Autokratyczni władcy zwykle kończą źle. By uchronić się przed gniewem społeczeństwa, giną w zamachach lub salwują się ucieczką. Sheikh Hasina, wieloletnia premier Bangladeszu, wybrała to drugie rozwiązanie.

Hercules 130 banglijskich sił powietrznych wylądował w poniedziałek wieczorem w bazie indyjskiego lotnictwa wojskowego, kilkadziesiąt kilometrów od Delhi. Polityczni stronnicy byłej premier uważają, że to tylko przystanek w drodze do Wielkiej Brytanii, gdzie ma ona szukać politycznego azylu.

Sheikh Hasina rządziła Bangladeszem, krajem graniczącym z Indiami i Birmą/Mjanmą, przez niemal dwadzieścia lat. Jej rządy przyniosły zarówno rozwój cywilizacyjny, jak i ograniczenie swobód obywatelskich oraz demokracji. Jest córką założyciela Ligi Awami – Sheikha Mujibura Rahmana. Liga Awami to jedna z największych banglijskich partii politycznych. Jej przywódcy deklarowali, że będzie partią demokratyczną, socjalistyczną, świecką i jednocześnie narodową.

Hasina kierowała tym ugrupowaniem od roku 1981, a pierwszy raz rządziła krajem w latach 1996–2001. Pod jej kierownictwem kraj dokonał istotnego postępu gospodarczego, pojawiły się liczne inwestycje zagraniczne – Bangladesz stał się azjatyckim hubem przemysłu tekstylnego i odzieżowego. Poprawił się dostęp do opieki zdrowotnej i edukacji, wprowadzono bezpłatne podręczniki dla uczniów.

Walka z „kastą” i słabnąca popularność

Jednocześnie już wtedy doszło do pierwszych konfliktów pani premier z przedstawicielami władzy sądowniczej. Oskarżała ich o stronniczość i chęć wpływania na politykę. Przedstawiciele partii opozycyjnych zarzucali jej dławienie wolności wypowiedzi oraz swobód obywatelskich.

Wśród oskarżeń kierowanych pod jej adresem przez organizacje walczące o swobody obywatelskie znalazł się i ten, który mówił o niszczeniu partii Islamist Jamaat-e-Islami, czyli ortodoksyjnie islamskiej partii.

Do władzy powróciła w 2009 roku. Jej partia Awami zwyciężała od tamtego czasu czterokrotnie w wyborach, a ona czterokrotnie stawała na czele rządu. Ostatnie wybory zostały przeprowadzone w styczniu tego roku. Odbyły się mimo zbojkotowania głosowania przez znaczną część opozycji. Popularność zarówno Sheikh Hasiny, jak i Ligi Awami, zaczynała jednak od dłuższego czasu maleć. Powodów było wiele – Bangladesz to jeden z najgęściej zaludnionych krajów świata, a jednocześnie jeden z najbiedniejszych, z ogromną rzeszą bezrobotnych.

Z pewnością pani premier nie przysparzała popularności jasno artykułowana niechęć do wszelkiej opozycji. Nie była to awersja jedynie teoretyczna. Hasina doprowadziła do monopolizacji sceny politycznej Bangladeszu, na której praktycznie nie było już miejsca dla innych. Dążyła do marginalizacji drugiego największego ugrupowania politycznego w kraju Bangladesh Nationalists Party, partii otwarcie nacjonalistycznej. Wygrywała wybory, nie zważając na mniej lub bardziej zasadne opinie, iż były one fałszowane, a w każdym razie na pewno nie były transparentne i w pełni wolne.

Niechęć do rządów Hasiny narastała także ze względu na jej proindyjskie nastawienie. W muzułmańskim Bangladeszu jej kontakty z nacjonalistyczno-hinduistycznymi władzami współczesnych Indii budziły niezadowolenie. W Indiach natomiast postrzegana była jako polityczka, która potrafi poradzić sobie z fundamentalistycznym islamem i nie dopuści do stworzenia na terenie Bangladeszu bojówek terrorystycznych, który mogłyby przeprowadzać ataki na cele w Indiach. Obawy New Delhi przed islamskim fundamentalizmem i terroryzmem są od dawna mocno akcentowane przez rządzących tam polityków.

