Przywracanie rządów prawa po ośmiu latach systematycznego i bardzo konsekwentnego niszczenia prawa oraz instytucji stojących na jego straży stanowi w dzisiejszej Polsce zadanie przypominające kwadraturę koła. Doświadczamy tego, co wcześniej nie było znane i praktykowane w innych systemach demokratycznych, a co wymaga odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób przywrócić do życia – a więc do wypełniania pierwotnie przewidzianej roli – instytucje wydrążone ze swojej prawdziwej treści i funkcji.

Wirus w systemie

Powtarzam często, że nie istnieje tu analogia pomiędzy 1989 rokiem, kiedy po upadku komunizmu rozpoczynaliśmy budowę nowego systemu praktycznie od zera. Poprzedni system był oparty na kompletnie odmiennych założeniach i zasadach, które nie dają się uzgodnić z jakąkolwiek formułą demokracji. 

W III RP zbudowaliśmy system oparty na zasadach i wartościach, których nie chcemy zmieniać, a które powinny być gwarantowane przez sprawnie funkcjonujące instytucje i powszechnie respektowaną konstytucję. I znaleźliśmy się w swoistej pułapce – bo oto do dobrze zaprogramowanego systemu poprzednia ekipa rządząca wpuściła infekującego wirusa, który sprawia, że system zaczyna nagle wytwarzać produkty całkowicie sprzeczne z jego pierwotną ideą.

Jest więc jak w zainfekowanym programie komputerowym, który pozornie zachowuje wszystkie cechy pierwotnego software’u, ale już nie jest tym, czym miał być. Niby jest ten sam, ale jednak nie ten sam. I to jest prawdziwy dramat wydrążonych z treści instytucji w państwie pozostawionym w spadku przez poprzednią ekipę rządzącą. 

Ów groźny wirus jest szczególnie niebezpieczny, bo działa w ramach demokratycznego oprogramowania, które zapewnia mu swoistą bezkarność. Działa poprzez instytucje, które paradoksalnie miały stwarzać skuteczne oprogramowanie antywirusowe, takie jak na przykład Trybunał Konstytucyjny. Jak przywracać prawdziwą rolę tych instytucji wtedy, kiedy na straży ich „zdeformowanych funkcji ” stoją silne gwarancje ukształtowane w okresie poprzedzającym infekcję i nikt zapewne naiwnie nie zakładał, że to się może zmienić. 

Na tym polega dzisiaj fundamentalny dylemat związany także z Krajową Radą Sądownictwa, która produkuje nieustannie zainfekowane uchwały, powodujące nielegalność powoływanych z jej udziałem sędziów. Następnie prezydent w oparciu o te uchwały, nie bacząc na immanentną wadę wniosków, dokonuje nominacji „uświęcających” rzekomo cały wadliwy proces wyłaniania sędziów. A neosędziowie wytwarzają dotknięte wadą orzeczenia, które stanowią niejednokrotnie podstawę dla kolejnego podważania funkcji innych demokratycznych instytucji.

Tak właśnie się stało na przykład z orzeczeniem wydanym przez neosędziów SN (z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych) w sprawie Wąsika i Kamińskiego, uznającym, że wygaśniecie ich mandatów nie nastąpiło. Następnie inny zainfekowany organ państwa, Trybunał Konstytucyjny, przyjmuje, że, zgodnie ze zdaniem prezydenta, Sejm działa w nielegalnym składzie (co nastąpiło kilka dni temu). Koło się zamyka.

Pozorna KRS

Wiemy doskonale, jak bardzo różni się obecna KRS od tej „modelowej”, opisanej w Konstytucji, której zasadniczą funkcją jest stanie na straży niezależności władzy sądowniczej. A jednak zachowane są pozory kontynuacji tej instytucji. 

Argumentów prawnych na rzecz stanowiska, że neo-KRS to tylko pusta forma bez treści, przyobleczona w cudze szaty, która uzurpuje sobie nielegalnie funkcje prawdziwej KRS, jest bardzo wiele. Bardzo wyraźnie ustaliło to orzecznictwo sądów europejskich, zarówno Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jak i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasbourgu, punktując wyraźnie wadliwość, nielegalność tego organu ze względu na jego powołanie przed upływem kadencji legalnie działającej poprzedniej KRS. A przede wszystkim ze względu na nielegalny, naruszający polską konstytucję skład, a więc obecność sędziów wybranych w trybie politycznym (przez Sejm), a nie jak wymaga tego Konstytucja – przez samych sędziów. 

Kluczowa rola KRS w procedurze nominacji nowych sędziów sprawia, że tryb powołań sędziowskich jest dotknięty nielegalnością, ponieważ nielegalny organ nie może skutecznie rekomendować prezydentowi kandydatów na stanowiska sędziowskie.

