Przez wiele lat o Apollonie Korzeniowskim pisano wyłącznie jako o ostatnim poecie romantycznym lub ojcu Josepha Conrada. Czy w roku setnej rocznicy śmierci autora „Jądra ciemności” warto przypominać postać jego ojca? Jestem przekonamy, że tak. Powodów jest co najmniej kilka.
Pierwszy i najważniejszy dotyczy samej twórczości Apollona Korzeniowskiego. Zawiera ona teksty znacznie bardziej ważne i, co istotne, aktualne, aniżeli jego poezje, dramaty czy przekłady literackie. Na te inne aspekty działalności pisarskiej Apollona zwrócił uwagę w początkach lat dwutysięcznych profesor Jerzy Zdrada, historyk i publicysta. Dokonał on głębokiej analizy mało znanego dzieła Apollona Korzeniowskiego o wymownym tytule „Polska i Moskwa”. Wyjaśniając znaczenie tego publicystyczno-literackiego tekstu, określanego mianem pamiętnika, profesor Zdrada pisał: „«Polska i Moskwa» to polemiczna rozprawa polityczna skierowana do zachodniej opinii publicznej, z jasno zdefiniowaną tezą antyrosyjską i krytyką polityki mocarstw wobec Rosji. […] Celem Korzeniowskiego było ukazanie rozmiarów zagrożenia dla «cywilizacji», tj. Europy, ze strony «barbarii» moskiewskiej…” [1].
Tekst, o którym mowa, ogłoszony został w roku 1864 w Lipsku, w czasopiśmie „Ojczyzna” w kilku odcinkach. Napisany został kilka lat wcześniej, a początkiem były zapiski dokonane przez Apollona Korzeniowskiego w okresie zesłania autora przez władze carskie do Wołogdy i Czernichowa. Korzeniowski zaangażował się bowiem w ruch niepodległościowy skierowany przeciw carskim okupantom. Za swoją działalność patriotyczną był więziony przez ponad pół roku w warszawskiej Cytadeli, a następnie zesłany wraz z żoną Ewą i pięcioletnim synem Konradem do Wołogdy. Warto wspomnieć, że Ewa Korzeniowska też była oskarżona przez władze carskie o spiskowanie przeciw zaborcy. Wspominając Cytadelę, Korzeniowski nie wahał się pisać w tekście „Polska i Moskwa”: „Cytadela w Warszawie jest przygotowaną, burzącą maszyną dla miasta i zarazem – bezmiernym lochem, w którym carat grzebie patriotyzm polski. […] Mikołaj po rewolucji 1831 roku, przygotowanej i wywołanej «dobroczynnością» carską, wybudował komentarz z kamienia i wyrył go w ziemi, […] spiętrzył w głazy, nasrożył działami, zarobaczył zbirami i siepaczami. […] Dławi w sobie jedno po drugim pokolenie patriotów polskich. Takie są księgi rodzaju Cytadeli…” [2].
Wielkie, trzywarstwowe błoto
Stosunek Apollona Korzeniowskiego do rosyjskiego zaborcy kształtował się przez wiele lat, podczas okresu spędzonego na Wołyniu. Należał on do średniozamożnej szlachty polskiej z tego regionu. Wychowywał się w tradycji patriotycznej przechowywanej przez przodków uczestniczących w powstaniu listopadowym. Jego zaangażowanie w ruchy niepodległościowe oraz działania przygotowujące powstanie styczniowe nie było zatem niczym zaskakującym. Działalność niepodległościowa Apollona została przerwana aresztowaniem i przymusową zsyłką.
