W połowie XIX wieku, okresu wstrząsanego przewrotami społecznymi, Alexis de Tocqueville starał się opisać korzenie rewolucji francuskiej – matki wszystkich nowoczesnych rewolucji – wskazując na jedną ważną emocję. Siłą, która prowadziła całość politycznej i społecznej zmiany, pisał, była miłość, ale miłość szczególnego rodzaju: do równości. Była to, jak tłumaczył, namiętność o naturze palącej, nienasyconej, niegasnącej i niepokonanej, która zajmowała każdego dnia coraz większy obszar w sercach ludzkich. 

Trudno nie myśleć o tych słowach po niedzielnych wyborach europejskich. Uwagę przykuwa ogólny zwrot prawicowy z udziałem populizmu, nawet jeśli ten ostatni wciąż nie pełni roli mainstreamu w życiu publicznym. Można pytać, jakie to emocje przechodzą dziś przez Europę – czy jest to opisywana przez Tocqueville’a miłość równości, czy coś zupełnie innego? W odpowiedzi na to pytanie nasuwają się trzy uwagi.

Utrata napędzająca europejską politykę

Po pierwsze, jeśli rzeczywiście istnieje współcześnie uczucie prowadzące europejską politykę, to jest to uczucie utraty. Jako ludzie wiemy, że nasze życie składa się z bezustannej utraty. Tracimy młodość i bliskich, prace i domy, sposoby życia, źródła tożsamości i przyjaciół. W każdej ludzkiej kulturze znajdują się sposoby na radzenie sobie z utratą. Jednak trudniej jest to robić, gdy zmiana staje się tak szybka, wielopoziomowa, trudna do zrozumienia, nadania sensu i przyswojenia, że nie da się jej oswoić w przewidywalnym procesie żałoby.

Taka właśnie zmiana przetacza się po wszystkich nowoczesnych społeczeństwach i dotyczy wszelkich poziomów życia, od wartości, przez źródła tożsamości, miejsca, w których czujemy się u siebie, rozumienie granic, pojęć i planowanie przyszłości. 

Poczucie bezradności wobec takiej zmiany było obecne w polityce europejskiej już od dłuższego czasu. To z nim związane były wygrane populistów w Polsce, zwolenników brexitu w Wielkiej Brytanii, doskonała kondycja partii populistycznych we Francji i Niemczech. To samo uczucie utraty doprowadziło do zwycięstwa Donalda Trumpa w 2016 roku w Stanach Zjednoczonych. Niełagodzone przez procesy żałoby poczucie utraty nie mija z upływem czasu, ale jest niekończącym się źródłem polityczności w Europie. 

Zwrot na prawo, z powiększonym względem poprzednich wyborów populistycznym marginesem, można tłumaczyć pragnieniem przywrócenia bardziej tradycyjnego, stabilnego porządku znanego z przeszłości. To pragnienie nie tylko nostalgiczne, lecz także twórcze: powrotu przeszłości wiele osób pragnie nawet mimo tego, że przeszłość ta jest wyłącznie współczesną opowieścią, która nigdy nie miała miejsca w rzeczywistości. 

Taką opowieść proponują populiści, wydaje się ona prosta więc słuszna. Tymczasem za prostotą kryje się wyłącznie niewiedza, jak poradzić sobie ze skomplikowaniem i niestabilnością współczesnego świata.

Tematy ważne, nie populistyczne

Po drugie, skoro populiści dobrze wyrażają poczucie utraty, ale nie potrafią na nie odpowiedzieć, to jaka odpowiedź może być lepsza? Można jej szukać, analizując wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego z Francji i Niemiec, gdzie rządzący ponieśli dotkliwe klęski (Emanuel Macron na rzecz populistów, Olaf Scholz przede wszystkim na rzecz konserwatywno-prawicowej CDU i dopiero w drugim rzędzie na rzecz populistów). Te klęski Macrona i Scholza spowodowane zostały przez następujące cechy uprawianej przez nich polityki. Po pierwsze: zbyt mało słów i zbyt mało działania. To przypadek kanclerza Scholza, przy którym nawet Sfinks wydawałby się wielomówny, polityka, który mało mówi, a jeśli cokolwiek robi, to sprawia przy tym wrażenie, jakby bardzo nie chciał (tak jak w przypadku pomocy Ukrainie). Po drugie: zbyt wiele słów i za mało działania. To przypadek Emmanuela Macrona, który choć chętnie używa wielkich słów, rzadko dorasta potem do ich poziomu konkretnymi decyzjami. Poczucie utraty jako rozgrywająca polityczna emocja wymaga świadomości, że nie istnieje coś takiego, jak „tematy populistyczne”. Istnieją wyłącznie ważne i nieważne tematy i ważnymi należy pilnie się zajmować, nie szczędząc przy poszukiwaniu właściwych rozwiązań tłumaczenia i odwagi ich wprowadzania. 

Odwagi wymaga również realizacja wartości. Bywa to czasem skrajnie trudne lub wręcz niemożliwe: zrozumie to każdy, kto przyglądał się kryzysowi na granicy polsko-białoruskiej i widział, jak trudno jest jednocześnie wzmacniać granicę i dbać o to, aby nie łamano praw człowieka. Niezależnie jednak od tego, że realizacja wartości jest trudna, że czasem jest niemożliwa, wartości w polityce istnieją i należy im się w działaniu politycznym właściwe miejsce.

Przeszłość jest zaraźliwa

Po trzecie, trzeba dobrze się zastanowić, jakie paliwo można dać Unii Europejskiej wobec poczucia utraty. Unia Europejska, z jej poziomem życia, otwartymi granicami, dbałością o klimat, wolnością polityczną – taka może przejść do przeszłości i wtedy żadna nostalgia nie przywróci jej z powrotem. 

Unia Europejska może okazać się zjawiskiem pokoleniowym: widać to dobrze, gdy spojrzy się nieco dokładniej na wyniki niedzielnych wyborów, w których widać wyraźnie, że młodzież głosuje na partie populistyczne: Konfederację w Polsce, Vox w Hiszpanii, Zjednoczenie Narodowe we Francji i tak dalej. Czy wśród młodych ludzi brakuje zwolenników demokratycznego mainstreamu? Nie, ale te osoby w wielkiej mierze zostały w niedzielę w domach. Unia Europejska – wydaje się z tego wynikać – nie jest ich sprawą. Nie jest ich namiętnością. 

A czy to nie dziwne, że właśnie młode pokolenie wykazuje tak wiele nostalgii za tym, co było przed taką Europą? 

Cóż, choć od jej wydania minęły już cztery lata, książka bułgarskiego pisarza Georgiego Gospodinova „Schron przeciwczasowy” wydaje się coraz bardziej aktualna. „Przeszłość jest zaraźliwa” – stwierdza Gospodinov, opisując przedziwną epidemię zakochania się w tym, co minione, nostalgię za rzeczami, które mogły nigdy nie mieć miejsca. Szczególnie uderzająca wydaje mu się ta epidemia w Europie, gdzie rozprzestrzenia się szybko, niezależnie od tego, że to właśnie mieszkańcy Starego Kontynentu byli przez lata przekonani, że w wyniku XX wieku rozwinęli odporność na pewnego rodzaju obsesje. Tęsknota za przeszłością – pisze Gospodinov – rozprzestrzenia się najlepiej przez oko i przez ucho. Tak jak w przypadku covid-19, nie wiek jest najważniejszy, ale sama, jak mówią epidemiolodzy, ekspozycja na wirusa.