Funkcjonowanie KRS w obecnym kształcie jest więc nadal źródłem stałego poszerzania się strefy patologii w wymiarze sprawiedliwości. Stanowisko sądów europejskich nie jest jednak miarodajne i godne uwzględnienia dla sędziów zasiadających obecnie w KRS, w tym dla jej przewodniczącej, ani dla prezydenta. Dzieje się tak, choć jest oczywiste, że zapewnienie zgodności z traktatami europejskimi i konwencją praw człowieka jest obowiązkiem każdej władzy publicznej w państwie. 

Wyeliminowanie z systemu tak wadliwego mechanizmu jest sprawą kluczową, ale niestety zmiana zdeformowanego kształtu neo-KRS jest możliwa jedynie w trybie ustawodawczym. Nawet bowiem jeśli nie jest to ten sam organ, który przewiduje Konstytucja, to działa on jednak w oparciu o ustawę. Ustawa ta ma wyraźnie niekonstytucyjny charakter, ale tego też nie można stwierdzić w trybie na to konstytucyjnie przewidzianym, ponieważ nie istnieje legalny Trybunał Konstytucyjny. Ten istniejący funkcjonuje w kształcie naruszającym Konstytucję. 

Pozostaje więc droga zmiany ustawy przez obecną demokratyczną większość parlamentarną, ale tu z kolei na straży dotychczasowego systemu stoi prezydent albo znowu Trybunał Konstytucyjny, który na wniosek prezydenta stwierdzi zapewne niekonstytucyjność nowej ustawy. Pułapka jest szczelna i przygotowana na rozmaite warianty, które mogą być brane pod uwagę w procesie przywracania państwa prawa. 

źródło: Canva

Projekt naprawy KRS

Minister sprawiedliwości wykazuje zrozumiałą determinację w działaniach zmierzających do jak najszybszego usunięcia tej patologicznej sytuacji z systemu prawnego. Projekt ustawy skierowany do Sejmu po konsultacjach z wieloma środowiskami, a przede wszystkim z przedstawicielami stowarzyszeń sędziowskich, uchwalony następnie przez Sejm w maju tego roku stanowi odzwierciedlenie toczącej się od dawna debaty i wcześniej formułowanych postulatów, zawartych między innymi w projekcie ustawy o KRS, przygotowanym przez Stowarzyszenie Iustitia.

Zapewnia on w pierwszym rzędzie przywrócenie w KRS rzeczywistej reprezentacji samorządu sędziowskiego. Jednocześnie przewiduje powołanie przy KRS Rady Społecznej z udziałem przedstawicieli adwokatów, radców prawnych, prokuratorów, notariuszy szkolnictwa wyższego, Rzecznika Praw Obywatelskich, co jest z pewnością ruchem w bardzo dobrym kierunku, stanowi przejaw otwierania się środowiska sędziowskiego, wychodzenia z wieży z kości słoniowej, zapewnienia pewnej formy kontroli społecznej. 

Ukształtowanie na nowo KRS prowadzić ma do wyeliminowania źródła patologii z systemu i do przywrócenia konstytucyjnej legitymacji tego organu. Dzięki temu zostanie on obdarzony koniecznym zaufaniem, odzyska autorytet, na który zasługuje podstawowa, w samej Konstytucji określona funkcja tej instytucji, czyli stanie na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. 

Ustawa oparta na takich założeniach zgodnie z postulatami środowisk sędziowskich wprowadza mechanizm wyłączający tak zwanych neosędziów z trybu wyłaniania reprezentacji sędziowskiej w nowej KRS. 

Już na etapie prac Senatu nad tą ustawą pojawiła się opinia Komisji Weneckiej, która, w pełni uznając potrzebę i konieczność stworzenia nowej KRS i tym samym eliminacji źródła swoistej kontaminacji całego systemu, zajmuje jednak krytyczne stanowisko w kwestii całkowitego pozbawienia biernego prawa wyborczego wszystkich neosędziów, a więc tych mianowanych od momentu powołania wadliwej KRS w 2018 roku. 

Senat, podążając tym tropem, wprowadził istotne poprawki do ustawy, a przede wszystkim zaproponował przyznanie biernego prawa wyborczego do KRS, także neosędziom. Nie była to wprawdzie jedyna poprawka, ponieważ słusznie przewidziano równocześnie przyznanie każdemu głosującemu sędziemu prawo głosowania na przedstawicieli organów sądowych różnych szczebli – od sądów rejonowych do Sądu Najwyższego. Jednak niewątpliwie była to poprawka najważniejsza, zmieniająca istotnie jedno z istotnych założeń ustawy.