W liście do krewnych tak wspominał rosyjską Wołogdę, miasto, w którym przebywała niemała grupa polskich zesłańców: „Wołogda jest to wielkie, trzywarstowe błoto, na którym w równoległych i krzyżujących się liniach rzucone są kładki z drzewa; wszystkie zgniłe, chwiejące się pod nogami. […] Klimat dzieli się na dwie pory roku: białą zimę i zieloną zimę. Biała zima trwa dziewięć i pół miesięcy, zielona – dwa i pół. Jesteśmy na początku zielonej zimy; deszcz już pada 21 dni ciągle i tak do końca będzie” [3].
Do tego opisu wyglądu miasta nie omieszkał też dodać uwag o charakterze społecznym: „W ciągu dni 15 spotkałem na ulicach żyjących stworzeń: 62 krowy, 17 capów, 33 psy i 29 trumien ze skrofułami, które tu za ludzi uchodzą. […] Wołogda rozwinięta jest podług cywilizacji. Dotknąłem się do dwóch jej objawów najwyraźniejszych: istnienia policji i złodziei. Do policji jako towar zaadresowany byłem; złodzieje codziennie czynami świadczą o sobie. Zachodzi pytanie: kto kogo zrodził? Genesis niewiadoma” [4].
Apollon Korzeniowski pamiętał także o polskich zesłańcach, którzy jeszcze przed rodziną Korzeniowskich trafili do Wołogdy: „Oprócz nas są tu ludzie z 30, 46 i 48 roku. […] Dla nich przybycie nasze było jak kilkanaście kropel wody spadłych na pokład niegaszonego wapna. […] Zresztą wygnanie uważamy nie jako karę, ale jako nową fazę i postać służby krajowi. […] Nie żałujcie więc nas, a osobliwie nie miejcie za męczenników” [5].
W okresie zesłania do Wołogdy, ale i w latach wcześniejszych Apollon Korzeniowski spotkał się z carskim i rosyjskim imperializmem oraz rosyjskim i prawosławnym przekonaniem o szczególnej roli i posłannictwie państwa carów. Było one artykułowane przez zwolenników samodzierżawia o wyraźnie antypolskim nastawieniu. Przekonanie to dobrze oddają cytowane przez Jerzego Zdradę fragmenty pracy Nikołaja Karamzina zaczerpnięte z jego publicystyczno-historycznego tekstu „Mnienie russkogo graždanina” [Zdanie rosyjskiego obywatela]: „Niezbędnym warunkiem naszego bezpieczeństwa jest […], aby Polska nie istniała w jakiejkolwiek formie, ani pod jakąkolwiek nazwą”.
Rozwijając tę myśl, Karamzin, poeta i publicysta, zaufana osoba cara Aleksandra I i pozostająca w bliskich kontaktach z jego rodziną, precyzował: „Wzięliśmy Polskę mieczem – oto nasze prawo […]. Polska jest prawowitą rosyjską własnością. Nie ma starych praw własności w polityce […]. Wszystko albo nic. Dotąd naszą zasadą państwową było: ani piędzi ziemi, ani wrogowi, ani przyjacielowi. […] Taki jest nasz charakter państwowy. […] Odbudowa Polski będzie oznaczała upadek Rosji” [6].
Nie ulega wątpliwości, iż pod słowami tego twórcy z przełomu XVIII i XIX wieku podpisałby się niejeden ze współczesnych rosyjskich polityków i propagandystów. Są one bowiem egzemplifikacją wielkoruskiego imperializmu i szowinizmu. Pod koniec XX wieku, podczas rozmów w Moskwie, ostrzegali mnie przed nim rosyjscy opozycjoniści, a także niegodzący się z postawą Patriarchatu Moskiewskiego duchowni prawosławni.
