Kilkudziesięciogodzinny pobyt Narendry Modiego w Polsce składał się z dwóch części. Pierwsza to wydarzenia nawiązujące do historycznych kontaktów polsko-indyjskich oraz spotkania z przedstawicielami diaspory indyjskiej mieszkającymi i prowadzącymi biznesy w Polsce. Druga to spotkania z reprezentantami polskich elit politycznych i gospodarczych.
Kwiaty, hołdy i owacje
Nawiązaniem do historii relacji polsko-indyjskich było odwiedzenie przez premiera miejsc pamięci poświęconych wydarzeniom, przy okazji których przecinały się dzieje Indusów i Polaków. I tak: Modi złożył wieniec pod pomnikiem Dobrego Maharadży na warszawskiej Ochocie. Upamiętnia on maharadżę Jama Saheba Digvijaysinhjiego, który w Balachadi utworzył osiedle dla około tysiąca osieroconych polskich dzieci ewakuowanych wraz z armią generała Władysława Andersa ze Związku Sowieckiego.
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku…
W obliczu szybko zmieniających się technologii i mediów nie pozostajemy bierni. Aby móc nadal dostarczać Ci jakościowe treści, prosimy o podzielenie się swoją opinią na temat pracy Kultury Liberalnej i wypełnienie anonimowej ankiety.
Dołącz do nas i współtwórz Kulturę Liberalną — wypełnij ankietę >>
Indyjski premier złożył także kwiaty przed tablicą pamiątkową na warszawskim Skwerze Żołnierzy Tułaczy. To wyraz wdzięczności dla władz i mieszkańców księstwa Kolhapur w Indiach, gdzie w trakcie drugiej wojny światowej przyjęto około 5 tysięcy polskich uchodźców ewakuowanych ze Związku Sowieckiego w 1942 roku.
Ostatni punkt tej części wizyty Modiego to złożenie hołdu żołnierzom walczącym pod Monte Cassino. W walkach o wzgórze walczyli tam także Indusi wchodzący w skład koalicji antyfaszystowskiej.
Z punktu widzenia Indusów mieszkających w Polsce wizyta Modiego była z pewnością wydarzeniem ważnym i ekscytującym. Jeden z moich indyjskich znajomych, restaurator prowadzący biznes w Warszawie, tak bardzo przeżywał dzień spotkania, że zamknął nawet swoją restaurację. Podobnie jak i wielu innych indyjskich przedsiębiorców pragnących spotkać się z Modim.
Zwracając się do swoich rodaków, Modi wygłosił znamienne słowa: „Przez dekady polityka kraju Bharat [Indii – przyp. KR] polegała na utrzymywaniu równego dystansu wobec wszystkich państw. Polityka współczesnego Bharatu polega natomiast na utrzymywaniu równej bliskości ze wszystkimi krajami. Współczesny Bharat chce utrzymywać kontakty ze wszystkimi. Współczesny Bharat mówi o rozwoju wszystkich, […] myśli o interesach wszystkich krajów. Jesteśmy dumni z tego, że świat szanuje Bharat jako Vishwa Bandhu – Globalnego Przyjaciela”. Gdy Modi zapytał zgromadzonych, czy doświadczają tego szacunku w Polsce, odpowiedzią była owacja.
Zwrot ku Europie Środkowej
Słowa skierowane do ponad dwudziestopięciotysięcznej diaspory indyjskiej w Polsce miały także głębsze znaczenie. Mimo dobrych stosunków indyjsko-rosyjskich i niepotępienia przez rząd w New Delhi rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie, Modi wyruszył z Polski do Kijowa. To pierwsza w historii wizyta premiera Indii w niepodległej Ukrainie. Jest ona wyraźnym sygnałem, że dla Indii współczesne władze ukraińskie są pełnoprawnym partnerem w wymiarze politycznym i gospodarczym.
To znak, że współczesne Indie chcą być aktywnym graczem na światowej szachownicy, a nawet podejmować się roli mediatora w łagodzeniu dramatycznych konfliktów wojennych współczesnego świata (nawet jeśli pośrednio wspierają agresora, kupując ogromne ilości rosyjskiego węgla i ropy).
Rozmowy z prezydentem Zełenskim mogą świadczyć o pragmatycznym dążeniu Indii do utrzymania dobrych kontaktów z Zachodem wspierającym Ukrainę. Postępująca zależność Rosji od Chin jest obserwowana w New Delhi z niepokojem. Rosja przez lata jawiła się elicie politycznej Indii jako siła powstrzymująca Chiny przed ekspansjonistyczną polityką w Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Obecnie wpływ Moskwy na politykę Pekinu jest coraz mniejszy, a polityka Chin w regionie azjatyckim postrzegana jest przez Indie jako zagrożenie. Stąd indyjski zwrot w stronę Zachodu i próba budowania nowej polityki zagranicznej tego kraju. Nieprzypadkowo w Warszawie padła deklaracja wskazująca na chęć intensyfikacji kontaktów Indii z krajami Europy Środkowej.
