych latach dziewięćdziesiątych XX stulecia) – w XXI wieku postępuje zaś dalej pod Łukaszenką. W efekcie dziś Białoruś wydaje się być częścią rosyjskiego świata bardziej i pełniej niż wiele innych miejsc sfery poradzieckiej [5].

Druga data, czyli pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę z lutego 2022 roku, to ostatni akt desperackiej próby utrzymania jedności rosyjskiej strefy wpływów. W jej cieniu skrywa się jednak data wcześniejsza – bo taką samą próbą, niestety skuteczną, było stłumienie w latach 2020–2021 przez Łukaszenkę i Putina fali gigantycznych obywatelskich protestów w Białorusi.

Niestety, wydarzenia te nie przełożyły się na próbę głębszego zrozumienia sytuacji Białorusi i innego postrzegania Białorusinów przez Polaków i zachodnią opinię – większego zainteresowania ich historią, także historią ich oporu i antykolonialnego dyskursu. Inaczej niż w przypadku wojny w Ukrainie, która spowodowała wielkie otwarcie Zachodu na ukraiński punkt widzenia, literaturę, historię (czego dowodem tłumaczenia, publikacje itd.), coś takiego wciąż nie wydarzyło się względem Białorusi – i to pomimo potężnej skali represji i wielkiego, przynajmniej początkowo, podziwu i solidarności z represjonowanymi.

Być może to ostatni moment, żeby otworzyć się na białoruską kulturę, dostrzec jej zapoznaną antykolonialną i antyimperialną tradycję, tym bardziej cenną, że wyłaniającą się z samej głębi ponurego doświadczenia – z cienia szubienic Wieszatiela, wywózek i anihilacyjnej polityki rusyfikacyjnej, a więc z samego jądra ciemności „ruskiego miru”. Mrok ten – inaczej niż w Polsce – rzadko był rozświetlany realną geopolityczną nadzieją europejskiej solidarności, wsparcia ze strony Zachodu albo nawet moralnym poczuciem wyższości względem ciemiężyciela. Czy choćby poczuciem, że „ofiary nie idą na marne” albo że „prawda musi w końcu zwyciężyć”. (Nie zwycięży, bo została zabita – brzmi ponura diagnoza Bahuszewicza). W tym aspekcie doświadczenie Białorusinów było o wiele bardziej ponure i radykalne – i właśnie to czyni tę refleksję tak aktualną dzisiaj.

Być może to ostatni już moment, by spróbować to zmienić i usłyszeć to, co białoruscy autorzy od tak dawna mają nam do powiedzenia.

Przypisy:

[1] Myślę przede wszystkim o więźniach politycznych reżimu Łukaszenki (ich liczbę na początku 2024 roku szacuje się na ponad 1400 osób) i innych represjonowanych obywatelach.
[2] Link do wywiadu Maszy Makarowej z Grigorijem Judinem pt. „Rosjanie nie wierzą w nic”. Obszernie o rosyjskim podejściu do prawdy, w epoce Putina kształtowanym przez propagandową telewizję, pisze Peter Pomerantsew w „Jądrze dziwności”.
[3] Kilka jego wierszy w przekładzie Adama Pomorskiego zamieszczonych jest w antologii „Nie chyliłem czoła przed mocą”.
[4] Cytuję we własnym przekładzie za artykułem w „The New York Times”.
[5] W charakterze specyficznego dowodu, bo ukazującego percepcję narodu w oczach dyktatora, można tu przywołać słynną Łukaszenkowską definicję Białorusinów: „Rosjanie ze znakiem jakości”.

 

Fragmenty „Listów spod szubienicy” cytuję w przekładzie własnym za wydaniem Кастусь Каліноўскі, „За нашу вольнасць”, Minsk [1999]; cytaty z wierszy Franciszka Bahuszewicza w przekładzie Jana Huszczy pochodzą z „Antologii Poezji Białoruskiej” [1978]; fragmenty artykułu „Biazdomnyja” podaję w tłumaczeniu własnym za wersją opublikowaną w Ластоўскі Вацлаў „Выбраныя творы”, Minsk [1997].