Jeden z nich, ksiądz Aleksander Borisow, mówił mi: „My Rosjanie, my prawosławni – my zawsze na pierwszym miejscu. Logiczną konsekwencją takiego myślenia jest pragnienie odbudowy imperialnej Rosji, ogromnego państwa, które po raz kolejny w historii tracić będzie siły na utrzymanie w jedności swego terytorium i podporządkowanie sobie innych narodów. Podporządkowanie nie tylko gospodarcze, ale i moralno-ideologiczne. Do tego dochodzi jeszcze przekonanie tych ludzi, że do wytyczonych celów można i należy dochodzić za pomocą siły. […] Oni mówią po prostu – tylko my mamy rację, tylko my jesteśmy dobrzy. […] Nie liczyć się także i dzisiaj z tymi siłami, siłami nacjonalizmu i ksenofobii, byłoby lekkomyślnością” [7].
Cholera i dżuma
Pisząc swój pamiętnik „Polska i Moskwa”, Apollon Korzeniowski miał pełną świadomość, czym był w XIX wieku rosyjski nacjonalizm i szowinizm, czym było przekonanie Rosjan o wyższości systemu samodzierżawia nad wszelkimi innymi systemami politycznymi. Okazuje się przy tym, iż wiele z przekonań Apollona zawartych w jego historyczno-publicystycznym dziele jest zaskakująco aktualnych także i dzisiaj. Warto zatem powrócić do jego pracy „Polska i Moskwa” . Miała się ona składać z trzech części. W rzeczywistości powstała tylko jedna, zatytułowana „Polska cierpiąca w Hosudarstwie. 1772–1859”.
Hosudarstwo, to termin użyty w pracy Korzeniowskiego na określenie opresyjnego systemu państwowego stworzonego w państwie carów. Mieszkańców Rosji carskiej Korzeniowski charakteryzował następująco: „Moskale nie są narodem – państwem – ale tylko Hosudarstwem”, czyli tworzą wspólnie opresyjny system, w którym wolność jednostki nie istnieje. Rozwijając tę myśl, dodaje: „Stan cywilny – jest to złodziejstwo w mundurze, a bez oręża; stan wojskowy – to samo złodziejstwo, tylko zbrojne dla rozboju”. Odnosząc się do dziejów państwa carów, wyjaśnia: „Barbarzyństwo moskiewskie przez tyleż wcieleń przeszło, że z każdego inną jakąś siłę wyssało, i dzisiaj jest, iż się tak wyrazimy, barbarzyństwem w postępie barbarii […]”.
Jest rzeczą zrozumiałą, iż Korzeniowski, pisząc o Rosji, nie mógł nie odnieść się do kwestii rozbiorów Polski i rosyjskiej, austriackiej oraz pruskiej okupacji kraju. Nie dziwią zatem słowa: „Z nożami zakrwawionymi w ręku, pochyleni nad drgającym ciałem ofiary, spólnicy zbrodni spojrzeli sobie w oczy. Moskwa po dokonanym czynie, podniosła się z niedowierzaniem ku Prusom i Austrii, Prusy i Austria z przerażeniem ku Moskwie. […] Zbrodnia była spełniona. Strach Prus i wstyd Austrii wobec rządów europejskich istniały. […] Parte stosunkami z Hosudarstwem, musiały spojrzeć w błotnistą jamę, i w panującym tam mroku ujrzały anty-cywilizację […]”.