Ustawa z przyjętymi poprawkami wróciła obecnie do Sejmu, który może odrzucić poprawkę Senatu bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. I tu zaczynają się istotne problemy.

Są różni neosędziowie 

Z jednej strony, nie jest do końca jasne stanowisko Komisji Weneckiej. Wydaje się bowiem, że jest ono sformułowane w sposób mniej kategoryczny, niż zostało to zinterpretowane przez Senat i w konsekwencji pozostaje jednak pewien margines elastyczności, pozwalający na wypracowanie formuły kompromisowej. Komisja Wenecka, dostrzegając nadzwyczajność sytuacji, podkreśla jednocześnie potrzebę respektowania proporcjonalności w ramach przyjmowanych rozwiązań. 

Można więc to stanowisko odczytać jako sprzeciwiające się wyłączeniu en bloc wszystkich neosędziów, ale już nie jako bezwzględnie nakazujące przyznanie biernego prawa wyborczego wszystkim spośród nich. Ową proporcjonalność zapewniałaby, jak się wydaje, koncepcja dopuszczająca do udziału w głosowaniach tylko tych sędziów (mianowanych od 2018 roku), którzy po przygotowaniu się do zawodu, kończąc Krajową Szkołę Sądownictwa i zajmując stanowiska asesorów, zostali mianowani na pierwsze stanowiska sędziowskie. Dla tych osób nie istniała żadna alternatywna ścieżka zawodowa. A potraktowanie ich w sposób odmienny od reszty neosędziów zbiega się w pełni z postulatami stowarzyszeń sędziowskich. 

Z drugiej strony, jak wiadomo, wykluczenie neosędziów z procedury wyborczej spotyka się z sygnalizowanym już wcześniej sprzeciwem prezydenta. Co powinien uczynić w tej sytuacji polski sejm?

Odrzucić poprawkę Senatu

W moim przekonaniu wiele zasadniczych argumentów przemawia na rzecz odrzucenia stanowiska Senatu i ewentualnego dokonania przez Sejm szybkiej nowelizacji ustawy idącej w kierunku przedstawionego wyżej rozwiązania. 

Argumentem zasadniczym jest bowiem wiarygodność i legitymizacja nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Organ ten wybrany przy udziale wszystkich neosędziów nie będzie dysponował koniecznym autorytetem i dostateczną legitymizacją, o czym świadczą już liczne protesty tego środowiska po przyjęciu poprawek Senatu. 

Przypomnijmy, że status sędziów wadliwie powoływanych jest najbardziej wrażliwą kwestią dla środowiska sędziowskiego. Wielu sędziów, broniąc swojej niezależności, odmawiało konsekwentnie udziału w nielegalnej procedurze, pozbawiając się tym samym możliwości kolejnych awansów na wyższe szczeble zawodowe. 

Wielu sędziów do dzisiaj konsekwentnie odmawia uczestniczenia w składach orzekających z udziałem neosedziów, a wcześniej podlegali oni z tego powodu drastycznym sankcjom dyscyplinarnym, łącznie z odsunięciem od orzekania (przypadek między innymi sędziów Piotra Gąciarka, Pawła Juszczyszyna, Macieja Frelka i wielu innych). 

Można mieć obawy, że przyznanie biernych praw wyborczych neosędziom będzie stanowiło istotny krok w kierunku legitymizacji ich statusu, zanim jeszcze ta kwestia zostanie wyraźnie rozstrzygnięta przez ustawodawcę. Byłoby smutnym paradoksem, gdyby się okazało (a tego przecież nie można wykluczyć), że w skład KRS wejdą także neosędziowie i będą być może brać udział w organizowaniu powtórzonych procedur nominacyjnych na stanowiska zajmowane przez neosędzów (a przypomnijmy, że powtórzenie tych procedur przewiduje między innymi projekt ustawy przygotowany przez Stowarzyszenie Iustitia). 

Można ostatecznie z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że ustawa bez poprawek Senatu będzie zawetowana przez prezydenta albo skierowana do TK na jego wniosek, z przewidywalnym skutkiem. Wydaje się jednak, że parlament dysponujący odpowiednią większością i mający wolę przywracania rządów prawa musi poprzez uchwalanie całego pakietu demokratycznych ustaw (w tym oczywiście także dotyczącej KRS) dać wyraźny sygnał, bez oglądania się na prezydenta, jaki jest cel i kierunek koniecznych do tego reform w państwie.

 

Tekst ukazał się w ramach projektu dokumentującego proces przywracania państwa prawa, który Fundacja Kultura Liberalna realizuje dzięki wsparciu National Endowment for Democracy.