Gdy po raz pierwszy zobaczyłem książkę obrazkową „Vosje” Edwarda van de Vendela i Marije Tolman na półce jednej z holenderskich księgarni, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Intensywnie rude futro na tle morskiego błękitu to efekt artystycznej wyobraźni ilustratorki – warstwa wizualna stworzona przez Tolman zdaje się dominować w tej niby zwyczajnej, a jednak niezwykle głębokiej opowieści napisanej przez van de Vendela. Książka zdobyła wiele laurów, zarówno w rodzimej Holandii (Zilveren Griffel i Zilveren Penseel), jak i na arenie międzynarodowej (Biały Kruk Internationale Jugendbibliothek w Monachium). Na „Liska” w tłumaczeniu Iwony Mączki przyszło nam czekać aż sześć lat, ale czekanie się opłaciło!

Wydawnictwo Widnokrąg zadbało o bliskie oryginałowi, piękne wydanie: z jednej strony elegancko obłożony pomarańczowym płótnem grzbiet, z drugiej – poręczny format oraz sympatyczny lisek na okładce. Oranż – nota bene narodowy kolor Holandii – dominuje także na wyklejce, stanowiącej rodzaj preludium do opowiadanej historii. Pomarańczowe korony drzew widoczne są z nisko umieszczonego punktu widzenia, sugerując perspektywę tytułowego liska. Od początku twórcy zwracają więc uwagę na specyficzną formę opowieści wizualnej, która będzie prowadzona blisko naturze. Zwracam się właśnie ku obrazowi, bo tekst van de Vendela pojawia się dopiero na szóstej rozkładówce – pierwsze strony „Liska” to pozbawione tekstu otwarcie, ukazujące scenki przypominające dokument przyrodniczy: tytułowy bohater podgląda inne zwierzęta, wchodzi z nimi w interakcję i rodzaj wspólnej, beztroskiej zabawy. 

 

Mimo braku warstwy werbalnej, pierwsze strony dalekie są od „cichej” lektury – obrazy Tolman wypełnione są dźwiękami, czy to szumu wiatru i morskich fal, czy to machania ptasich skrzydeł. Gdy pojawia się tekst van de Vendela, słowa w pełni wprowadzają nas w rodzaj biografii liska. W pewnym momencie ten zaczyna śnić – sen okazuje się zestawem wspomnień tytułowego bohatera od narodzin przez naukę zdobywania pożywienia i dorastanie aż po osiągnięcie samodzielności. Z pozoru to wyłącznie zwyczajna codzienność jednego z zamieszkujących naszą planetę gatunków, jednak słowa i obrazy czynią z tej „zwyczajności” historię fascynującą, pełną nie tylko wspomnianych dźwięków, ale też smaków i zapachów, o których mówi narrator. W pewnym momencie, całkiem niespodziewanie, na jednej z rozkładówek pojawia się drugi bohater: człowiek, który – choć porusza się na rowerze – przypomina liska, zarówno pod względem wyglądu (ruda czupryna), jak i zachowania (podgląda inne zwierzęta i je naśladuje). Gdy wreszcie dochodzi do spotkania obu postaci, każda z nich zaczyna inaczej postrzegać otaczającą ją rzeczywistość.

 

Lektura „Liska” sprawiła mi wiele przyjemności – z pozoru to całkiem realistyczna historia przyrodnicza, jednak siła książki leży w malarskich ilustracjach Tolman. Artystka korzysta z klasycznego rysunku na neutralnym tle, ale wykorzystuje też fotografie utrzymane w morskiej kolorystyce, na których buduje nowe kompozycje. Ograniczona paleta barwna z dominantą oranżu i błękitu z jednej strony kieruje odbiorczynie i odbiorców w stronę uniwersalnej opowieści osadzonej w nieco baśniowym świecie; z drugiej – fikcja przeplata się z rzeczywistością, oddaną zarówno w fotografiach przedstawiających nadmorski krajobraz, jak i realistycznie ukazanych gatunkach zwierząt z tytułowym lisem na czele. Tolman wyzyskuje tym samym nie tylko mieszane techniki plastyczne, ale też umiejętnie gra kolorem, odpowiednio wydobywając figurę liska płomiennym oranżem, od którego trudno oderwać wzrok. 

Obrazy Tolman i słowa van de Vendela zapewniają zarówno doznania estetyczne, jak i złożoną opowieść o relacjach człowieka i natury. „Lisek” tylko z pozoru mówi o zwierzęcym bohaterze, postawionym w centrum pierwszej części książki, a więc do chwili, gdy na ilustracjach pojawia się człowiek, a także przejawy jego działalności ingerującej w świat natury. Lisy zaczynają choćby wyjadać resztki żywności z worków na śmieci porzuconych koło jednego z domów, a tytułowy bohater – przyzwyczajony do grzebania w norach – zakleszcza pysk w szklanym słoiku. Z pomocą przychodzi mu ludzki bohater i to właśnie ta scena jest wyjątkowo wymowna, stanowiąc komentarz do dominującego w książce motywu spotkania natury i kultury. 

Tym samym niemal automatycznie w głowie odbiorczyń i odbiorców pojawią się interpretacje w nurcie ekokrytycznym, „Lisek” stawia bowiem pytania o rolę człowieka w świecie natury, ale też o miejsce świata przyrody w ludzkim świecie. Ta relacja wydaje się niejasna i otwarta na interpretacje czytelniczek i czytelników, oba światy bowiem płynnie się przeplatają, co najlepiej oddaje scena zabawy piłką, o której narrator – bliski percepcji tytułowego bohatera – mówi: „Piłka to słońce toczące się po ziemi”. W wielu podobnych fragmentach „Lisek” zachęca odbiorczynie i odbiorców do refleksji na temat spotkania zwierzęcia i człowieka, nie oferując prostych odpowiedzi, a raczej prowokując do stawiania kolejnych pytań, w tym najważniejszego: co wynikło ze spotkania lisa i człowieka, i jak ich ono zmieniło? Edward van de Vendel i Marije Tolman nie dają łatwych odpowiedzi ani na to pytanie, ani na wiele innych, które mogą pojawić się w głowach odbiorczyń i odbiorców w trakcie lektury „Liska”, pięknej słowno-obrazowej opowieści o przecięciu losów zwierzęcych i ludzkich.

Książka:

Edward van de Vendel, Marije Tolman, „Lisek”, przeł. Iwona Mączka, wyd. Widnokrąg, Piaseczno 2024.

Proponowany wiek odbiorcy: 3+ (wydawca pisze: „dla przedszkolaków”)

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.