Jednocześnie autor „Moskwy i Polski” widzi naiwność, koniunkturalizm i bezradność ówczesnego świata cywilizowanego: „Zaślepienie rządów i ludów Europy względem Moskwy i nie dozwalało im dopatrzyć w rozbiorze Polski owej śmiertelności, która wiała z tego rozwartego trzema berłami grobu, zabitego narodu. Nikt nie przeczuwał, że to był pierwszy podmuch dżumy, niesionej przez Hosudarstwo, dla unicestwienia wszelkiego rozwoju człowieczeństwa w Europie. […] Powszechnie historycy i moraliści-filozofowie ówcześni, lokaje, szambelani, totumfaccy rządów, starali się złagodzić wrażenie rozbioru Polski”. Pisząc te słowa Korzeniowski jednocześnie ostrzega: „Moskwa dla wprawy żywą Polskę jak trupa toczy. Polska połknięta, ale nie przetrawiona. Proces trawienia rozpoczął się. Gdy się skończy tu – przyjdzie kolej na inne narody”. Przypomnę, że te słowa ojciec Josepha Conrada napisał w drugiej połowie XIX stulecia…
Efekty rosyjskiej okupacji Polski w okresie rozbiorów ostatni poeta romantyczny oceniał następująco: „Między człowieczeństwem a rozjuszoną tłuszczą, między postępem a gwałtem przeciw niemu, między […] wolnością a najohydniejszą niewolą, już żadnego puklerza, już żadnej straży, już żadnego wybawienia nie ma”. W tej historyczno-publicystycznej wizji Korzeniowskiego rozbiory sprawiły, iż pomiędzy rosyjską „barbarią” a europejską „cywilizacją” upadła już ostatnia bariera, jaką była niepodległa Polska. Nawiązując do braku europejskiego wsparcia dla polskich ruchów niepodległościowych Korzeniowski gorzko wypomina zachodnim partnerom: „Polska chciała krwią i mieczem swoim stanąć do pomocy, przy boku państw zachodnich – lecz zachodnie państwa nie chciały”. Nie chciały, bo miały swoje interesy, a jednocześnie ciągle wierzyły, że Rosja może wejść na drogę rozwoju cywilizacyjnego o charakterze europejskim.
Opisując postawę państw zachodniej Europy wobec Rosji, wobec polityki rosyjskiego ekspansjonizmu i rosyjskiej ksenofobii Apollon nie omieszkał zauważyć: „Cholera i dżuma za stan zdrowia przyjęte zostały, a barbaria za siłę wchodzącą w ogólną pracę rozwoju postępowego Europy”. Jednocześnie autor „Polski cierpiącej w Hosudarstwie” nader sceptycznie odnosił się do jakiegokolwiek dialogu pokojowego z Rosją: „W stosunkach z Moskwą, kto choć na chwilę uwierzy jej carom, a choć przelotnie Moskali za ludzi zdolnych do wolności uważać będzie, musi być oszukanym – zatem zwyciężonym. […] Pokój jest rzeczą piękną, dobrą i prawdziwą, ale przypuść doń Moskala, a wnet ją w szpetność, w fałsz zamieni”.
Rozprawa „Polska i Moskwa” to także echo dziewiętnastowiecznego wołania o przebudzenie państw zachodnioeuropejskich. To głos, który nawoływał do przeciwdziałania rosyjskiemu nacjonalizmowi oraz chęciom budowania przez Moskwę oraz ideologów nurtu słowianofilskiego ruskiego świata [russkowo mira] kosztem sąsiadów. Komentując postawę Europy w połowie XIX wieku pisał: „Długo walki unikać może, przyjdzie czas, w którym niepodobna będzie od niej się usunąć. […] Lepiej się nie ociągać – iść naprzód”.
Rusofobia czy realizm?
Niechęć autora szkicu „Polska i Moskwa” do Rosji jest oczywista. Dla wielu komentatorów może to być klasyczny przykład tak zwanej „polskiej rusofobii”. Zachodnia opinia publiczna karmiona była i jest tym terminem od lat. Tak było i w czasach carskich, kiedy to agentura carska przeciwdziałała wpływom polskiej emigracji w krajach zachodnich, tak było w okresie istnienia Związku Sowieckiego, tak jest i teraz. Ot – Polacy zawsze niewdzięczni i zawsze antyrosyjscy. O „polskiej rusofobii” niejednokrotnie mówiła współcześnie rzeczniczka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa.
Tyle tylko, że spojrzenie Apollona Korzeniowskiego na Rosję, na jej model cywilizacyjny to spojrzenie człowieka, który owo hosudarstwo poznawał od wewnątrz. Zarówno w okresie życia na Wołyniu, jak i podczas uwięzienia w warszawskiej Cytadeli oraz zesłania w Wołogdzie i Czernichowie. A także podczas ostatnich kilku lat życia po zesłaniu na terenie Cesarstwa Rosyjskiego, jeszcze przed wyjazdem do Galicji, gdzie schorowany zmarł.