Systemowa dyskryminacja i lawina protestów

Autokratyczne rządy Sheikh Hasiny wydawały się nie do ruszenia. Opozycja była zdławiona, społeczeństwo obywatelskie słabo zorganizowane. Lawinę protestów wywołało dopiero wprowadzone przez jej rząd prawodawstwo dotyczące parytetów w dostępie do pracy w agendach rządowych i w sektorze publicznym.

Szczególnie jeden z punktów, który gwarantował rodzinom i potomkom bojowników o niepodległość Bangladeszu w 1971 roku 30 procent miejsc w instytucjach rządowych. Zapis ten wywołał eksplozję protestów, w wyniku których śmierć poniosło niemal 400 osób. Doszło do walk ulicznych, podpaleń, ataków na instytucje rządowe. Bangladesz od połowy lipca płonął.

System kwotowy nie po raz pierwszy w Azji stał się detonatorem protestów. Sąsiadujące z Bangladeszem Indie są doskonałym przykładem coraz bardziej złożonego i skomplikowanego systemu promowania określonych grup społecznych. Od rezerwowania miejsc na uczelniach dla przedstawicieli tak zwanych społeczności upośledzonych, czyli ludności plemiennej, mniejszości etnicznych, narodowych, religijnych itp., po kwoty gwarantujące tym społecznościom pracę w instytucjach rządowych i publicznych. Kilkanaście lat temu doszło w Indiach do protestów młodzieży ze społeczności bramińskiej – najwyższej w hierarchii społecznej Indii grupy – która twierdziła, że system kwotowy ją dyskryminuje.

W Bangladeszu sytuacji nie uspokoił wyrok Sądu Najwyższego, który orzekł, iż kwota miejsc pracy dla potomków i krewnych weteranów walk o niepodległość ma wynosić 5 procent. Kolejne 2 procent miały być zarezerwowane dla przedstawicieli mniejszości etnicznych, niepełnosprawnych, a także mniejszości seksualnych. Dostęp do pozostałej puli miejsc pracy miał zależeć wyłącznie od kwalifikacji aplikującego.

Mimo to protesty trwały nadal, demonstranci rozpoczęli okupację instytucji publicznych. Najwyraźniej protestujący demonstrowali już nie przeciw systemowi kwotowemu, ale modelowi rządzenia realizowanego przez liderkę Ligi Awami. Chcieli końca autokratycznych rządów Sheikh Hasiny. Pragnęli też większej przestrzeni dla ruchów politycznych o rodowodzie islamskim. Ruchy te w okresie sprawowania władzy przez Hasinę były skutecznie dławione.

Noblista na czele rządu

W obecnej sytuacji, po ucieczce z kraju premier Sheikh Hasiny, prezydent Mohammed Shahabuddin zdecydował o powołaniu rządu tymczasowego. Na jego czele stanie Muhammad Yunus, 84-letni laureat pokojowej Nobla za pionierskie rozwiązania w zakresu mikrofinansów, które pozwoliły wyciągnąć miliony mieszkańców Bangladeszu z biedy. W jego skład wchodzą generałowie dowodzący siłami lądowymi, morskimi i powietrznymi kraju, a także przedstawiciele partii islamskich i nacjonalistycznych, które do tej pory były marginalizowane.

Za najważniejszy cel przedstawiciele władz uznają przywrócenie porządku na ulicach banglijskich miast, w czym ma pomóc armia. Jednocześnie nowe władze zapowiedziały zwolnienie z więzień kilkunastu tysięcy osób zatrzymanych w trakcie ponad miesięcznych protestów oraz pociągniecie do odpowiedzialności tych, którzy dokonywali aktów przemocy wobec protestujących studentów.

Wydarzenia w Bangladeszu śledzone są z wielką uwagą w Indiach. Tamtejsi komentatorzy zwracają uwagę, iż po odejściu Sheikh Hasiny nowe władze w Dhace mogą nie być równie proindyjskie jak ona. Stanowi to wyzwanie dla indyjskich polityków, tym bardziej, że relacje Indii z innymi sąsiadami nie są łatwe.

Na północy niestabilna linia graniczna z Chinami, a także wchodzący coraz bardziej w obręb wpływów chińskich Nepal, na zachodzie skonfliktowany z Indiami Pakistan, na wschodzie pogrążona w wojnie domowej Birma/Mjanma i Bangladesz targany konwulsjami protestów i zmianą władzy. Ewentualne przejęcie władzy w Dhace przez nacjonalistycznie nastawione ugrupowania islamskie, to dla New Delhi kolejny problem w najbliższym sąsiedztwie.

 

Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Flickr.com.