Rada Bezpieczeństwa ONZ „stanowczo potępia wszelkie ataki terrorystyczne, pogwałcenia międzynarodowego prawa humanitarnego oraz naruszenia praw człowieka popełnione przez [nazwa organizacji] […] w tym zabójstwa […] gwałty […] i wzywa do postawienia ich sprawców przed sądem”. Fragment z rezolucji Rady potępiającej rzeź popełnioną przez Hamas 7 października, w której zginęło 1200 osób, a niemal 240 zostało uprowadzonych? Nie: chodzi o jak najsłuszniej potępione już w 2017 roku zbrodnie Boko Haram. Boko Haram można potępiać bezpiecznie; nikt tej organizacji w ONZ nie popiera.
No to może to: Rada Bezpieczeństwa „jak najmocniej potępia odrażający i tchórzliwy atak terrorystyczny”? Też nie: chodzi o niemniej słusznie potępioną rzeź, popełnioną kilka dni temu pod Moskwą przez ISIS Chorasan. Rosja jest często w ONZ krytykowana za wojnę w Ukrainie; dobrze pokazać, że mimo wszystko można jej też okazać w obliczu terroryzmu solidarność.
O, jest: Rada Bezpieczeństwa „jednoznacznie odrzuca i potępia odrażające ataki terrorystyczne popełnione przez Hamas i inne ugrupowania terrorystyczne, które miały miejsce w Izraelu począwszy od 7 października 2023, jak również porywanie i zabijanie zakładników, mordy, tortury, gwałty”. A nie, jednak nie: rezolucję tę 25 października zawetowały Rosja i Chiny – i Rada odtąd już Hamasu nawet nie próbowała potępić. Hamas to nie Boko Haram, ma w ONZ przyjaciół, a Izrael to nie Hamas czy Rosja i w ONZ przyjaciół prawie nie ma.
Potępienia Hamasu nie będzie
W takim razie może uda się wezwać te organizację, by zwolniła uprowadzonych zakładników? Takie wezwanie Rada przegłosowała już 15 listopada, zaledwie w pięć tygodni po rzezi. Przyjęcie rezolucji było możliwe jedynie dzięki temu, że Rosja wstrzymała się od głosu, bo rezolucja była zbyt krytyczna wobec Hamasu; Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zaś, bo nie dość krytyczna. Wydawałoby się, że wezwanie do zwolnienia zakładników, raz przegłosowane, wejdzie już do stałego repertuaru ONZ-owskich postulatów. Rada oczywiście mogła jedynie wezwać, a nie żądać, bo Hamas wszak nie jest członkiem ONZ.
Rada wprawdzie wezwała była do poszerzenia sankcji przeciw Boko Haram, no ale nigeryjska organizacja jest na ONZ-owskiej liście organizacji terrorystycznych. Hamas nie, bo mógłby w odwecie na przykład utrudnić UNRWA (Agencja Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie) dostarczanie pomocy humanitarnej w Gazie. Zresztą kilkunastu pracowników UNRWA uczestniczyło w październikowej rzezi. Swoich miałaby ONZ sankcjonować?
Jednak już 22 grudnia Rada wezwała do „natychmiastowego i bezwarunkowego zwolnienia wszystkich zakładników” – tyle że nie kierując tego wezwania pod adresem Hamasu. Po prostu, jeżeli ktoś więzi zakładników, to niech przestanie. Wezwanie to, znów nieskierowane do nikogo konkretnego, pojawiło się ponownie w rezolucji z 25 marca, która jednak także „przypominała wszystkim stronom [konfliktu], że branie zakładników jest sprzeczne z prawem międzynarodowym”. Najwyraźniej Rada podejrzewa, że Izrael też wziął zakładników, i nie wspomina o tym jedynie z grzeczności.
Wojna w Gazie zagraża reelekcji Joe Bidena
Przyjęcie rezolucji, przeciwko której, co zrozumiałe, Izrael stanowczo protestował, było możliwe jedynie dzięki temu, że USA wstrzymały się od głosu: prezydent Biden ma dość niesubordynacji sojusznika który, kontynuując wojnę w Gazie, zagraża jego reelekcji.
W rezolucji z 25 marca najważniejsze było jednak „żądanie natychmiastowego zawieszenia broni na czas Ramadanu”. W trwających bez końca negocjacjach w kwestii rozejmu, Izrael uzależniał jego możliwość od porozumienia w sprawie zwolnienia zakładników. Hamas konsekwentnie odmawiał nawet poinformowania, ilu ze 136 nadal uwięzionych porwanych osób jeszcze żyje, i żądał, by Izrael najpierw się zobowiązał do trwałego rozejmu, wycofania wojsk, i zgody na powrót gazańskich cywili – a wraz z nimi Hamasu – na północ Strefy, na granicę z Izraelem.
Dopiero wówczas był gotów zwalniać zakładników, w proporcji jeden na stu Palestyńczyków odsiadujących w Izraelu wyroki, w tym 40 odsiadujących dożywocie za terrorystyczne morderstwa. Izrael te żądania odrzucał – aż Rada Bezpieczeństwa w praktyce poparła Hamas, którego wcześniej nie śmiała nawet potępić. Skoro Rada żąda natychmiastowego zawieszenia broni, to dlaczego Hamas nie widział sensu w negocjacjach. Delegacja Hamasu opuściła więc negocjacje, a szef organizacji Ismail Hanija udał się na pilne konsultacje do Teheranu, by ustalić, jak najlepiej wykorzystać niespodziewane zwycięstwo.
Można argumentować, że Izrael, prowokując Amerykanów, których żądania dotyczące wytyczenia celów wojny i ich realizacji były raczej sensowne, sam sobie jest winny. Tyle tylko, że uprawomocnia to politykę szantażu. Można uważać, że Rada Bezpieczeństwa nie jest od rozstrzygania słuszności wojen, tylko od ich przerywania – tyle że zrównuje to agresora i jego ofiarę, ze wskazaniem na agresora. Można wreszcie odetchnąć z ulgą, że przecież chodzi jedynie o Izrael, ofiarę Hamasu, zaś ofiary Boko Haram czy ISIS nadal mogą liczyć, jak widzieliśmy, na solidarność ONZ.
Mało tego: Hamas zapewne też zostałby potępiony, gdyby taką rzeź, jak w Izraelu, przeprowadził na przykład w Egipcie – a kto wie, może gdyby Boko Haram wyprawił się mordować do Izraela, to może też zostałby potępiony. Mamy więc do czynienia nie, jak twierdzi Jerozolima, z haniebnym naruszeniem zasad prawa międzynarodowego, lecz jedynie z ich chwilowym i lokalnym zawieszeniem. Co więcej, wcześniejsze wyniki głosowania w Radzie były dość wyraźną zapowiedzią takiego rezultatu. Odmowa ogólnego potępienia zbrodni Hamasu ułatwia odmowę potępienia brania przezeń zakładników, zaś odmowa potępienia brania zakładników ułatwia odmowę żądania ich uwolnienia. A skoro tak, to jakie racje mogą przemawiać za walką z Hamasem w ogóle?
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Flickr.