Najbardziej wszakże uderzające jest w pamiętniku „Polska i Moskwa” ponadczasowe spojrzenie na system hosudarstwa. Hosudarstwa, w którym wszystko podporządkowane jest woli władcy – niegdyś cara, potem I sekretarza KPZR, współcześnie prezydenta. Samodzierżawie to nadal niezbywalna cecha systemów politycznych Rosji. A poza tym także siła i przemoc jako forma istnienia państwa oraz utrzymywania tego państwa przy życiu. Ileż to razy słyszałem podczas podróży po Rosji: „Jeżeli będą się nas bali, to będą nas szanowali”. A kiedy po raz pierwszy Władimir Putin został prezydentem, moi rozmówcy w Moskwie wielokrotnie podkreślali, że „nareszcie wprowadzi on porządek”.
Przerażające aktualne ostrzeżenie
Siła i przemoc sprawiły, że terytorialnie Rosja jest dziś największym państwem świata. Historia Rosji to przecież podboje Syberii i Azji Centralnej, a Związku Sowieckiego – utrzymywanie tych zdobyczy i próby ekspansji poza Euroazję. Dzieje dzisiejszej Federacji Rosyjskiej można nazwać próbą odbudowy imperialnej potęgi poprzez podbój Ukrainy, słanie gróźb pod adresem Litwy, Łotwy, Estonii, Mołdawii czy wreszcie praktyczne uzależnienie od Moskwy Białorusi. To właśnie miał na myśli w połowie XIX wieku Apollon Korzeniowski, pisząc: „Barbarzyństwo cielskiem swoim zaległo od Lodowatego morza do Czarnego i znowu ciągnie się od Wisły aż do Oceanu Wielkiego. […] Jak domowy złodziej rozsiada się na rządach europejskich”.
„Polska i Moskwa” to niezwykle ciekawy przypadek szkicu politycznego, który ubrany co prawda w schyłkowo romantyczną szatę literacką, niesie w sobie ogromny ładunek doskonałej analizy modelu społeczno-politycznego Rosji oraz geopolitycznych konsekwencji funkcjonowania owego modelu zarówno dla bliskich, jak i dalszych sąsiadów państwa carów. Po przebiciu się przez archaiczną retorykę Korzeniowskiego dostrzeżemy w jego publicystyce nie tyle sygnały świadczące o wrogości autora wobec Rosji, ile przede wszystkim przenikliwą analizę funkcjonowania hosudarstwa. Analizę, która w wielu aspektach jest dramatycznie aktualna.
Warto na koniec zadać sobie pytanie – czy twórczość i dzieje Apollona Korzeniowskiego, ojca Josepha Conrada, odcisnęły jakiś ślad na prozie wielkiego pisarza? Jeżeli tak, to z pewnością nie jest to ślad bezpośredni, ale ukryty gdzieś głęboko w pisarstwie Conrada.
Przypisy:
[1] Jerzy Zdrada, „«Polska i Moskwa» Apollona Korzeniowskiego” [w:] „|Czasopismo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich”, zeszyt 29, Wrocław 2018.
[2] Wszystkie następne cytaty z „Polska i Moskwa” za Jerzy Zdrada, dz. cyt.
[3] Cyt. za Zdzisław Najder: „Życie Josepha Conrada Korzeniowskiego”, t. 1, Kraków 2014.
[4] Cyt. za Jerzy Zdrada, dz. cyt.
[5] Cyt. za Zdzisław Najder, dz. cyt.
[6] Cyt. za Jerzy Zdrada dz. cyt.
[7] Krzysztof Renik, „Religie, które przeżyły”, Kraków 1996.