Rytualne partnerstwo
Drugi dzień wizyty Narendry Modiego w Polsce miał służyć ożywieniu relacji indyjsko-polskich. Poza rytualnymi zaklęciami o potrzebie współpracy z Indiami, w relacjach tych nie działo się wiele. Skala obrotów handlowych z tym krajem jest dziesięciokrotnie mniejsza, aniżeli obroty w handlu Polski z Chinami. Bilans naszego handlu z Indiami jest ujemny — kupujemy cztery razy więcej, aniżeli do nich sprzedajemy.
Podczas warszawskich spotkań podpisana została umowa o strategicznym partnerstwie polsko-indyjskim. Polska i Indie mają współpracować między innymi w zakresie przemysłu obronnego, najnowocześniejszych technologii, zielonej energii i przemysłu spożywczego.
Oba kraje mają już doświadczenia we współpracy w sferze przemysłu zbrojeniowego – kontrakty między innymi na wozy zabezpieczania technicznego (WZT-2 i WZT-3) oraz niegdyś na samoloty szkolno-bojowe TS-Iskra, a także w sferze produkcji spożywczej – współpraca przy tworzeniu w Indiach zakładów mleczarskich.
Przedstawiony przez Donalda Tuska udział Polski w modernizacji indyjskiego sprzętu obronnego nie jest niczym nowym. Zapowiedzi dotyczące wzrostu wymiany handlowej w takich dziedzinach, jak przemysł spożywczy również znane były od lat. Ale postępy, jeżeli w ogóle, były skromne.
Chęci, zapowiedzi i brak konkretów
Były i są chęci, padają zapowiedzi, a gdy mija medialny szum, okazuje się, że konkretów nie ma. Być może dopiero zmieniająca się w ostatnim czasie sytuacja geopolityczna da rzeczywisty impuls do intensyfikacji kontaktów polsko-indyjskich.
Pierwsza z przyczyn dotychczasowego impasu w relacjach bilateralnych to ogromna dysproporcja pomiędzy obiema gospodarkami. O poważnych interesach Indie lubiły rozmawiać z dużymi graczami. Pogląd, iż Indie potrzebują wszystkiego i kupią towary także od małych graczy, odbiega od realiów. To kraj o rozwiniętym przemyśle, korzystającym także z najnowocześniejszych technologii. Przekonanie, że w Indiach uda się sprzedać wszystko, jest nierealistyczne.
Po drugie, polska produkcja jest dla Indusów droga. Dlatego nasze towary rzadko mogą okazać się konkurencyjne na indyjskim rynku. Chyba że będą to produkty będące efektem rozwiązań rzeczywiście innowacyjnych, pytanie, ile Polska ich posiada. W kontekście kosztów interesująca może być inicjatywa rządu Modiego znana pod nazwą „Make in India”. Chodzi o produkowanie określonych wyrobów w Indiach przez firmy zagraniczne. Problem w tym, że wiele przepisów i procedur indyjskich jest szalenie skomplikowanych, co odstrasza wielu inwestorów.
Po trzecie wreszcie, dla Indii liczy się skala produkcji. To kraj, który jeżeli coś sprowadza z zagranicy, to robi to w dużych ilościach. Jeżeli ktoś mówi na przykład o eksporcie naszych samobieżnych haubic „Krab”, to trzeba wziąć pod uwagę, że polski przemysł zbrojeniowy z trudem zaspokaja potrzeby rodzimej armii. A przecież obok jest rynek ukraiński, na którym „kraby” odnoszą sukcesy. Wejście na rynek indyjski musiałoby równać się ze ogromnym zwiększeniem skali produkcji.
Migracja może okazać się kluczowa
Warszawskie spotkania Narendry Modiego z przedstawicielami elit politycznych należy także postrzegać jako zwrócenie przez New Delhi uwagi na kraje Europy Środkowej. To one mogą stać się bramą dla Indii przy wchodzeniu na rynki Unii Europejskiej. Chiny już od dawna tak właśnie postrzegają swoją rosnącą obecność w tym rejonie kontynentu europejskiego. Indie zdają się podążać ich śladem, tym bardziej że indyjska diaspora w regionie szybko rośnie.
Migracja Indusów do krajów regionu jest potencjalnie korzystna w kontekście postępującego braku miejscowych pracowników. Powiększająca się diaspora indyjska w Polsce może przygotować grunt pod bardziej znaczącą obecność gospodarczą Indii w naszym kraju. Nie bez przyczyny ważnym punktem wizyty Narendry Modiego w Polsce były spotkania z przedstawicielami wspólnoty indyjskiej mieszkającej nad Wisłą. To właśnie migracja może okazać się kluczowa dla intensyfikacji kontaktów indyjsko-polskich, bardziej niż międzyrządowe ustalenia na najwyższych szczeblach.